2014-10-19 17:37:26
Czy po odejściu Donalda Tuska i apelu nowej pani premier Ewy Kopacz o pojednanie możemy oczekiwać zakończenia wojny polsko - polskiej? Czy przerwanie wzajemnego uścisku w jakim tkwili do niedawna Jarosław Kaczyński i Donald Tusk otworzy nowy rozdział w krajowej polityce? W końcu czy po dekadzie uprawiania polityki nacechowanej wzajemną niechęcią liderów do siebie, doczekamy się w końcu sporu faktycznie opartego na różnicach poglądowych, wartościach i ideach? Jak będzie się kształtować główna oś konfliktu w polskiej polityce?
Uprawianie polityki jest bardzo podobne do gry w szachy. W obu przypadkach porażka lub ewentualny sukces jest w głównej mierze zależny od zdolności przewidzenia przynajmniej kilku ruchów do przodu konkurenta i skuteczne skontrowanie jego taktyki. W odniesieniu do polityki kluczowe wydaje się dziś pytanie jak będzie przebiegać główna oś sporu, konfliktu między partiami, a w szerszym ujęciu obozami politycznymi. W wielu przypadkach w krajach, gdzie demokracja jest znacznie lepiej umocowana, trwa od wielu dekad, kształtują się sojusze, które dotychczas były nie do pomyślenia. Zaciera się podział między tradycyjną lewicą i prawicą. W Niemczech Die Linke potrafi nawiązać współpracę z CSU. Taki kierunek zmian oznacza całkowicie przeformowanie dotychczasowych sojuszy politycznych. W Polsce kluczowe będzie opowiedzenie się po jednej ze stron – utrzymaniu obecnego stanu rzeczy, a więc atrapy demokracji, jej fasadowości, swego rodzaju protezy, systemu w którym wszyscy mamy równe prawa, ale możliwości z ich korzystania są już bardzo zróżnicowane. Druga opcja to zmiana i to radykalna, która przewartościuje społeczeństwo i państwo w sposób fundamentalny. Opowiedzenie się po jednej ze stron nie będzie implikowane przez przynależność do lewicy, bądź prawicy, ale właśnie dążeniem do utrzymania obecnego stanu rzeczy, bądź chęcią jego radykalnej zmiany. Po dwudziestu pięciu latach demokracji i wolnego rynku nadchodzi czas weryfikacji, która da nam odpowiedź jaki jest stan naszego państwa, społeczeństwa i co ważne wyznaczy kierunek, w którym będziemy podążać w przyszłości. Ponieważ obydwa obozy – ten, którego celem jest utrzymanie i utrwalenie obecnego stanu rzeczy i ten, którego celem jest jego fundamentalna zmiana, włącznie z całkowitą wymianą elit, będzie oznaczał konflikt, z którym w nowoczesnym świecie nie zdarzyło nam się brać udziału. Stracą na znaczeniu wojny personalne między Tuskiem a Kaczyńskim, między PO a PiS, rządem a opozycją. Największą rolę odegrają partie polityczne i ich liderzy, którzy staną na czele wzajemnie wykluczających się obozów. Co ich poróżni w największym stopniu? W Polsce napięcia społeczne nie są wywoływane przez kwestie światopoglądowe, obyczajowe, czy nawet te dotyczące relacji Państwo - Kościół. Największy spór dotyczy polityki gospodarczej, ekonomicznej i społecznej, kwestii wykluczenia społecznego, braku perspektyw dla młodych ludzi, biedy emerytów i rencistów, których nie stać na wykupienie lekarstw z apteki, w końcu patologii rynku pracy. Dzisiaj kluczowe jest pytanie jest takie – czy dalej będziemy podążać drogą wyznaczoną ćwierć wieku temu przez przedstawicieli międzynarodowego kapitału, a więc brakiem przemysłu, oparciem gospodarki na usługach i handlu, montowniach zagranicznych koncernów, anemicznym rynkiem wewnętrznym, taniością siły roboczej, bezwzględnym podporządkowaniem wobec „zaleceń” Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Komisji Europejskiej i Banku Światowego, czy wybierzemy drogę przeciwną, a więc radykalnego odejścia od obecnie uprawianej polityki. Podobny rodzaj konfliktu, tyle że bardziej zaawansowanego niż w polskich warunkach, można obserwować na Węgrzech, gdzie Fidesz – partia prawicowego Victora Orbana przejęła elektorat lewicy, całkowicie ją marginalizując. Węgierscy socjaliści zajęci obroną interesów międzynarodowych koncernów są dziś w odwrocie i nie mają koncepcji jak odzyskać zaufanie i poparcie społeczne. W tym przypadku – prawicowy Fidesz nie miał oporu, by sięgnąć po elektorat lewicy, przełamując tradycyjny podział lewica – prawica. Na Węgrzech ten podział jest już nieaktualny. Kwestią czasu jest kiedy taki stanie się również w Polsce.
Wszelkie konflikty personalne między partiami, ich liderami przestają mieć znaczenie. Przez ostatnie lata były one główną osią sporu politycznego w Polsce. Powoli dobiega końca era „końca historii, „końca polityki” i tego typu wynalazków gloryfikujących wolny rynek, neoliberalizm, demokrację liberalną, która miała być odpowiedzią na wszystkie pytania i wszelkie wątpliwości. W sumie to bardzo dobra wiadomość, bowiem odchodzimy od modelu sporów politycznych nie mających przełożenia na sprawy ważne dla społeczeństwa. Na dobre wraca konflikt o wartości, o wizję społeczeństwa, gospodarki, modelu państwa. Znów będziemy rozmawiać, dyskutować, kłócić się o sprawy naprawdę fundamentalne. A, że partie polityczne i ich obecni liderzy w żadnym zakresie nie są gotowi do tego typu dysputy to już ich problem. Świadczy to tylko o tym, że ich wartość z punktu widzenia społeczeństwa jest praktycznie żadna, więc oczyszczenie dusznej atmosfery wszystkim wyjdzie na dobre.
Krzysztof Derebecki
Uprawianie polityki jest bardzo podobne do gry w szachy. W obu przypadkach porażka lub ewentualny sukces jest w głównej mierze zależny od zdolności przewidzenia przynajmniej kilku ruchów do przodu konkurenta i skuteczne skontrowanie jego taktyki. W odniesieniu do polityki kluczowe wydaje się dziś pytanie jak będzie przebiegać główna oś sporu, konfliktu między partiami, a w szerszym ujęciu obozami politycznymi. W wielu przypadkach w krajach, gdzie demokracja jest znacznie lepiej umocowana, trwa od wielu dekad, kształtują się sojusze, które dotychczas były nie do pomyślenia. Zaciera się podział między tradycyjną lewicą i prawicą. W Niemczech Die Linke potrafi nawiązać współpracę z CSU. Taki kierunek zmian oznacza całkowicie przeformowanie dotychczasowych sojuszy politycznych. W Polsce kluczowe będzie opowiedzenie się po jednej ze stron – utrzymaniu obecnego stanu rzeczy, a więc atrapy demokracji, jej fasadowości, swego rodzaju protezy, systemu w którym wszyscy mamy równe prawa, ale możliwości z ich korzystania są już bardzo zróżnicowane. Druga opcja to zmiana i to radykalna, która przewartościuje społeczeństwo i państwo w sposób fundamentalny. Opowiedzenie się po jednej ze stron nie będzie implikowane przez przynależność do lewicy, bądź prawicy, ale właśnie dążeniem do utrzymania obecnego stanu rzeczy, bądź chęcią jego radykalnej zmiany. Po dwudziestu pięciu latach demokracji i wolnego rynku nadchodzi czas weryfikacji, która da nam odpowiedź jaki jest stan naszego państwa, społeczeństwa i co ważne wyznaczy kierunek, w którym będziemy podążać w przyszłości. Ponieważ obydwa obozy – ten, którego celem jest utrzymanie i utrwalenie obecnego stanu rzeczy i ten, którego celem jest jego fundamentalna zmiana, włącznie z całkowitą wymianą elit, będzie oznaczał konflikt, z którym w nowoczesnym świecie nie zdarzyło nam się brać udziału. Stracą na znaczeniu wojny personalne między Tuskiem a Kaczyńskim, między PO a PiS, rządem a opozycją. Największą rolę odegrają partie polityczne i ich liderzy, którzy staną na czele wzajemnie wykluczających się obozów. Co ich poróżni w największym stopniu? W Polsce napięcia społeczne nie są wywoływane przez kwestie światopoglądowe, obyczajowe, czy nawet te dotyczące relacji Państwo - Kościół. Największy spór dotyczy polityki gospodarczej, ekonomicznej i społecznej, kwestii wykluczenia społecznego, braku perspektyw dla młodych ludzi, biedy emerytów i rencistów, których nie stać na wykupienie lekarstw z apteki, w końcu patologii rynku pracy. Dzisiaj kluczowe jest pytanie jest takie – czy dalej będziemy podążać drogą wyznaczoną ćwierć wieku temu przez przedstawicieli międzynarodowego kapitału, a więc brakiem przemysłu, oparciem gospodarki na usługach i handlu, montowniach zagranicznych koncernów, anemicznym rynkiem wewnętrznym, taniością siły roboczej, bezwzględnym podporządkowaniem wobec „zaleceń” Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Komisji Europejskiej i Banku Światowego, czy wybierzemy drogę przeciwną, a więc radykalnego odejścia od obecnie uprawianej polityki. Podobny rodzaj konfliktu, tyle że bardziej zaawansowanego niż w polskich warunkach, można obserwować na Węgrzech, gdzie Fidesz – partia prawicowego Victora Orbana przejęła elektorat lewicy, całkowicie ją marginalizując. Węgierscy socjaliści zajęci obroną interesów międzynarodowych koncernów są dziś w odwrocie i nie mają koncepcji jak odzyskać zaufanie i poparcie społeczne. W tym przypadku – prawicowy Fidesz nie miał oporu, by sięgnąć po elektorat lewicy, przełamując tradycyjny podział lewica – prawica. Na Węgrzech ten podział jest już nieaktualny. Kwestią czasu jest kiedy taki stanie się również w Polsce.
Wszelkie konflikty personalne między partiami, ich liderami przestają mieć znaczenie. Przez ostatnie lata były one główną osią sporu politycznego w Polsce. Powoli dobiega końca era „końca historii, „końca polityki” i tego typu wynalazków gloryfikujących wolny rynek, neoliberalizm, demokrację liberalną, która miała być odpowiedzią na wszystkie pytania i wszelkie wątpliwości. W sumie to bardzo dobra wiadomość, bowiem odchodzimy od modelu sporów politycznych nie mających przełożenia na sprawy ważne dla społeczeństwa. Na dobre wraca konflikt o wartości, o wizję społeczeństwa, gospodarki, modelu państwa. Znów będziemy rozmawiać, dyskutować, kłócić się o sprawy naprawdę fundamentalne. A, że partie polityczne i ich obecni liderzy w żadnym zakresie nie są gotowi do tego typu dysputy to już ich problem. Świadczy to tylko o tym, że ich wartość z punktu widzenia społeczeństwa jest praktycznie żadna, więc oczyszczenie dusznej atmosfery wszystkim wyjdzie na dobre.
Krzysztof Derebecki