ONI BIS (krokodylich łez mainstreamu c.d.)
2015-06-20 16:34:42
Nie jestem tu wcale po to, by wykuwać
nowe prawo czy artykuły wiary
.
Jan KALWIN

Motto przywołujące sentencję znanego z moralizatorstwa i rygoryzmu obyczajowo-religijnego, jednego z koryfeuszy Reformacji, Jana Kalwina pokazuje o co chodzi zawsze w tak prowadzonej polityce: moralizatorska retoryka, wzniosłe hasła, pouczająca i chwytająca swą niby-logiką argumentacja pozostają zawsze w cieniu tego co zwie się po prostu interesem: grupy, elity rządzącej, tzw. mainstreamu czy jakiejkolwiek koterii.
Mój sąsiad portalowy Piotr Ciszewski ostrzega – słusznie zresztą – przed nadciągającym kolejnym klonem AWS-u (a de facto – Unii Wolności, poległej na polu polskiej demokracji, z woli nadwiślańskiego elektoratu). Tworem odesłanym – tak się zdawało – na polityczny cmentarz, ale ciągle jak ta mitologiczna hydra lernejska, której odrastały ciągle kolejne głowy obcinane przez starającego się ją zabić Herkulesa, żyjącym i tuczącym się nadwiślańską paszą. Dziś ten klon zwany jest NOWOCZESNA.PL.
To wg mnie kolejna szalupa ratunkowa dla przynajmniej części towarzystwa zlokalizowanego – a zwanego nie bez kozery (patrząc nie tylko na Warszawę czyli tzw. centrum, ale może przede wszystkim na to co ma miejsce na prowincji: województwa, powiaty, agencje, urzędy administracji samorządowej etc.) towarzystwem wzajemnej adoracji - dziś w klasycznej partii władzy jaką jest Platforma Obywatelska. Szalupą ratunkową mającą poprzez ogólnikowe hasła o pro-obywatelskości (ujmujące zawsze swą chwytliwością łasą na nie tzw. inteligencję i materialnie zainteresowany ich utylitarną realizacją mainstream) zapewnić tej grupie beneficjentów ustrojowej transformacji w naszym kraju dalszą obecność (choć pod inną nazwą lecz z takimi samymi celami i skutkiem – czerpanie korzyści z pozostawania w najszerzej pojmowanej elicie władzy) w sferach decyzyjnych polskiej polityki. Decyzyjności najszerzej pojętej; nie tylko chodzi o bezpośrednią władzę, ale i media oraz wpływ przez nie na świadomość konsumentów medialnych produktów, na mentalność itd. We Wrocławiu ta sytuacja jest doskonale widoczna – w swej patologii, nepotyzmie, swoistej symonii (całkiem świeckiej, ale to określenie najlepiej oddaje charakter układów i stosunków funkcjonujących w grodzie nad Odrą) – gdzie od 25 lat rządzi ta sama ekipa obsiadła wszystkie trzy urzędy samorządu terytorialnego: wojewódzki, miejski i marszałkowski oraz wszelkie spółki, agendy czy instytucje lokalnej władzy.
Neoliberalizm made in Poland (AD’2015), mimo ciosów jakie otrzymał i ciągle otrzymuje na świecie trzyma się dobrze, przy wydatnej pomocy mainstreamu i mediów. To nadal jak widać sfera dla tych co im się udało, beneficjantów transformacji, różnego rodzaju lobbystów, popularnych ślizgaczy (kosztem reszty społeczeństwa) tuczących się w sferach doradztwa, konsultacji, piar-u itd. Czyli żerowanie kosztem budżetu państwa, województwa, powiatu czy gminy przy pomocy kolegów z zaprzyjaźnionych politycznie – najczęściej to koledzy, wyznawcy tej samej religii neoliberalnej a‘la Chicago Boys – koterii i jednoczesne przedstawianie siebie i swego biznesu jako przedsięwzięcia na wskroś prywatnego. I zachwalających taką formę funkcjonowania przestrzeni publicznej jako jedyną, najlepszą i będącą synonimem nowoczesności.
Te formy działalności bez owego wsparcia politycznych kolegów niewiele byłoby warte. To ugrupowanie aroganckich, pewnych siebie, pełnych manii wyższości wobec słabszych, może gorzej wykształconych (choć to stwierdzenie gdy przyjrzeć się temu zagadnieniu z bliska jest kolejnym humbukiem), a na pewno za wcześnie lub "źle" urodzonych i pokiereszowanych przez tzw. transformację, ludzi. To przestrzeń dla ogarniętych pogardą i mniemaniem, że liczą się tylko piękni, młodzi i bogaci. Typowe potwierdzenie koncepcji Galtunga o podziale społeczeństw post-przemysłowych wedle wymiaru 20 : 80 (20 procent pracuje i korzysta z życia, pozostałej reszcie trzeba zapewnić jakieś zajęcie – najpewniej w niskopłatnych, bo inaczej być nie może, usługach – oraz dać przedmioty radochy i zabawy). Zabawić się na śmierć, wtedy myślenie zostaje wyłączone, racjonalna i krytyczna refleksja umyka w zaświaty, niewyedukowanym i bezrefleksyjnym, działającym jedynie wg emocji i afektów społeczeństwem łatwiej – wg tych speców od marketingu polityczno-społecznego i wyznawców neoliberalnego fundamentalizmu – sterować i rządzić. Zabawić się na śmierć: to wizja Neila Postmana (sprzed ponad 30 lat) przedstawiona w książce o tym samym tytule i oddająca w sposób jaskrawy dzisiejszą sytuację w III RP na linii elity – reszta społeczeństwa lub wg schematu: ci co się im udało (albo – wydaje się iż się udało, bo tak jest dzisiaj, a przy współczesnym chaosie i nieprzewidywalności sytuacja owych ONYCH może się diametralnie zmienić z dnia na dzień czyli owa buta i arogancja nie mają żadnego racjonalnego i empirycznego uzasadnienia) i pozostała reszta. To dawna hołota, plebs, proletariusze, motłoch itp.
Arogancja i impertynencja owych tzw. liberałów (już w początkach transformacji ustrojowej w Polsce nazywanych zresztą aferałami, gdyż potrafili w niezwykle skuteczny sposób i nie zawsze zgodnie z prawem – a z ogólnie przyjętą etyką na pewno - zadbać o swoje apanaże, pozycję, majątek czy polityczne koneksje) ma swoje źródło w ich autorytarnym przekonaniu o swej nieomylności, prawdziwości, ekskluzywizmie, wybraniu. Analogia z narodem wybranym u antycznych Izraelitów, którym Mojżesz objawia ową boską decyzję, nasuwa się sama. Gdy prześledzimy polskie doświadczenia z liberalizmem (en bloc, choć wielu teoretyków i poważnych znawców tej koncepcji opisu rzeczywistości – np. Bronisław Łagowski czy Andrzej Walicki – twierdzi, iż w Polsce klasycznego liberalizmu nie było i nie ma, z różnych zresztą względów) ten rys autorytaryzmu, paternalizmu, protekcjonizmu, woluntaryzmu i sarmackiej pańskości jest doskonale w tych środowiskach widoczny. To oblicze i maniera dramatycznie odległe od podstawowych kanonów klasycznego liberalizmu. To m.in. przez arogancję, pewność siebie, autorytaryzm i mentorstwo owe środowiska nie mają politycznego (delikatnie mówiąc) wzięcia w podstawowej masie społeczeństwa polskiego, a także – dzięki takiej postawie i narracji - idea liberalizmu (jako nośna i nowoczesna, postępowa i pro-osobowa) w formie politycznej praktyki została skompromitowana dokumentnie.
Ci nowi ONI, których emanacją jest NOWOCZESNA.PL wcale nie są tacy „nowocześni” i „modernistyczni” na jakich się kreują. To po prostu egzemplifikacja mentalności określonej klasy społecznej, określonego sposobu opisu świata, jednoznacznego stosunku do rzeczywistości, do społeczeństwa, do człowieka. Produkt neoliberalnego porządku i takiegoż sposobu funkcjonowania. Jacek Santorski, psycholog społeczny i teoretyk zarządzania zauważa celnie (GAZETA WYBORCZA z dn. 5.06.2015, „Dyktatorzy i święte krowy”), że w Polsce, w biznesie (dotyczy to jego zdaniem ponad 80 % firm prywatnych), administracji (różnych szczebli), szkolnictwie, służbie zdrowia itd. panują stosunki na wskroś feudalne, folwarczne, o patriarchalizmie nie wspominając. Czyli bezwzględnie konserwatywne. Bo „….nieodłącznym rysem konserwatyzmu jest przekonanie, że społeczeństwo dzieli się na światłą elitę i masy nad którymi te pierwsze muszą sprawować intelektualna kuratelą” (Jan Sowa, INNA RZECZPOSPOLITA JEST MOZLIWA).
A „folwark, jak wiadomo, to rozczulające księstwo kapryśnego właściciela, prezesa czy dyrektora, ale z drugiej – bywa przestrzenią pogardy i uprzedmiotowienia dla wielu pracowników” (Jacek Santorski). Polacy po prostu innych stosunków społecznych sobie nie wyobrażają. Z wielu względów. Także zaprzaństwa, egoizmu i krótkowzroczności owych elit, dziś przystrajających się w szaty nowoczesności, modernizmu, racjonalności. To również m.in. echo powszechnego „uszlachcenia” (mentalnego) przy pomocy określonego schematu nauczania dzieci i młodzieży, systemu kształcenia na wyższych uczelniach, a także dzięki byle-jakiej, nieodpowiedzialnej i irracjonalnej narracji publicznej realizowanej przez mainstream. To również efekt „prześnienia” zasadniczych i węzłowych dla modernizacji procesów społeczno-politycznych ([patrz] - Andrzej Leder, Jan Sowa, Daniel Beauvois, Bronisław Łagowski) jakie w ostatnich 350 latach przechodziło nasze społeczeństwo.
Firmy, urzędy, agencje, przedsiębiorstwa zarządzane są bądź prowadzone na wzór folwarków z czasów I RP. I takie w nich muszą panować stosunki interpersonalne. I taka jest też dlatego m.in. polska scena publiczna, takie są również relacje elit ze społeczeństwem. Krótko mówiąc to stosunek Pana do Chama. Scena polityczna odzwierciedla jedynie społeczną świadomość między Odrą a Bugiem. Utwierdza to system edukacji – bogoojczyźniany, hurrapatriotyczno-cmentarno-cierpiętniczy, nacjonalistyczno-ksenofobiczny, ale jednocześnie: millenarystyczny i mesjanistyczny, a na pewno irracjonalny – podlany „IPN-owskim sosem”, doprawiony medialno-klerykalną retoryką.
Tak więc ludzie strojący się dziś w szaty nowoczesności, mówiący o modernizacji Polski, wejścia na ścieżkę „szybkiego postępu” cywilizacyjnego są jak król z bajki Jana Christiana Andersena („Nowe szaty króla”) kiedy to pośród klaki czynionej przez tłum pochlebców małe dziecko tylko zauważyło: „przecież on jest nagi……”.
To już po prostu było. Nie raz, nie dwa, nie trzy. NOWOCZESNA.PL to dla mnie a’rebours ekipa gromadząca się wokół Pawła Kukiza. Z innym tylko wektorem, ale de facto – z tym samym bałamutnym, skrajnie populistycznym, irracjonalnym quasi-programem. A w zasadzie – z żadnym programem. Swą tożsamość i jestestwo opierająca tylko na kilku pustych hasłach (dobrze opakowanych, nośnych i przyjemnie brzmiących w uszach ich elektoratów). No ale elito – spijasz dziś efekty swego nieróbstwa, ignorancji, amatorstwa i intelektualnego zaprzaństwa. Jak również zaniechania nie tyle reform – ich było aż nadto (tyle, iż słowo reforma, tak jak liberalizm, w społecznym odczuciu uległo kompletnej deprecjacji) – co braku intelektualnej odwagi wyjścia poza dogmatyczne schematy myślenia o państwie (i jego ciągłości – cokolwiek by to oznaczało), o społeczeństwie, o człowieku, o historii, wreszcie – o świecie, w jakich tkwisz mając w świadomości sytuację sprzed np. 30 (i więcej) laty.





poprzedninastępny komentarze