2015-01-19 17:59:38
Dzień 9 stycznia 2015 roku zapisze się w kartach historii SLD. Śmierć byłego przewodniczącego Sojuszu, premiera Józefa Oleksego, zawieszenie w prawach członka partii Grzegorza Napieralskiego, który również miał okazję być liderem lewicy, no i oczywiście wybór kandydata, właściwie kandydatki, która będzie reprezentować SLD w wyborach prezydenckich i to wszystko jednego dnia. Wystawienie Magdaleny Ogórek dla wielu jest zaskoczeniem, także dla członków partii. Kandydatka SLD nie ma szans wygrać wyborów, ale jej wybór jest drogowskazem kierunku w jakim będzie zmierzać Sojusz.
Dla SLD tegoroczne wybory prezydenckie, a zwłaszcza parlamentarne to być, albo nie być. Po serii porażek poniesionych w ostatnich latach, coraz mniej osób wierzy, że Sojusz odbuduje poparcie i zaufanie społeczne, które pozwalałoby przynajmniej marzyć o współrządzeniu. W takim momencie kluczowym elementem jest wybór strategii, oraz osoby która będzie ją wstanie zrealizować. Lewica jak nigdy potrzebuje dziś nowych idei, wartości które zaczęłyby przyciągać ludzi, nie tylko wyborców, ale również osoby chcące ją tworzyć i budować. Prezentacja zarysu programu Magdaleny Ogórek nie pozostawia złudzeń, że Sojusz porzucił hasła socjalistyczne, a nawet socjaldemokratyczne, odwołujące się do idei praw pracowniczych, ograniczenia nierówności społecznych. SLD nawiązując do porozumienia z Business Centre Club z poprzednich wyborów parlamentarnych, postrzega siebie jako formację reprezentującą przedsiębiorców, młodych ludzi pragnących założyć działalność gospodarczą, dynamicznych i tych, którzy akceptują, a nawet cieszą się z narzuconych przez neoliberalizm uwarunkowań. Życie młodzieży w opinii Magdaleny Ogórek jest dziś koszmarem właśnie przez państwo, które ogranicza możliwości rozwoju, otwarcia firmy. Polska jest krajem umów śmieciowych, ale również krajem, który nie uczy przedsiębiorczości, źle kształci młodych. Jednym zdaniem - każdy jest kowalem swojego losu. Jakie są konkrety? Kandydatka SLD przywołuje dane podawane przez organizację pracodawców - Konfederację Lewiatan, wskazując na jakich autorytetach będzie się opierać. Pomysł na odbudowę lewicy zawiera się w postulatach, które oznaczają całkowite zerwanie z postulatami nawet „centrowych” socjaldemokracji, nie wspominając już o tradycyjnej lewicy w państwach Europy Zachodniej. Nowa jakość to więcej neoliberalizmu, więcej wolności gospodarczej, więcej przedsiębiorczości i więcej uprawnień dla przedsiębiorców. Starsze pokolenie polityków SLD, jak choćby zmarły w zeszły piątek – premier Józef Oleksy należał do generacji, do epoki, w której spór na linii lewica – prawica miał jeszcze jakąkolwiek wartość. To był czas, kiedy oponenci z lewa i prawa spierali się o politykę gospodarczą, jej kształt i model, wskazując że między nimi faktycznie występują jakieś różnice. W wielu przypadkach młode pokolenie polityków, takich jak Magdalena Ogórek jest oznaką całkowitego zaniku tego sporu. Bez problemu mogłoby ono uznać za swoich mentorów Francisa Fukuyamę, Ludwiga von Misesa, czy Friedricha Hayeka. Dlatego nie można się dziwić, że równorzędnym partnerem dla tego pokolenia są przedstawiciele Business Centre Club czy Konfederacji Lewiatan. Porozumienie SLD z BCC z 2011 roku nie było przypadkowe, ale właśnie zapowiedzią nowej linii jaką będzie podążać parlamentarna lewica w Polsce. Dziś po prostu ten kierunek zmian jest kontynuowany.
Wielu zadaje sobie pytanie czy Magdalena Ogórek wzmocni SLD przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi, oraz czy lewica w końcu się odbuduje. Wynik wyborów prezydenckich kandydatki Sojuszu jest tak naprawdę bez znaczenia. Jedynym skutkiem, ale krótkotrwałym, byłby wzrost poparcia dla SLD, co faktycznie może uniemożliwić zawiązanie przyszłej koalicji w parlamencie, bez udziału partii Millera. Przy wyjątkowo korzystnym zbiegu okoliczności taki scenariusz jest możliwy, ale dla lewicy nie będzie on miał znaczenia. Lewicę może odbudować tylko ktoś o lewicowych poglądach. Ktoś kto potrafi wyjść poza oklepane regułki o konieczności wspierania przedsiębiorczości, ułatwieniach w zakładaniu firm, obniżaniu podatków. Taki przywódca musiałby być świadomy, że silna, stabilna i innowacyjna gospodarka nie opiera się na małej przedsiębiorczości, ale na dużych i potężnych przedsiębiorstwach, które w przeciwieństwie do małych firm, mogą pozwolić sobie na prowadzenie badań naukowych i wdrażanie innowacji. W tej kwestii badania prof. Ryszarda Szarffenberga nie pozostawiają złudzeń – gospodarki państw opartych na małych przedsiębiorstwach nie są innowacyjne, a więc jeśli w ogóle „produkują” miejsca pracy, to słabo opłacane, niestabilne i raczej przy wytwarzaniu najprostszych i najmniej złożonych produktów. Gospodarki oparte na małej przedsiębiorczości są typowe dla państw afrykańskich, czy więc staną się one dla nas wzorem? Przywódca, który odbuduje lewicę w Polsce musiałby być świadomy, że popyt wewnętrzny stanowiący 70% PKB nie jest generowany przez najbogatszych, ale właśnie przez najbiedniejszych i tych średniozamożnych. Celem polityki gospodarczej i ekonomicznej państwa musi być więc podniesienie stopy życiowej właśnie tych osób. Jak dotychczas w deklaracjach kandydatki Magdaleny Ogórek nie słychać zapowiedzi prowadzenia polityki w tym kierunku. Trzeba być świadomym, że mit iż każdy może założyć sobie firmę i pracować na swój rachunek jest równie prawdziwy jak ten sprzed kilkudziesięciu lat, mówiący o tym, że każdy musi mieć wyższe wykształcenie i wtedy będziemy równie zamożnym społeczeństwem co społeczeństwa Europy Zachodniej. Wystawienie Magdaleny Ogórek jako kandydatki SLD nie daje odpowiedzi o przyszłość lewicy, tylko odkłada ją na przyszłość. Taka sytuacja ma miejsce od lat i nie wiadomo kiedy się skończy, a poparcie z wyborów na wybory jest coraz niższe. Może właśnie ta ostateczna granica wymusi udzielenie odpowiedzi na to pytanie. Tylko czy warto czekać do samego końca i kroczyć nad przepaścią, skoro można iść po bezpiecznej stronie drogi?
Krzysztof Derebecki