2012-11-23 01:16:41
Piszę to bez ironii. Bo on to odmienił oblicze polityki. Tej polityki. On pokazał jak zdobyć i utrzymać władzę nie wypełniając jej żadną treścią, wartościami czy jakimkolwiek innym śmieciem kalającym czystość władzy jako wartości samej w sobie.
Ten facet imponuje mi nie od dziś. Jest jak podręcznikowy książę Machaivellego. Nie ma sztuczki, uniku, fortelu, którego Tusk nie zna. Jest mocny jak Związek Radziecki, pusty w środku i mocny na zewnątrz. Potrafi kiedy trzeba przyjąć postawę człowieka, który się kulom nie kłania, nie ugina się pod naciskami, a jednocześnie haratnie w gałę i w ogóle jest taki zwyczajny, swój chłop.
Oczywiście rządy Tuska to dalsza realizacja interesów klasy rządzącej i tylko emanacja rzeczywistej jej władzy, ale biorąc pod uwagę fakt, że poprzednie rządy nie były niczym innym i niczego innego nie robiły, oceniam rząd Tuska na ich tle pozytywnie. Brzmi to jak herezja, ale niezwłocznie i gorliwie się z niej wytłumaczę. Otóż rząd Tuska poczynił porównywalne szkody społeczne jak poprzednicy. Można się zastanawiać czy większe niż rząd Millera czy innego Belki. Na pewno nikt nie przebije tego co nawyprawiał Balcerowicz z Krzaklewskim pod szyldem rządu firmowanego przez tego figuranta Buzka. I tu dygresja. Pisząc te słowa musiałem na chwilę zatrzymać się żeby przypomnieć sobie nazwisko figuranta. Poważnie. A to taka teraz persona w PE. Wróćmy jednak do naszego bohatera. Premier Tysiąclecia zasłużył sobie na to miano, bo czas jego rządów w odróżnieniu od innych może nas czegoś nauczyć. Tusk pokazał, że mając gówno do powiedzenia można być przekonującym, że racjonalnie i ekonomicznie planując działania można być skutecznym małym nakładem sił, nie robiąc z siebie męczennika, nie paląc się jak pochodnia.
„Nasz lis takich głupstw nie robił”. Tusk jak rasowy napastnik nie napala się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i nie wali na siłę. Wyczeka aż bramkarz się położy i spokojnie, jak Messi pośle do siatki pięknego loba. Kiedy trzeba odda piłkę lepiej ustawionemu koledze. Nie popełnia głupich fauli, nie stosuje prowokacji. Od tego ma defensorów, którzy mają to wliczone w grę że mogą łapać kartki. Donald nie może dać się wykluczyć z gry. Celowo używam tych futbolowych przenośni, bo za długo byłoby się rozwodzić kiedy i jak potrafił zagrać do Pawlaka, bo ten był na dogodniejszej pozycji w rozmowach ze związkowcami na temat emerytur, jak kartki łapała Mucha, Grabarczyk (czerwona, wyleciał z gry). Donaldinho ma czyste konto. Kiedy trzeba wyskakuje prowokator Niesiołowski, taki jak ów Materazzi, ten co sprowokował Zidanea w finale MŚ chamskimi odzywkami na temat jego żony i córki. Dla porównania – Kaczyński próbował i nie wyszło. Za prowokacje, na które Tusk nie zwraca uwagi, Kaczyński gotów jest wyzwać na ubitą ziemię. I żeby mój czcigodny imiennik pękł od wartości o jakich nieustannie mówi, to nic mu z nich kiedy narzędzi brak do wykonania.
Dlaczego w ogóle tak mnie wzięło na pochwały Tuska? Bo czas jego rządów jest przełomowy. Jest to pierwszy solidny polityk po 89 r. Ma plan, wizję ( wprawdzie tylko władzy , nie żadną tam społeczną) i wie czego chce. Przede wszystkim wie kim chce być i świadomie kreuje swoją osobę człowieka autentycznego. Jako pierwszy premier przyznaje sobie prawo do pomyłek i przyznaje się do nich publicznie, pokazuje że umie uwolnić się od paraliżujących „autorytetów”, „idoli”, „tabu” i „świętości” np. takich jak niesławny Balcerowicz. Tusk jest zbyt mądry, żeby straszyć społeczeństwo upiorami. Stąd te pochwały.
Tusk dał wielką lekcję polityki a nie wydaje mi się żeby było czymś wstydliwym się uczyć od wroga. Przede wszystkim wnioski mam następujące:
Lekcją negatywną by to, że Tusk pokazał co to jest idealna postpolityka (czyli polityka bez polityki) . Ale pokazał także, że jak się do polityki zabierać to tak żeby wykonać swój plan, a nie fajerwerki w szlachetnym uniesieniu albo co gorsza jako zwykły pozer. Pokazał, że trzeba być autentycznym i nie rżnąć męża stanu. Nawet jeśli to tylko opracowana postawa. A może wystarczy być autentycznym tak po prostu.
Bezpośrednim impulsem, który skłonił mnie do podzielenia się tymi wnioskami była ta afera z zamachowcem. Wprawdzie uważam to za polityczny błąd Tuska, że tak to zorganizował, ale widać po tej aferze, że są to rządy przełomu. Tusk chciał wypróbować w Polsce strategię władzy stosowaną na skutecznie na co dzień w USA – zarządzanie strachem. Wiadomo po co. Terroryści dybią na nasz kraj a wy mi tu o jedzeniu . Akcja ta była jednak źle przygotowana. Wprawdzie głupich nie brak, ale to wszystko się tak kupy nie trzyma, że już i media przestały o tym gadać. Przede wszystkim było to tak niespójne, że nawet nie wiem czy taki facet istnieje ponieważ błąd podstawowy popełniono w polityce informacyjnej. Gdyby był taki człowiek co zbierał trotyl i miał jakiś zamiar, to zwinięto by go po cichu, żeby nie prowokować innych chętnych do podobnych akcji. Po drugie tylko kretyn, albo wariat ogłasza takie rzeczy w necie. Czyli że nie mógł to być poważny zamiar. Po trzecie czy nie przesadzili z tymi 4 tonami?
Mimo wszystko próba była śmiała i prawie się udało. Do tego stopnia, że Kaczyński i inni też nagle podczepili się i zaczęli rozpaczać, że na nich też dybią. Pierwsze koty za płoty. Znając skuteczność Tuska następnym razem się uda.