2011-05-23 08:26:54
Co oznacza tolerancja względem czarnoskórego, Niemca czy Żyda? Zazwyczaj - znalezienie podstawy, która jest "taka sama" w jego człowieczeństwie, jak i w człowieczeństwie tolerowanego. "Wszyscy jesteśmy jednakowi" powiada człowiek tolerancyjny. Jednakowi - czyli różnimy się fizycznością oraz doświadczeniami kulturowymi, ale duszę, mózg, uczucia - mamy takie same. Podobnie z niepełnosprawnym fizycznie, który również odróżnia się ciałem, ale jest "taki sam" - myślą, mową i uczynkiem. W przypadku chorego psychicznie natomiast tym, co domaga się tolerancji bądź nawet akceptacji jest samo sedno jego odmienności - czyli myślenie.
Zarazem myślenie jest tym, za co najczęściej obciążamy innych odpowiedzialnością, co krystalizuje nam "cywilizowane" linie podziału wedle poglądów politycznych, religijnych, społecznych i gustów. W przypadku osoby z psychozą - myślenie bywa zarówno bliźniaczo podobne myśleniu osoby "normalnej", jak i radykalnie różne. Linie podziału zatem, które możemy nakreślić, dość łatwo psychotyka ustawiają po stronie całkiem przeciwnej do naszej "zdrowej" i "normalnej" strony, ignorując cały wachlarz spraw, które składają się na jego osobowość. Deprecjacja, z jaką wiąże się posądzenie o chorobę psychiczną sprawia, że człowiek nią obciążony znajduje się bardzo łatwo w sferze wykluczenia.
Proste, lecz zwodnicze rozwiązanie, które zdaje się w pełni tolerancyjne: "to człowiek chory, nie odpowiada za to, co mówi" mówi nasz "normals". Jeśli jednak granice owej nieodpowiedzialności za słowa obejmą wszystko, co wypowiada psychotyk, tym stwierdzeniem radykalnie wykluczymy go z grona osób "mających cokolwiek do powiedzenia". Innymi słowy osoba z psychozą, czegokolwiek nie miałaby do powiedzenia, do powiedzenia nie będzie miała nic. Wbrew pozorom, większość osób z chorobami psychicznymi nawet w okresie gwałtownych ataków choroby zachowuje sporo sfer życia, w których funkcjonuje "normalnie", do tego każda z nich posiada - nie niweczone bynajmniej przez chorobę - bogactwo cech indywidualnych, osobisty intelekt, uczuciowość, wiedzę i doświadczenia. Częstokroć jednak całość bagażu życiowego danego chorego przekreślona jest stemplem z napisem "psychiczny".
A może jednak nie da się tolerować chorych? "Niech sobie będzie Murzynem/niepełnosprawnym, byle był dobrym/mądrym człowiekiem" oświadczy człowiek skłonny do akceptacji inności. To myślenie dotkliwie zdradza swoje ograniczenia w przypadku osób z psychozą, a winą za to można obarczyć zarówno nasz sposób myślenia i kulturę, jak i utarte a nieprawdziwe stereotypy powielane w mediach. Mądry człowiek bowiem to taki, który nie ma zwidów na jawie i nie zastanawia się godzinami, czy mu policja grzebie w poczcie internetowej. Jakże zatem psychotyka zaliczyć do mądrych, choćby i pokończył dwa fakultety albo napisał książkę? Z drugiej strony dobroć może i wpisuje się jakoś w obraz łagodnego a namolnego wariata, większość z nas jednakowoż na zainteresowanie ze strony osoby, która zachowuje się w sposób nieprzystający do naszych oczekiwań, zareaguje lękiem, a co za tym idzie, będzie się czuła zagrożona i dopatrywać się może agresji tam, gdzie jej nie będzie. Pomoże nam w tej obawie medialna wizja agresywnych zbrodniarzy, którzy "leczyli się psychiatrycznie", choć od lat trąbią lekarze psychiatrzy przy okazji dni tolerancji względem chorych ze schizofrenią, że agresja chorych nie jest większa niż w środowisku osób zdrowych, a zazwyczaj to nie choroba ponosi winę za zwiększoną pobudliwość osób chorych, lecz środowisko, w którym przebywają. Dodatkowo wykluczenie chorych ułatwią nam wizje ich nieodpowiedzialności, rozciąganej na całe życie, niezależnie od - skutecznej stuprocentowo, pod warunkiem stosowania - farmakoterapii. Do wizji tych należy dodać obawy związane z kontaktem z chorymi bądź zajmowaniem przez nich stanowisk i pełnieniem różnych funkcji społecznych: któż wyobrazi sobie nauczyciela bądź lekarza ze schizofrenią?
Wiele osób chorych psychicznie boryka się z problemami związanymi z bezrobociem, ubóstwem (co powoduje brak środków na leczenie i wtórnie pogłębia problemy), inni w obawie przed stygmatyzacją, utratą pracy i kontaktów społecznych a także lekceważącym traktowaniem, starają się ukryć fakt choroby. Dodać do tego można ustawodawstwo, które od lat międzywojennych zachowuje kuriozalny przepis o zakazie zawierania małżeństw przez osoby chore psychicznie (nie związany z ubezwłasnowolnieniem tychże). Pozostaje oprócz tego ogromna przestrzeń społecznego lęku, napiętnowania i strachu, który poszerzamy własnymi rozważaniami na temat tego, który z polityków jest psycholem, wariatem i pojebem, lub komu z internetowych dyskutantów należy zasugerować leczenie psychiatryczne.