Koniec europejskiego marzenia
2015-07-27 21:31:38

Niemiecki szantaż dokonany na greckim rządzie przesądził losy tego państwa na następne lata, może nawet całe dekady. W zaledwie kilka dni całkowicie zdemaskowana została unijna polityka gospodarcza. Kapitał ujawnił swoją prawdziwą siłę i intencje a wszystkie złudzenia co do demokratycznego charakteru Unii Europejskiej prysły.

Kapitalistyczna demokracja tradycyjnie osadzona jest na fundamencie demokracji parlamentarnej. Uznawany obecnie przez systemowych ideologów za jedyny wyznacznik demokratyczności obieralny raz na kilka lat w wyborach powszechnych parlament to podstawowa i fundamentalna gwarancja tego, że poszczególne państwa rządzone są przez faktycznych przedstawicieli ludu, a nie przez uzurpatorów, królów i dziedzicznych monarchów, najbogatszych i świat biznesu, czy przez obce i zewnętrzne siły. Przez wiele lat tego rodzaju złudzenie demokracji w kapitalizmie udawało się skutecznie podtrzymywać. Wszystkie decyzje poszczególnych państw chociaż pozornie przedstawiane były jako suwerenne i samodzielne.

Jeśli więc nawet rząd danego kraju wysyłał wojska na kolonialne podboje i robił to wbrew woli większości swego społeczeństwa to wydawało się, że jest to po prostu decyzja i wybór tych konkretnych polityków, którzy zdecydowali się postąpić właśnie tak ze względu na swoje – podejmowane samodzielnie – wybory.

Tego rodzaju złudzenie działało oczywiście wyłącznie w wyobraźni mas, które systematycznie oduczono samodzielnego (klasowego) myślenia i które utraciły umiejętność rozpoznawania poszczególnych systemów społecznych i politycznych. Poza magicznie wyhodowaną i agenturalnie zainstalowaną dychotomią demokracja/totalitaryzm inne podziały zdawały się bowiem ginąć i - przynajmniej z perspektywy pierwszoświatowego mieszkańca najzamożniejszych państw imperialistycznego kapitalizmu - świat wydawał się być jednią, której jedyna prawdziwa historia to historia dochodzenia od czasów totalitarnych dyktatur do złotej epoki kapitalistycznej demokracji.

Coś jednak zakłóciło tę wizję skoro premier suwerennego – rzekomo – państwa był w stanie stwierdzić przed kamerami – „Nie wierzymy w rozwiązania, które nam narzucono […]”.

Wobec Grecji zastosowano szantaż wybitnie politycznej natury. Już nie tylko raporty Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazywały na to, że grecki dług w obecnej postaci jest niespłacalny. Wiedzą to też dobrze wszystkie strony rozmów o „pakiecie pomocowym”. Zdominowana przez ekspansywny niemiecki neoliberalizm polityka unijna ma jednak na swym względzie znacznie bardziej ambitny cel niż tylko obciążanie Grecji niespłacalnym długiem i pogrążenie tego kraju w prywatyzacyjnej spirali. Celem Niemiec, tak jak i ogólnym celem Unii Europejskiej zdominowanej przez neoliberalny kapitalizm, jest walka ze światem pracy i uczynienie z Grecji przykładu, który na długie lata odstraszać ma wszystkich potencjalnych buntowników w całej UE.

Marzenie o nowej, czerwonej greckiej wiośnie prysnęło. Czerwona fala opada. Poparcie dla Podemos w Hiszpanii wedle najnowszych sondaży spada… Niemiecki pokaz brutalnej siły kapitału zdał więc swój egzamin.

Jest to dla Niemców i europejskiego kapitału także o tyle ważne, że już wkrótce może sią okazać, że duża część Europy przestanie podzielać te, stare niemieckie poglądy. Widmo rządów Marine Le Pen we Francji, czy dojścia do władzy innych tzw. eurosceptycznych, prawicowych sił jest całkiem realne.

Przez następne lata Grecja będzie więc koronnym dowodem i przykładem dla innych państw. Będzie to symbol, którym straszyć będzie się wszystkie zadłużone i biedne państwa europejskie, które pomyślą choćby o zmianie swojego kursu politycznego i gospodarczego. Tak, jak Ewa Kopacz straszy Grecją w Polsce, tak samo „grecka przestroga” będzie też działać i na innych.

Europejska klasa robotnicza jest bowiem wyraźnie i strukturalnie podzielona. W chwili obecnej jest też niezdolna do zjednoczenia i znajduje się w róznych ideologicznie obozach klasowych. Świat pracy podzielony na strefy zamożnych i niezamożnych robotników to automatyczne zwycięstwo kapitału, który konflikt klasowy rozgrywa dzięki tym zróżnicowaniom nie na poziomie kontynentu, czy świata, lecz na najwygodniejszym dla siebie poziomie poszczególnych państw i „narodów” – dzięki forsowaniu polityki w ujęciu narodowym skutecznie nakręcana jest też fala nienawiści wobec imigrantów i jeszcze bardziej odwraca się uwagę od poczynań burżuazji.

Taka – w gruncie rzeczy narodowa - jest też dziś dominująca, narzucana przez ideologów systemowych interpretacja greckich wydarzeń. Greckie zadłużenie i grecki kryzys są zdaniem kapitalistycznego mainstreamu zawinione przez: greckie cechy charakteru, greckie lenistwo, czy grecką niegospodarność. Ani słowa nie mówi się przy tym ani o toksycznych pożyczkach udzielanych greckim rządom, ani o fikcyjności „planów ratunkowych” – których jedynym faktycznym rezultatem będzie dokapitalizowanie głównie niemieckich i powiązanych z niemiecką gospodarką instytucji finansowych.

Grecja jest zakładnikiem zdesperowanego kapitału. Kapitału, który doskonale zdaje sobie sprawę z pogłębiających się europejskich nierówności, pogłębiającej się biedy, czy podziałów społecznych.

Pozbawiona pozytywnego programu Europa – skazana jak Polska na mrzonki o zielonych wyspach i emigrację za chlebem/ciągłą niepewność jutra – od całych dekad jest kontynentem co najmniej dwóch prędkości. Wyzyskujące większość państw europejskich kapitalistyczne elity z państw europejskiego centrum już od dawna stosują planową politykę gospodarczej zagłady, która przy pomocy nacisków politycznych i gospodarczych realizowana jest we wszystkich państwach, które są dziś w ogonie Europy. Różnica między np. w sposób kolonialny narzuconą katastrofą prywatyzacyjną w Polsce w latach 90-tych, a obecnym zmuszaniem Grecji do wyprzedaży całego majątku narodowego jest jedynie kosmetyczna i dotyczy sfery propagandowej.



Podczas gdy Polacy – głupio i naiwnie – wierzyli w latach 90-tych, że kolejne reformy Balcerowicza coraz bardziej przybliżają ich do Zachodu i zachodniego poziomu życia, tak Grecy nie mają żadnych złudzeń, wiedzą że neoliberalna polityka gospodarcza narzucona im przez obce potęgi ma na celu wyłącznie pogrążenie ich gospodarki i wrogie przejęcie własności społecznej przez siły prywaty.

Ta zmiana europejskiego „ducha” jest jednak bardzo istotna. Kapitał lekceważając ją pogrzebie sam siebie.

Zdecydowanie łatwiej jest zarządzać masami i mamić klasy pracujące jeśli te faktycznie wierzą, że wszystko zmierza ku dobremu. Kupując i konsumując - nawet dzięki karcie kredytowej i rosnącemu zadłużeniu - można być zwerbowanym do kapitalistycznego obozu ideologicznego. Żaden bankrut i bezdomny nie będzie już jednak entuzjastą własności burżuazyjnej i kapitalistycznej gospodarki. Duch rezygnacji i klęski to duch stojący w sprzeczności z kapitalistycznym nakazem: konsumuj, gromadź, pędź naprzód.


Atmosfera porażki, wyprzedaży, ruiny i braku elementarnej godności sprzyja natomiast buntownikom - szczególnie zaś radykalnej prawicy, która w takiej sytuacji bardzo często skutecznie odwołuje się do narodowej mitologii i sięga po „sprawdzone” metody z przeszłości. W chwili obecnej „europejskie marzenie”, które przez lata pchało do przodu całą Unię Europejską jest już historią. W sytuacji fiaska europejskiej solidarności następował będzie szybki odwrót od idei zjednoczeniowych i narodzi się powtórna fascynacja językiem narodowym i nacjonalistycznym. Także biedne i wykluczone z kapitalistycznego wyścigu państwa będą się teraz zwracały ku ideologiom izolacjonistycznym i egoistycznym. Polska nie jest tu wyjątkiem - dzień w którym skończy się unijne finansowanie Polski będzie dniem śmierci prawicowego (a więc dominującego) euroentuzjazmu.

Lewica poniosła ciężkie straty. Porażka i kompromitacja Syrizy to porażka pierwszego – deklaratywnie – antyneoliberalnego rządu, który zaistniał w Europie po 1945 roku. To też wizerunkowa porażka całej radykalnej lewicy, z którą Syriza została (niesłusznie) utożsamiona.

Zarówno socjaliści, jak i komuniści będą teraz płacić za zdrady greckich „towarzyszy”. Niezależnie od tego jak beznadziejna była bowiem sytuacja przetargowa Tsiprasa i jak wielki był niemiecki szantaż to zarówno Tsipras, jak i cała Syriza powinni zdawać sobie przecież sprawę z tego, że reprezentują nie tylko swój naród, ale wszystkich pracowników najemnych Europy żyjących obecnie pod butem cięć i zaciskania pasa. Bez greckiej nadziei i z niewielkimi nadziejami na zmianę w Hiszpanii ostatnią szansą na lewicowe ruchy w Europie są kraje takie, jak Polska, gdzie jeszcze gorsza sytuacja ekonomiczna i bytowa prowadzi wprost na skraj katastrofy – nawet – reprodukcyjnej.

Dramat Polski polega jednak na tym, że nie ma u nas tej lewicowej wrażliwości i klasowej orientacji robotników świadomych swych interesów, które występują np. w Grecji i Hiszpanii. Niewolnicza Polska dobrowolnie zrezygnowała z lewicowości i walki o własne interesy, a program klasy robotniczej w ramach kontynuacji prawicowej walki z komuną wyparty został przez program Korwina, program drobnych wyzyskiwaczy, czy program przegranych marzących o byciu drobnymi wyzyskiwaczami i program pogrobowców zombie-patriotyzmu w koszulkach „Wyklętych” i z wytatuowanymi husarskimi skrzydłami, którymi świeci się dziś nie w czasie bitwy, ale podczas alkoholowych libacji.

Europejskie marzenie żyje więc w Polsce dalej nie siłą rzeczywistych możliwości/tendencji, lecz siłą utopijnej i bezzasadnej wiary w kapitalizm, która jest rezultatem skutecznej 25-letniej działalności propagandowej polskich prawicowych think-tanków, kościoła i całej fali prawicowej ideologii, która powodzią zalała nasz kraj.

Klęska Syrizy i polityczna klęska lewicowej nowej fali w Europie to jednak przede wszystkim klęska kolejnej fali socjaldemokratycznego marzenia o reperowaniu kapitalizmu.

Kolejni oszuści powołujący się na lewicowe hasła nie dojdą już w Europie do władzy. Klasa robotnicza dobrze odebrała tę lekcję i nie zaufa już więcej fioletowym, zielonym, koalicyjnym i przebieranym „lewicom”, których jedyna lewicowość polega na rzucaniu pustych obietnic.

Bez pozytywnego programu gospodarczego, bez planu nie tylko na redystrybucję, ale i na produkcję żadna lewicowa partia nie będzie już wiarygodna. Kapitalizm udowodnił, że zależy mu wyłącznie na pomnażaniu kapitałów właścicieli. Na tych warunkach nie da się osiągnąć dobrobytu szerokich mas ludzkich, a wszystkie nadzieje na bycie lokajem i zamożnym służącym panów to bajka dla naiwnych.

To jest więc dobry czas dla partii prawdziwie antykapitalistycznych i komunistycznych, opartych na marksistowskim programie. Wszystkie przewidywania KKE (Komunistycznej Partii Grecji) okazały się być prawdziwe. Reformiści nigdy nie postawią się kapitałowi, ponieważ nie widzą świata poza euro, poza europejskimi neoliberalnymi instytucjami i poza kapitalistycznym systemem bankowym oraz prywatną własnością. Tak samo prawdziwe okazały się być też marksowskie prognozy o zaostrzaniu się walki klasowej i o fikcyjnej sprawczości burżuazyjnych wyborów parlamentarnych. Wybory mogą być narzędziem, ale nie są podstawą wszelkiej walki politycznej i bez wcześniejszego przygotowania politycznego i programowego oraz wiarygodnej -klasowej - bazy społecznej niczego nie zmienią.

Bez radykalnej czerwieni, socjalizmu i antykapitalizmu żadna lewica nie uzyska już robotniczego wotum zaufania.

Znacznie prędzej od wszystkich pseudolewicowych partii zaufanie to otrzymają wszelkie nacjonalistyczne i skrajnie prawicowe partie i ruchy, które doskonale przecież odnajdują się w kapitalistycznych warunkach i których język nienawiści rasowej, nienawiści do imigrantów, nienawiści do obcych i propaganda jedności budowanej w oparciu o schematy narodowe - a nie klasowe i międzynarodowe - znacznie lepiej pasują i uzupełniają się z kapitalizmem.

Koniec „europejskiego marzenia” neoliberałów i kres wiary w europejski rynkowy kapitalizm – rzekomo nienarodowy i pozostający neutralny politycznie – to początek prawdziwej walki politycznej o schedę po neoliberałach. Scenariusze są w tym wypadku tylko dwa – czerwony... lub czarny.



Tekst pierwotnie ukazał się na portalu Socjalizm Teraz

poprzedninastępny komentarze