O Tybecie na CIA, czyli odchudzanie po Świętach
2008-03-26 19:15:51
Wielkanoc i trzy dni przedświąteczne to okres, kiedy medialne newsy mnie osobiście wydają się co najmniej zbędne.

Z premedytacją unikam internetu i gazet, choć nie zawsze mogę się obronić przed przypadkowym zetknięciem z polityką, choćby zerknąwszy na telewizję. Media w święta do pewnego stopnia rozumieją te eskapistyczne pragnienia i nasycają informacje „lekką” tematyką, choć efekt bywa rozmaity. Niekiedy, na przykład, zdrowotno - odchudzający. Chociażby w Niedzielę Wielkanocną, gdy w telewizyjnych „Wiadomościach” słyszy się wdzięczny reportażyk o zoperowanej w Polsce niesłyszącej irackiej dziewczynce. Dzięki komu zoperowanej? Dzięki naszym chłopcom w Iraku, oczywiście. Twórca krzepiącej serca migawki, najwyraźniej wyszkolony na dobrych starych wzorcach propagandowych, kończy swoje dzieło konkluzją: „polscy żołnierze, pomagający w opiece nad dziewczynką, martwią się. Jeśli za pół roku będą musieli opuścić Irak, nie będzie komu jej odpowiednio pielęgnować”. No tak, dla biednej dziewczynki interwencja w Iraku jest wręcz zbawienna i niezastąpiona. W następstwie obejrzenia reportażyku świąteczne przejedzenie łatwo można zniwelować przez odruch wymiotny.

Ale wszystko ma swój kres. Skończyły się święta, więc zaglądam na Indymedia. No, tu może da się przeczytać coś, co nie będzie miało efektu oczyszczającego układ pokarmowy. Serce rośnie – w newsach kilka informacji o działaniach w obronie wolnego Tybetu. Ale zaraz, zaraz! Cóż to mamy w komentarzach? Oto, z uporem maniaka, pod każdym protybetańskim newsem, ktoś reklamuje opublikowany na stronie Centrum Informacji Anarchistycznej artykuł Michaela Parenti „Przyjazny feudalizm. Mit Tybetu”. Eee, to chyba żart? Czy CIA opublikowałoby pracę w całości opartą na chińskiej propagandzie z początku lat sześćdziesiątych i na enuncjacjach kilku zachodnich komunistów, łapczywie tę propagandę łykających? Co by nie powiedzieć o tym serwisie, tamtejsza polityka redakcyjna w żaden sposób nie dopuszcza pochwał Mao Zedonga...

A jednak – to nie potwarz, rzucona na CIA. CIA samo z siebie postanowiło się, niestety, skompromitować.
http://cia.bzzz.net/parenti_przyjazny_feudalizm_mit_tybetu
Pomińmy nawet niesmaczny (żeby nie powiedzieć znacznie gorzej) wydźwięk opublikowania artykułu w takiej, a nie innej sytuacji międzynarodowej. Gdyby CIA z założenia publikowało teksty o różnorodnym zabarwieniu ideowym, pozostawiając je ocenie czytelnika, można byłoby bronić tej publikacji w imię pluralizmu i różnorodności, mimo ewidentnych przekłamań. Sęk jednak w tym, że polityka redakcyjna Centrum Informacji Anarchistycznej otwarcie pokazuje, że pluralizm i różnorodność to jedna z ostatnich rzeczy, jakich na tym serwisie można oczekiwać. Oto bowiem surowe, ale jednoznaczne zapisy, precyzujące, co umieszcza się na CIA, a czego nie. Przyjrzyjmy się tym sformułowaniom:

12. Redaktorzy CIA rezerwują sobie prawo odrzucania lub opatrzenia komentarzem:
1.Postów wysyłanych przez partie polityczne lub grupy tworzone przez partie polityczne
2.Postów wysyłanych przez grupy promujące totalitaryzm, nacjonalizm i nienawiść narodową lub religijną, seksizm, homofobię, antysemityzm, ekonomię kapitalistyczną, instytucje kościoła, instytucje rządowe, wojny prowadzone pomiędzy państwami narodowymi i religiami lub elitaryzm.
3.Postów i komentarzy zawierających wyżej wymienione elementy oraz zawierających odwołania do teorii opartych na legitymizacji wyżej wymienionych elementów.
4.Postów zawierających informacje pochodzące z wątpliwych źródeł lub podejrzanych o brak rzetelności albo stanowiących prowokację (redaktor może się skontaktować z autorem w celu weryfikacji informacji).
5.Komentarzy lub tekstów nie mających żadnego logicznego związku z tematem.
6.Komentarzy lub tekstów, które mają na celu ataki ad personam w stosunku do innych czytelników, bądź autorów serwisu.
7.Komentarzy lub postów zawierających informacje, które mogą zostać użyte przez policję, lub prokuraturę do postawienia w stan oskarżenia osób związanych z ruchem anarchistycznym.

Choć pluralizm i różnorodność, a także szacunek dla rozumu czytelnika jest cechą mediów przeze mnie cenioną, dogmatyczny rygoryzm i zamordyzm CIA szanuję. Podoba mi się, ponieważ jest uczciwie zdefiniowany i klarowny. Polityka redakcyjna to swego rodzaju samookreślenie a zarazem transparentna umowa z czytelnikiem. Jej utworzenie utrudnia odwoływanie się – w zależności od własnych interesów – na zmianę, np. do „pluralizmu i różnorodności” i do „słusznej ideologii”. Twórcy tego serwisu, mając jasno sprecyzowany cel propagandowy, dzięki sformułowaniu wyraźnych reguł zamieszczania publikacji wykazali rzetelność wobec czytelników, nie mamiąc ich bynajmniej "wolnością słowa", „wielostronnością”, „szerokim spektrum światopoglądowym” czy też „pozostawieniem poglądów ocenie czytelnika”. Jeśli wchodzisz na CIA, nie oczekuj niczego, poza ultraortodoksyjną anarchistyczną propagandą, której ramy wyznacza polityka redakcyjna – brzmi czytelny komunikat. To, co prawda, nie chroni przed częstymi w tym serwisie przeklejkami z innych mediów lub tekstami napisanymi niezrozumiale i bełkotliwym językiem, pełnymi błędów merytorycznych, stylistycznych i ortograficznych, ale przecież redakcja serwisu nie deklaruje selekcjonowania artykułów pod tym względem.

A jednak owe założenia nie są, niestety, tak przejrzyste, jak chciałoby się oczekiwać. Intrygują mnie meandry, którymi chadza realizacja polityki redakcyjnej CIA. Drugi podpunkt okazał się wystarczającym powodem, aby nie zamieścić tekstu jednego z polskich publicystów, jako że wspomniany publicysta lat temu kilkanaście miał związki ze skrajną prawicą, od których się aktualnie odcina. Nie wspomnę już o tym, jak niewinne komentarze do artykułów usuwano, powołując się na podpunkt trzeci... Ani podpunkt drugi, ani trzeci, ani czwarty, nie okazał się natomiast wystarczająco skuteczny, by zapobiec publikacji wynurzeń o wyzwolicielskiej roli komunistów w Tybecie, „kolektywistycznych, egalitarnych rozwiązaniach”, zakazie stosowania tortur wobec uwięzionych w Chinach(!) i żenujących demaskacji o kierowaniu Wolną Europą przez Sorosa, okraszonych – a jakże – licznymi przypisami rodem z maoistowskiej propagandy. Cóż, najwyraźniej dla redakcji CIA artykuł Parentiego w żaden sposób nie promuje totalitaryzmu, nacjonalizmu, nienawiści między narodami, ekonomii kapitalistycznej, wojen między narodami i religiami, a rzetelność źródeł nie budzi wątpliwości... Doprawdy przekracza to moją ograniczoną zdolność pojmowania.

Zaraz, zaraz, a skąd się właściwie wziął ten tekst? Ano, przetłumaczono go i umieszczono na portalu racjonalista.pl, opatrując rozbrajającym wstępem:

"Redakcja zdecydowała się na publikację artykułu amerykańskiego politologa Michaela Parenti mimo, iż wykorzystywane w jego pracy źródła budzą pewne wątpliwości. Autor wielokrotnie powołuje się na publikacje osób, które odwiedzały Tybet w okresie największego komunistycznego terroru i które najwyraźniej bezkrytycznie przyjmowały chińską komunistyczną propagandę. Zastrzeżenia budzą również podawane informacje o formach i rozmiarach finansowania działaczy buddyjskich przez CIA. Zabawne wręcz są twierdzenia takie jak to, że George Soros kieruje obecnie Radiem Wolna Europa/ Liberty. Język tego artykułu wywołuje często nienajlepsze skojarzenia. Nosi on znamiona politycznej propagandy. Przy wszystkich tych zastrzeżeniach, artykuł ukazuje buddyzm w nieco innym świetle niż dominujący dziś w polskim piśmiennictwie sentymentalny obraz religii niosącej w lud oświatę i przyczyniającej się do harmonii i powszechnego szczęścia."

Racjonalista.pl puszcza oko do czytelnika: no tak, wicie, rozumicie, wprawdzie facet pisze bzdury i wierzy kłamstwom wygadywanym przez chińską oficjalną propagandę, ale czepia się buddyzmu i religii, więc może się przydać. Jest nasz, więc go opublikujemy... Cóż, racjonalista.pl do tego stopnia czuło się nieswojo przy tej publikacji, że wycięło z oryginału przy tłumaczeniu cały sentymentalny akapit o szlachetnych intencjach przewodniczącego Mao, stąd też fragmentu tego nie znajdziemy i na CIA.

Zostało jednak sporo rozczulająco paskudnych idiotyzmów, wypunktowanych zresztą w komentarzach na CIA, a możliwych do zauważenia nawet przez laika. Jakkolwiek kwestia wolnego Tybetu od lat jest mi bliska, nie uważam się za wystarczająco biegłą w tej tematyce, by móc stanowić polemiczny autorytet. Zresztą wspomniane świąteczne przejedzenie każe mi się powstrzymać od takiej niebezpiecznej dla zawartości żołądka pracy. Zalinkuję jednak interesującą odpowiedź na tekst Parentiego, niestety po angielsku:
http://studentsforafreetibet.org/article.php?id=425

Po co CIA opublikowało ten tekst? Z bezmyślności? Z przekory, która każe publikować wszelakie demaskacje, choćby najbardziej debilne i kłamliwe? Czy może krytyka buddyzmu (który zapewne zalicza się do wyjątkowo wrogich anarchizmowi zjawisk...) okazała się ważniejsza od anarchizmu, antykapitalizmu i rzetelności dziennikarskiej razem wziętych? A może po prostu CIA przekleja wszystko jak leci, byle nie z prawicowych portali? Duchy naszych przodków raczą wiedzieć. Centrum Informacji Anarchistycznej również może wspomagać pozbywanie się nadmiaru świątecznego jadła. Ale, szanowny kolektywie CIA, w celu womitowania można doprawdy użyć wielu innych mediów i nie widzę potrzeby konkurowania z nimi.

poprzedninastępny komentarze