Jak zagłosować... I przygotować miejsce dla lewicy
2020-07-03 21:09:58

Przed nami wybory prezydenckie, nie parlamentarne.
A to oznacza, że głosować można taktycznie...


Lewicowi wyborcy dobrze to rozumieją i dlatego w zdecydowanej większości zagłosują za kimś, kto daje chociaż szansę, że zapewni resztki resztek demokracji i nie oddali nas jeszcze bardziej od Europy. Ludzie lewicy wiedzą najlepiej, że z kontynuacją totalnej władzy Prawa i Sprawiedliwości za kolejnych kilka lat możemy obudzić się z przepisaną na brunatno konstytucją, obozami przymusowego rodzenia dla kobiet, klauzulą sumienia na każdym rogu, nieskończonymi kadencjami dla Dudy, czy jeszcze większym prześladowaniem za socjalistyczne/komunistyczne poglądy i jeszcze większymi prześladowaniami osób o innej orientacji seksualnej.

Symetryzm to głupota. W odróżnieniu od niektórych ja nie widzę też większej różnicy między PiS-em a Konfederacją. Homofobia, antykomunizm, neoliberalizm, militaryzm... Prawie wszystkie główne punkty ideowe są dokładnie takie same. Ci, którzy myślą, że gdyby Konfederacja była na miejscu PiS-u, to szybko rozwiązałaby państwo i podatki są przy tym wybitnie naiwni. Skrajny neoliberał Pinochet bardzo potrzebował państwa, bo siła państwa jest "libertarianom" niezbędna do walki z lewicową opozycją i niezadowoleniem ze strony pozbawionych praw socjalnych pracowników. Libertarianizm w praktyce to właśnie mniej więcej PiS: niskie podatki dla kapitału, niskie podatki dla najbogatszych, prywatyzacyjna kradzież emerytur i frontalny atak na prawa kobiet, na lewicę, czy na cały marksizm.

PiS = Realna Konfederacja. I to jest po prostu fakt. Dlatego 67% wyborców Bosaka chce głosować na Andrzeja Dudę. To dla nich jeden z nich. Ich "wolnościowość" to dokładnie: ściganie za Marksa, tęczę i dziadka z PZPR-u. Dla konfederatów najważniejsza pozostaje (zawsze) ideologiczna walka z postępem, lewicą, ruchem na rzecz wyzwolenia kobiet i marksizmem. A to wszystko od kilku lat serwuje nam i uskutecznia już PiS.


Lewicowi wyborcy czują również, że żyją w Polsce, która jest im coraz bardziej wroga. Antykomunizm i IPNizm wylewa się już nawet ze stoisk pocztowych. Ludziom odbiera się renty i emerytury. Skazuje się na bycie obywatelami drugiej kategorii, a do tego w Polsce robi się coraz groźniej nawet pod względem fizycznego bezpieczeństwa. Szczególnie dla osób o innej orientacji seksualnej... Zadajmy więc pytanie: czy głosowalibyście na lewicowego prezydenta, który byłby z formacji bardzo minimalnie podnoszącej socjalny wymiar usług państwa, ale jednocześnie forsowałby antyfeminizm, homofobię, nacjonalizm, agresywny klerykalizm, firmował skrajnie prawicową propagandę w mediach publicznych + lansował bezmyślny amerykański militaryzm i błagał o bazy Donalda Trumpa? Oczywiście, że nie. Więc dlaczego ktokolwiek z ludzi lewicy miałby wspierać takiego i jednocześnie bardzo prawicowego kandydata?

Obecny prezydent musi dostać czerwoną kartkę. Choćby dlatego by pokazać opór wobec tego, co jego rząd robił nauczycielom, czy - przez skrajnie neoliberalne i niekorzystne "Tarcze" - przedstawicielom świata pracy.



Ci, którzy patrzą na skromne podniesienie płacy minimalnej i zasiłków, jak na pański cud i dar wymagający przymusowego poddaństwa i służenia nowym Panom, a nie jak na wymuszone przez naciski świata pracy ustępstwa, są natomiast antyrobotniczy i nie rozumieją tego, jak w praktyce przejawia się walka klas i nacisk klasy pracującej.

Rafał Trzaskowski to oczywiście klasyczny neoliberał i jest to sprawa dla wszystkich oczywista. Lewicowiec nigdy nie zagłosowałby na niego w wyborach parlamentarnych, czy też mając do wyboru dowolną opcję na lewo. Jest to jednak osoba, która gwarantuje minimalnie lepszy standard życia publicznego. Co przez to rozumieć? Brak homofobicznego szczucia, otwartego rasizmu, PiS-owskiego dążenia do ścigania za komunizm, forsowania skrajnej formy klerykalizmu i wbijania z policją na konferencje naukowe. Politycznie można się różnić nawet bardzo, ale kiedy głowa państwa dehumanizuje ludzi i tworzy pole pod pobicia i morderstwa, to sytuacja mocno się zmienia. PiS nie jest po prostu partią: to ruch na rzecz powołania nowego naczelnika i restauracji prawicowego reżimu (z Berezą w tle). Za kadencji PiS-u skala przemocy wobec naszych przyjaciół lawinowo wzrosła i myślę, że wzrost tej przemocy odczuwa każdy, kto w jakiś sposób aktywnie, lewicowo działa.

Obserwujemy też infantylne deklaracje mądrych ludzi lewicy, którzy odrzucają opcję wyboru twierdząc, że nie ma żadnego wyboru… No nie ma żadnego wyboru, bo polityka to nie festyn przyjemności i popierania sylwetek ludzi, których bezsprzecznie lubimy. Lewica nie dysponuje kandydatem w drugiej turze, ale wciąż może głosować na bardziej sprzyjającą dla siebie sytuację oraz atmosferę. A właśnie pojawia się okazja oddania głosu za zakłóceniem PiS-owskiej hegemonii. Porządek choćby minimalnie bardziej demokratyczny i brak totalnie monopartyjnej władzy też są dla socjalistów istotnymi wartościami i zakłócają dyktaturę prawicowej myśli. Kto tego nie rozumie – budzi się w faszystowskim państwie. A to nie są wybory poparcia dla liberałów/narodowców, to jest realny wybór za tym, by w Polsce zapanowały warunki bardziej sprzyjające dla samej lewicy.

Na koniec podkreślmy: będąc ewentualnym prezydentem Rafał Trzaskowski żadnego neoliberalizmu sam nie narzuci, poza tym neoliberalizm, swoimi neoliberalnymi tarczami, urządza nam i tak PiS. Prezydent nie odbierze też 500+, a kwestie gospodarcze to parlament i niech nikt nie wmówi wam, że jest inaczej. Jeśli więc jest szansa, że Andrzej Duda straci swój mikrofon do szczucia na ludzi i zagrażania ich życiu, a jednowładztwo zostanie zakłócone, to lewica z tej szansy skorzysta: także po to by wzrosło znaczenie jej posłów w Sejmie. A Dudzie dymisja należy się już za same homofobiczne słowa... Bo język polityki i poziom debaty też mają znaczenie. Uliczna ksenofobia, homofobia i nacjonalizm, które stają się narracją rządzącej partii muszą zostać zakłócone i przerwane.

Nie można być też obojętnym wobec ofiar. A więc warto zagłosować choćby dla Milo Mazurkiewicz, ofiar obniżenia emerytur mundurowych i innych uśmierconych przez politykę PiS-u. A także dla tych, których premier i minister zdrowia narażają obecnie na utratę zdrowia/życia przez pandemię, nad którą nie panują.

I wracając do taktyki: lewicowy wyborca wie, że z PiS-owskiej hegemonii i nacjonalistycznego prania mózgów dla lewicy nie wynika nic dobrego. Jeśli język klasowej emancypacji przejmuje realny faszyzm, to nie wynika z tego żadna emancypacja. Dalsze hodowanie społeczeństwa wyłącznie w dusznej homofobii i w jednolicie reakcyjnym, antysocjalistycznym konserwatyzmie w żaden sposób nie zbliża społeczeństwa do lewicy. Za kolejne pięć lat z totalną hegemonią Prawa i Sprawiedliwości główną opozycją dalej będzie Platforma Obywatelska. I po tych kolejnych pięciu latach TVP całemu (kolejnemu już) pokoleniu wmówi, że ta właśnie PO to: bolszewia, komuniści i radykalne lewactwo. A to sprawi, że prawdziwa lewica stanie się już nawet nie do pomyślenia, będzie jednorożcem pośród "opozycyjnych" i "lewackich" Nitrasów i Balcerowiczów. Strategicznie: hegemonia PiS-u oznacza więc dla lewicy marginalizację, bo główną opozycją pozostanie PO. Jeśli natomiast kolejne lata będą intensyfikacją walki i klinczem PO/PiS, to wiele osób zmęczonych tym konfliktem wzmocni lewicę, która naprawdę oferuje prawdziwą alternatywą... I to, co dobre w obu tych partiach, ale bez całego zła.

Jedynym wyborem jest głos na zakłócenie brunatnej fali.


poprzedninastępny komentarze