2011-07-11 17:09:24
Swego czasu, na sejmowym spotkaniu o turystyce aborcyjnej Polek, zaproszony lekarz ze Szwecji powiedział, że aborcja nie jest metodą antykoncepcji, a ostatecznością, wynikłą z nieskuteczności wszystkich innych wysiłków w zapobieżeniu ciąży. Bo aborcja to czubek góry lodowej, pod którym piętrzą się inne problemami jak kompletny brak edukacji seksualnej w Polsce, działania pozorne, lekcje prowadzone nierzadko przez katechetki lub osoby po prostu nieprzygotowane. Dogmatyzm i zabobon ręka w rękę z brakiem kompetencji. Chwała Pontonowi za ciężką pracę, jaką wykonują wolontariusze. Niestety, jest ich za mało. Poza tym, nie o NGOizację i odbarczanie państwa z realizacji podstawowych obowiązków chodzi. Tymczasem, liczba nastoletnich matek w przedziale wieku 17-18 lat w przeciągu ostatnich lat wzrosła. Seks jest tematem tabu, jednak wiek inicjacji obniża się. Fatalna mieszanka, którą ukisił Kościół, oderwany od życia, upaprany pedofilią. Kolejną kwestią jest utrudniony dostęp do antykoncepcji, w szerokim jego rozumieniu. Bariera ekonomiczna - bo skuteczne i nieobciążające organizmu środki są po prostu drogie. A i aborcyjny biznes jest bardzo intratny. Inna sprawa, że to kobiety obarcza się odpowiedzialnością za kontrolowanie płodności, jakbyśmy były wiatropylne. Z drugiej strony, można też usłyszeć od ginekologa/żki, że on(a) leczy, a nie zabija i nie przepisze tabletek anty. Niektórym także myli się antykoncepcja „po” z RU-486, co po 6 latach studiów i kolejnych specjalizacjach jest dość żenujące. Z tej perspektywy masturbacja to chyba ludobójstwo.
Warunki socjalne. Czy ciąża byłaby niechciana, gdyby polska polityka rodzinna była hojna dla rodziców, gdyby za rodzicielstwem szły świadczenia? Gdyby można było godnie wychować dziecko, mając dostęp do instytucji opiekuńczych, faktyczną ochronę zatrudnienia, bezpłatną i ogólnodostępną opiekę medyczną i dentystyczną dla dzieci, normalny dostęp do mieszkania? Na bilans dwulatka znajoma czeka do września. Kolejka jest. Się nie podoba, idź prywatnie. Deklaratywnie „wszystkie dzieci nasze są”, w praktyce – twoje dziecko, twój problem. Nie trzeba było rozkładać nóg.
Stalin i Caucescu wprowadzili całkowity zakaz aborcji. Piękne wzory. Mamy wrócić do czasów wieszaka, szprychy i tłuczenia deską po brzuchu?
A może parcie do zaostrzenia prawa wynika z braku zaufania do własnego "moralnego kręgosłupa" i ucieczki przed konfrontacją krystalicznych zasad z prozą życia? Przecież liberalizacja ustawy aborcyjnej to nie obowiązek jej wykonywania u każdej kobiety. Kto nie chce – nie będzie do niej zobowiązany. Ważne, aby kto chce lub musi mógł ją wykonać w cywilizowany i bezpieczny sposób.
Najwięcej mają w tej kwestii do powiedzenia ludzie, których nie spotkała niechciana ciąża, jak i dogmatyczni obrońcy/czynie moralności, nie uznający kompromisów, bo nigdy nie stanęli w obliczu podobnej decyzji i konsekwencji jej niepodjęcia. Tymczasem, kiedy była okazja się wypowiedzieć podczas głosowania za odrzuceniem obywatelskiego projektu o delegalizacji aborcji, postępowi, światli i rzekomo prokobiecy politycy po prostu na nie nie przyszli. Brawo.