2011-10-04 20:52:49
Wyjaśnienia Mateusza Piskorskiego odnośnie kłamstw na jego temat dedykuję szczególnie tym, którzy jak niejakiAleksander czy też pokoleniex Witold Janowicz ulegli zakłamanej propagandzie na temat dr Piskorskiego - chciałbym mieć nadzieję, że nie rozpowszechniali tych oszczerstw ze złymi intencjami.
Dawid Jakubowski, kandydat PPP na posła RP, OKW Warszawa, lista nr 6, poz. 25
WYWIAD Z MATEUSZEM PISKORSKIM - "PPP, po odejściu Andrzeja Leppera i zmierzchu Samoobrony, wydaje się być jedyną propozycją na organizowanie politycznego protestu"
tres, wt., 04/10/2011 - 00:25
http://www.1917.net.pl/?q=node/6578
Mateusz Piskorski
Mateusz Piskorski, nr 1 na liście Polskiej Partii Pracy - Sierpień 80 w okręgu nr 20 (podwarszawskim) w wywiadzie dla portalu "Władza Rad"
1.Od kilku lat pojawiasz się na pochodach 1-majowych organizowanych przez Piotra Ikonowicza, na które chodzą jedynie najbardziej zatwardziali lewicowcy.
Jednocześnie pojawiają się różne informacje, także od strony czytelników naszego portalu dotyczące tego jakobyś rzekomo redagował w przeszłości faszystowskie pismo dla skinów, w internecie można znaleźć też rzekomo Twoje zdjęcie na tle swastyki.Wielu ludzi radykalnej lewicy ma w związku z tym zamieszanie w głowie i myślę, że warto byłoby, abyś wyjaśnił te kwestie, zwłaszcza że nie jest to jedyny przypadek w tej kampanii wyborczej, w którym niesprawdzone informacje na temat kandydatów są używane do oczernienia komitetu wyborczego PPP przez jego przeciwników.
- Dziękuję za to pytanie; jest ono naprawdę istotne. Wszem i wobec wyjaśniam: nigdy nie redagowałem faszystowskiego pisma dla skinów, nie byłem związany z tą subkulturą, a swoich poglądów nie definiowałem w ten sposób. Jednocześnie przyznaję, że w młodości - w wieku licealnym - byłem związany z tzw. ruchem rodzimowierczym (neopogańskim, jak kto woli), który wykazywał tendencje panslawistyczne. Byłem ponadto jednym z założycieli Stowarzyszenia na rzecz Tradycji i Kultury "Niklot", które starało się propagować tradycje przedchrześcijańskiej Słowiańszczyzny, np. organizując akcje przeciwko obchodzeniu tzw. walentynek. Opuściłem je na znak protestu, wobec przejścia jego kierownictwa na pozycje skrajnie prawicowe. W młodości popełniałem jednak też błędy i podejmowałem działania, których dziś bym nie podjął. Przyznaję, że takim błędem na pewnym etapie było lansowanie przeze mnie koncepcji tzw. sojuszu ekstremów, który zakładał zbliżenie antysystemowców z różnych stron barykady, w tym nacjonalistów. Ówczesnych złudzeń się dawno wyzbyłem, a o mnie samym najlepiej świadczą chyba czyny: jako jeden z dwóch posłów V kadencji stanąłem w obronie "dąbrowszczaków" i jako jeden z niewielu protestowałem przeciwko prawicowej polityce historycznej rządu PiS. Wszystkich, którzy twierdzą, że moje poglądy i działania mają charakter prawicowy, faszystowski czy nacjonalistyczny zapraszam do otwartej dyskusji na ten temat. Jestem gotów wyjaśnić wszelkie wątpliwości. Jest mi przykro, że staję się po raz kolejny obiektem nagonki tego rodzaju.
Co do wspomnianego zdjęcia: zamieścił je w 2006 roku jeden z ukraińskich portali internetowych i gołym okiem widać, że to prymitywna robota w Photoshopie. Chodziło o to, że w tym okresie naraziłem się pewnym prawicowym, "pomarańczowym" środowiskom na Ukrainie i organizowano przeciwko mnie kampanię czarnego PR. Sprawa autorów portalu trafiła zresztą do prokuratury w Kijowie.Podsumowując: swoich błędów młodości się nie wypieram i nie zamierzam się usprawiedliwiać. Dostatecznie ciężko za nie odpokutowałem znosząc paszkwile "Gazety Wyborczej". Co najmniej od 2001 roku jestem człowiekiem deklarującym w sposób wyraźny swoje przywiązanie do lewicy, a od 2006 roku prowadzę działalność antyfaszystowską, m.in. z moim przyjacielem Aleksandrem Brodem z Moskiewskiego Komitetu Antyfaszystowskiego. Ale o tym moglibyśmy pewnie przeprowadzić odrębną ciekawą dyskusję...
2.Ludzie są zniechęcieni do polityki Czy mozesz w zwiazku z tym wyjasnic co Ciebie zmotywowalo do kandydowania w wyborach i generalnie zaangazowanie sie w politykę?
- Ludzie są zniechęceni do polityki, to prawda. Frekwencja w wyborach w Polsce wynosi zazwyczaj ok. 40% i należy do najniższych w Europie. To rodzaj emigracji wewnątrznej wielu obywateli i reakcji na oszustwa. Po obraniu modelu (anty)rozwoju zgodnego z Konsensusem Waszyngtońskim i zaleceniami neoliberalnych doradców w 1988 roku (tak, nie zapominajmy, że neoliberalizm i deregulację wprowadzono jeszcze w okresie formalnego istnienia Polski Ludowej, za rządów Mieczysława F. Rakowskiego!), w zasadzie wszystkie kolejne ekipy rządowe i czołowe partie polityczne, pomimo pozornych sporów, realizowały jednolitą wolnorynkową i prokapitalistyczną politykę monetarystycznej transformacji.
U podłoża każdego programu politycznego leży bowiem doktryna, a za tą z kolei kryje się najczęściej pewna filozofia polityczna. Ta filozofia polityczna w warunkach polskich osadzona została w atomistycznym i antywspólnotowym indywidualizmie i braku zaufania do państwa. I to się stało w wyniku procesu kulturowo-historycznego trwającego co najmniej od czasów zwycięstwa w Polsce kontrreformacji i przejęcia oświaty przez jezuitów. Promowane przez jezuityzm przekonanie, że"pierwej Kościoła i dusz ludzkich bronić, niźli ojczyzny" (wyrażone przez Piotra Skargę) spowodowało, że już wkrótce Stanisław Wyspiański mógł ze smutkiem skonstatować, że"tam, pod sklepieniem (kościoła) zatrzymuje się myśl polska. Oto tam jej najwyższy kres.
A tu ku murom i ścianom zapylonym patrzcie, to najszerszy myśli polskiej lot". Skutkiem jezuickiego formatowania umysłów przez wieki stało się zadziwiające zjawisko: żaden system społeczno-gospodarczy nie mógł zostać w Polsce wprowadzony realnie, bo funkcjonująca matryca była immunizowana na wszelkie zasadnicze zmiany. Tak było przecież w Polsce Ludowej, która zatrzymała rewolucyjny projekt nawet nie w pół drogi. Ale mentalności tej ukształtowanej przez wieki odpiowiadał antyspołeczny i antypaństwowy neoliberalizm. Znakomicie wpasował się w uprzednio przygotowane do tego umysły polskich elit politycznych i gospodarczych.
Co mnie osobiście pchnęło do zaangazowania się w politykę? Wiele czynników, ale ostatecznie po raz pierwszy wziąłem udział w wyborach parlamentarnych, gdy mój ojciec, prezes wojewódzkich struktur Ludowych Zespołów Sportowych w latach 70-tych, odbył jako emeryt podróż po miejscach, w których niegdyś pracował. Wrócił załamany: transformacja nie zostawiła kamienia na kamieniu, a obszary dawnych wsi i miasteczek po PGRowskich uległy całkowitej degradacji. Widziałem podczas swej działalności publicznej tysiące smutnych i załamanych twarzy, oczu pełnych łez i autentycznej biedy, którą dziś dyplomatycznie nazywa się wykluczeniem społecznym. Chciałem nazywać rzecz po imieniu: to nie żadne eufemistyczne "wykluczenie", a po prostu nędza milionów pozbawionych nadziei ludzi, którym odebrano cały ich świat. Może nie idealny, może chwilami dziurawy i niedoskonały, ale jednak ich świat. Państwo, w którym obywatel umiera z braku lekarstw czy dachu nad głową przestaje być państwem.
Anarchokapitaliści powiedzą, że to dobrze. Ja twierdzę, że państwo jest najwyższą formą organizacji społeczeństwa, jedyną zdolną zabezpieczyć fundamentalne ludzkie potrzeby. Postanowiłem, że na rzecz
odbudowy tego państwa będę pracował. Przekonanie to wzmocniła moja świadomość przynależności do klasy degradowanej w kapitalizmie inteligencji humanistycznej. I tak to się, parę ładnych lat temu zaczęło... '
3.A dlaczego Polska Partia Pracy? Jest to partia o której nie słyszy się w mediach ogólnopolskich, przeciętny Polak jej nie kojarzy a nawet tam gdzie jest znana tj. lewicy ma wielu że tak się wyrażę "wiernych przeciwników"?
- Jak już wspomniałem, na polskim rynku politycznym (tak, dochodzi do rozumienia rywalizacji politycznej jako mechanizmu rynkowego i tym samym wybory stają się walką o konsumenta, czyli wyborcę) nie ma zbyt wielu alternatyw. Byłem członkiem i parlamentarzystą Samoobrony, jednak w wyniku błędów popełnionych przez to ugrupowanie, zostało ono zmiażdżone przez system, a jego lider doprowadzony do tragicznej śmierci. Samoobrona była jedynym zbudowanym oddolnie ruchem społecznego protestu po 1989 roku, któremu udało się wkroczyć na polityczne salony. Było tam mnóstwo patologii, jednak ja ciągle liczyłem, że w odpowiednim momencie formacja ta przekształci się w partię socjalistycznej lewicy, a element drobnoburżuazyjny i oportunistyczny straci w niej swoją pozycję. Myliłem się, a może po prostu zabrakło na to czasu.
Polska Partia Pracy, po odejściu Andrzeja Leppera i zmierzchu Samoobrony, wydaje się być jedyną propozycją na organizowanie politycznego protestu. Jest ugrupowaniem pilnowanym przez związek zawodowy WZZ Sierpień 80 i to powinno stanowić zabezpieczenie przed ewentualnymi woltami sprzecznymi z interesami świata pracy. Nie jestem członkiem PPP, ale na dziś wydaje mi się, że ma ona realne szanse na to, by artykułowac interesy najuboższych i najbardziej poniżanych w Polsce grup społecznych. Spośród komitetów wyborczych zdolnych do przejścia progu rejestracji list wyborczych jest ona z pewnością jedyną formacją jednoznacznie lewicową. Otrzymywałem przed wyborami inne propozycje zaangażowania politycznego. Odrzuciłem je, bo uznałem, że z Bogusławem Ziętkiem można potencjalnie realizować interesujący projekt polityczny.
4.Jakie elementy programu są dla ciebie szczególnie ważne realizację ich uważasz za priorytet i na co zwróciłbyś uwagę
- To przede wszystkim zmiana logiki stanowiącej podstawę systemu redystrybucji dochodów państwowych, a zatem przekonanie tych milionów obywateli, którzy zgadzają się z hasłem "nie będziemy płacić za wasz kryzys". Za kryzys, skądindąd stanowiący przewidywalny efekt dominacji systemu kapitalizmu spekulacyjnego, odpowiadają wyłącznie jego realni sprawcy. I to oni powinni za jego skutki płacić, a nie opowiadać bajki o tym, jak to wyższe opodatkowanie podatkiem od dochodów osób fizycznych przyczyni się do likwidacji miejsc pracy. Nie przyczyni się! Przyczyni się do tego, że być może paru biznesmenów przestanie myśleć o zakupie nowego szóstego już apartamentu w popularnym kurorcie. Do niczego więcej się nie przyczyni, tylko do częściowego pokrycia budżetowego zadań spoczywających na barkach państwa. Dlatego za kluczowe uważam podjęcie walki o uchwalenie kilku ustaw, m.in. o systemie powszechnych zasiłków dla bezrobotnych (na poziomie minimum socjalnego), o rentach i emeryturach (zakładającą ich sprawiedliwą coroczną rewaloryzację oraz ustanowienie minimalnego świadczenia na poziomie nie niższym niż minimum socjalne), o podatku obrotowym (zapobiegającą transferowaniu korporacyjnych zysków za granicę), o budownictwie mieszkaniowym (gwarantującą subsydiowane przez budżet państwa powszechnie dostępne budownictwo mieszkaniowe) i kilku innych, o charakterze społecznym. Wiem, że PPP nie będzie zapewne jeszcze długo w stanie samodzielnie dysponować większością parlamentarną zdolną do ich przyjęcia, ale już sam fakt, że zmusi polityków pozostałych formacji do jasnego ustosunkowania się do tych postulatów stanowi wartość samą w sobie. Otóż tych ludzi, partie reprezentujące kapitał - należy postawić pod ścianą. Nie żeby rozstrzelać, ale po to, by zmusić ich do publicznego przyznania, czyj faktycznie interes reprezentują w parlamencie. Niech przyznają głośno i wyraźnie: jesteśmy najemnikami politycznymi kapitału, by każdy obywatel o tym usłyszał.
Osobiście chciałbym też zająć się kwestiami polityki zagranicznej. Należy doprowadzić do radykalnej rekonfiguracji sojuszy międzynarodowych: naszym celem jest ekonomizacja polityki zagranicznej, tak by służba dyplomatyczna odpowiadała również za bilans handlowy Polski z partnerami zagranicznymi, czylide facto tworzenie miejsc pracy w kraju. Należy zacieśnić współpracę z tymi siłami w Unii Europejskiej, które chcą Europy socjalnej jako pewnego modelu ustrojowego. Chcemy pogłębienia integracji europejskiej w zakresie polityki fiskalnej i społecznej, tak by żaden neoliberalny doktryner nie mógł cofnąć żadnego kraju członkowskiego z raz obranej drogi. Chciałbym również pragmatycznej polityki wobec naszych wschodnich sąsiadów. Dość robienia z siebie idioty przez kolejnych szefów MSZ, np. kretyńskimi komentarzami obecnego na Twitterze. Wreszcie należałoby zacieśnić współpracę z państwami rozwijającymi się, dziś skupionymi w grupie BRICS, bo to one poszukują alternatywnych ścieżek rozwoju społeczno-gospodarczego, których nam tak brakuje.
5.Pytanie o Twoją wizję przyszłej Polski. Kandydowanie z list partii niszowej i pomijanej przez media, jak PPP, musi się wiązać z solidną motywacją ideologiczną. Jaka jest twoja motywacja i Twoja wizja przyszłego społeczeństwa i ścieżka dojścia do niego wg. ciebie?
- Odpowiedź na to pytanie, aby była pełna, musiałaby być obszernym elaboratem. Uważam, że bieżąca działalność polityczna, a przede wszystkim udział w wyborach może pozwolić lub ułatwić realizację bieżących celów o charakterze programowym, często doraźnym. Przyjęcie ustawodawstwa zapewniającego gwarancję realizacji podstawowych praw socjalnych i ekonomicznych nie wyeliminuje bowiem immanentnych dla obecnego systemu dysonansów. Ale - i to jest cel udziału w wyborach - może pozwolić na wprowadzenie do dyskursu publicznego szeregu wątków do tej pory skrzętnie pomijanych w debatach. Jeśli, jak się okazało, wszystkie partie polityczne musiały odnieść się do problemu istnienia tzw. umów śmieciowych na polskim rynku pracy, to jest to w dużej mierze zasługa PPP. Na pytanie o motywację ideologiczną odpowiem tak: ja od wielu lat poszukuję formuły, dzięki której w polskiej polityce duża część wykluczonych i marginalizowanych mogłaby znaleźć swoją reprezentację. Z myślą o tym przystępowałem niegdyś do Samoobrony. Partia protestu, którą ona wówczas była, z natury nie ma skrystalizowanego profilu ideologicznego, co jest zarazem jej słabością i siłą.
Podobnie PPP w wielu kwestiach jest jeszcze niedookreślona. Mój cel taktyczny to stworzenie w Polsce systemu, w którym odzyskalibyśmy wszyscy zaufanie do państwa i polityki. Państwa, które budziłoby zaufanie zarówno emerytki - słuchaczki pewnej rozgłośni z Torunia, jak i młodego przedstawiciela mniejszości seksualnej. Czyli państwa, w którym czulibyśmy się wszyscy bezpiecznie w sensie socjalnym, ekonomicznym, ale też prawnym - bylibyśmy wolni od dyskryminacji i cenzury.Ktoś powie, że to gramscizm, ale ja twierdzę, że wówczas powinniśmy przystąpić do realizacji starań na rzecz modyfikacji nadbudowy.
Celem zasadniczym powinno stać się wtedy odbudowanie poczucia wspólnotowości i radości z kolektywnego działania, całkowita eliminacja atomizacji społecznej. I dopiero wtedy - to już cel (a może marzenie?) strategiczne - moglibyśmy debatować nad tym, jak naszą wspólnotę docelowo zorganizować. Przy czym ja sam jestem zwolennikiem synkretyzmu i czerpania z dorobku różnych doktryn i różnych państw. Gradualistyczny charakter mojego stanowiska wynika jednak wyłącznie z pesymistycznego przekonania o niemożności skutecznego przeprowadzenia zmian drogą rewolucyjną na obecnym etapie rozwoju kapitalizmu.