2016-09-23 21:07:52
Przekazany do dalszych prac sejmowych projekt zaostrzający prawo aborcyjne umożliwia m.in. ściganie i osadzenie w więzieniu kobiet, które poronią. Zakłada on także, że przerwanie ciąży nie będzie możliwe nawet w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia matki, która zostanie tym samym zmuszona do rodzenia nawet za cenę własnego życia. Aborcja nie będzie też możliwa w przypadku gwałtu...
Antyaborcyjny dekret o którym mowa jest obecnie przepychany w polskim sejmie przez zjednoczoną czarną reakcję, czyli: polski kościół, Prawo i Sprawiedliwość oraz przez szerokie katolickie środowiska nacjonalistyczno-fundamentalistyczne. W skrócie są to więc wszystkie środowiska, których głównym celem od zawsze było przede wszystkim gwałcenie wszelkich praw kobiet i deptanie indywidualnych swobód na rzecz religianckiego zniewolenia i ciemnoty.
Ktoś obdarzony minimum zdrowego rozsądku mógłby nam zadać pytanie: po co? Po co klerowi i prawicy panowanie nad macicą? Czemu ma służyć ustawa, która będzie skazywała na podziemie aborcyjne? Czemu ma służyć projekt, który skaże na kalectwo i śmierć kobiety, których pozbawi się tym samym panowania nad własnym życiem wraz z elementarnym prawem pozwalającym sterować własną egzystencją z troską o własne zdrowie i życie?
Odpowiedź brzmi: panowanie nad macierzyństwem i rodzicielstwem to panowanie nad modelem reprodukcji, to panowanie ideologiczne, czyli panowanie nad umysłami i całym społeczeństwem: jego życiem i rozwojem.
Zastraszone, żyjące pod przymusem rodzenia, kobiety to kobiety posłuszne. To kobiety, które ze strachu przed karą będą rodziły wtedy, kiedy zechce tego system lub mężczyzna. Zastraszone kobiety to także kobiety bez edukacji seksualnej, to przedwcześnie młode matki, które nie będą miały czasu na edukację, na siebie. To kobiety dla których głównym autorytetem w kwestii reprodukcji i planowania macierzyństwa pozostanie lokalny ksiądz oraz mąż w roli patriarchy i autorytetu. Brak możliwości ratowania własnego zdrowia i życia w czasie ciąży to zaś wyraźny ideologiczny przekaz: twoje życie jest cokolwiek warte tylko jeżeli będziesz rodzić, i tylko jeśli pozostaniesz żywym inkubatorem: rezygnując przy tym ze swych praw, ze swej samodzielności i podmiotowości.
Prawicowa wizja kobiecej podmiotowości jest prosta: podmiotowa kobieta to kobieta podporządkowana bogu (a z racji jego nieobecności chodzi oczywiście o jego sukienkowych reprezentantów), rodzinie i procesowi wulgarnej reprodukcji. To rola, która nie wychodzi poza rolę Matki-Polki hodującej przyszłych Wyklętych, stadionowych kiboli i ksenofobów. Rzeczywistość rodem z PiS-owskiej mitomanii to świat macho-bohaterów walczących z komuną i ich posłusznie rodzących matek, których macice oddane są na służbę "Wielkiej Polsce". Polska, „postępowa” religijność to z kolei religijność upodlenia, regresu cywilizacyjnego i skazania na przypadek. Każda nowoczesna medycyna, wszystkie założenia dot. planowania rodziny, czy odpowiedzialne i świadome macierzyństwo są jej wrogami. Tak, jak każdy religijny ciemnogród karmi się niewiedzą – tak i rola kobiety w katofaszystowskiej cywilizacji śmierci (kobiety) nie wykracza poza rolę przedmiotu.
Podporządkowanie społeczeństwa prawicowej doktrynie rodzenia ku śmierci sięga dalej.
Macierzyństwo przypadkowe, nieplanowane i jak najbardziej masowe to prawicowy ideał. Kobieta, która bierze w nim udział to konserwatywna kura domowa, która zamiast swobodnie się rozwijać, doskonalić i być samodzielna powinna zadowalać się macierzyństwem i życiem w cieniu męża oraz przymusu rodzenia. Czy nie tym samym celom służy w istocie program 500+ - zakładający przekazywanie skąpej pomocy finansowej tylko tym, którzy posiadają potomstwo? Czym może być faworyzowanie /pod karą więzienia/ macierzyństwa w kraju, gdzie dominuje płaca minimalna, mieszkania to dobro dziedziczne, a żałośnie niski poziom życia wygania miliony na emigrację?
Reakcyjna ideologia rodzenia nie zakłada istnienia społeczeństwa dobrobytu, nie stawia na wykształcenie i świadome panowanie nad własną egzystencją, czy na emancypację jednostki i budowanie jej wolności. To ideologia ku śmierci, w stylu filozofii Powstania Warszawskiego. To ideologia kładąca kres osobistym swobodom i wszechstronnemu rozwojowi jednostki. To wizja rodzenia za pieniądze „dla boga i rodziny” – rodzenia jak najwięcej i jak najszybciej, nawet za cenę swojego życia… a może nawet: przede wszystkim za cenę rezygnacji ze swojego życia!
Przeciwko tej ideologii występują oczywiście nie tylko lewica, czy socjalizm. Przeciwko niej występuje każdy rozum, każdy przedstawiciel racjonalizmu, tradycji oświecenia oraz każdy zwolennik ludzkiej samodzielności i podmiotowości. Ustawa zaostrzająca prawo aborcyjne to cios cywilizacyjny, to powrót do czasów folwarcznych panów i sprawowania władzy z ambon. Tego nie można przemilczeć, nie można nie zauważyć… i nie jest to bynajmniej walka samych kobiet, lecz walka całego społeczeństwa.
I nie pomogą tu żadne happeningi, ładnie otagowane internetowe protesty, czy robienie sobie hipsterskich selfie i przekazywanie oburzenia w komciach i na ucho. Wcielona w aparat państwa prawicowa władza zna tylko język siły. To nie protest na facebooka i zmianę avatara. To protest na wyjście na ulice, to protest na strajk generalny i uliczne bitwy.
Każda ewentualna klęska oznaczać będzie oddanie praw reprodukcyjnych i praw człowieka na żer państwowego aparatu przemocy sterowanego przez katofaszystowskich doktrynerów o mentalności ludzi wierzących w zamach. To sytuacja wymagająca pełni zaangażowania ze strony całej postępowej części społeczeństwa. To prawdziwa kwestia życia i śmierci, i jeśli ją odpuścimy to będzie oznaczało to, że dalej pozwolimy im już na wszystko.