2015-01-23 00:22:26
Zamach terrorystyczny na redakcję satyrycznego tygodnika „Charlie Hebdo” na nowo rozbudził ogólnoeuropejską debatę na temat mniejszości muzułmańskiej na Starym Kontynencie. Polityka multi-kulti poniosła sromotną porażkę, a proces integracji wyznawców Allaha ze społeczeństwami krajów europejskich zakończył się niepowodzeniem. Czy tak musiało się stać? Kto lub co odpowiada za postępującą dezintegrację społeczeństwa? W końcu czy uda się zawrócić z kursu konfrontacji europejskiej kultury z muzułmańską. Jeśli chcemy powstrzymać kolejne samobójcze zamachy musimy na te pytania znaleźć odpowiedzi.
Diaspora muzułmańska w Francji, Niemczech i w wielu innych wysokorozwiniętych krajach europejskich jest na tyle duża, że odebranie wszystkim paszportów i wyrzucenie z kraju, jest niemożliwe. Kluczem do rozwiązania problemu coraz większej radykalizacji społeczności jest zrozumienie z czego ona wynika. Rozwój islamskiego ekstremizmu w krajach muzułmańskich wielu przypadkach był związany z przemianami społeczno – gospodarczymi, które rozpoczęły się w latach 70-tych ubiegłego stulecia. W Europie i w innych kapitalistycznych krajach kończyła się wtedy „złota era”, która trwała od czasu zakończenia drugiej wojny światowej. Kryzys gospodarczy z tamtego okresu poważnie zachwiał obowiązującą wtedy główną doktryną ekonomiczną – keynesizmem, wieszcząc jej niechybny koniec. Faktyczne zwycięstwo neoliberalizmu nastąpiło właśnie pod koniec lat 70-tych, a w wielu krajach podjęto reformy gospodarcze zgodnie z zaleceniami ówczesnego ekonomicznego guru – Miltona Friedmana. Pogrążona w kryzysie idea państwa opiekuńczego wymagała gruntownej reformy, a nie jej obalenia i całkowitego zakwestionowania. Politycy pokroju Ronalda Reagana – prezydenta USA i premier Wielkiej Brytanii – Margareth Thatcher szybko zaczęli wdrażać koncepcje neoliberalne. W niedługim czasie nawet „lewicowe” rządy w Europie dostosowały się do nowej gospodarczej ideologii, co później nazwaną tzw. „trzecią drogą”. Taka polityka gospodarcza i ekonomiczna wypchnęła z rynku pracy miliony osób, które stały się marginesem społecznym. W krajach, gdzie mniejszość muzułmańska liczy kilka milionów osób (np. Francja – 7,5 mln osób, Niemcy ok.- 5 mln) marginalizacja dotykała w głównej mierze tę grupę społeczną. Bezsilność, brak perspektyw, niedostosowanie, bezrobocie i inne negatywne zjawiska wynikające z nowego gospodarczego kursu dały, już wtedy niezwykle silnym w muzułmańskich krajach, islamskim fundamentalistom niemal niewyczerpane źródło, z którego można było rekrutować zamachowców. Lata 90-te ubiegłego stulecia były okresem, w którym w dorosłe życie weszły miliony muzułmanów z racji wieku nie pamiętający „państwa dobrobytu”, które upadło przed dwoma dekadami. Nie znali oni, w przeciwieństwie do swoich rodziców, przywiązania do wspólnej idei państwowości, przynależności do wspólnoty, która dawała szanse awansu społecznego i rozwoju każdemu, bez względu na zasobność portfela i pochodzenie. Wtedy jeszcze rządy państw europejskich, w których muzułmańska diaspora była liczna, liczyły że uda się zintegrować wyznawców Allaha z resztą społeczeństwa. Polityka multi – kulti miała być odpowiedzią na nowe czasy i wyzwania, aby móc zachować kontrolę nad coraz bardziej podminowaną mniejszością muzułmańską. Kolejne zamachy terrorystyczne w wykonaniu muzułmańskich terrorystów w następnych latach potwierdziły tylko tezę, że multi-kulti się nie sprawdza. Sprawdzić się nie mogła, bo poza mrzonkami i obietnicami bez pokrycia polityka władz nie rozwiązywała problemów. Integracja w ramach multi – kulti była pozorna. Wśród młodych wyznawców Allaha, w przeciwieństwie do swoich rodziców, rosło przekonanie, że „to” państwo nie jest ich. Idea państwa opiekuńczego, której nie mieli okazji poznać zakładała integrację społeczeństwa poprzez uczestnictwo w życiu publicznym, zawodowym i społecznym. Muzułmanie, którzy żyli i pracowali w tamtym okresie, faktycznie mogli czuć, że są elementem, częścią składową państwa, mając wpływ na prowadzoną przez nie politykę. Neoliberalizm wypluł ich dzieci, zepchnął do peryferyjnych dzielnic i slumsów, rzucając na pożarcie ekstremistom islamskim. Dezintegrację społeczeństwa można było powstrzymać, ale tylko w przypadku odrzucenia neoliberalnej ortodoksji, która doprowadziła nie tylko do podziałów ekonomicznych, ale co gorsza do kulturowych, politycznych, a nawet religijnych. Dzisiaj kluczowe pytanie brzmi jak zawrócić z kursu konfrontacji europejskiej kultury z muzułmańską. Wpływy religijnych ekstremistów obecnie są tak znaczne, jak nigdy dotąd. Trzeba być świadomym, że nie jest wykonalne zniwelowanie od razu wszelkich negatywnych zjawisk pchających kolejne pokolenie muzułmanów do zamachów terrorystycznych. Rozwój ekstremizmu religijnego, w tym przypadku islamskiego, jest kolejnym dowodem potwierdzającym fakt negatywnego wpływu na społeczeństwo neoliberalizmu, który został zaszczepiony również w Polsce. Na szczęście diaspora muzułmańska w naszym kraju jest nieliczna, a ci wyznawcy Allaha, którzy żyją w Polsce w większości przypadków są świetnie wykształceni. Nie mają więc problemów z pracą, a więc i integracją ze społeczeństwem. Jednak w dłuższej perspektywie, w interesie Europy jest odrzucenie neoliberalizmu jako ideologii ekonomicznej i politycznej. Należy podkreślić, że rozpad społeczeństw, postępująca dezintegracja, wzrost agresji między kulturami jest ostatecznym dowodem potwierdzającym klęskę liberalnej demokracji. Systemu, w którym każdy miał się bogacić, a poziom życia podnosić. Wzrost niepokoju społecznego w Europie dowodzi, że tak nie jest i im szybciej odrzucimy tego typu mrzonki i niespełnione obietnice, tym lepiej dla wszystkich.
Zaostrzenie polityki imigracyjnej nie rozwiązuje problemu. Islamscy ekstremiści są już na tyle silni, że będą rekrutować zamachowców wśród obywateli urodzonych i wychowanych w kraju, w którym ma dojść do ataku. Właściwie ostrzejszy kurs wobec imigrantów, ale również wszystkich wykluczonych z życia społecznego, zepchniętych na margines obywateli zachodniego świata, jest na rękę terrorystom. Im więcej będzie podziałów społecznych, kulturalnych, politycznych, ekonomicznych i gospodarczych, tym więcej będzie osób zawiedzionych liberalną demokracją, którzy zechcą wstąpić w szeregi ekstremistów. Jeśli nie uświadomimy sobie, iż obecny system nie działa, że neoliberalna droga spychająca jednych na pobocze, by inni mogli rozpychać się na całej jezdni to zguba dla naszej cywilizacji i nie zmienimy obecnego kursu czeka nas eskalacja konfliktu, który pochłonie wiele niewinnych ofiar.
Krzysztof Derebecki