2009-03-17 17:30:58
Marcin Wojciechowski w swoim felietonie w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” zaatakował wstępniak Jerzego Domańskiego z najnowszego „Przeglądu”. Wojciechowskiemu nie podoba się, że Domański upomina pamięć ofiar terroru ukraińskich nacjonalistów w latach II wojny światowej.
Redaktor „Gazety Wyborczej” stawia znak równości między tekstem Domańskiego a publikacjami z „Naszym Dzienniku”, gdzie polsko-ukraińskie rany rozdrapuje się z zupełnie innych przyczyn. Podobieństwo polega na tym, że zarówno na łamach „Przeglądu” jak „Naszego Dziennika” domaga się nazwania zbrodni ukraińskich nacjonalistów mianem „ludobójstwa”.
Ja natomiast chciałbym znak równości postawić w innym miejscu. Chodzi o symetrię w traktowaniu pamięci ofiar różnych zbrodni popełnionych na wschodnich terenach II RP. Wojciechowski piszę, że żądanie nazwania zbrodni ukraińskich nacjonalistów mianem ludobójstwa zamroziłoby pojednania polsko-ukraińskie. Być może. Dlaczego jednak sprawą rangi państwowej jest walka o uznanie zbrodni katyńskiej za ludobójstwo? Czy w tym wypadku efekty nie są analogiczne, co w przypadku relacji polsko-ukraińskich.
Ofiary zbrodni popełnionych w okresie II wojny światowej nie mogą stawać się po raz drugi ofiarami polskiej polityki wschodniej. Jeśli chcemy domagać się uznania zbrodni na Polakach za ludobójstwo to bądźmy w tym konsekwentni. Jeśli uznajemy, że żądanie to podkopie pojednanie między narodami – zrezygnujmy z tego żądania. Ale bądźmy konsekwentni.
Wówczas dużo łatwiej będzie o pojednanie, zarówno z narodem ukraińskim jak i rosyjskim.
Redaktor „Gazety Wyborczej” stawia znak równości między tekstem Domańskiego a publikacjami z „Naszym Dzienniku”, gdzie polsko-ukraińskie rany rozdrapuje się z zupełnie innych przyczyn. Podobieństwo polega na tym, że zarówno na łamach „Przeglądu” jak „Naszego Dziennika” domaga się nazwania zbrodni ukraińskich nacjonalistów mianem „ludobójstwa”.
Ja natomiast chciałbym znak równości postawić w innym miejscu. Chodzi o symetrię w traktowaniu pamięci ofiar różnych zbrodni popełnionych na wschodnich terenach II RP. Wojciechowski piszę, że żądanie nazwania zbrodni ukraińskich nacjonalistów mianem ludobójstwa zamroziłoby pojednania polsko-ukraińskie. Być może. Dlaczego jednak sprawą rangi państwowej jest walka o uznanie zbrodni katyńskiej za ludobójstwo? Czy w tym wypadku efekty nie są analogiczne, co w przypadku relacji polsko-ukraińskich.
Ofiary zbrodni popełnionych w okresie II wojny światowej nie mogą stawać się po raz drugi ofiarami polskiej polityki wschodniej. Jeśli chcemy domagać się uznania zbrodni na Polakach za ludobójstwo to bądźmy w tym konsekwentni. Jeśli uznajemy, że żądanie to podkopie pojednanie między narodami – zrezygnujmy z tego żądania. Ale bądźmy konsekwentni.
Wówczas dużo łatwiej będzie o pojednanie, zarówno z narodem ukraińskim jak i rosyjskim.