2014-12-03 18:15:11
Robert Biedroń nie utonie na Titanicu o nazwie Twój Ruch. Wysiadł na czas na wyspie Słupsk. Wyspa była dobrze wybrana a abordaż sprawnie przeprowadzony. Tybulcy mieli dość rozszczekanych lokalnych kundelków i ciepło przywitały rudego tygrysa który zszedł z okrętu. Trochę byli zdziwieni, zazwyczaj kierunek jest odwrotny, to lokalne psy chcą uciec z wyspy i na pokładzie jakiegoś okrętu walczyć na morzu o prawdziwe łupy a tu taka niespodzianka. Tygrys jest rudy, to nietypowe i pogardzane ale to jednak tygrys. Nagle wielki świat zapukał do słupskich drzwi. Wszyscy patrzą na ich wyspę, ich problemy i to jak rudy tygrys wygrywa walkę z 7 konkurentami.
Cały świat się zastanawia cóż to za nowocześni tubylcy którzy ogłosili rudego królem wyspy. Ci ze zdziwieniem odpowiadają: O co Wam chodzi z tym kolorem ? Przecież to tygrys ! Może nie ogromny ale przy naszych psach to właściwie smok…
Wszystkie rude zwierzęta cieszą się ze zwycięstwa tygrysa i dopingują mu. Doping się przyda bo tygrys ma na głowie ogarnięcie całej wyspy. Wiele innych rudych próbowało podobnego abordażu ale nikomu oprócz tygrysa się nie udało. Polegli też ich sprzymierzeńcy na prawie wszystkich wyspach. Hekatomba. Tygrysie zwycięstwo musi im wystarczyć na pokrzepienie serc szczególnie, że prawdziwa rzeź dopiero się zacznie na wodzie.
Zajęty wyspą tygrys tylko raz na jakiś czas spojrzy na morze gdzie na dno pójdzie jego ostatni okręt ale też inne. Wie co tam się wydarzy. Widzi spalone maszty i tonących przyjaciół ale czując ziemie pod stopami wie, że jest bezpieczny. Przyczai się by kiedyś wrócić ?
Chyba nie po to rodzą się tygrysy, żeby zwyciężać nad psami ?
Rafalala rules !Cały świat się zastanawia cóż to za nowocześni tubylcy którzy ogłosili rudego królem wyspy. Ci ze zdziwieniem odpowiadają: O co Wam chodzi z tym kolorem ? Przecież to tygrys ! Może nie ogromny ale przy naszych psach to właściwie smok…
Wszystkie rude zwierzęta cieszą się ze zwycięstwa tygrysa i dopingują mu. Doping się przyda bo tygrys ma na głowie ogarnięcie całej wyspy. Wiele innych rudych próbowało podobnego abordażu ale nikomu oprócz tygrysa się nie udało. Polegli też ich sprzymierzeńcy na prawie wszystkich wyspach. Hekatomba. Tygrysie zwycięstwo musi im wystarczyć na pokrzepienie serc szczególnie, że prawdziwa rzeź dopiero się zacznie na wodzie.
Zajęty wyspą tygrys tylko raz na jakiś czas spojrzy na morze gdzie na dno pójdzie jego ostatni okręt ale też inne. Wie co tam się wydarzy. Widzi spalone maszty i tonących przyjaciół ale czując ziemie pod stopami wie, że jest bezpieczny. Przyczai się by kiedyś wrócić ?
Chyba nie po to rodzą się tygrysy, żeby zwyciężać nad psami ?
2014-08-07 18:14:56
Rzadko telewizyjny program informacyjny poprawia mi humor ale ostatnio tak się stało. Wszystko dzięki Rafalali w Polsat News.
Nie. Nie popieram przemocy fizycznej. Przemoc rodzi przemoc, ta spirala się nie kończy, jednak rozumiem Rafalalę. I jestem trochę z niej dumny.
Dzisiaj rano rozmawiałem z Jej Perfekcyjnością i stwierdziłem, że jestem zmęczony tym krajem. Po prostu zmęczony tym wszystkim, całą tą homofobią ale także krwiożerczym fanatyzmem religijnym. Zmęczony tym bardziej, że objechałem całą Europę i widziałem jak żyje się w innych krajach, tym ciężej jest tu wracać. JP powiedziała, że często też jest zmęczona. Ostatnio gdy szła ze znajomym zmanierowanym gejem ulicą i zastanawiała się czy ktoś ich pobije.
Dlaczego w środku Europy ktoś musi się zastanawiać nad takimi rzeczami ???
Takie pytanie mogłem zadać 10 lat temu. Dzisiaj muszę zadać samemu sobie inne pytanie: dlaczego żyję w tym kraju ? Teraz, gdy nie ma granic a ja znam języki ? Dlaczego ?!
Ruch lgbt utknął w miejscu 10 lat temu. Tak, bo to właśnie dekadę temu polski ruch lgbt osiągnął ostatni sukces. Była nim nowelizacja kodeksu pracy która zabrania dyskryminacji ze względu na orientację seksualna w miejscu pracy. Od tej pory nie drgnęło NIC. Mieliśmy tylko wydarzenia które dały nam trochę otuchy. Takimi wydarzeniami był wybór pierwszego geja i pierwszej transseksualistki na stanowiska posła i posłanki.
Kończy się cierpliwość w środowisku lgbt. Poseł Robert Biedroń rozważał nawet niedawno blokowanie sejmu. Ja też czuję, że pora na bardziej radykalne posunięcia. Pora zacząć się zwyczajnie bronić. Przykład dała transseksualistka Rafalala.
Wielu Rafalalę potępi. Wszyscy Ci wykształceni, poprawni politycznie, wielkomiejscy… wiem sam taki jestem albo staram się być. Jednak jest we mnie też małomiasteczkowy gej z Włocławka i wiecie co ? Dumny jestem w Rafalali ! Dumny jestem, że nie daje sobie w kaszę dmuchać, że nie jest bezbronną ofiarą, że odważnie broni swojej godności. W Polsce są nie tylko wielkomiejscy, bogaci i bezpieczni geje i lesbijki. Jest wiele osób ubogich w mniejszych miejscowościach które na co dzień doznają homofobicznych ataków. Dla nich Rafalala zrobiła w Polsat News więcej niż nam się wydaje. Niech tchórze którzy myślą, że osoby nie heteroseksualne są łatwą ofiarą teraz dwa razy się zastanowią bo… ręka Rafalali zawsze może ich dosięgnąć. Niech Artur Zawisza zapamięta dzień w którym został wykurzony ze studia telewizyjnego przez przegiętego transa. Niech każda przegięta, bita Polska Ciota zobaczy, że można i trzeba bronić swojej godności.
Rafalalo,świata nie zmieniłaś ale dla wielu i tak Jesteś Wielka !
Parada Równości 2013 - podsumowanieNie. Nie popieram przemocy fizycznej. Przemoc rodzi przemoc, ta spirala się nie kończy, jednak rozumiem Rafalalę. I jestem trochę z niej dumny.
Dzisiaj rano rozmawiałem z Jej Perfekcyjnością i stwierdziłem, że jestem zmęczony tym krajem. Po prostu zmęczony tym wszystkim, całą tą homofobią ale także krwiożerczym fanatyzmem religijnym. Zmęczony tym bardziej, że objechałem całą Europę i widziałem jak żyje się w innych krajach, tym ciężej jest tu wracać. JP powiedziała, że często też jest zmęczona. Ostatnio gdy szła ze znajomym zmanierowanym gejem ulicą i zastanawiała się czy ktoś ich pobije.
Dlaczego w środku Europy ktoś musi się zastanawiać nad takimi rzeczami ???
Takie pytanie mogłem zadać 10 lat temu. Dzisiaj muszę zadać samemu sobie inne pytanie: dlaczego żyję w tym kraju ? Teraz, gdy nie ma granic a ja znam języki ? Dlaczego ?!
Ruch lgbt utknął w miejscu 10 lat temu. Tak, bo to właśnie dekadę temu polski ruch lgbt osiągnął ostatni sukces. Była nim nowelizacja kodeksu pracy która zabrania dyskryminacji ze względu na orientację seksualna w miejscu pracy. Od tej pory nie drgnęło NIC. Mieliśmy tylko wydarzenia które dały nam trochę otuchy. Takimi wydarzeniami był wybór pierwszego geja i pierwszej transseksualistki na stanowiska posła i posłanki.
Kończy się cierpliwość w środowisku lgbt. Poseł Robert Biedroń rozważał nawet niedawno blokowanie sejmu. Ja też czuję, że pora na bardziej radykalne posunięcia. Pora zacząć się zwyczajnie bronić. Przykład dała transseksualistka Rafalala.
Wielu Rafalalę potępi. Wszyscy Ci wykształceni, poprawni politycznie, wielkomiejscy… wiem sam taki jestem albo staram się być. Jednak jest we mnie też małomiasteczkowy gej z Włocławka i wiecie co ? Dumny jestem w Rafalali ! Dumny jestem, że nie daje sobie w kaszę dmuchać, że nie jest bezbronną ofiarą, że odważnie broni swojej godności. W Polsce są nie tylko wielkomiejscy, bogaci i bezpieczni geje i lesbijki. Jest wiele osób ubogich w mniejszych miejscowościach które na co dzień doznają homofobicznych ataków. Dla nich Rafalala zrobiła w Polsat News więcej niż nam się wydaje. Niech tchórze którzy myślą, że osoby nie heteroseksualne są łatwą ofiarą teraz dwa razy się zastanowią bo… ręka Rafalali zawsze może ich dosięgnąć. Niech Artur Zawisza zapamięta dzień w którym został wykurzony ze studia telewizyjnego przez przegiętego transa. Niech każda przegięta, bita Polska Ciota zobaczy, że można i trzeba bronić swojej godności.
Rafalalo,świata nie zmieniłaś ale dla wielu i tak Jesteś Wielka !
2013-06-24 12:22:42
Ostatnio znowu zaniedbałem bloga. Wszystko przez brak czasu. W pracy zawodowej mnóstwo się u mnie dzieje. Pracuję coraz więcej, aż doszedłem do granic swojej wydajności a naiwnie chyba wierzyłem, że jestem jakimś supermanem i te granice nie istnieją. A jest o czym pisać… Piotr Guział właśnie przejmuje władzę w Warszawie i chociażby ten temat jest wyjątkowo ciekawy i zasługuje na wpis na blogu niestety... brak czasu. Ale zacznijmy od Parady którą nie było w tym roku łatwo zorganizować z przyczyn obiektywnych.
Parada od środka
Tak naprawdę Paradę Równości robią cały rok tylko dwie osoby: ja i Jej Perfekcyjność, oraz Paweł Kiepuszewski. Przed samą Paradą pojawiają się na szczęście wolontariuszki i wolontariusze ale w tym roku zgłosiło się ich znacznie mniej dlatego mnie i JP czekało więcej pracy niż wcześniej. Parada stanęła w tym roku przed nowymi wyzwaniami finansowymi. Prawie wszystkie kluby gejowsko-lesbijskie (za wyjątkiem saun) po raz pierwszy w historii nie wsparły Parady finansowo !
Budżet Tygodnia Równości na Ursynowie został zmniejszony o ok 60 % w porównaniu z poprzednim rokiem co było spowodowane faktem, że Hanna Gronkiewicz-Waltz drastycznie obcięła budżet Ursynowa rządzonego przez Burmistrza Piotra Guziała w ramach walki politycznej. Niespecjalnie jej to pomoże ale użądliła - przy okazji także nas.
Po raz kolejny okazało się, że KRYZYSY dobrze robią kreatywności i chociaż ze strachem czekałem na 15 czerwca to zrobiliśmy najlepszą Paradę Równości w historii. W szczycie Parada Równości 2013 przyciągnęła ok 8 tys. osób i obok Europride (która zresztą nie była Paradą Równości) była największą uliczną imprezą LGBTQ w historii tego kraju. Jednak to nie tylko liczba członków świadczy o tym sukcesie. Ważne też kto wsparł Paradę 2013. 26 profesorek i profesorów, 22 Ambasady, Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Traktowania. Parada Równości 2013 pokazała, że nie chodzi nam tylko o zabawę przy muzyce. Chodzi o nasze cele. Ten moment gdy składaliśmy kwiaty pod tablicą upamiętniającą Izabelę Jarugę-Nowacką przeszedł do historii imprezy. Wyłączona muzyka, tysiące ludzi i … CISZA.
Były też momenty zaskakujące. Kiedy grupa kilkunastu osób maszerowała przed pierwszym TIRem (co było zabronione) i nie reagowała na moje komunikaty postanowiłem zejść z platformy i osobiście ochrzanić te osoby, że naruszają zasady bezpieczeństwa. Jakie było moje zdziwienie gdy te osoby zaczęły do mnie „migać”. To były osoby głuchonieme i bardzo się ucieszyliśmy, że nasz przekaz do osób niepełnosprawnych został odebrany i pozytywnie przyjęty. Zaprosiłem ich na pierwszą platformę i nawet (o ja durny !) dałem im mikrofon, żeby coś powiedzieli. Jestem pewien, że za rok Ci ludzie przyprowadzą znajomych.
Warszawa – europejska aglomeracja czy homofobiczny zaścianek ?
Dobrze wspominam współpracę z Biurem Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego i warszawską policją. Po tych wszystkich latach zarówno my organizatorzy jak i szeroko pojmowane miasto zdaje sobie sprawę, że rozmowa i współpraca w dobrej atmosferze służą obu stronom. Na pewno tej pozytywnej atmosferze sprzyjał fakt, że w Komitecie Honorowym Parady Równości znajduje się wielu stołecznych samorządowców. Są radni dzielnic, Rady Warszawy jest Burmistrz Ursynowa oraz najwyższy obecny na Paradzie Równości przedstawiciel miasta Wiceprzewodniczący Rady Warszawy – Sebastian Wierzbicki. Ja już dawno się nauczyłem, że w tym mieście wszystko jest polityczne. Procedury w Warszawie są KOSZMARNE. W stołecznych urzędach zawsze można znaleźć osoby homofobiczne którym Parada się nie podoba i są w stanie użyć tych procedur, żeby czegoś nie załatwić, dlatego oprócz miłej atmosfery konieczna jest polityczna wola oraz polityczna siła. Parada Równości potrzebuje i będzie potrzebować politycznego wsparcia w Warszawie. W tym roku szczególnie warszawskie SLD zasłużyło się Paradzie w udzielaniu tego wsparcia. Ważne są też działania osłonowe. To w końcu w dzielnicy współrządzonej przez PiS, Piotr Guział po raz trzeci wywiesił tęczową flagę. Takie rzeczy tylko u Guziała. Co ciekawe w tym roku na wieszanie flagi przyszedł Wiceburmistrz Kołodziejski z PiS.
Jest bardzo zabawnie – wychodzi na to, że największym wrogiem Parady Równości jest Platforma Obywatelska. To właśnie członkowie tej partii naciskają kluby sportowe żeby te nie wynajmowały nam miejsca pod koncert (mamy dowód w mailu) , europoseł Wałęsa publicznie twierdzi, że na Paradzie Równości dochodzi do zgorszeń bo biegają tu nadzy ludzie a radni PO na Ursynowie regularnie atakują Tydzień Równości na Ursynowie w swoich interpelacjach.
Policja nie tylko od Parady
Policja świetnie ochraniała Paradę ale też zmieniły się przepisy i nikt nie mógł legalnie zarejestrować wiecu na naszej trasie. WRESZCIE mieliśmy spokojną pokojową imprezę bez kamieni, jajek i blokowania przemarszu. Niestety był jeden zgrzyt. Służby odpowiedzialne za nadzór ruchu postanowiły skontrolować sprawność platform przed Paradą. Co prawda w zgromadzeniach publicznych przepisy ruchu drogowego nie działają ale przed samą Paradą w innym miejscu owszem. Tiry stały na parkingu od wczesnego rana a Panowie kontrolerzy przyjechali b. późno i sprawdzali Tiry bardzo długo. Nie chcieli nas puścić przed zakończeniem kontroli. Gdy okazało się, że w jednym TIRze (z którego miał korzystać Ruch Palikota) brakuje kawałku plastiku pod drzwiami kierowcy, mieliśmy naprawić to najpierw przy pomocy banera (zrobiliśmy to w 3 minuty) a potem kazano nam ten baner poprawić (co zrobiliśmy z kolejne 5 minut) ostatecznie panowie policjanci zmienili znowu zdanie i stwierdzili, że jednak musimy mieć zamontowany oryginalny kawałek plastiku. Na nic zdały się rozmowy i przekonywania (ten tir przeszedł dzień wcześniej pozytywnie przegląd techniczny). W pewnym momencie miałem nawet pomysł, żeby posadzić Posła Artura Dębskiego za kierownicą (ma immunitet) i w tej sposób dojechać TIRem pod Sejm – gdzie już przepisy o ruchu drogowym nie obowiązują. Na szczęście dostawca TiRów zorganizował brakującą część i Ruch Palikota pojechał na własnej platformie która dołączyła do Parady na Placu Trzech Krzyży (wjechali od ul. Książęcej) ale generalnie przez to Parada się spóźniła 35-40 minut i wyszło, że to nasza wina.
Generalnie jest jeszcze jedna platforma która w ogóle nie pojechała w Paradzie, chodzi o Klub Glam którego TiR nie posiadał kawałków błotników z nadkola. Szkoda, jednak gdyby przedstawiciele klubu Glam pojawili się CHOCIAŻ RAZ w tym roku na spotkaniu organizacyjnym Parady to dowiedzieliby się o planowanej kontroli policji. Przy okazji wyszła jeszcze jedna ciekawa sprawa. Panowie kontrolujący pojazdy stwierdzili, że mamy złe identyfikatory na TiRy. Mieliśmy identyfikator C-16 a powinniśmy mieć C-5. To jest bardzo ciekawe bo OD ZAWSZE – tj. od początku istnienia tej imprezy żądano od nas C-16. Dzień przed Paradą na specjalnej odprawie w Komendzie Policji nawet pokazywałem te identyfikatory (wydane w trybie super-pilnym przez Zarząd Dróg Miejskich za co też im dziękuję) i wszystko było ok. Nagle zasady się zmieniły. Dziwna akcja z tym sprawdzaniem pojazdów. Wszystko było idealnie aż do tego momentu.
Kwestię procedury sprawdzania sprawności pojazdów będziemy musieli jeszcze omówić z Biurem Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Chcę mieć jasne i przejrzyste zasady w innym przypadku przyszłoroczną Paradę zarejestrujemy już od rogatek miasta i od godziny 6 rano wtedy żadne kontrole nie będą musiały się odbyć. Nie chciałbym, żeby po tym tekście powstało też wrażenie nieprzyjaznej policji. Policja przy Paradzie to BARDZO szerokie pojęcie bo w tej akcji bierze udział wiele jednostek. Dwóch panów nie może zepsuć MEGA POZYTYWNEGO wrażenia jakie zrobiły setki Policjantek i Policjantów którzy zapewnili nam bezpieczeństwo. To właśnie dzięki bezpieczeństwu w tegorocznej Paradzie Równości wzięło udział tak wiele rodzin z małymi dziećmi.
Wreszcie przekroczyliśmy Rubikon. Wreszcie Parada staje się imprezą MIEJSKĄ. Spodziewam się, że w przyszłym roku frekwencja na Paradzie Równości eksploduje do góry i będzie mieli co najmniej kilkanaście tysięcy a może i kilkadziesiąt tysięcy osób. Ten sukces odczuli wszyscy którzy byli z nami 15 czerwca a przeciwnicy Parady skompromitowali się sami. To ich frustracja z udanej Parady spowodowała atak na Roberta Biedronia – spotkałem go w nocy na ulicy zaraz po pobiciu kiedy czekał na policję. Bandyci nie mogli zepsuć humoru 8 tysiącom ludzi ale udało się im zepsuć wieczór Robertowi.
Łukasz Pałucki
Prezes Fundacji Wolontariat Równości
PS: Muszę też napisać o moim prywatnym tj. rodzinnym sukcesie podczas tegorocznej Parady. Jest to moment kiedy się trochę wzruszyłem. Niespodziewanie przy Sali Kongresowej na Paradzie pojawiła się moja mama z moją siostrą. Przyjechały specjalnie z Włocławka, to było dla mnie bardzo ważne.
Bzdury partnerskieParada od środka
Tak naprawdę Paradę Równości robią cały rok tylko dwie osoby: ja i Jej Perfekcyjność, oraz Paweł Kiepuszewski. Przed samą Paradą pojawiają się na szczęście wolontariuszki i wolontariusze ale w tym roku zgłosiło się ich znacznie mniej dlatego mnie i JP czekało więcej pracy niż wcześniej. Parada stanęła w tym roku przed nowymi wyzwaniami finansowymi. Prawie wszystkie kluby gejowsko-lesbijskie (za wyjątkiem saun) po raz pierwszy w historii nie wsparły Parady finansowo !
Budżet Tygodnia Równości na Ursynowie został zmniejszony o ok 60 % w porównaniu z poprzednim rokiem co było spowodowane faktem, że Hanna Gronkiewicz-Waltz drastycznie obcięła budżet Ursynowa rządzonego przez Burmistrza Piotra Guziała w ramach walki politycznej. Niespecjalnie jej to pomoże ale użądliła - przy okazji także nas.
Po raz kolejny okazało się, że KRYZYSY dobrze robią kreatywności i chociaż ze strachem czekałem na 15 czerwca to zrobiliśmy najlepszą Paradę Równości w historii. W szczycie Parada Równości 2013 przyciągnęła ok 8 tys. osób i obok Europride (która zresztą nie była Paradą Równości) była największą uliczną imprezą LGBTQ w historii tego kraju. Jednak to nie tylko liczba członków świadczy o tym sukcesie. Ważne też kto wsparł Paradę 2013. 26 profesorek i profesorów, 22 Ambasady, Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Traktowania. Parada Równości 2013 pokazała, że nie chodzi nam tylko o zabawę przy muzyce. Chodzi o nasze cele. Ten moment gdy składaliśmy kwiaty pod tablicą upamiętniającą Izabelę Jarugę-Nowacką przeszedł do historii imprezy. Wyłączona muzyka, tysiące ludzi i … CISZA.
Były też momenty zaskakujące. Kiedy grupa kilkunastu osób maszerowała przed pierwszym TIRem (co było zabronione) i nie reagowała na moje komunikaty postanowiłem zejść z platformy i osobiście ochrzanić te osoby, że naruszają zasady bezpieczeństwa. Jakie było moje zdziwienie gdy te osoby zaczęły do mnie „migać”. To były osoby głuchonieme i bardzo się ucieszyliśmy, że nasz przekaz do osób niepełnosprawnych został odebrany i pozytywnie przyjęty. Zaprosiłem ich na pierwszą platformę i nawet (o ja durny !) dałem im mikrofon, żeby coś powiedzieli. Jestem pewien, że za rok Ci ludzie przyprowadzą znajomych.
Warszawa – europejska aglomeracja czy homofobiczny zaścianek ?
Dobrze wspominam współpracę z Biurem Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego i warszawską policją. Po tych wszystkich latach zarówno my organizatorzy jak i szeroko pojmowane miasto zdaje sobie sprawę, że rozmowa i współpraca w dobrej atmosferze służą obu stronom. Na pewno tej pozytywnej atmosferze sprzyjał fakt, że w Komitecie Honorowym Parady Równości znajduje się wielu stołecznych samorządowców. Są radni dzielnic, Rady Warszawy jest Burmistrz Ursynowa oraz najwyższy obecny na Paradzie Równości przedstawiciel miasta Wiceprzewodniczący Rady Warszawy – Sebastian Wierzbicki. Ja już dawno się nauczyłem, że w tym mieście wszystko jest polityczne. Procedury w Warszawie są KOSZMARNE. W stołecznych urzędach zawsze można znaleźć osoby homofobiczne którym Parada się nie podoba i są w stanie użyć tych procedur, żeby czegoś nie załatwić, dlatego oprócz miłej atmosfery konieczna jest polityczna wola oraz polityczna siła. Parada Równości potrzebuje i będzie potrzebować politycznego wsparcia w Warszawie. W tym roku szczególnie warszawskie SLD zasłużyło się Paradzie w udzielaniu tego wsparcia. Ważne są też działania osłonowe. To w końcu w dzielnicy współrządzonej przez PiS, Piotr Guział po raz trzeci wywiesił tęczową flagę. Takie rzeczy tylko u Guziała. Co ciekawe w tym roku na wieszanie flagi przyszedł Wiceburmistrz Kołodziejski z PiS.
Jest bardzo zabawnie – wychodzi na to, że największym wrogiem Parady Równości jest Platforma Obywatelska. To właśnie członkowie tej partii naciskają kluby sportowe żeby te nie wynajmowały nam miejsca pod koncert (mamy dowód w mailu) , europoseł Wałęsa publicznie twierdzi, że na Paradzie Równości dochodzi do zgorszeń bo biegają tu nadzy ludzie a radni PO na Ursynowie regularnie atakują Tydzień Równości na Ursynowie w swoich interpelacjach.
Policja nie tylko od Parady
Policja świetnie ochraniała Paradę ale też zmieniły się przepisy i nikt nie mógł legalnie zarejestrować wiecu na naszej trasie. WRESZCIE mieliśmy spokojną pokojową imprezę bez kamieni, jajek i blokowania przemarszu. Niestety był jeden zgrzyt. Służby odpowiedzialne za nadzór ruchu postanowiły skontrolować sprawność platform przed Paradą. Co prawda w zgromadzeniach publicznych przepisy ruchu drogowego nie działają ale przed samą Paradą w innym miejscu owszem. Tiry stały na parkingu od wczesnego rana a Panowie kontrolerzy przyjechali b. późno i sprawdzali Tiry bardzo długo. Nie chcieli nas puścić przed zakończeniem kontroli. Gdy okazało się, że w jednym TIRze (z którego miał korzystać Ruch Palikota) brakuje kawałku plastiku pod drzwiami kierowcy, mieliśmy naprawić to najpierw przy pomocy banera (zrobiliśmy to w 3 minuty) a potem kazano nam ten baner poprawić (co zrobiliśmy z kolejne 5 minut) ostatecznie panowie policjanci zmienili znowu zdanie i stwierdzili, że jednak musimy mieć zamontowany oryginalny kawałek plastiku. Na nic zdały się rozmowy i przekonywania (ten tir przeszedł dzień wcześniej pozytywnie przegląd techniczny). W pewnym momencie miałem nawet pomysł, żeby posadzić Posła Artura Dębskiego za kierownicą (ma immunitet) i w tej sposób dojechać TIRem pod Sejm – gdzie już przepisy o ruchu drogowym nie obowiązują. Na szczęście dostawca TiRów zorganizował brakującą część i Ruch Palikota pojechał na własnej platformie która dołączyła do Parady na Placu Trzech Krzyży (wjechali od ul. Książęcej) ale generalnie przez to Parada się spóźniła 35-40 minut i wyszło, że to nasza wina.
Generalnie jest jeszcze jedna platforma która w ogóle nie pojechała w Paradzie, chodzi o Klub Glam którego TiR nie posiadał kawałków błotników z nadkola. Szkoda, jednak gdyby przedstawiciele klubu Glam pojawili się CHOCIAŻ RAZ w tym roku na spotkaniu organizacyjnym Parady to dowiedzieliby się o planowanej kontroli policji. Przy okazji wyszła jeszcze jedna ciekawa sprawa. Panowie kontrolujący pojazdy stwierdzili, że mamy złe identyfikatory na TiRy. Mieliśmy identyfikator C-16 a powinniśmy mieć C-5. To jest bardzo ciekawe bo OD ZAWSZE – tj. od początku istnienia tej imprezy żądano od nas C-16. Dzień przed Paradą na specjalnej odprawie w Komendzie Policji nawet pokazywałem te identyfikatory (wydane w trybie super-pilnym przez Zarząd Dróg Miejskich za co też im dziękuję) i wszystko było ok. Nagle zasady się zmieniły. Dziwna akcja z tym sprawdzaniem pojazdów. Wszystko było idealnie aż do tego momentu.
Kwestię procedury sprawdzania sprawności pojazdów będziemy musieli jeszcze omówić z Biurem Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Chcę mieć jasne i przejrzyste zasady w innym przypadku przyszłoroczną Paradę zarejestrujemy już od rogatek miasta i od godziny 6 rano wtedy żadne kontrole nie będą musiały się odbyć. Nie chciałbym, żeby po tym tekście powstało też wrażenie nieprzyjaznej policji. Policja przy Paradzie to BARDZO szerokie pojęcie bo w tej akcji bierze udział wiele jednostek. Dwóch panów nie może zepsuć MEGA POZYTYWNEGO wrażenia jakie zrobiły setki Policjantek i Policjantów którzy zapewnili nam bezpieczeństwo. To właśnie dzięki bezpieczeństwu w tegorocznej Paradzie Równości wzięło udział tak wiele rodzin z małymi dziećmi.
Wreszcie przekroczyliśmy Rubikon. Wreszcie Parada staje się imprezą MIEJSKĄ. Spodziewam się, że w przyszłym roku frekwencja na Paradzie Równości eksploduje do góry i będzie mieli co najmniej kilkanaście tysięcy a może i kilkadziesiąt tysięcy osób. Ten sukces odczuli wszyscy którzy byli z nami 15 czerwca a przeciwnicy Parady skompromitowali się sami. To ich frustracja z udanej Parady spowodowała atak na Roberta Biedronia – spotkałem go w nocy na ulicy zaraz po pobiciu kiedy czekał na policję. Bandyci nie mogli zepsuć humoru 8 tysiącom ludzi ale udało się im zepsuć wieczór Robertowi.
Łukasz Pałucki
Prezes Fundacji Wolontariat Równości
PS: Muszę też napisać o moim prywatnym tj. rodzinnym sukcesie podczas tegorocznej Parady. Jest to moment kiedy się trochę wzruszyłem. Niespodziewanie przy Sali Kongresowej na Paradzie pojawiła się moja mama z moją siostrą. Przyjechały specjalnie z Włocławka, to było dla mnie bardzo ważne.
2013-02-08 16:48:12
W debacie o związkach partnerskich nie tylko ich przeciwnicy opowiadali bzdury, zwolennikom też się zdarzało. Kilka lat temu Bartek Dominiak, działacz lewicowy i ówczesny doradca ministra zdrowia Marka Balickiego, przyszedł do mnie zwrócił moją uwagę na dziwny argument podnoszony przez środowisko LGBTQ. Chodzi o argumentowanie potrzeby wprowadzenia związków partnerskich z powodu braku informacji o stanie zdrowia partnera. Zwolennicy ustawy o związkach partnerskich twierdzą, że małżeństwa i/lub konkubinaty mają takie prawo a inne związki nie. Bartek słusznie zauważył, że to KOMPLETNA BZDURA. Zgodnie z przepisami ministerstwa zdrowia NIKT nie ma prawa do informacji o zdrowiu pacjenta o ile ten pacjent nie upoważnił tej osoby na piśmie. Dotyczy to WSZYSTKICH, nawet małżeństw ! Przekonałem się o tym osobiście w zeszłym roku kiedy moja mama miała poważny wypadek i tylko moja siostra miała pisemne upoważnienie do otrzymywania informacji o jej stanie zdrowia. Dopóki moja mama nie podpisała mi takiego samego kwitu personel szpitala NIE UDZIELIŁ MI żadnej informacji. Jedynym źródłem wiedzy była moja siostra.
Od czasu gdy Bartek Dominiak doradzał Balickiemu minęło już ładnych parę lat. Tyle lat powtarzam w środowisku LGBTQ, że ten argument to mit. Ostatnio mówiłem o tym w czerwcu 2012 roku na Ogólnopolskim Spotkaniu Organizacji LGBTQ w Toruniu. Jak grochem o ścianę. Prawie wszyscy działacze LGBTQ w tym kraju nadal opowiadają BZDURY i żądają wprowadzenia ustawy która daje związkom partnerskim większe prawa niż ma teraz małżeństwo - więc nowa ustawa stanie się w ten sposób sprzeczna z konstytucją i można ją bardzo łatwo rozerwać na strzępy w Trybunale. W tą bzdurę uwierzył nawet poseł Dunin i w swoim projekcie wpisał takie uprawnienia (te dane czerpię z Gazety Wyborczej – przyznaję, że nie czytałem projektu Dunina). Mit w który wierzą wszyscy stał się medialną prawdą… aż do wczoraj. Wczoraj Ministerstwo Zdrowia się przebudziło i wydało w tej sprawie oświadczenie, dlatego mój tekst puszczam dopiero dzisiaj.
Naliczyłem w sumie trzy bzdury-pułapki we wszystkich trzech projektach ustaw o związkach partnerskich. Jedną już wykryto, zostały jeszcze dwie.
Bajka o związkach partnerskichOd czasu gdy Bartek Dominiak doradzał Balickiemu minęło już ładnych parę lat. Tyle lat powtarzam w środowisku LGBTQ, że ten argument to mit. Ostatnio mówiłem o tym w czerwcu 2012 roku na Ogólnopolskim Spotkaniu Organizacji LGBTQ w Toruniu. Jak grochem o ścianę. Prawie wszyscy działacze LGBTQ w tym kraju nadal opowiadają BZDURY i żądają wprowadzenia ustawy która daje związkom partnerskim większe prawa niż ma teraz małżeństwo - więc nowa ustawa stanie się w ten sposób sprzeczna z konstytucją i można ją bardzo łatwo rozerwać na strzępy w Trybunale. W tą bzdurę uwierzył nawet poseł Dunin i w swoim projekcie wpisał takie uprawnienia (te dane czerpię z Gazety Wyborczej – przyznaję, że nie czytałem projektu Dunina). Mit w który wierzą wszyscy stał się medialną prawdą… aż do wczoraj. Wczoraj Ministerstwo Zdrowia się przebudziło i wydało w tej sprawie oświadczenie, dlatego mój tekst puszczam dopiero dzisiaj.
Naliczyłem w sumie trzy bzdury-pułapki we wszystkich trzech projektach ustaw o związkach partnerskich. Jedną już wykryto, zostały jeszcze dwie.
2013-01-30 19:26:59
Efekt piątkowego głosowania sejmu nad projektami ustaw o związkach partnerskich nie był trudny do przewidzenia. Niby stało się to czego się spodziewałem, ale gdy dotarły do mnie informacje z wiejskiej poczułem przygnębienie a potem gorycz i złość. Najwidoczniej gdzieś tam w środku mnie tliła się nadzieja. Zaskoczyły mnie własne emocje bo przecież racjonalny rozum podpowiadał mi, że wydarzyło się to co musiało się wydarzyć. Nie wierzę w możliwość uchwalenia ustawy o związkach partnerskich w Polsce podczas kadencji tego sejmu. Dlaczego ? No właśnie….
Cofnijmy się w czasie... Był marzec 2003 roku gdy wraz z innymi polskimi działaczami i działaczkami LGBTQ zostałem zaproszony do Berlina przez polityków niemieckiej partii zielonych. Oprócz mnie i Jacka Adlera byli tam obecni min. Robert Biedroń, Yga Kostrzewa i kilka innych osób. Oficjalnie wizyta dotyczyła wymiany doświadczeń pomiędzy działaczami lgbtq z Polski i Niemiec, nieoficjalnie była to próba zainspirowania nas do wejścia we współpracę ze środowiskiem ekologów i odpalenia polskiej partii zielonych na wzór zachodni. W 2003 roku niemieccy Zieloni zdali sobie sprawę, że już za rok Polska wejdzie do Unii Europejskiej i nie istnieją tam zieloni a to oznacza, że proporcjonalnie liczba zielonych szabel w europarlamencie się zmniejszy. Postanowili działać. Chcieli zrobić na nas wrażenie zapraszając nas na kawkę do Bundestagu, pożyczyli nawet od frakcji liberałów salę z widokiem na kopułę Reichstagu. Miałem wtedy 23 lata i nie ukrywam, że to wszystko robiło na mnie spore wrażenie. Z całego składu delegacji to właśnie ja i Jacek Adler postanowiliśmy wejść w skład Grupy Referendalnej Zieloni a potem byliśmy współzałożycielami partii Zieloni 2004, ale to całkiem inna historia, ciekawsze jest to co robiliśmy przez te kilka dni w Berlinie. Zieloni politycy i jednocześnie działacze LSVD (skrót największej niemieckiej organizacji lgbtq) przede wszystkich Gunter Dvorek oraz Volcker Beck opowiadali nam przez większość czasu to w jaki sposób wywalczyli związki rejestrowane w Niemczech.
Niemcy przekazali nam mnóstwo szczegółów, min.:
- Kiedy tj. przy jakim minimalnych poparciu społecznym w ogóle jest sens zgłaszanie projektu ustawy do parlamentu,
- Jak dotrzeć do kilku kluczowych grup sojuszniczych i przekonać je do współpracy,
- Jakie strategie przyjąć wobec prawicy,
- Jak przekonać osoby heteroseksualne, żeby włączyły się w kampanię na rzecz związków,
- czego nie ma sensu robić bo to strata czasu i energii,
- jak skutecznie kontrować ataki kościoła katolickiego i co jest faktyczną przyczyną sprzeciwu kleru,
- co to są działania osłonowe i dlaczego trzeba je stosować.
Niemcy przedstawili mapę drogową, cały scenariusz działań rozplanowanych na dwa lata. To się pojawiło jako efekt analiz podobnych wydarzeń w innych krajach. Chodzi nie tylko o ogólną wiedzę teoretyczną ale szczegółowy opis działań. Nie jestem tutaj w stanie opisać wszystkiego (musiałbym ten tekst podzielić na części i pisać go parę dni) ale podam przykład działań osłonowych…
Geje i Lesbijki w urzędzie
Działacze LSVD poświecili sporo pracy na jedną z akcji który wydawała się nam Polakom dziwna. Dopiero późniejsze wydarzenia w Polsce pokazały jak ważna to była sprawa. Akcja zaczęła się od znalezienia ok 200 par gejów i lesbijek w różnych niemieckich miastach. Jednego dnia o tej samej porze wszystkie te pary weszły do swoich urzędów stanu cywilnego prosząc o formularze żeby zawrzeć związek małżeński. Ważny był sposób zapytania i fakt, że towarzyszyli im lokalni dziennikarze. Zakłopotani urzędnicy grzecznie odpowiedali, że nie ma takiej procedury i jest im bardzo przykro ale nie pomogą. Przyciśnięty przez główne media Ogólnokrajowy Związek Zawodowy Urzędników Stanu Cywilnego wydał oświadczenie w którym poparł inicjatywę ustawy o związkach partnerskich – najwidoczniej dotarło do nich, że związki partnerskie to więcej roboty a więc mniejsza szansa na zwolnienia urzędników z powodu mniejszej ilości małżeństw (to zjawisko występuje w całej Europie). Kiedy słuchaliśmy tej historii wydawało nam się, że Niemcy nie mają co robić z czasem i z pieniędzmi skoro poświęcili tyle, żeby zdobyć poparcie urzędników jednego tylko urzędu. Zdanie zmieniliśmy niedługo potem w Polsce. To nikt inny tylko polscy urzędnicy stanu cywilnego podjudzeni przez prawicę zaatakowali jako pierwsi projekt ustawy o związkach partnerskich autorstwa prof. Marii Szyszkowskiej.
Niemcy zwracali uwagę, że trzeba działać inteligentnymi happeningami, trafiać z przekazem dokładnie i personalnie w przeciwników, zmuszać ich do zajęcia pozycji wobec konkretnych osób i konkretnych sytuacji a unikać debaty o ogólnikach. Oponenci albo pokażą swoją ludzką twarz – byleby to było przy dziennikarzach - albo odwrotnie pokażą twarz prof. Pawłowicz. Obie wersje są korzystne dla sprawy.
Mówili też , że duże spotkania, otwarte debaty w terenie nie mają sensu bo… przyjdą na nie inni geje i lesbijki. Nie ma sensu przekonywać przekonanych. To ostatnie zdanie to mój przytyk do Grupy Inicjatywnej ds. Związków Partnerskich bo mam wrażenie, że kompletnie niepotrzebnie zjechali Polskę. W ogóle nie podoba mi się, że powstała grupa która jest ekskluzywna a nie inkluzywna, to sprzeczne z ideałami równości i zwyczajnie głupie. W tym kraju jest już ok 30 zarejestrowanych organizacji LGBTQ w większości tworzonych przez ludzi poniżej 30 roku życia iż zwyczajnie ciekawie byłoby wysłuchać ich pomysłów. Ale grzech ekskluzywności pojawił się kilkakrotnie i w Polsce za związkami lobowało kilka grup i jedna o działaniach drugiej dowiadywała się z mediów.
Niemcy mówili jeszcze dużo innych rzeczy, np. jaki typ polityka powinien zgłaszać projekt, wprost sugerowali, że prawica będzie próbowała taką osobę przedstawiać jako niepoważną lub ręcz szurniętą. Czy nie to właśnie udało się zrobić prawicowym mediom z wizerunkiem prof. Szyszkowskiej ? Czy nie tak właśnie gra PiS mówiąc o „zwariowanych” projektach ustaw Ruchu Palikota ?
Te kilka dni w Berlinie to była orgia wiedzy nt. związków partnerskich. Minęło 11 lat ale nadal to pamiętam niestety mam wrażenie, że tylko ja. Byli tam ze mną ludzie którzy dzisiaj decydują o strategii wprowadzania związków partnerskich ale nie są to na pewno wzorce niemieckie. Nie upieram się, że wszystko co udaje się w Niemczech da się zaimplementować w Polsce. Na pewno tak nie jest głównie dlatego, że u naszych zachodnich sąsiadów rzeczy się organizuje a u nas się „załatwia”. Jednak możemy uczyć się na cudzych błędach i czerpać z dostępnej wiedzy.
Mnie wręcz szlag mnie trafia gdy słyszę, że samo zgłoszenie projektu ustaw do parlamentu to WIELKI SUKCES. No do jasnej cholery... jakbym słyszał powstańców styczniowych albo powstańców warszawskich: zryw był sukcesem bo stanęliśmy do walki, co prawda nieprzygotowani i szybko nas rozjechali walcem ale sam AKT działania jest ważniejszy niż efekt. Oto polski nieszczęsny romantyzm zgodnie z zasadą „ja z synowcem na czele i jakość to będzie”. No właśnie, że nie będzie… Mam 32 lata i nie chce mi się czekać do starości aż do zakutych łbów w platformie dotrze zachodnia definicja praw człowieka. Czas leci i nikt go nam nie odda. Coraz więcej osób wpadnie na prosty sposób na homofobię Tuska i Gowina, ten sposób nazywa się samolot.
Wysoka stawka w puli
Ustawa o związkach partnerskich jest osłabieniem instytucji małżeństwa ale nie z powodu związków jednopłciowych ale z powodu par heteroseksualnych które wreszcie będą mogły zawierać i kończyć związki łatwą, szybką i tanią procedurą. Zastanówmy się czym jest historia cywilizacji. Czy to nie próba ukierunkowania energii seksualnej przy pomocy nakazów religijnych i prawa ? Rodzina jest podstawową jednostką społeczną a wpływ na wychowanie dzieci daje państwu realną władzę. Związki partnerskie dają heteroseksualistom wolność od dwóch instytucji które faktycznie uczestniczą w procedurze zakładania i rozwiązywania rodziny: od kościoła i państwa. Kościół to ślub a za rozwód odpowiada państwo. Kościół świetnie sobie zdaje sprawę co się stanie gdy ludzie uzyskają tą wolność i nie może sobie na to pozwolić. Gdyby dało się zrobić związki rejestrowane tylko dla par jednopłciowych to wszystko poszłoby łatwiej. Prawica mogłaby się pocieszyć, że przynajmniej rejestruje (czyt. kontroluje) zboczeńców. Ale to nierealne z powodu konstytucji. Podobnie jak przy okazji wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Parady Równości środowisko LGBTQ znowu rozszerza definicję wolności obywatelskich dla całego społeczeństwa. Szkoda, że tą rundę przegraliśmy.
Pawłowicz jak Gejowski Smoleńsk
Teraz jesteśmy zakładnikami Tuska i jego zakłamanej prawicowej partii. Ostatnie przebudzenie „gejmingów” poprawia chwilowo nastrój a casus Krystyny Pawłowicz przypomina gejowski Smoleńsk ale nie oszukujmy się. Mimo tej nadziei która się we mnie tli i nijak mój racjonalny umysł nie może jej zgasić musimy spojrzeć na sytuację trzeźwo. Tusk to pragmatyczny cynik. Facet który przywrócił fundusz kościelny, trzyma ubogie Polki w podziemiu aborcyjnym i nie godzi się nawet na in vitro dla bezpłodnych par heteroseksualnych. Taki człowiek nie pójdzie na wojnę z kościołem tylko dlatego, żeby coś udowodnić Gowinowi. Nie zdziwiłbym się gdyby cały ten konflikt na linii Tusk-Gowin był zaplanowaną zagrywką. To bardzo w stylu platformy obywatelskiej – widzieliśmy to już wcześniej. Prawda jest prosta: droga do praw gejów i lesbijek w Polsce wiedzie przez grób Platformy Obywatelskiej. Negocjacje z działaczami platformy są stratą czasu. Skoro już mamy przeciwników to niech mają twarz prof. Pawłowicz, to lepsze dla sprawy. Przypominam też, że ruch LGBTQ osiągał największe sukcesy gdy był ruchem rewolucyjnym. Nie odkrywam tutaj ameryki, to podstawy psychologii społecznej – mniejszości dostają od większości prawa głównie dlatego, że potrafią tą większość zdestabilizować. Więc niech płonie Platforma Obywatelska ! Polska będzie bez niej lepsza ! Przekonujcie znajomych, rodzinę, przyjaciół niech NIE GŁOSUJĄ na Platformę Obywatelską ! Razem damy radę odsunąć tą bezideową zbieraninę od władzy.
Myślicie, że pozbycie się Platformy i prowadzenie postępowej tolerancyjnej polityki nie jest niemożliwe ?
Ja jestem z Ursynowa, my tu nie wierzymy w takie teksty … nie wierzymy od ponad dwóch lat i żyje nam się lepiej.
Sąd Najwyższy uchyla decyzję Aleksandry Różyckiej z POCofnijmy się w czasie... Był marzec 2003 roku gdy wraz z innymi polskimi działaczami i działaczkami LGBTQ zostałem zaproszony do Berlina przez polityków niemieckiej partii zielonych. Oprócz mnie i Jacka Adlera byli tam obecni min. Robert Biedroń, Yga Kostrzewa i kilka innych osób. Oficjalnie wizyta dotyczyła wymiany doświadczeń pomiędzy działaczami lgbtq z Polski i Niemiec, nieoficjalnie była to próba zainspirowania nas do wejścia we współpracę ze środowiskiem ekologów i odpalenia polskiej partii zielonych na wzór zachodni. W 2003 roku niemieccy Zieloni zdali sobie sprawę, że już za rok Polska wejdzie do Unii Europejskiej i nie istnieją tam zieloni a to oznacza, że proporcjonalnie liczba zielonych szabel w europarlamencie się zmniejszy. Postanowili działać. Chcieli zrobić na nas wrażenie zapraszając nas na kawkę do Bundestagu, pożyczyli nawet od frakcji liberałów salę z widokiem na kopułę Reichstagu. Miałem wtedy 23 lata i nie ukrywam, że to wszystko robiło na mnie spore wrażenie. Z całego składu delegacji to właśnie ja i Jacek Adler postanowiliśmy wejść w skład Grupy Referendalnej Zieloni a potem byliśmy współzałożycielami partii Zieloni 2004, ale to całkiem inna historia, ciekawsze jest to co robiliśmy przez te kilka dni w Berlinie. Zieloni politycy i jednocześnie działacze LSVD (skrót największej niemieckiej organizacji lgbtq) przede wszystkich Gunter Dvorek oraz Volcker Beck opowiadali nam przez większość czasu to w jaki sposób wywalczyli związki rejestrowane w Niemczech.
Niemcy przekazali nam mnóstwo szczegółów, min.:
- Kiedy tj. przy jakim minimalnych poparciu społecznym w ogóle jest sens zgłaszanie projektu ustawy do parlamentu,
- Jak dotrzeć do kilku kluczowych grup sojuszniczych i przekonać je do współpracy,
- Jakie strategie przyjąć wobec prawicy,
- Jak przekonać osoby heteroseksualne, żeby włączyły się w kampanię na rzecz związków,
- czego nie ma sensu robić bo to strata czasu i energii,
- jak skutecznie kontrować ataki kościoła katolickiego i co jest faktyczną przyczyną sprzeciwu kleru,
- co to są działania osłonowe i dlaczego trzeba je stosować.
Niemcy przedstawili mapę drogową, cały scenariusz działań rozplanowanych na dwa lata. To się pojawiło jako efekt analiz podobnych wydarzeń w innych krajach. Chodzi nie tylko o ogólną wiedzę teoretyczną ale szczegółowy opis działań. Nie jestem tutaj w stanie opisać wszystkiego (musiałbym ten tekst podzielić na części i pisać go parę dni) ale podam przykład działań osłonowych…
Geje i Lesbijki w urzędzie
Działacze LSVD poświecili sporo pracy na jedną z akcji który wydawała się nam Polakom dziwna. Dopiero późniejsze wydarzenia w Polsce pokazały jak ważna to była sprawa. Akcja zaczęła się od znalezienia ok 200 par gejów i lesbijek w różnych niemieckich miastach. Jednego dnia o tej samej porze wszystkie te pary weszły do swoich urzędów stanu cywilnego prosząc o formularze żeby zawrzeć związek małżeński. Ważny był sposób zapytania i fakt, że towarzyszyli im lokalni dziennikarze. Zakłopotani urzędnicy grzecznie odpowiedali, że nie ma takiej procedury i jest im bardzo przykro ale nie pomogą. Przyciśnięty przez główne media Ogólnokrajowy Związek Zawodowy Urzędników Stanu Cywilnego wydał oświadczenie w którym poparł inicjatywę ustawy o związkach partnerskich – najwidoczniej dotarło do nich, że związki partnerskie to więcej roboty a więc mniejsza szansa na zwolnienia urzędników z powodu mniejszej ilości małżeństw (to zjawisko występuje w całej Europie). Kiedy słuchaliśmy tej historii wydawało nam się, że Niemcy nie mają co robić z czasem i z pieniędzmi skoro poświęcili tyle, żeby zdobyć poparcie urzędników jednego tylko urzędu. Zdanie zmieniliśmy niedługo potem w Polsce. To nikt inny tylko polscy urzędnicy stanu cywilnego podjudzeni przez prawicę zaatakowali jako pierwsi projekt ustawy o związkach partnerskich autorstwa prof. Marii Szyszkowskiej.
Niemcy zwracali uwagę, że trzeba działać inteligentnymi happeningami, trafiać z przekazem dokładnie i personalnie w przeciwników, zmuszać ich do zajęcia pozycji wobec konkretnych osób i konkretnych sytuacji a unikać debaty o ogólnikach. Oponenci albo pokażą swoją ludzką twarz – byleby to było przy dziennikarzach - albo odwrotnie pokażą twarz prof. Pawłowicz. Obie wersje są korzystne dla sprawy.
Mówili też , że duże spotkania, otwarte debaty w terenie nie mają sensu bo… przyjdą na nie inni geje i lesbijki. Nie ma sensu przekonywać przekonanych. To ostatnie zdanie to mój przytyk do Grupy Inicjatywnej ds. Związków Partnerskich bo mam wrażenie, że kompletnie niepotrzebnie zjechali Polskę. W ogóle nie podoba mi się, że powstała grupa która jest ekskluzywna a nie inkluzywna, to sprzeczne z ideałami równości i zwyczajnie głupie. W tym kraju jest już ok 30 zarejestrowanych organizacji LGBTQ w większości tworzonych przez ludzi poniżej 30 roku życia iż zwyczajnie ciekawie byłoby wysłuchać ich pomysłów. Ale grzech ekskluzywności pojawił się kilkakrotnie i w Polsce za związkami lobowało kilka grup i jedna o działaniach drugiej dowiadywała się z mediów.
Niemcy mówili jeszcze dużo innych rzeczy, np. jaki typ polityka powinien zgłaszać projekt, wprost sugerowali, że prawica będzie próbowała taką osobę przedstawiać jako niepoważną lub ręcz szurniętą. Czy nie to właśnie udało się zrobić prawicowym mediom z wizerunkiem prof. Szyszkowskiej ? Czy nie tak właśnie gra PiS mówiąc o „zwariowanych” projektach ustaw Ruchu Palikota ?
Te kilka dni w Berlinie to była orgia wiedzy nt. związków partnerskich. Minęło 11 lat ale nadal to pamiętam niestety mam wrażenie, że tylko ja. Byli tam ze mną ludzie którzy dzisiaj decydują o strategii wprowadzania związków partnerskich ale nie są to na pewno wzorce niemieckie. Nie upieram się, że wszystko co udaje się w Niemczech da się zaimplementować w Polsce. Na pewno tak nie jest głównie dlatego, że u naszych zachodnich sąsiadów rzeczy się organizuje a u nas się „załatwia”. Jednak możemy uczyć się na cudzych błędach i czerpać z dostępnej wiedzy.
Mnie wręcz szlag mnie trafia gdy słyszę, że samo zgłoszenie projektu ustaw do parlamentu to WIELKI SUKCES. No do jasnej cholery... jakbym słyszał powstańców styczniowych albo powstańców warszawskich: zryw był sukcesem bo stanęliśmy do walki, co prawda nieprzygotowani i szybko nas rozjechali walcem ale sam AKT działania jest ważniejszy niż efekt. Oto polski nieszczęsny romantyzm zgodnie z zasadą „ja z synowcem na czele i jakość to będzie”. No właśnie, że nie będzie… Mam 32 lata i nie chce mi się czekać do starości aż do zakutych łbów w platformie dotrze zachodnia definicja praw człowieka. Czas leci i nikt go nam nie odda. Coraz więcej osób wpadnie na prosty sposób na homofobię Tuska i Gowina, ten sposób nazywa się samolot.
Wysoka stawka w puli
Ustawa o związkach partnerskich jest osłabieniem instytucji małżeństwa ale nie z powodu związków jednopłciowych ale z powodu par heteroseksualnych które wreszcie będą mogły zawierać i kończyć związki łatwą, szybką i tanią procedurą. Zastanówmy się czym jest historia cywilizacji. Czy to nie próba ukierunkowania energii seksualnej przy pomocy nakazów religijnych i prawa ? Rodzina jest podstawową jednostką społeczną a wpływ na wychowanie dzieci daje państwu realną władzę. Związki partnerskie dają heteroseksualistom wolność od dwóch instytucji które faktycznie uczestniczą w procedurze zakładania i rozwiązywania rodziny: od kościoła i państwa. Kościół to ślub a za rozwód odpowiada państwo. Kościół świetnie sobie zdaje sprawę co się stanie gdy ludzie uzyskają tą wolność i nie może sobie na to pozwolić. Gdyby dało się zrobić związki rejestrowane tylko dla par jednopłciowych to wszystko poszłoby łatwiej. Prawica mogłaby się pocieszyć, że przynajmniej rejestruje (czyt. kontroluje) zboczeńców. Ale to nierealne z powodu konstytucji. Podobnie jak przy okazji wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Parady Równości środowisko LGBTQ znowu rozszerza definicję wolności obywatelskich dla całego społeczeństwa. Szkoda, że tą rundę przegraliśmy.
Pawłowicz jak Gejowski Smoleńsk
Teraz jesteśmy zakładnikami Tuska i jego zakłamanej prawicowej partii. Ostatnie przebudzenie „gejmingów” poprawia chwilowo nastrój a casus Krystyny Pawłowicz przypomina gejowski Smoleńsk ale nie oszukujmy się. Mimo tej nadziei która się we mnie tli i nijak mój racjonalny umysł nie może jej zgasić musimy spojrzeć na sytuację trzeźwo. Tusk to pragmatyczny cynik. Facet który przywrócił fundusz kościelny, trzyma ubogie Polki w podziemiu aborcyjnym i nie godzi się nawet na in vitro dla bezpłodnych par heteroseksualnych. Taki człowiek nie pójdzie na wojnę z kościołem tylko dlatego, żeby coś udowodnić Gowinowi. Nie zdziwiłbym się gdyby cały ten konflikt na linii Tusk-Gowin był zaplanowaną zagrywką. To bardzo w stylu platformy obywatelskiej – widzieliśmy to już wcześniej. Prawda jest prosta: droga do praw gejów i lesbijek w Polsce wiedzie przez grób Platformy Obywatelskiej. Negocjacje z działaczami platformy są stratą czasu. Skoro już mamy przeciwników to niech mają twarz prof. Pawłowicz, to lepsze dla sprawy. Przypominam też, że ruch LGBTQ osiągał największe sukcesy gdy był ruchem rewolucyjnym. Nie odkrywam tutaj ameryki, to podstawy psychologii społecznej – mniejszości dostają od większości prawa głównie dlatego, że potrafią tą większość zdestabilizować. Więc niech płonie Platforma Obywatelska ! Polska będzie bez niej lepsza ! Przekonujcie znajomych, rodzinę, przyjaciół niech NIE GŁOSUJĄ na Platformę Obywatelską ! Razem damy radę odsunąć tą bezideową zbieraninę od władzy.
Myślicie, że pozbycie się Platformy i prowadzenie postępowej tolerancyjnej polityki nie jest niemożliwe ?
Ja jestem z Ursynowa, my tu nie wierzymy w takie teksty … nie wierzymy od ponad dwóch lat i żyje nam się lepiej.
2012-11-30 20:16:29
Pisałem Wam o walce jaką Drag Queen Żaklina toczy na warszawskim Mokotowie o prawo do mieszkania komunalnego z Naczelniczką Wydziału Zasobów Lokalowych P. Aleksandrą Różycką. Od kilku dni cała Polska żyje uchwałą Sądu Najwyższego w podobnej sprawie i znowu pojawia się nazwisko homofobicznej zauszniczki Julii Pitery.
Sprawa Drag Queen Żakliny nie jest pierwszym przypadkiem gdy Pani Różycka odmówiła prawa do mieszkania komunalnego osobie homoseksualnej. Wcześniej na Mokotowie mieszkała para gejów. Gdy jeden z mężczyzn (formalny najemca) zmarł, drugi wystąpił do dzielnicy z prośbą o podpisanie umowy na lokal w którym mieszka od 9 lat. To nie była pierwsza taka sprawa w Polsce. Pani Aleksandra Różycka odmówiła gejowi prawa do zawarcia umowa z powodu … tego, że nie żył w związku heteroseksualnym.
Aleksandra Różycka naruszyła prawo, konkretnie konstytucyjny zakaz dyskryminacji.
Podobnie jak Drag Queen Żaklina, nie wymieniany z nazwiska gej poszedł do sądu Rejonowego na Mokotowie i - tak jak Żaklina - przegrał. Nie poddał się jednak i zwrócił się o pomoc do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Trzeba tutaj zaznaczyć, że swoją rolę w całej sprawie odegrał Radny Rady Warszawy – Krystian Legierski. Plus dla Krystiana !
Helsińska Fundacja Praw Człowieka w swojej apelacji do Sądu Okręgowego podniosła, że termin „osoba, która pozostawała faktycznie we wspólnym pożyciu” zawarte w art. 691 k.c. znajduje zastosowanie również do osób pozostających w związkach z osobami tej samej płci. Fundacja przywołała orzeczenie w sprawie Kozak przeciwko Polsce (nr skargi 13102/02), w którym ETPC stwierdził, że blankietowe wyłączenie partnerów homoseksualnych z możliwości wstąpienia w stosunek najmu jest niezgodne z Europejską Konwencją Praw Człowieka i narusza konwencyjny zakaz dyskryminacji (art. 14 w związku z art. 8 EKPC).
Sąd Okręgowy zapytał o interpretację Sad Najwyższy a ten w trybie uchwały faktycznie uchylił decyzję Naczelniczki Aleksandry Różyckiej z PO.
Tymczasem sprawa Jacka Kudlińskiego (Drag Queen Żakliny) nadal trwa. Aktualnie los eksmisji Jacka jest znowu w rękach zarządu dzielnicy. Mokotowem rządzi PO i to od tej partii zależy jak sprawa zostanie załatwiona, jednak swoje wpływy w dzielnicy posiada też mokotowskie SLD – mam nadzieję, że działacze sojuszu zachowają się tak jak im nakazuje socjaldemokratyczne sumienie. Szczególne nadzieję pokładam w Zastępcy Burmistrza Mokotowa. Bardzo liczę na Piotra Boresowicza. Myślę, że to właśnie od niego zależy jak będzie postrzegane SLD w stolicy przez środowisko LGBTQ.
Po moim poprzednim tekście nt. Żakliny doszło do mobilizacji wielu osób związanych ze środowiskiem LGBT. Dotyczy to zarówno naszych posłów (Posłanka Anna Grodzka, Poseł Robert Biedroń) ale także członkowie Komitetu Honorowego Parady Równości: Wiceprzewodnicząca SLD Paulina Piecha Więckiewicz, szef SLD w Warszawie Sebastian Wierzbicki. Sprawą zainteresował się też bezpartyjny ale coraz bardziej wpływowy Burmistrz Ursynowa - Piotr Guział.
Efektem mojego ostatniego tekstu były też telefony pracowników Mokotowskiego Ratusza w sprawie innych zjawisk związanych z Panią Różycką. Te rozmowy jeszcze bardziej zainteresowały mnie sytuacją w mokotowskim ratuszu. Jednak publikacja na te tematy musi trochę poczekać – oprócz tekstu chciałbym przeprowadzić kilka video wywiadów z pracownikami ratusza. Teraz najważniejszą sprawą jest los Jacka Kudlińskiego.
Łukasz Pałucki
Organizator Parady Równości w Warszawie
Tęczowa eksmisja na MokotowieSprawa Drag Queen Żakliny nie jest pierwszym przypadkiem gdy Pani Różycka odmówiła prawa do mieszkania komunalnego osobie homoseksualnej. Wcześniej na Mokotowie mieszkała para gejów. Gdy jeden z mężczyzn (formalny najemca) zmarł, drugi wystąpił do dzielnicy z prośbą o podpisanie umowy na lokal w którym mieszka od 9 lat. To nie była pierwsza taka sprawa w Polsce. Pani Aleksandra Różycka odmówiła gejowi prawa do zawarcia umowa z powodu … tego, że nie żył w związku heteroseksualnym.
Aleksandra Różycka naruszyła prawo, konkretnie konstytucyjny zakaz dyskryminacji.
Podobnie jak Drag Queen Żaklina, nie wymieniany z nazwiska gej poszedł do sądu Rejonowego na Mokotowie i - tak jak Żaklina - przegrał. Nie poddał się jednak i zwrócił się o pomoc do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Trzeba tutaj zaznaczyć, że swoją rolę w całej sprawie odegrał Radny Rady Warszawy – Krystian Legierski. Plus dla Krystiana !
Helsińska Fundacja Praw Człowieka w swojej apelacji do Sądu Okręgowego podniosła, że termin „osoba, która pozostawała faktycznie we wspólnym pożyciu” zawarte w art. 691 k.c. znajduje zastosowanie również do osób pozostających w związkach z osobami tej samej płci. Fundacja przywołała orzeczenie w sprawie Kozak przeciwko Polsce (nr skargi 13102/02), w którym ETPC stwierdził, że blankietowe wyłączenie partnerów homoseksualnych z możliwości wstąpienia w stosunek najmu jest niezgodne z Europejską Konwencją Praw Człowieka i narusza konwencyjny zakaz dyskryminacji (art. 14 w związku z art. 8 EKPC).
Sąd Okręgowy zapytał o interpretację Sad Najwyższy a ten w trybie uchwały faktycznie uchylił decyzję Naczelniczki Aleksandry Różyckiej z PO.
Tymczasem sprawa Jacka Kudlińskiego (Drag Queen Żakliny) nadal trwa. Aktualnie los eksmisji Jacka jest znowu w rękach zarządu dzielnicy. Mokotowem rządzi PO i to od tej partii zależy jak sprawa zostanie załatwiona, jednak swoje wpływy w dzielnicy posiada też mokotowskie SLD – mam nadzieję, że działacze sojuszu zachowają się tak jak im nakazuje socjaldemokratyczne sumienie. Szczególne nadzieję pokładam w Zastępcy Burmistrza Mokotowa. Bardzo liczę na Piotra Boresowicza. Myślę, że to właśnie od niego zależy jak będzie postrzegane SLD w stolicy przez środowisko LGBTQ.
Po moim poprzednim tekście nt. Żakliny doszło do mobilizacji wielu osób związanych ze środowiskiem LGBT. Dotyczy to zarówno naszych posłów (Posłanka Anna Grodzka, Poseł Robert Biedroń) ale także członkowie Komitetu Honorowego Parady Równości: Wiceprzewodnicząca SLD Paulina Piecha Więckiewicz, szef SLD w Warszawie Sebastian Wierzbicki. Sprawą zainteresował się też bezpartyjny ale coraz bardziej wpływowy Burmistrz Ursynowa - Piotr Guział.
Efektem mojego ostatniego tekstu były też telefony pracowników Mokotowskiego Ratusza w sprawie innych zjawisk związanych z Panią Różycką. Te rozmowy jeszcze bardziej zainteresowały mnie sytuacją w mokotowskim ratuszu. Jednak publikacja na te tematy musi trochę poczekać – oprócz tekstu chciałbym przeprowadzić kilka video wywiadów z pracownikami ratusza. Teraz najważniejszą sprawą jest los Jacka Kudlińskiego.
Łukasz Pałucki
Organizator Parady Równości w Warszawie
2012-10-10 15:55:53
W Warszawie szykuje się wyjątkowo ciekawa eksmisja. Być może światek wielkomiejskich gejów wreszcie spotka się z ruchem lokatorskim. Wszystko przez to, że z mieszkania wyrzucają na bruk słynną warszawską Drag Queen Żaklinę.
Wszystko zaczęło się w 1996 roku kiedy to Jacek Kudliński (tak nazywa się Drag Queen Żaklina) dostał od warszawskiej dzielnicy mokotów 40 metrowe mieszkanie w trybie tzw. najmu okazjonalnego. W tamtych czasach płacił za to 8 zł za metr (co było stawką podwójną w porównaniu do cen mieszkań komunalnych). Lokal był zdewastowany i Jacek był zmuszony zainwestować w niego, w sumie 70 tys zł na przestrzeni kilkunastu lat. Najem okazjonalny to przedziwny tryb wynajmu mieszkań należących do miasta. Umowa jest na rok i co roku była odnawiana aż do roku 2001 kiedy to przedłużono ją na 3 lata. W 2004 roku miasto oddało kamienicę spadkobiercy wcześniejszych właścicieli, w tym roku też dzielnica Mokotów wypowiedziała Jackowi umowę. W latach 2004-2008 Jacek dogaduje się z właścicielem i płaci mu normalny czynsz jednak w 2008 roku właściciel uzyskuje nakaz eksmisji. Sprawa trafiła do komornika który odpytuje dzielnicę o mieszkanie zastępcze. Dzielnica Mokotów (wtedy Burmistrzem był Okoński) stwierdziła, że mieszkań zastępczych nie posiada. Wtedy to też Jacek postanowił wystąpić przeciwko gminie do sądu z powództwa cywilnego. Jacek chciał uzyskać mieszkanie socjalne. W sądzie zaczął się cyrk. Mokotów reprezentowała Pani radca prawny wydziału lokalowego Barbara Pyś. Sprawa niby była prosta Jacek jest bezrobotnym bez prawa do zasiłku, ma też orzeczony lekki stopień niepełnosprawności, zajmuje się drobnymi pracami zarobkowymi. Oficjalnymi kontrargumentami dzielnicy był... homoseksualizm. Jako dowód w sprawie przedstawiono zdjęcia z portali gejowskich na których Jacek jako Drag Queen Żaklina występuje na scenie. Jacek na pytanie sędziego co robi w klubach gejowskich odpowiada szczerze, że jest osobą związaną z ruchem lgbtq, często angażuje się w życie tej społeczności i jako Drag Queen stoi na scenie przebrany za kobietę i sypie dowcipami lub parodiuje śpiew. Co ciekawe temat staje się atrakcją rozprawy. Nikt nie wnika czy Jacek zarabia na życie jako artysta chociaż pojawia się wątek jego występu w programie Mam Talent. Sąd interesuje wyraźnie homoseksualny wątek sprawy do tego stopnia, że bez specjalnego skrępowania sędzia śmieje się na rozprawie z powoda. W 2010 roku sąd oddala pozew pisząc w uzasadnieniu, że postępowanie Jacka jest „rażące i sprzeczne z zasadami życia społecznego”. Jacek się odwołał ale Sąd Okręgowy podtrzymał wyrok Sadu Rejonowego.
Nie mając innego wyjścia Żaklina składa wniosek o mieszkanie komunalne na zasadach ogólnych. Po rozpatrzeniu wniosku Komisja Lokalowa Mokotowa wydaje pozytywną opinię dając mu 7 punktów na 10 możliwych. Zgodnie z zasadami Komisja musi dać co najmniej 5 punktów, żeby wniosek trafił na zarząd dzielnicy. W zarządzie jednak wniosek ląduje w koszu za sprawą Aleksandry Różyckiej (powiązana z Julią Piterą, Naczelnik Zasobów Lokalowych). Pani Różycka wyciąga nieśmiertelne zdjęcia Drag Queen Żakliny z klubów gejowskich i cytuje uzasadnienie wyroku sądu rejonowego o „rażącym postępowaniu sprzecznym z zasadami życia społecznego”. Od tej pory te słowa to oficjalna opinia dzielnicy Mokotów wobec Jacka Kudlińskiego. W zarządzie dzielnicy nie wszyscy zgadzają się z homofobią Pani Aleksandry Różyckiej. Bulwersujące szczegóły posiedzenia zarządu wypłynęły do innych urzędników co wzbudziło w ratuszu Mokotowa spory ferment, w końcu szczegóły trafiły też do Jacka. Gdy ten zjawił się w ratuszu miał łzy w oczach i tylko jedno pytanie do Pani Różyckiej: Dlaczego mnie Pani nienawidzi ? Co ja Pani zrobiłem ? Ja nie popełnię samobójstwa tak jak inni którzy skończyli na ulicy, ale niech mi Pani przynajmniej powie CO JA PANI ZROBIŁEM ? W odpowiedzi Aleksandra Różycka odpowiedziała: Stosuje Pan wobec mnie szantaż emocjonalny, a ja sobie na to nie pozwolę ! Po czym wezwała policję i pogotowie. Lekarz pogotowia ratunkowego który przyjechał do ratusza stwierdził przy policji i innych świadkach, że "ten Pan nic sobie nie chce zrobić, ale może to Pani wymaga leczenia".
Od czasu tych wydarzeń w sprawę Jacka który czeka na eksmisję zaangażowało się wiele instytucji np. Polskie Towarzystwo Antydyskryminacyjne, także niektórzy posłowie wysyłali interpelacje. Napisała też Pani Minister ds. Równego Traktowania. Pani Irena Wójcicka z Kancelarii Prezydenta Komorowskiego pisała w tej sprawie do Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wszyscy dostawali podobne odpowiedzi - dzielnica Mokotów cytowała skandaliczne uzasadnienie wyroku sądu rejonowego.
Za Jackiem ujął się też Pełnomocnik Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych Jarosław Duda (pismo z roku 2009) ale dostał inną odpowiedź. Dzielnica w tym przypadku stwierdziła, że Jacek ma w swoim lokalu nadmetraż (przypomnę: ok 40 metrów kwadratowych). Urzędnicy dzielnicy Mokotów nie znają widać uchwały Rady Warszawy, że kwestie nadmetrażu nie dotyczą osób niepełnosprawnych.
Znam osobiście Jacka Kudlińskiego od wielu lat. Zawsze mogłem liczyć na jego pomoc. Nieraz występował na imprezach po Paradzie Równości i nigdy nie wziął za to ani grosza. Znam też jego sytuację finansową i wiem, że nie jest mu łatwo. Chciałbym mu jakoś pomóc i dlatego pisze ten tekst szukając pomocy. Ten tekst to także oskarżenie tych którzy nieraz korzystali ze wsparcia Drag Queen Żakliny a dzisiaj zostawiają ją na pastwę homofobii warszawskiej Platformy Obywatelskiej. Przypomnę, że jeszcze niedawno Jacek występował (RÓWNIEŻ ZA DARMO!) na 10 urodzinach Kampanii Przeciw Homofobii. Bardzo chciałbym się dowiedzieć gdzie w tej sprawie jest dzisiaj KPH ? Przypominam sobie też występy Żakliny w klubach radnego Krystiana Legierskiego.
Czuję ogromny niesmak tego jak lewicowa opozycja zlekceważyła dramat Jacka Kudlińskiego chociaż jest o nim informowana od co najmniej 1,5 roku. Mam wrażenie, że w tej sprawie nic nie zrobiło warszawskie SLD a także Radny Rady Warszawy wybrany właśnie z Mokotowa - Krystian Legierski.
Rozmawiałem z nimi już nie raz o tej sprawie i dzisiaj nie widzę sensu brnięcia w to dalej.
Szykuję się na moje pierwsze w życiu blokowanie eksmisji. Ktoś ma jakieś użyteczne rady ? Zapraszam. Będzie ciekawie. Podobno zjadą Drag Queen z całej Polski...
Łukasz Pałucki
Parada Równości 2012 w sosie słodko-kwaśnymWszystko zaczęło się w 1996 roku kiedy to Jacek Kudliński (tak nazywa się Drag Queen Żaklina) dostał od warszawskiej dzielnicy mokotów 40 metrowe mieszkanie w trybie tzw. najmu okazjonalnego. W tamtych czasach płacił za to 8 zł za metr (co było stawką podwójną w porównaniu do cen mieszkań komunalnych). Lokal był zdewastowany i Jacek był zmuszony zainwestować w niego, w sumie 70 tys zł na przestrzeni kilkunastu lat. Najem okazjonalny to przedziwny tryb wynajmu mieszkań należących do miasta. Umowa jest na rok i co roku była odnawiana aż do roku 2001 kiedy to przedłużono ją na 3 lata. W 2004 roku miasto oddało kamienicę spadkobiercy wcześniejszych właścicieli, w tym roku też dzielnica Mokotów wypowiedziała Jackowi umowę. W latach 2004-2008 Jacek dogaduje się z właścicielem i płaci mu normalny czynsz jednak w 2008 roku właściciel uzyskuje nakaz eksmisji. Sprawa trafiła do komornika który odpytuje dzielnicę o mieszkanie zastępcze. Dzielnica Mokotów (wtedy Burmistrzem był Okoński) stwierdziła, że mieszkań zastępczych nie posiada. Wtedy to też Jacek postanowił wystąpić przeciwko gminie do sądu z powództwa cywilnego. Jacek chciał uzyskać mieszkanie socjalne. W sądzie zaczął się cyrk. Mokotów reprezentowała Pani radca prawny wydziału lokalowego Barbara Pyś. Sprawa niby była prosta Jacek jest bezrobotnym bez prawa do zasiłku, ma też orzeczony lekki stopień niepełnosprawności, zajmuje się drobnymi pracami zarobkowymi. Oficjalnymi kontrargumentami dzielnicy był... homoseksualizm. Jako dowód w sprawie przedstawiono zdjęcia z portali gejowskich na których Jacek jako Drag Queen Żaklina występuje na scenie. Jacek na pytanie sędziego co robi w klubach gejowskich odpowiada szczerze, że jest osobą związaną z ruchem lgbtq, często angażuje się w życie tej społeczności i jako Drag Queen stoi na scenie przebrany za kobietę i sypie dowcipami lub parodiuje śpiew. Co ciekawe temat staje się atrakcją rozprawy. Nikt nie wnika czy Jacek zarabia na życie jako artysta chociaż pojawia się wątek jego występu w programie Mam Talent. Sąd interesuje wyraźnie homoseksualny wątek sprawy do tego stopnia, że bez specjalnego skrępowania sędzia śmieje się na rozprawie z powoda. W 2010 roku sąd oddala pozew pisząc w uzasadnieniu, że postępowanie Jacka jest „rażące i sprzeczne z zasadami życia społecznego”. Jacek się odwołał ale Sąd Okręgowy podtrzymał wyrok Sadu Rejonowego.
Nie mając innego wyjścia Żaklina składa wniosek o mieszkanie komunalne na zasadach ogólnych. Po rozpatrzeniu wniosku Komisja Lokalowa Mokotowa wydaje pozytywną opinię dając mu 7 punktów na 10 możliwych. Zgodnie z zasadami Komisja musi dać co najmniej 5 punktów, żeby wniosek trafił na zarząd dzielnicy. W zarządzie jednak wniosek ląduje w koszu za sprawą Aleksandry Różyckiej (powiązana z Julią Piterą, Naczelnik Zasobów Lokalowych). Pani Różycka wyciąga nieśmiertelne zdjęcia Drag Queen Żakliny z klubów gejowskich i cytuje uzasadnienie wyroku sądu rejonowego o „rażącym postępowaniu sprzecznym z zasadami życia społecznego”. Od tej pory te słowa to oficjalna opinia dzielnicy Mokotów wobec Jacka Kudlińskiego. W zarządzie dzielnicy nie wszyscy zgadzają się z homofobią Pani Aleksandry Różyckiej. Bulwersujące szczegóły posiedzenia zarządu wypłynęły do innych urzędników co wzbudziło w ratuszu Mokotowa spory ferment, w końcu szczegóły trafiły też do Jacka. Gdy ten zjawił się w ratuszu miał łzy w oczach i tylko jedno pytanie do Pani Różyckiej: Dlaczego mnie Pani nienawidzi ? Co ja Pani zrobiłem ? Ja nie popełnię samobójstwa tak jak inni którzy skończyli na ulicy, ale niech mi Pani przynajmniej powie CO JA PANI ZROBIŁEM ? W odpowiedzi Aleksandra Różycka odpowiedziała: Stosuje Pan wobec mnie szantaż emocjonalny, a ja sobie na to nie pozwolę ! Po czym wezwała policję i pogotowie. Lekarz pogotowia ratunkowego który przyjechał do ratusza stwierdził przy policji i innych świadkach, że "ten Pan nic sobie nie chce zrobić, ale może to Pani wymaga leczenia".
Od czasu tych wydarzeń w sprawę Jacka który czeka na eksmisję zaangażowało się wiele instytucji np. Polskie Towarzystwo Antydyskryminacyjne, także niektórzy posłowie wysyłali interpelacje. Napisała też Pani Minister ds. Równego Traktowania. Pani Irena Wójcicka z Kancelarii Prezydenta Komorowskiego pisała w tej sprawie do Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wszyscy dostawali podobne odpowiedzi - dzielnica Mokotów cytowała skandaliczne uzasadnienie wyroku sądu rejonowego.
Za Jackiem ujął się też Pełnomocnik Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych Jarosław Duda (pismo z roku 2009) ale dostał inną odpowiedź. Dzielnica w tym przypadku stwierdziła, że Jacek ma w swoim lokalu nadmetraż (przypomnę: ok 40 metrów kwadratowych). Urzędnicy dzielnicy Mokotów nie znają widać uchwały Rady Warszawy, że kwestie nadmetrażu nie dotyczą osób niepełnosprawnych.
Znam osobiście Jacka Kudlińskiego od wielu lat. Zawsze mogłem liczyć na jego pomoc. Nieraz występował na imprezach po Paradzie Równości i nigdy nie wziął za to ani grosza. Znam też jego sytuację finansową i wiem, że nie jest mu łatwo. Chciałbym mu jakoś pomóc i dlatego pisze ten tekst szukając pomocy. Ten tekst to także oskarżenie tych którzy nieraz korzystali ze wsparcia Drag Queen Żakliny a dzisiaj zostawiają ją na pastwę homofobii warszawskiej Platformy Obywatelskiej. Przypomnę, że jeszcze niedawno Jacek występował (RÓWNIEŻ ZA DARMO!) na 10 urodzinach Kampanii Przeciw Homofobii. Bardzo chciałbym się dowiedzieć gdzie w tej sprawie jest dzisiaj KPH ? Przypominam sobie też występy Żakliny w klubach radnego Krystiana Legierskiego.
Czuję ogromny niesmak tego jak lewicowa opozycja zlekceważyła dramat Jacka Kudlińskiego chociaż jest o nim informowana od co najmniej 1,5 roku. Mam wrażenie, że w tej sprawie nic nie zrobiło warszawskie SLD a także Radny Rady Warszawy wybrany właśnie z Mokotowa - Krystian Legierski.
Rozmawiałem z nimi już nie raz o tej sprawie i dzisiaj nie widzę sensu brnięcia w to dalej.
Szykuję się na moje pierwsze w życiu blokowanie eksmisji. Ktoś ma jakieś użyteczne rady ? Zapraszam. Będzie ciekawie. Podobno zjadą Drag Queen z całej Polski...
Łukasz Pałucki
2012-06-01 13:11:22
Jestem związany z Paradą Równości od 2004 roku. Pamiętam czasy pierwszych Komitetów Organizacyjnych, zakazy Lecha Kaczyńskiego oraz okres Fundacji Równości. Od zeszłego roku szefuję Fundacji Wolontariat Równości która przejęła organizację tej imprezy. Muszę powiedzieć, że jeszcze nigdy nie było tak trudno zrobić tej imprezy jak w tym roku.
KWAŚNY
Parada Równości 2012 napotkała dwa duże problemy. Pierwszym jest kryzys który dotarł już nawet do najbardziej snobistycznych gejowskich klubów. Brak pieniędzy i rosnące koszty wszystkiego (a szczególnie TIRów) sprawiły też, że na tegorocznej Paradzie Równości żadna organizacja pozarządowa nie będzie miała platformy. Nawet Kampania Przeciw Homofobii pójdzie ze swoimi banerami pieszo bo zwyczajnie ich nie stać na tira. Drugim wielkim problemem jest Euro 2012 i to jak Warszawa dzisiaj wygląda. Euro to problem wielowymiarowy, logistyczny – zamknięte ulice, administracyjny – faktyczną władzę nad Warszawą ma Biuro ds. Euro 2012 które robi co mu się żywnie podoba (zajęli nam Plac Teatralny chociaż mieliśmy obiecane już w zeszłym roku w ZDM, że plac będzie nasz). Euro tworzy też ogromne koszty poboczne. Ponieważ, dzielnice zostały zmuszone do robienia imprez w najbliższy weekend (w euro im nie wolno) to ceny agregatów, namiotów i sprzętu muzycznego poszybowały w górę. Z jednej strony bieda w środowisku lgbt z drugiej strony wyższe niż co roku koszty.
W tym roku napotkaliśmy problemy które nie występowały od lat… ustalenie trasy Parady – problem bo przez to miasto w ogóle ciężko ostatnio przejechać , ominięcie blokad faszystów – problem bo alternatywne ulice są zamknięte, nawet zbudowanie pierwszej platformy – problem bo zwyczajnie nie ma sprzętu i nie specjalnie jest skąd ściągnąć bo w innych miastach też jest euro i są strefy kibica.
Moje marzenia o prawdziwym „Miasteczku Równości” po Paradzie, czyli o imprezie miejskiej na wzór zachodni muszą poczekać do następnego roku. Niestety. Te wszystkie problemy dotykają też naszych partnerów (partie polityczne, stowarzyszenia i kluby) a Parada jest postrzegana jako całość.
SŁODKI
To wszystko osładza mi świadomość, że politycznie Parada stała się centrum polskiego wszechświata lgbt. W zeszłym roku mieliśmy hasło „Wszyscy chcą kochać” dzisiaj można napisać „Wszyscy się kochają”. To będzie pierwsza Parada Zgody środowiska lgbtq. Na pierwszej platformie obok Palikota stanie Miller, a obok mnie stanie Robert Biedroń. Komitet Organizacyjny rośnie bo ludzie widzą, że ten model działa i jest autentycznie wkluczający. Przed tą Paradą wiele osób uścisnęło sobie ręce na zgodę. Komitet Honorowy rośnie jak na drożdżach, to już nie tylko artyści, naukowcy, radni, posłowie, senatorowie ale nawet (zawsze ostrożni) Ambasadorowie takich krajów jak USA, Wielka Brytania dodatkowo Szwecja, Dania i inne… Nie ma takiej drugiej demonstracji w tym kraju !
Są rzeczy na które nie mamy wpływu (euro 2012, kryzys i deszcz) ale są sprawy które mogliśmy zmienić. Tą sprawą jest zbudowanie szerokiej koalicji, atmosfery zgody i współpracy wokół Parady Równości. Bez względu na to czy jutro będzie padać czy nie Parada już wygrała bo nie da się jej zatrzymać a jej przyszłość jawi się w pięknych tęczowych kolorach.
Ruszamy jutro o godzinie 15 z Placu Konstytucji (nie spod sejmu), trasa będzie bardzo długa (najdłuższa w historii). W ten sposób NIE DAMY się zablokować faszystom pod sejmem.
Przyjdź i bądź z NAMI. Będziemy RAZEM, RÓWNI !
Łukasz Pałucki
Prezes Fundacji Wolontariat Równości
Dzisiaj o BIEDZIE na UrsynowieKWAŚNY
Parada Równości 2012 napotkała dwa duże problemy. Pierwszym jest kryzys który dotarł już nawet do najbardziej snobistycznych gejowskich klubów. Brak pieniędzy i rosnące koszty wszystkiego (a szczególnie TIRów) sprawiły też, że na tegorocznej Paradzie Równości żadna organizacja pozarządowa nie będzie miała platformy. Nawet Kampania Przeciw Homofobii pójdzie ze swoimi banerami pieszo bo zwyczajnie ich nie stać na tira. Drugim wielkim problemem jest Euro 2012 i to jak Warszawa dzisiaj wygląda. Euro to problem wielowymiarowy, logistyczny – zamknięte ulice, administracyjny – faktyczną władzę nad Warszawą ma Biuro ds. Euro 2012 które robi co mu się żywnie podoba (zajęli nam Plac Teatralny chociaż mieliśmy obiecane już w zeszłym roku w ZDM, że plac będzie nasz). Euro tworzy też ogromne koszty poboczne. Ponieważ, dzielnice zostały zmuszone do robienia imprez w najbliższy weekend (w euro im nie wolno) to ceny agregatów, namiotów i sprzętu muzycznego poszybowały w górę. Z jednej strony bieda w środowisku lgbt z drugiej strony wyższe niż co roku koszty.
W tym roku napotkaliśmy problemy które nie występowały od lat… ustalenie trasy Parady – problem bo przez to miasto w ogóle ciężko ostatnio przejechać , ominięcie blokad faszystów – problem bo alternatywne ulice są zamknięte, nawet zbudowanie pierwszej platformy – problem bo zwyczajnie nie ma sprzętu i nie specjalnie jest skąd ściągnąć bo w innych miastach też jest euro i są strefy kibica.
Moje marzenia o prawdziwym „Miasteczku Równości” po Paradzie, czyli o imprezie miejskiej na wzór zachodni muszą poczekać do następnego roku. Niestety. Te wszystkie problemy dotykają też naszych partnerów (partie polityczne, stowarzyszenia i kluby) a Parada jest postrzegana jako całość.
SŁODKI
To wszystko osładza mi świadomość, że politycznie Parada stała się centrum polskiego wszechświata lgbt. W zeszłym roku mieliśmy hasło „Wszyscy chcą kochać” dzisiaj można napisać „Wszyscy się kochają”. To będzie pierwsza Parada Zgody środowiska lgbtq. Na pierwszej platformie obok Palikota stanie Miller, a obok mnie stanie Robert Biedroń. Komitet Organizacyjny rośnie bo ludzie widzą, że ten model działa i jest autentycznie wkluczający. Przed tą Paradą wiele osób uścisnęło sobie ręce na zgodę. Komitet Honorowy rośnie jak na drożdżach, to już nie tylko artyści, naukowcy, radni, posłowie, senatorowie ale nawet (zawsze ostrożni) Ambasadorowie takich krajów jak USA, Wielka Brytania dodatkowo Szwecja, Dania i inne… Nie ma takiej drugiej demonstracji w tym kraju !
Są rzeczy na które nie mamy wpływu (euro 2012, kryzys i deszcz) ale są sprawy które mogliśmy zmienić. Tą sprawą jest zbudowanie szerokiej koalicji, atmosfery zgody i współpracy wokół Parady Równości. Bez względu na to czy jutro będzie padać czy nie Parada już wygrała bo nie da się jej zatrzymać a jej przyszłość jawi się w pięknych tęczowych kolorach.
Ruszamy jutro o godzinie 15 z Placu Konstytucji (nie spod sejmu), trasa będzie bardzo długa (najdłuższa w historii). W ten sposób NIE DAMY się zablokować faszystom pod sejmem.
Przyjdź i bądź z NAMI. Będziemy RAZEM, RÓWNI !
Łukasz Pałucki
Prezes Fundacji Wolontariat Równości
2012-05-28 11:57:01
Warszawska dzielnica Ursynów ma opinię bogatej. Co nie wpływa na fakt, że lewicowy Burmistrz - Piotr Guział postanowił położyć szczególny nacisk aby tegoroczny "Tydzień Równości" mówił o biedzie.
Wykluczenie społeczne związane z ubóstwem jest też głównym tematem szkoleń wszystkich klas drugich Ursynowskich Liceów a już dzisiaj w ratuszu odbędzie się debata nt. biedy.
Zapraszam
Dzisiaj o 18.00 debata nt. biedy oraz pokaz filmu “Slumdog. Milioner z ulicy” (Ratusz Ursynów, al. KEN 61, stacja metra Imielin)
Gośćmi spotkania będą m.in. Piotr Ikonowicz – polityk, działacz społeczny zajmujący się tematem biedy, bezdomności i wykluczenia ekonomicznego oraz Maria Gosiewska z Fundacji Bank Żywności S.O.S., która opowie o zrównoważonym wykorzystaniu żywności. W czasie prelekcji przewidziano projekcję filmów krótkometrażowych. Moderuje: Monika Kłosowska (ISNS UW).
Po debacie przewidziana jest projekcja filmu „Slumdog. Milioner z ulicy”.
Tęczowa flaga znowu załopocze nad UrsynowemWykluczenie społeczne związane z ubóstwem jest też głównym tematem szkoleń wszystkich klas drugich Ursynowskich Liceów a już dzisiaj w ratuszu odbędzie się debata nt. biedy.
Zapraszam
Dzisiaj o 18.00 debata nt. biedy oraz pokaz filmu “Slumdog. Milioner z ulicy” (Ratusz Ursynów, al. KEN 61, stacja metra Imielin)
Gośćmi spotkania będą m.in. Piotr Ikonowicz – polityk, działacz społeczny zajmujący się tematem biedy, bezdomności i wykluczenia ekonomicznego oraz Maria Gosiewska z Fundacji Bank Żywności S.O.S., która opowie o zrównoważonym wykorzystaniu żywności. W czasie prelekcji przewidziano projekcję filmów krótkometrażowych. Moderuje: Monika Kłosowska (ISNS UW).
Po debacie przewidziana jest projekcja filmu „Slumdog. Milioner z ulicy”.
2012-05-25 19:35:39
Już jutro (sobota) w samo południe lewicowy burmistrz Ursynowa - Piotr Guział wciągnie na maszt przed ratuszem wielką tęczową flagę. Tak rozpocznie się "Tydzień Równości" - największy cykl imprez towarzyszących tegorocznej Paradzie Równości. Więcej o tym wydarzeniu można przeczytać pod adresem:
http://paradarownosci.eu/?p=1914
Zapraszam
Łukasz Pałucki
Warszawa w oparach euro 2012http://paradarownosci.eu/?p=1914
Zapraszam
Łukasz Pałucki
2012-05-08 20:45:22
Przez ostatnie 12 lat widziałem w Warszawie sporo. Przeżyłem żałobę po Karolu Wojtyle i pierwsze uliczne korki o północy, dwie linie metra zrobione z jednej a także ewakuację miasta z okazji wizyty Baracka Obamy jednak to co się dzieje z okazji euro 2012 przebija wszystko.
Idzie euro 2012, wielka impreza futbolowa. Pewne szwajcarskie stowarzyszenie sporo na nim zarobi, ma w końcu w szufladzie podpisane kilkanaście poddańczych deklaracji ze strony Polskiego Rządu. Zmieniamy wszystko, drogi, stadiony a wręcz całe miasta. Euro stało się czwartym wielkim narodowym projektem trzeciej Rzeczpospolitej. Pierwszym był plan Balcerowicza, drugim było wejście do NATO a trzecim wejście do UE. Nowym projektem stało się Euro 2012. Kompletnie nie rozumiem dlaczego. Nie jestem fanem piłki nożnej. Generalnie nigdy mnie to nie kręciło, mecze mnie nudzą. Teraz nie mam wyjścia bo Rząd mojego kraju zrzekł się części władzy. Państwo Polskie finansuje zachodnią instytucję, robi to bezpośrednio -opieka nad rodziną EUFA, pośrednio - zrzekając się części podatków oraz w sposób kombinowany - TVP wykupiła prawa do reemisji meczów tak drogo, że nie ma szans na tym zarobić. Miasta gospodarze Euro dały sobie narzucić nawet wygląd ulic i to właśnie na poziomie lokalnym najlepiej widać, że władzy odbiła szajba.
Asfaltowa wylewka za 27 milionów
Hanna Gronkiewicz-Waltz rządzi miastem którego mieszkańców nie rozumie. W Warszawie od ponad dekady panuje clubbing. Ludzie lubią się bawić w małych lokalach która zmieniają kilkakrotnie w ciągu nocy. Wielkie taneczne „stodoły” nie są modne. Zmieniła się kultura zabawy, tak jak się zmieniła kultura picia. Ludzie chcą pogadać z przyjaciółmi przy piwku zamiast spijać się wódką do nieprzytomności. Ponieważ w Warszawie jest stosunkowo niewiele przyjaznej przestrzeni na świeżym powietrzu to ludzie częściej spędzają czas w budynkach. Jednak z najmniej przyjaznym miejsc jest oddzielona wielkimi ulicami wyspa na której stoi Pałac Kultury i Nauki. Zapełnia się tylko z okazji dużych koncertów jak np. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. To właśnie pod pałacem miasto urządza wielką strefę kibica za 27 milionów złotych. Prawdopodobnie będzie to najbardziej chybiony pomysł warszawskiej platformy obywatelskiej.
Terror HGW i Akcja Ewakuacja
Hanna Gronkiewicz-Waltz gdyby mogła wyłączyłaby warszawiakom telewizory żeby tylko przyszli do strefy kibica. To się raczej nie wydarzy a po euro w ratuszu kogoś rozstrzelają za wydanie 27 milionów. Ciekawe rzeczy dzieją się w warszawskich klubach. Niedawno poważnie podniesiono czynsz w lokalach wynajmowanych od miasta. Dla klubów euro byłoby szansą ale dzisiaj bardziej wiąże się z obawą wszystko przez to, że kluby wynajmujące lokal od miasta muszą dostać dodatkową zgodę od urzędników na wyświetlanie meczów euro 2012. Co ciekawe nie dostają takich zgód i to też jest część polityki Hanny Gronkiewicz-Waltz. Miasto Stołeczne Warszawa dożyna najemców z których żyje. Nie wszyscy dotrwają do września szczególnie, że w lipcu i sierpniu miasto tradycyjnie pustoszeje.
Ciężko już zdobyć bilet na samolot z Warszawy w czerwcu, wszystko przez to, że warszawiacy zaczynają reagować tak jak ich władza wcześniej nauczyła – uciekają z miasta i planują wakacje wcześniej. Ostatnio taka akcja-ewakuacja miała miejsce z okazji wizyty Baracka Obamy. Władza zamknęła tyle ulic, że nie dało się tu żyć ani pracować, ludzie po prostu uciekli na urlopy. Potem Radosław Sikorski biadolił, że szkoda bo ulice były puste a Obama myślał, że zaraz dotknęła stolicę Polski.
Podczas euro część mieszkańców ucieknie z miasta bo ma taką możliwość (urlop) a część dlatego, że zostanie zmuszona. O tym nikt nie napisał ale z powodu euro wiele warszawskich firm osiągnie wielomilionowe straty. Na początek straci branża reklamowa bo restrykcyjne narzucone samorządom przez eufa nie pozwalają na emisje wielu przekazów reklamowych. Co ciekawe kiedy jeden z browarów (ale nie sponsor euro) zaczął się reklamować w kontekście piłki nożnej to rząd publicznie zastanawia się nad poszczuciem na niego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Przepraszam za reklamę ale napiję się w euro Tyskiego na pohybel terrorystom !
Sporo straci też branża budowlana (wstrzymane budowy, cyrk związany z demontażem dźwigów które „psują widok” i „stwarzają zagrożenie terrorystyczne”) ale to nie wszystko. Jak już pisałem wcześniej pracuję w branży telekomunikacyjnej. W okresie euro 2012 (czyli przez cały miesiąc) nie wolno mi budować światłowodów w kanalizacji teletechnicznej na terenie Warszawy z powodu zagrożenia terrorystycznego. Firma dla której pracuję może co najwyżej reagować na awarie światłowodów ale tylko w niektórych dzielnicach oddalonych od głównych wydarzeń euro. Te restrykcje dotkną wszystkich operatorów telekomunikacyjnych. Dlatego jeśli zgaśnie Ci internet w euro 2012 albo przestanie działać komórka pomyśl ciepło o władzy która zamieniła sobie mózg na piłkę nożną. Spec ustawa o euro daje władzy narzędzie do terroryzowania rzeczywistości ale nie zwalnia firm telekomunikacyjnych od kar umownych które zapłacą jeśli zrealizują inwestycję przetargową po terminie.
Weekend wszechczasów
Z powodu euro i spec ustawy Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego ma większe uprawnienia. Kiedy w lipcu 2011 powiedziałem, że Parada Równości tradycyjnie odbywa się w druga sobotę czerwca usłyszałem, że zgody na demonstrowanie w euro nie będzie. Ostatecznie zgodziliśmy na przesunięcie imprezy na 2 czerwca (czyli na kilka dni przed euro). To będzie niezwykły czas. Prezydent Warszawa sterroryzowała poszczególne dzielnice i zmusiła je do przełożenia swoich imprez na okres przed lub po euro. Ponieważ w wakacje warszawa pustoszeje to dzielnice wybrały wersję „przed”. Tak oto w weekend 1-3 czerwca w mieście odbędzie się jednocześnie kilkadziesiąt imprez. Większość dzielnic organizuje po kilka imprez naraz żeby zdążyć w terminie w efekcie te imprezy konkurują same ze sobą. Dodatkowo odbędą się Juwenalia i Parada Równości. Takie nagromadzenie imprez sprawiło, że ceny nagłośnienia i agregatów prądotwórczych poszybowały w górę. W urzędach nastroje są nieciekawe. Trudniej też pozyskać sponsorów bo Ci boją się, że zwyczajnie nie przebiją się ze swoim przekazem. Pojawiają się problemy logistyczne – zwyczajnie brakuje miejsca. Nie wszyscy wiedzą, że w Warszawie odbędzie się międzynarodowy turniej gejowskiej piłki siatkowej Volup 2012. Do Warszawy zjadą sportowcy z całego świata. Stowarzyszenie Volup przez długie tygodnie szukało miejsca na ta imprezę bo prawie wszystkie hale sportowe były zajęte. Tylko na moim Ursynowie w dniu Parady czyli 2 czerwca odbędzie się aż sześć imprez z czego największe to dwudniowe Dni Ursynowa i Ursynalia na SGGW. Zorganizowanie Parady Równości w tym roku jest wyjątkowo trudne, chociaż i tak udało nam się wydłużyć trasę parady i POWRÓCIĆ na królewskie Krakowskie Przedmieście.
Euro to nieszczęście. Na szczęście kiedyś się skończy ale sposób w jaki władze Warszawy organizują tą imprezę uwidacznia najgorsze cechy Platformy Obywatelskiej. Warto to zapamiętać bo wybory samorządowe już niedługo….
Łukasz Pałucki
.
Pożegnanie z SDPLIdzie euro 2012, wielka impreza futbolowa. Pewne szwajcarskie stowarzyszenie sporo na nim zarobi, ma w końcu w szufladzie podpisane kilkanaście poddańczych deklaracji ze strony Polskiego Rządu. Zmieniamy wszystko, drogi, stadiony a wręcz całe miasta. Euro stało się czwartym wielkim narodowym projektem trzeciej Rzeczpospolitej. Pierwszym był plan Balcerowicza, drugim było wejście do NATO a trzecim wejście do UE. Nowym projektem stało się Euro 2012. Kompletnie nie rozumiem dlaczego. Nie jestem fanem piłki nożnej. Generalnie nigdy mnie to nie kręciło, mecze mnie nudzą. Teraz nie mam wyjścia bo Rząd mojego kraju zrzekł się części władzy. Państwo Polskie finansuje zachodnią instytucję, robi to bezpośrednio -opieka nad rodziną EUFA, pośrednio - zrzekając się części podatków oraz w sposób kombinowany - TVP wykupiła prawa do reemisji meczów tak drogo, że nie ma szans na tym zarobić. Miasta gospodarze Euro dały sobie narzucić nawet wygląd ulic i to właśnie na poziomie lokalnym najlepiej widać, że władzy odbiła szajba.
Asfaltowa wylewka za 27 milionów
Hanna Gronkiewicz-Waltz rządzi miastem którego mieszkańców nie rozumie. W Warszawie od ponad dekady panuje clubbing. Ludzie lubią się bawić w małych lokalach która zmieniają kilkakrotnie w ciągu nocy. Wielkie taneczne „stodoły” nie są modne. Zmieniła się kultura zabawy, tak jak się zmieniła kultura picia. Ludzie chcą pogadać z przyjaciółmi przy piwku zamiast spijać się wódką do nieprzytomności. Ponieważ w Warszawie jest stosunkowo niewiele przyjaznej przestrzeni na świeżym powietrzu to ludzie częściej spędzają czas w budynkach. Jednak z najmniej przyjaznym miejsc jest oddzielona wielkimi ulicami wyspa na której stoi Pałac Kultury i Nauki. Zapełnia się tylko z okazji dużych koncertów jak np. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. To właśnie pod pałacem miasto urządza wielką strefę kibica za 27 milionów złotych. Prawdopodobnie będzie to najbardziej chybiony pomysł warszawskiej platformy obywatelskiej.
Terror HGW i Akcja Ewakuacja
Hanna Gronkiewicz-Waltz gdyby mogła wyłączyłaby warszawiakom telewizory żeby tylko przyszli do strefy kibica. To się raczej nie wydarzy a po euro w ratuszu kogoś rozstrzelają za wydanie 27 milionów. Ciekawe rzeczy dzieją się w warszawskich klubach. Niedawno poważnie podniesiono czynsz w lokalach wynajmowanych od miasta. Dla klubów euro byłoby szansą ale dzisiaj bardziej wiąże się z obawą wszystko przez to, że kluby wynajmujące lokal od miasta muszą dostać dodatkową zgodę od urzędników na wyświetlanie meczów euro 2012. Co ciekawe nie dostają takich zgód i to też jest część polityki Hanny Gronkiewicz-Waltz. Miasto Stołeczne Warszawa dożyna najemców z których żyje. Nie wszyscy dotrwają do września szczególnie, że w lipcu i sierpniu miasto tradycyjnie pustoszeje.
Ciężko już zdobyć bilet na samolot z Warszawy w czerwcu, wszystko przez to, że warszawiacy zaczynają reagować tak jak ich władza wcześniej nauczyła – uciekają z miasta i planują wakacje wcześniej. Ostatnio taka akcja-ewakuacja miała miejsce z okazji wizyty Baracka Obamy. Władza zamknęła tyle ulic, że nie dało się tu żyć ani pracować, ludzie po prostu uciekli na urlopy. Potem Radosław Sikorski biadolił, że szkoda bo ulice były puste a Obama myślał, że zaraz dotknęła stolicę Polski.
Podczas euro część mieszkańców ucieknie z miasta bo ma taką możliwość (urlop) a część dlatego, że zostanie zmuszona. O tym nikt nie napisał ale z powodu euro wiele warszawskich firm osiągnie wielomilionowe straty. Na początek straci branża reklamowa bo restrykcyjne narzucone samorządom przez eufa nie pozwalają na emisje wielu przekazów reklamowych. Co ciekawe kiedy jeden z browarów (ale nie sponsor euro) zaczął się reklamować w kontekście piłki nożnej to rząd publicznie zastanawia się nad poszczuciem na niego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Przepraszam za reklamę ale napiję się w euro Tyskiego na pohybel terrorystom !
Sporo straci też branża budowlana (wstrzymane budowy, cyrk związany z demontażem dźwigów które „psują widok” i „stwarzają zagrożenie terrorystyczne”) ale to nie wszystko. Jak już pisałem wcześniej pracuję w branży telekomunikacyjnej. W okresie euro 2012 (czyli przez cały miesiąc) nie wolno mi budować światłowodów w kanalizacji teletechnicznej na terenie Warszawy z powodu zagrożenia terrorystycznego. Firma dla której pracuję może co najwyżej reagować na awarie światłowodów ale tylko w niektórych dzielnicach oddalonych od głównych wydarzeń euro. Te restrykcje dotkną wszystkich operatorów telekomunikacyjnych. Dlatego jeśli zgaśnie Ci internet w euro 2012 albo przestanie działać komórka pomyśl ciepło o władzy która zamieniła sobie mózg na piłkę nożną. Spec ustawa o euro daje władzy narzędzie do terroryzowania rzeczywistości ale nie zwalnia firm telekomunikacyjnych od kar umownych które zapłacą jeśli zrealizują inwestycję przetargową po terminie.
Weekend wszechczasów
Z powodu euro i spec ustawy Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego ma większe uprawnienia. Kiedy w lipcu 2011 powiedziałem, że Parada Równości tradycyjnie odbywa się w druga sobotę czerwca usłyszałem, że zgody na demonstrowanie w euro nie będzie. Ostatecznie zgodziliśmy na przesunięcie imprezy na 2 czerwca (czyli na kilka dni przed euro). To będzie niezwykły czas. Prezydent Warszawa sterroryzowała poszczególne dzielnice i zmusiła je do przełożenia swoich imprez na okres przed lub po euro. Ponieważ w wakacje warszawa pustoszeje to dzielnice wybrały wersję „przed”. Tak oto w weekend 1-3 czerwca w mieście odbędzie się jednocześnie kilkadziesiąt imprez. Większość dzielnic organizuje po kilka imprez naraz żeby zdążyć w terminie w efekcie te imprezy konkurują same ze sobą. Dodatkowo odbędą się Juwenalia i Parada Równości. Takie nagromadzenie imprez sprawiło, że ceny nagłośnienia i agregatów prądotwórczych poszybowały w górę. W urzędach nastroje są nieciekawe. Trudniej też pozyskać sponsorów bo Ci boją się, że zwyczajnie nie przebiją się ze swoim przekazem. Pojawiają się problemy logistyczne – zwyczajnie brakuje miejsca. Nie wszyscy wiedzą, że w Warszawie odbędzie się międzynarodowy turniej gejowskiej piłki siatkowej Volup 2012. Do Warszawy zjadą sportowcy z całego świata. Stowarzyszenie Volup przez długie tygodnie szukało miejsca na ta imprezę bo prawie wszystkie hale sportowe były zajęte. Tylko na moim Ursynowie w dniu Parady czyli 2 czerwca odbędzie się aż sześć imprez z czego największe to dwudniowe Dni Ursynowa i Ursynalia na SGGW. Zorganizowanie Parady Równości w tym roku jest wyjątkowo trudne, chociaż i tak udało nam się wydłużyć trasę parady i POWRÓCIĆ na królewskie Krakowskie Przedmieście.
Euro to nieszczęście. Na szczęście kiedyś się skończy ale sposób w jaki władze Warszawy organizują tą imprezę uwidacznia najgorsze cechy Platformy Obywatelskiej. Warto to zapamiętać bo wybory samorządowe już niedługo….
Łukasz Pałucki
.
2012-04-23 11:33:36
No i nadszedł czas na pożegnanie się z Socjaldemokracją Polską. Odkładałem to bo jakoś nie wiedziałem jak zacząć.
SDPL nie żyje już od jakiegoś czasu chociaż formalnie partia działa i pewnie będzie formalnie istnieć. Ludzie odeszli już jakiś czas temu a niedawno doszło do demontażu biura krajowego przy ul. Mokotowskiej w Warszawie. Krążą plotki, że przewodniczący przeniósł formalnie siedzibę partii do Krakowa ale to już nie ma znaczenia, po prostu tej partii już nie ma.
W Socjaldemokracji Polskiej poznałem mnóstwo wspaniałych ideowych ludzi. Sam przez te lata, czyli od roku 2004, zrealizowałem wiele pomysłów. Szczerze mówiąc to zaskoczyła mnie otwartość z jaką w partii podchodzono do realizacji szczególnie zwariowanych pomysłów młodzieżówki. Pytanie czy SDPL w ogóle miało młodzieżówkę ? Myślę, że patrząc na średni wiek członków zarządu krajowego to SDPL samo było młodzieżówką i to świeże spojrzenie oraz nowatorskie projekty przynosiły ciekawe efekty. Gdyby jeszcze rzeczywiście tym młodym dano prawdziwą władzę…. Mieli tyle pomysłów na różnych etapach funkcjonowania partii.
Moim rozczarowaniem w SDPL jest Marek Borowski. Człowiek który założył SDPL stanowił jednocześnie największe ograniczenie jej rozwoju. Borowski też od dłuższego czasu realizował własne ambicje, zawiódł wielu ludzi którzy pracowali także na jego karierę. Jednak nie żałuję. Gdybym mógł cofnąć czas to wstąpiłbym do SDPL jeszcze raz. Po prostu uważam, że jedyną szansą polskiej lewicy jest bycie prawdziwą partią centrolewicową.
Dla mnie ocena dokonań SDPL nie jest taka prosta i jednoznaczna. O ile na poziomie krajowym efekt jest widoczny to już ja sam nie mam poczucia klęski czy straconego czasu. Wszystko przez to, że przez 8 lat byłem członkiem koła SDPL Warszawa-Ursynów. Ludzie tworzący tą strukturę osiągnęli wszystko to co SDPL planowało w skali kraju czyli: wycięli SLD, pogonili PO (z jej warszawskiego matecznika!) i przejęli władzę po czym konsekwentnie wdrażają lewicowy program. Mój (były partyjny) kolega jest dzisiaj burmistrzem Ursynowa, inny jest najpopularniejszym radnym w tej dzielnicy. Człowiek którego wiedzę i doświadczenie wysoko cenię został naczelnikiem wydziału promocji dzielnicy, mógłbym tu długo wymieniać…
Praktycznie całe byłe koło SDPL Warszawa-Ursynów rządzi dzisiaj dzielnicą w której mieszkam i to nie jest ich ostatnie słowo. Lewicowy marsz po władzę w Warszawie dopiero się zaczął i te czerwone hufce nadciągają właśnie od południa ! Warto było się bić o Kopę Cwila, żeby dzisiaj oglądać jak Burmistrz Piotr Guział wiesza przed ratuszem tęczową flagę z okazji Parady Równości. Warto było pracować z ludźmi którzy dzisiaj pokazują, że sprawdzają się przy władzy.
Łukasz Pałucki
Bezpartyjny Ursynowianin
Arłukowicz - doktor ŚmierćSDPL nie żyje już od jakiegoś czasu chociaż formalnie partia działa i pewnie będzie formalnie istnieć. Ludzie odeszli już jakiś czas temu a niedawno doszło do demontażu biura krajowego przy ul. Mokotowskiej w Warszawie. Krążą plotki, że przewodniczący przeniósł formalnie siedzibę partii do Krakowa ale to już nie ma znaczenia, po prostu tej partii już nie ma.
W Socjaldemokracji Polskiej poznałem mnóstwo wspaniałych ideowych ludzi. Sam przez te lata, czyli od roku 2004, zrealizowałem wiele pomysłów. Szczerze mówiąc to zaskoczyła mnie otwartość z jaką w partii podchodzono do realizacji szczególnie zwariowanych pomysłów młodzieżówki. Pytanie czy SDPL w ogóle miało młodzieżówkę ? Myślę, że patrząc na średni wiek członków zarządu krajowego to SDPL samo było młodzieżówką i to świeże spojrzenie oraz nowatorskie projekty przynosiły ciekawe efekty. Gdyby jeszcze rzeczywiście tym młodym dano prawdziwą władzę…. Mieli tyle pomysłów na różnych etapach funkcjonowania partii.
Moim rozczarowaniem w SDPL jest Marek Borowski. Człowiek który założył SDPL stanowił jednocześnie największe ograniczenie jej rozwoju. Borowski też od dłuższego czasu realizował własne ambicje, zawiódł wielu ludzi którzy pracowali także na jego karierę. Jednak nie żałuję. Gdybym mógł cofnąć czas to wstąpiłbym do SDPL jeszcze raz. Po prostu uważam, że jedyną szansą polskiej lewicy jest bycie prawdziwą partią centrolewicową.
Dla mnie ocena dokonań SDPL nie jest taka prosta i jednoznaczna. O ile na poziomie krajowym efekt jest widoczny to już ja sam nie mam poczucia klęski czy straconego czasu. Wszystko przez to, że przez 8 lat byłem członkiem koła SDPL Warszawa-Ursynów. Ludzie tworzący tą strukturę osiągnęli wszystko to co SDPL planowało w skali kraju czyli: wycięli SLD, pogonili PO (z jej warszawskiego matecznika!) i przejęli władzę po czym konsekwentnie wdrażają lewicowy program. Mój (były partyjny) kolega jest dzisiaj burmistrzem Ursynowa, inny jest najpopularniejszym radnym w tej dzielnicy. Człowiek którego wiedzę i doświadczenie wysoko cenię został naczelnikiem wydziału promocji dzielnicy, mógłbym tu długo wymieniać…
Praktycznie całe byłe koło SDPL Warszawa-Ursynów rządzi dzisiaj dzielnicą w której mieszkam i to nie jest ich ostatnie słowo. Lewicowy marsz po władzę w Warszawie dopiero się zaczął i te czerwone hufce nadciągają właśnie od południa ! Warto było się bić o Kopę Cwila, żeby dzisiaj oglądać jak Burmistrz Piotr Guział wiesza przed ratuszem tęczową flagę z okazji Parady Równości. Warto było pracować z ludźmi którzy dzisiaj pokazują, że sprawdzają się przy władzy.
Łukasz Pałucki
Bezpartyjny Ursynowianin
2011-12-29 13:20:40
Nie do końca wiadomo czym Arłukowicz naraził się Tuskowi ale jedno jest pewne, premier postanowił odstrzelić "lewicowca" ze Szczecina. Posadził go na najgorszym stołku – na „politycznym krześle elektrycznym”;: Arłukowicz został ministem zdrowia. Poseł bez kompetencji dostał najbardziej wymagający z restortów. No cóż, wybory minęły i może platformie nie potrzebny już lewicowy makeup. Tusk pewnie wykończy Arłukowicza gorzej, że ten ostatni wykończy nas. To jednak rodzaj politycznej perwersji, że demontaż publicznej służby zdrowia dokonuje się rękami człowieka nazywającego się lewicowcem.
Podczas ostatniej kampanii wyborczej odbyła się w klubie Hybrydy w Warszawie debata Gadzinowski – Palikot. Podczas tej debaty zadałem jedno pytanie. Chciałem się dowiedzieć co kandydaci myślą o finansowaniu publicznej służby zdrowia. Chodziło mi o kontekst. Polska wydaje ok. 2 % PKB na służbę zdrowia (Niemcy wydają 4 %) poza tym Polska jest w pierwszej trójce krajów w Europie z najwyższą ilością zgonów na tysiąc mieszkańców i to najczęściej zgony w wyniku chorób uleczalnych. Co więcej śmiertelność w Polsce rośnie ! To kuriozum w Unii Europejskiej. Niski przyrost naturalny w Polsce powoduje nie tylko mała liczba narodzin ale ogromna ilość zgonów. Można odnieść wrażenie, że rząd Polski świadomie pozbywa się swoich obywateli. Myślałem, że nie może być gorzej ale Bartosz Arłukowicz udowodnił, że się mylę. Bałagan związany z wprowadzeniem nowej listy leków refundowanych to pierwszy gwóźdź do jego politycznej trumny. Aktualnie mamy zawieszony do lutego protest lekarzy – którzy nadal (zgodnie z prawem) mogą być pociągani do odpowiedzialności za wypisywanie recept na leki refundowane osobom nieubezpieczonym oraz farmaceutów którzy utrzymują w swoich komputerach po 2 lub 3 wersje rzeczywistości po 31 grudnia. Ci ostatni zemszczą się nie podpisując części umów z NFZ. Nawet gdy kryzys na lini Ministerstwo – Lekarze – Farmaceuci zostanie zażegnany to w styczniu do milionów Polaków dotrze, że leki są znacznie droższe. Wiele osób starszych które odwiedzi aptekę z receptą „B” (od słowa bezpłatna) dowie się, że to jest tylko „lek refundowany do limitu” i też będą musieli za niego zapłacić. A za dwa lata … wszystko zacznie się od początku bo będzie trzeba zrobić nową listę leków refundowanych. Zapewne za chwilę znowu usłyszymy w telewizji jak to platforma obywatelska uszczelnia system. To stara wymówka, żeby nie mówić o tym, że ta partia od kilku lat regularnie demontuje publiczną opiekę medyczną a w efekcie po prostu zabija tysiące Polaków swoją neoliberalną polityką w której nie ma miejsca na takie "przyżytki" socjalizmu. Wszystko ma być prywatne a jak ktoś jest biedny i trafi na śmiertelną chorobę to …cóż … to się nazywa niewidzialna ręka rynku….
Witajcie w ciekawych czasachPodczas ostatniej kampanii wyborczej odbyła się w klubie Hybrydy w Warszawie debata Gadzinowski – Palikot. Podczas tej debaty zadałem jedno pytanie. Chciałem się dowiedzieć co kandydaci myślą o finansowaniu publicznej służby zdrowia. Chodziło mi o kontekst. Polska wydaje ok. 2 % PKB na służbę zdrowia (Niemcy wydają 4 %) poza tym Polska jest w pierwszej trójce krajów w Europie z najwyższą ilością zgonów na tysiąc mieszkańców i to najczęściej zgony w wyniku chorób uleczalnych. Co więcej śmiertelność w Polsce rośnie ! To kuriozum w Unii Europejskiej. Niski przyrost naturalny w Polsce powoduje nie tylko mała liczba narodzin ale ogromna ilość zgonów. Można odnieść wrażenie, że rząd Polski świadomie pozbywa się swoich obywateli. Myślałem, że nie może być gorzej ale Bartosz Arłukowicz udowodnił, że się mylę. Bałagan związany z wprowadzeniem nowej listy leków refundowanych to pierwszy gwóźdź do jego politycznej trumny. Aktualnie mamy zawieszony do lutego protest lekarzy – którzy nadal (zgodnie z prawem) mogą być pociągani do odpowiedzialności za wypisywanie recept na leki refundowane osobom nieubezpieczonym oraz farmaceutów którzy utrzymują w swoich komputerach po 2 lub 3 wersje rzeczywistości po 31 grudnia. Ci ostatni zemszczą się nie podpisując części umów z NFZ. Nawet gdy kryzys na lini Ministerstwo – Lekarze – Farmaceuci zostanie zażegnany to w styczniu do milionów Polaków dotrze, że leki są znacznie droższe. Wiele osób starszych które odwiedzi aptekę z receptą „B” (od słowa bezpłatna) dowie się, że to jest tylko „lek refundowany do limitu” i też będą musieli za niego zapłacić. A za dwa lata … wszystko zacznie się od początku bo będzie trzeba zrobić nową listę leków refundowanych. Zapewne za chwilę znowu usłyszymy w telewizji jak to platforma obywatelska uszczelnia system. To stara wymówka, żeby nie mówić o tym, że ta partia od kilku lat regularnie demontuje publiczną opiekę medyczną a w efekcie po prostu zabija tysiące Polaków swoją neoliberalną polityką w której nie ma miejsca na takie "przyżytki" socjalizmu. Wszystko ma być prywatne a jak ktoś jest biedny i trafi na śmiertelną chorobę to …cóż … to się nazywa niewidzialna ręka rynku….
2011-10-10 10:45:58
No i nie było „teletomboli” jak mi powiedziała znajoma z sld. Nie było cudów ani niespodzianek. Wstępne wyniki wyborów potwierdziły sondaże końcówki kampanii.
Logistyka nie Polityka
Różnica pomiędzy Ruchem Palikota a SLD dotyczy przede wszystkim stopnia organizacji. W ciągu ostatniego roku widziałem dziesiątki przykładów takich różnic. Oto jeden z nich… Cofnijmy się w czasie, jest 10 czerwca wieczór, Piaseczno pod Warszawą. Obie partie przygotowują swoje platformy na Paradę Równości która odbędzie się następnego dnia. Obie partie mają dokładnie takie same warunki, taki sam TIR, agregat i nagłośnienie i taka sama rada ode mnie: zamówcie sobie wymiarowe banery na bok platformy– będzie Was to kosztować 600-700 złotych ale starczy Wam na lata i będzie ładnie. SLD przysłało 5 osób, Palikoty dwie. SLD męczyło się kilka godzin kombinując z flagami, Palikoty zamontowały swoje gotowe banery w 10 minut. Efekty można było podziwiać podczas Parady. Chodzi o logistykę, to wszystko.
W kampanii było podobnie. Palikoty miały strategię i taktykę, wiedzieli co i komu chcą powiedzieć. Znali dokładnie swoje grupy docelowe. W SLD było inaczej. Sojusz prowadził kampanię tak jak 10 lat wcześniej tylko, że sporo się zmieniło. To nie był marsz po władzę ale by zachować wpływy. Leszek Miller mógł prowadzić taką kampanię w 2001 roku gdy walczył o 40 procent, Napieralski jednak walczył o kilkanaście i powinien był się skupić na dobrej penetracji swojego elektoratu. Tymczasem przekaz medialny SLD był ogólny i mdły. Kiedy zwróciłem uwagę ludziom z SLD, że środowisko lgbt zostało całkowicie pozostawione samemu sobie, czyli w tych warunkach Ruchowi Palikota, nawet coś drgnęło. Ze sztabu warszawskiego wyszedł mailing do ponad 11 tys stołecznych gejów. Fajnie, szkoda tylko, że w tym mailingu było napisane, że SLD będzie walczyło o obniżkę opłat za przedszkola. To się nazywa dobrany przekaz do wyborcy.
Ale błędy popełniono nie tylko w sztabach. Za słaby wynik odpowiadają też kandydaci. Tęczowy Rysiek okazał się tęczowym leniem. Pozostali z listy warszawskiej (z jednym wyjątkiem) pokazali, że zwyczajnie nie wierzą w mandat a na pytanie dlaczego tak rzadko spotykają się z wyborcami odpowiadali najczęściej: „przecież mam dużo billboardów”. To też różni SLD od Palikotów. Ci drudzy przede wszystkim atakowali wyborców osobiście.
Biedroń w Gdyni, Legierski w internecie
A teraz coś ze środowiska lgbt. Robert Biedroń wystartował w Gdyni, podobno po to żeby nie zetrzeć się z Legierskim. To byłby ciekawy pojedynek ale wynik łatwy do przewidzenia. Legierski nie tylko lepiej wygląda ale i mądrzej mówi. Poza tym wiadomo było, że w Warszawie wiele głosów zgarnie sam Palikot. Dlatego w Warszawie Palikoty wystawili na żer Tomasza Szypułę, oskarżanego o brak charyzmy Prezesa kph. Może Palikot wywnioskował, że jego słaby wynik nikogo nie zdziwi. Szypuła powiesił swoje plakaty w większości klubów gejowskich i tyle. Ale to i tak dużo bo gejowska twarz sld/zielonych – Krystian Legierski nie zrobił nawet tego. Gazetki Krystiana pojawiły się w klubach dopiero na kilka dni przed wyborami. Zdecydowanie za późno. W ostatnim tygodniu to chyba tylko wizyta Napieralskiego w Toro mogłaby coś zmienić. Trzeba to napisać wprost: Ruch Palikota przejął kontrolę nad elektoratem lgbt w Warszawie. I było to miażdżące zwycięstwo. Zrobili to bez Biedronia który siedział w Gdyni i z nudnym Szypułą głównie dlatego, że zwyczajnie nie napotkali konkurencji. Weszli jak w masło. Cztery lata temu kiedy Biedroń też nawoływał do nie głosowania na sld ale na partię kobiet, tarczą sld paradoksalnie okazywałem się ja, pisząc głównie takie teksty (http://gay.pl/tekst.php?id=6010 ). W tych wyborach pełnomocnikiem sld ds. równouprawnienia był Krystian i to na nim spoczywała odpowiedzialność obrony tej flanki. Może trzeba było mu dać lepsze miejsce na liście, żeby wierzył w sens walki… Nie wiem… Ale poczekajmy na wyniki osobowe… Legierski miał jednak dobrą kampanię w sieci, jak na kandydata z list sld to wyjątek. Za burdel w kampanii internetowej sld odpowiadał Łukasz Naczas, wielki spec od informatyki który w swoim programie postulował wprowadzenie rozwiązań które rząd wdrożył już kilka lat temu. Naczas chciał min. tworzenia map wykluczonych cyfrowo co Urząd Komunikacji Elektronicznej robi od lat. Program Naczasa przyszedł „Niewczas”. Na szczęście były też jakieś objawy instynktu samozachowawczego. Warszawskie sld sięgnęło w końcu po wybitnego specjalistę w tej dziedzinie Macieja Piędla. Piędel, stworzył stronę Parady Równości, odpowiadał też za kampanię internetową i wizerunek zwycięskiej kampanii stowarzyszenia „Nasz Ursynów” w wyborach samorządowych. Wszystko to jednak ZA PÓŹNO.
Jest jedna postać z warszawskiej listy o której muszę napisać z podziwem. Jedynym kandydatem który na poważnie podszedł do środowiska lgbt był Piotr Gadzinowski który wykonał tytaniczną pracę, odwiedził wszystkie kluby i sauny gejowskie w mieście i rozdał tysiące prezerwatyw. Wszędzie witano go bardzo ciepło.
Ale przez kluby gejowskie przetaczały się też nowe fale Palikotów, czasami nawet przypadkowo. Na miesiąc przed wyborami Anna Grodzka pojawiła się w gejowskim klubie City. Anna kandydowała w Krakowie z listy Palikota ale jej 20 minutowa wizyta w City pozostawiła po sobie stos ulotek, plakaty i drag queen przyozdobioną znaczkiem „Dość Obłudy”. Wtedy się śmiałem z tego. W sumie dzisiaj też się śmieję. Ja ostatnie 8 lat spędziłem w SDPL, partii która przez długi czas robiła dokładnie to samo – przekonywała ludzi, że SLD nie jest prawdziwą lewicą. SLD tą walkę wygrało ale zaraz może podzielić los SDPL. Idą ciekawe czasy. Czy sojusz się podniesie z kolan. Mam co do tego wiele wątpliwości.
Quo vadis SLD ?
Po rozwaleniu LiDu było jeszcze kilka okazji, żeby odwrócić trend śmierci. Ostatnim sensownym pomysłem było zorganizowanie prawyborów na lewicy skutecznie wyszydzone przez Marka Siwca. Pomysł chwyciła platforma i ma dzisiaj prezydenta a jego asystentem jest pomysłodawca prawyborów Tomasz Nałęcz. Za porażkę sld niewątpliwie odpowiada Grzegorz Napieralski. Nie chodzi jednak tylko o tą kampanię wyborczą ale o jego działania 3-4 lata temu. Napieralski to faktyczy morderca LiDu i człowiek który nie chciał bratać się z SDPL i SD przy wyborach samorządowych (dzięki temu sld znowu coś przegrało).W tych wyborach Napieralski nie miał żadnej oferty dla centrowego wyborcy, mógł walczyć tylko o kilkanaście procent. Czasami jeszcze się miotal gdy to do niego docierało. Podpisał papiery z BCC które w jego zamyśle miały być uśmiechem w kierunku centrum. Zostało to fatalnie wykonane i tylko odebrało mu wyborców po lewej stronie. Jednak paradoksalnie moje zdanie o Napieralskim było lepsze gdy widziałem, że czegoś się uczy (nauczył się chociażby angielskiego w rok). Jednak uczył się za wolno. Dzisiaj Ci sami którzy zachwycali się jego wynikiem w wyborach prezydenckich są rozczarowani. Dlaczego ? To czy sld ma 13 % czy 7 % nie ma wielkiego znaczenia, ale Palikot w sejmie, (bez względu czy miałby 6 % czy 10 %) to zwiastun śmierci dla sld. Teraz to dopiero się zacznie. Może dla SLD nie ma już nadziei. Trzeba co najmniej zmienić nazwę partii lub założyć nową na gruzach starej. Będzie napewno ciekawie. Panie i Panowie usiądźcie wygodnie przed Wami dramat „Rozbiory Lewicy”, akt trzeci.
Łukasz Pałucki
Zagon TuskaLogistyka nie Polityka
Różnica pomiędzy Ruchem Palikota a SLD dotyczy przede wszystkim stopnia organizacji. W ciągu ostatniego roku widziałem dziesiątki przykładów takich różnic. Oto jeden z nich… Cofnijmy się w czasie, jest 10 czerwca wieczór, Piaseczno pod Warszawą. Obie partie przygotowują swoje platformy na Paradę Równości która odbędzie się następnego dnia. Obie partie mają dokładnie takie same warunki, taki sam TIR, agregat i nagłośnienie i taka sama rada ode mnie: zamówcie sobie wymiarowe banery na bok platformy– będzie Was to kosztować 600-700 złotych ale starczy Wam na lata i będzie ładnie. SLD przysłało 5 osób, Palikoty dwie. SLD męczyło się kilka godzin kombinując z flagami, Palikoty zamontowały swoje gotowe banery w 10 minut. Efekty można było podziwiać podczas Parady. Chodzi o logistykę, to wszystko.
W kampanii było podobnie. Palikoty miały strategię i taktykę, wiedzieli co i komu chcą powiedzieć. Znali dokładnie swoje grupy docelowe. W SLD było inaczej. Sojusz prowadził kampanię tak jak 10 lat wcześniej tylko, że sporo się zmieniło. To nie był marsz po władzę ale by zachować wpływy. Leszek Miller mógł prowadzić taką kampanię w 2001 roku gdy walczył o 40 procent, Napieralski jednak walczył o kilkanaście i powinien był się skupić na dobrej penetracji swojego elektoratu. Tymczasem przekaz medialny SLD był ogólny i mdły. Kiedy zwróciłem uwagę ludziom z SLD, że środowisko lgbt zostało całkowicie pozostawione samemu sobie, czyli w tych warunkach Ruchowi Palikota, nawet coś drgnęło. Ze sztabu warszawskiego wyszedł mailing do ponad 11 tys stołecznych gejów. Fajnie, szkoda tylko, że w tym mailingu było napisane, że SLD będzie walczyło o obniżkę opłat za przedszkola. To się nazywa dobrany przekaz do wyborcy.
Ale błędy popełniono nie tylko w sztabach. Za słaby wynik odpowiadają też kandydaci. Tęczowy Rysiek okazał się tęczowym leniem. Pozostali z listy warszawskiej (z jednym wyjątkiem) pokazali, że zwyczajnie nie wierzą w mandat a na pytanie dlaczego tak rzadko spotykają się z wyborcami odpowiadali najczęściej: „przecież mam dużo billboardów”. To też różni SLD od Palikotów. Ci drudzy przede wszystkim atakowali wyborców osobiście.
Biedroń w Gdyni, Legierski w internecie
A teraz coś ze środowiska lgbt. Robert Biedroń wystartował w Gdyni, podobno po to żeby nie zetrzeć się z Legierskim. To byłby ciekawy pojedynek ale wynik łatwy do przewidzenia. Legierski nie tylko lepiej wygląda ale i mądrzej mówi. Poza tym wiadomo było, że w Warszawie wiele głosów zgarnie sam Palikot. Dlatego w Warszawie Palikoty wystawili na żer Tomasza Szypułę, oskarżanego o brak charyzmy Prezesa kph. Może Palikot wywnioskował, że jego słaby wynik nikogo nie zdziwi. Szypuła powiesił swoje plakaty w większości klubów gejowskich i tyle. Ale to i tak dużo bo gejowska twarz sld/zielonych – Krystian Legierski nie zrobił nawet tego. Gazetki Krystiana pojawiły się w klubach dopiero na kilka dni przed wyborami. Zdecydowanie za późno. W ostatnim tygodniu to chyba tylko wizyta Napieralskiego w Toro mogłaby coś zmienić. Trzeba to napisać wprost: Ruch Palikota przejął kontrolę nad elektoratem lgbt w Warszawie. I było to miażdżące zwycięstwo. Zrobili to bez Biedronia który siedział w Gdyni i z nudnym Szypułą głównie dlatego, że zwyczajnie nie napotkali konkurencji. Weszli jak w masło. Cztery lata temu kiedy Biedroń też nawoływał do nie głosowania na sld ale na partię kobiet, tarczą sld paradoksalnie okazywałem się ja, pisząc głównie takie teksty (http://gay.pl/tekst.php?id=6010 ). W tych wyborach pełnomocnikiem sld ds. równouprawnienia był Krystian i to na nim spoczywała odpowiedzialność obrony tej flanki. Może trzeba było mu dać lepsze miejsce na liście, żeby wierzył w sens walki… Nie wiem… Ale poczekajmy na wyniki osobowe… Legierski miał jednak dobrą kampanię w sieci, jak na kandydata z list sld to wyjątek. Za burdel w kampanii internetowej sld odpowiadał Łukasz Naczas, wielki spec od informatyki który w swoim programie postulował wprowadzenie rozwiązań które rząd wdrożył już kilka lat temu. Naczas chciał min. tworzenia map wykluczonych cyfrowo co Urząd Komunikacji Elektronicznej robi od lat. Program Naczasa przyszedł „Niewczas”. Na szczęście były też jakieś objawy instynktu samozachowawczego. Warszawskie sld sięgnęło w końcu po wybitnego specjalistę w tej dziedzinie Macieja Piędla. Piędel, stworzył stronę Parady Równości, odpowiadał też za kampanię internetową i wizerunek zwycięskiej kampanii stowarzyszenia „Nasz Ursynów” w wyborach samorządowych. Wszystko to jednak ZA PÓŹNO.
Jest jedna postać z warszawskiej listy o której muszę napisać z podziwem. Jedynym kandydatem który na poważnie podszedł do środowiska lgbt był Piotr Gadzinowski który wykonał tytaniczną pracę, odwiedził wszystkie kluby i sauny gejowskie w mieście i rozdał tysiące prezerwatyw. Wszędzie witano go bardzo ciepło.
Ale przez kluby gejowskie przetaczały się też nowe fale Palikotów, czasami nawet przypadkowo. Na miesiąc przed wyborami Anna Grodzka pojawiła się w gejowskim klubie City. Anna kandydowała w Krakowie z listy Palikota ale jej 20 minutowa wizyta w City pozostawiła po sobie stos ulotek, plakaty i drag queen przyozdobioną znaczkiem „Dość Obłudy”. Wtedy się śmiałem z tego. W sumie dzisiaj też się śmieję. Ja ostatnie 8 lat spędziłem w SDPL, partii która przez długi czas robiła dokładnie to samo – przekonywała ludzi, że SLD nie jest prawdziwą lewicą. SLD tą walkę wygrało ale zaraz może podzielić los SDPL. Idą ciekawe czasy. Czy sojusz się podniesie z kolan. Mam co do tego wiele wątpliwości.
Quo vadis SLD ?
Po rozwaleniu LiDu było jeszcze kilka okazji, żeby odwrócić trend śmierci. Ostatnim sensownym pomysłem było zorganizowanie prawyborów na lewicy skutecznie wyszydzone przez Marka Siwca. Pomysł chwyciła platforma i ma dzisiaj prezydenta a jego asystentem jest pomysłodawca prawyborów Tomasz Nałęcz. Za porażkę sld niewątpliwie odpowiada Grzegorz Napieralski. Nie chodzi jednak tylko o tą kampanię wyborczą ale o jego działania 3-4 lata temu. Napieralski to faktyczy morderca LiDu i człowiek który nie chciał bratać się z SDPL i SD przy wyborach samorządowych (dzięki temu sld znowu coś przegrało).W tych wyborach Napieralski nie miał żadnej oferty dla centrowego wyborcy, mógł walczyć tylko o kilkanaście procent. Czasami jeszcze się miotal gdy to do niego docierało. Podpisał papiery z BCC które w jego zamyśle miały być uśmiechem w kierunku centrum. Zostało to fatalnie wykonane i tylko odebrało mu wyborców po lewej stronie. Jednak paradoksalnie moje zdanie o Napieralskim było lepsze gdy widziałem, że czegoś się uczy (nauczył się chociażby angielskiego w rok). Jednak uczył się za wolno. Dzisiaj Ci sami którzy zachwycali się jego wynikiem w wyborach prezydenckich są rozczarowani. Dlaczego ? To czy sld ma 13 % czy 7 % nie ma wielkiego znaczenia, ale Palikot w sejmie, (bez względu czy miałby 6 % czy 10 %) to zwiastun śmierci dla sld. Teraz to dopiero się zacznie. Może dla SLD nie ma już nadziei. Trzeba co najmniej zmienić nazwę partii lub założyć nową na gruzach starej. Będzie napewno ciekawie. Panie i Panowie usiądźcie wygodnie przed Wami dramat „Rozbiory Lewicy”, akt trzeci.
Łukasz Pałucki
2011-09-27 15:32:04
W swoich wpisach na tym blogu używam od roku określenia „rozbiory lewicy”. Myślę, ze mogę to już poukładać. Ten dramat ma trzy akty.
AKT 1.
Kiedy upadł LiD (głównie za sprawą Napieralskiego) okazało się, że lewica nie jest w stanie stworzyć bardziej centrowego wizerunku. Centrum – to tam była i jest większość wyborców ale Napieralski wybrał swoją liderską drogę. Za to Platforma nie próżnuje i postanowiła stworzyć swoją lewicę. Zaczęli od socjaldemokratycznych liderów. Niektórzy przyszli sami (Rosati) część udało się zwyczajnie kupić stanowiskami (Nałęcz, Arłukowicz) innym zaproponowano tylko „umowy o dzieło” (Borowski zostanie senatorem z poparciem PO za to, że nie zagroził Hannie Gronkiewicz-Waltz podczas ostatnich wyborów samorządowych). Tych których nie dało się kupić ani pokonać trzeba było przynajmniej zneutralizować. Najbardziej znienawidzony przez HGW były radny warszawski, popularny w stolicy Bartosz Dominiak po wielu miesiącach zaciętej walki wreszcie uzyskał zgodę PO na objęcie stanowiska Naczelnika Wydziały Promocji dzielnicy Warszawa-Ursynów. Dominiak na Ursynowie to dla PO lepsze wyjście niż na konkurencyjnej liście wyborczej do sejmu. Dominiak po prostu wie kto jest prawdziwym wrogiem socjaldemokratycznej lewicy i w kampanii jasno by tego wroga wskazał. Koniec aktu 1. Kolejnym krokiem PO na „wyssanie” elektoratu lewicy było sięgnięcie po postępowe obyczajowo hasła (aborcja, geje/lesbijki, walka z kościołem). Tego jednak nie mógł zrobić Tusk obok którego siedzi np. nienawidzący lesbijek Niesiołowski. W konserwatywnej Platformie do takiego projektu potrzebny był ktoś inny.
AKT 2
Palikot nadał się świetnie, ma zostać antychrystem lewicy. Najpierw się „oderwał” i założył zbudowaną na wzór firmy partię. W partii tej nie ma grama demokracji, każdą nawet najbardziej błahą decyzję Palikot podejmuje sam. Nie istnieje nic na podobieństwa biura politycznego. Ludzie z góry partii czy zarządu stowarzyszenia „Ruch Poparcia Palikota” nie mają nic do gadania i nawet przy okazji wyborów lądują… np. na czwartym miejscu listy wyborczej w... Olsztynie – jeśli lider ma taki kaprys, albo musi zrobić miejsce dla niechcianych z list SLD. Podstawowym celem Palikota nie jest walka z PIS. Od samego początku jego cel jest jasny – atak na SLD. Nawet jeśli są w tej grupie osoby nie chcące walczyć z SLD to nie mają wyjścia bo partia Palikota to polityczna firma, Janusz Palikot jest prezesem i jedynym właścicielem. Może zatrudnić w niej kogo chce ale tylko pod warunkiem absolutnego posłuszeństwa. Jego podstawowym celem jest dostać się do sejmu. To zakończyłby się akt 2 „Rozbiorów lewicy”, potem rozpocznie się akt 3. Ale najpierw warto przyjrzeć się aktorom…
Z tym wszystkim Napieralski został sam. Ludzie którzy mogli przekonać centrowego wyborcę do SLD już dawno są kupieni z lawirującym Kwaśniewskim włącznie. Napieralski 3 lata temu złapał złotą rybkę. Miał tylko trzy marzenia: Pozbyć się Olejniczaka, zlikwidować LiD, rządzić SLD samemu. Złota rybka chyba miała prawicowe poglądy bo spełniła wszystkie trzy życzenia. Jednak paradoksalnie jestem daleki od krytykowania szefa SLD. Zaczyna do mnie docierać jak ważne dla przyszłości są aktualne wydarzenia. Napieralski pomimo swoich wad, posiada też wiele zalet. Wiele z ataków na niego jest zwyczajnie nie słusznych a niektóre wręcz absurdalne np. pomówienia o skrywaną homofobię. Żaden lider SLD w historii tej partii tak skutecznie i konsekwentnie nie opowiadał się za prawami mniejszości seksualnych. Przez te lata pilnował, żeby w jego klubie parlamentarnym nie było homofobicznych wypowiedzi. Ludzie szybko zapominają co działo się w SLD jeszcze 5-8 lat temu i jak bardzo sytuacja zmieniła się na lepsze. Dzisiaj to właśnie w rękach Napieralskiego jest przyszłość socjaldemokratycznej lewicy.
Janusz Palikot stworzył dobrze zorganizowany mechanizm. Jak już wspomniałem to bardziej firma niż partia. Funkcje techniczne/logistyczne są tam oddzielone od politycznych, kto inny nosi banery i montuje mikrofon a kto inny wypowiada się w mediach. W SLD tak nie jest. To jak dobierane są stanowiska w SLD to temat na osobny tekst – ale jego publikacja musi poczekać na „po wyborach”. Wsparcie jakie Palikot uzyskuje od PO jest wielowymiarowe. Najważniejsze to pomoc „PR” i manipulowanie sondażami które mają przekonać wyborców, że głos na Palikota nie jest głosem straconym. PO i PiS to najwięksi klienci biur badania opinii publicznej. PiS obniżał notowania PJN a PO podnosi notowania Palikota. Obie strategie są równie skuteczne. To co mnie najbardziej zaskakuje to przypadki współpracy części lokalnych działaczy PO z Palikotem. Chodzi mi tu o niektórych asystentów posłów PO wśród których jest kilku (może kilkunastu) gejów i to jak te osoby włączają się w działania niby konkurencyjnej partii. Podział zadań też jest dość wyraźny. Duża wojna toczy się na linii PO-PIS, mała wojna na linii SLD-Ruch Palikota. To dodatkowo „poniża” sojusz. Muszą bić się z błaznem Tuska a woleliby bić się silniej z Tuskiem i Kaczyńskim.
AKT 3.
Wyobraźmy sobie, że sondaże są prawdziwe i Palikot znajduje się w sejmie obok osłabionego SLD. Palikot wchodzi do rządu albo dostaje jakiś ochłap w zamian za wspieranie Tuska któremu może zabraknąć do większości w sejmie. Tusk „pod naciskiem” Palikota wprowadza ustawę o związkach rejestrowanych i liberalizuje ustawę aborcyjną. Wszystko to aby jeszcze skuteczniej „wyssać” elektorat SLD. Dlaczego Tusk miałby nie wprowadzać rozwiązań coraz bardziej akceptowanych przez Polaków jeśli to pozwoli mu uzyskać więcej władzy ? Dodatkowo rząd odzyskuje część majątku zagarniętego przez kościół i… w kolejnych wyborach SLD nie wchodzi do sejmu a Ruch Palikota zostaje wchłonięty/łączy się z PO. To naturalna konsekwencja. Po realizacji trzech postulatów różnice programowe między PO a Palikotem po prostu NIE ISTNIEJĄ a zadanie zostaje wykonane. Tak oto mamy Polskę dwupartyjną. Platformę liberalną ekonomicznie (i trochę obyczajowo) kontra konserwatywny i socjalny PiS. W międzyczasie SLD znika w euro parlamentu (we frakcji socjalistów znikają trzy szable a przybywa ich we frakcji liberałów). Siwiec wreszcie dostaje to na co tak ciężko pracuje dzieląc swoimi wypowiedziami polską lewicę – porażkę.
Czy mnie jako geja to martwi ? Musiałem zdefiniować swoją lewicowość, żeby odpowiedzieć: TAK ! Polska liberalna w wydaniu Tuska i Palikota to Polska z prywatną edukacją, niższymi świadczeniami socjalnymi oraz ze sprywatyzowaną (do końca) służbą zdrowia. Właściwie wszystkie te zjawiska już zachodzą tylko mają różną dynamikę. W takiej Polsce alternatywny Łukasz Pałucki nie jeździłby własnym samochodem do biura swojej firmy w centrum Warszawy ale może piłby tanie wino na ul. 3-go Maja we Włocławku. Alternatywny ja nie byłby magistrem psychologii, nie miałby własnego bloga ani nawet matury, bo jego rodziny zwyczajnie nie byłoby na to stać. Alternatywny Pałucki przyglądałby się jako jego homoseksualni hiv pozytywni koledzy umierają bo w liberalnej Polsce nie ma bezpłatnej opieki zdrowotnej (BTW: limity miesięczne na leczenie osób HIV + wprowadził Tusk już 2 lata temu, Palikot ma podobne poglądy w zakresie służby zdrowia). We Włocławku to jeszcze pół biedy. W Warszawie gdzie 30-40 % „środowiskowych” gejów ma hiv , tęczowe pogrzeby to nic nadzwyczajnego. Polska liberalna to kraj gdzie może i byłyby związki rejestrowane ale zaczęłoby brakować samych gejów. Rozwiązanie problemów epidemiologicznych pewnie znalazłby PiS. Kaczyński, przeciwnik edukacji seksualnej po prostu mógłby zamknąć gejowskie kluby. Brzmi jak absurd ? W super tolerancyjnej Szwecji nie ma gejowskich saun – zostały zamknięte przez władze w ramach walki z HIV. AIDS to głównie problem gejowski i mocno niszowy, są też problemy poważniejsze. Dzisiaj mamy ok. 700 tys Polaków z żółtaczką typu C, są praktycznie pozbawieni opieki państwa. Prawie milion Polaków czeka na śmierć. Dodatkowo ludzie z nowotworami – druga przyczyna zgonów w kraju (Tusk im zabierał pieniądze na niestandardowe chemioterapie w ramach oszczędności z których finansował pensje nowo zatrudnianych urzędników). Mamy jeszcze choroby układu krążenia – pierwsza przyczyna zgonów w Polsce. Na początku XXI wieku Polacy umierają tysiącami ! Polska to kraj który wydaje najmniej % swojego PKB na opiekę zdrowotną ma jednocześnie najwięcej zgonów na tysiąc mieszkańców w całej Unii i to głównie z powodu chorób uleczalnych. Przyrost naturalny można podnieść przede wszystkim ratując tych którzy żyją i do tego jest nam potrzebna socjalna lewica. Taka lewica o twarzy Marka Balickiego – najlepszego ministra zdrowia w powojennej Polsce.
Myślę, że nie każdy Polak, z różnych powodów, poradzi sobie w dzisiejszym świecie i wcale nie jest przez to gorszy. Liberalizm jako system krzywdzi jednostki słabsze. Lewicowość to nic innego jak współodczuwanie (takie rozumiane na sposób buddyjski). Rozszerzenie tego współodczuwania o inne byty (zwierzęta, rośliny) to już ideologia Zielonych. Motorem liberalizmu jest chciwość i egoizm a religią wiara w „niewidzialną rękę rynku” która jest skuteczna przede wszystkim w zwiększaniu różnic między biednymi a bogatymi. Zgodnie z myśleniem Pani Prezydent stolicy… Warszawa jest droga ? Spoko, zróbmy ją jeszcze droższą to przecież oznacza wyższe wpływy z podatków ! A biedni ? Niech mieszkają w Żyrardowie albo w Łodzi.
Piszę to wszystko z jednej strony jako przedsiębiorca który płaci w tym kraju podatki, z drugiej strony jako beneficjent socjalnego państwa (np. bezpłatnego systemu edukacji). Funkcjonując w kapitalistycznej liberalnej Polsce nie mogę zapomnieć, że to nie wolny rynek dał mi szanse ale socjalne państwo. Jest wielu ludzi którzy zasługują na swoją szansę i nie dostaną jej w kraju gdzie wartość człowieka określa się na podstawie wysokości PITa. Polska socjalna to polska z europejską socjaldemokracją. Właśnie nadszedł moment wielkiej próby dla tej formacji.
Łukasz Pałucki
Cisi ludzie lewicyAKT 1.
Kiedy upadł LiD (głównie za sprawą Napieralskiego) okazało się, że lewica nie jest w stanie stworzyć bardziej centrowego wizerunku. Centrum – to tam była i jest większość wyborców ale Napieralski wybrał swoją liderską drogę. Za to Platforma nie próżnuje i postanowiła stworzyć swoją lewicę. Zaczęli od socjaldemokratycznych liderów. Niektórzy przyszli sami (Rosati) część udało się zwyczajnie kupić stanowiskami (Nałęcz, Arłukowicz) innym zaproponowano tylko „umowy o dzieło” (Borowski zostanie senatorem z poparciem PO za to, że nie zagroził Hannie Gronkiewicz-Waltz podczas ostatnich wyborów samorządowych). Tych których nie dało się kupić ani pokonać trzeba było przynajmniej zneutralizować. Najbardziej znienawidzony przez HGW były radny warszawski, popularny w stolicy Bartosz Dominiak po wielu miesiącach zaciętej walki wreszcie uzyskał zgodę PO na objęcie stanowiska Naczelnika Wydziały Promocji dzielnicy Warszawa-Ursynów. Dominiak na Ursynowie to dla PO lepsze wyjście niż na konkurencyjnej liście wyborczej do sejmu. Dominiak po prostu wie kto jest prawdziwym wrogiem socjaldemokratycznej lewicy i w kampanii jasno by tego wroga wskazał. Koniec aktu 1. Kolejnym krokiem PO na „wyssanie” elektoratu lewicy było sięgnięcie po postępowe obyczajowo hasła (aborcja, geje/lesbijki, walka z kościołem). Tego jednak nie mógł zrobić Tusk obok którego siedzi np. nienawidzący lesbijek Niesiołowski. W konserwatywnej Platformie do takiego projektu potrzebny był ktoś inny.
AKT 2
Palikot nadał się świetnie, ma zostać antychrystem lewicy. Najpierw się „oderwał” i założył zbudowaną na wzór firmy partię. W partii tej nie ma grama demokracji, każdą nawet najbardziej błahą decyzję Palikot podejmuje sam. Nie istnieje nic na podobieństwa biura politycznego. Ludzie z góry partii czy zarządu stowarzyszenia „Ruch Poparcia Palikota” nie mają nic do gadania i nawet przy okazji wyborów lądują… np. na czwartym miejscu listy wyborczej w... Olsztynie – jeśli lider ma taki kaprys, albo musi zrobić miejsce dla niechcianych z list SLD. Podstawowym celem Palikota nie jest walka z PIS. Od samego początku jego cel jest jasny – atak na SLD. Nawet jeśli są w tej grupie osoby nie chcące walczyć z SLD to nie mają wyjścia bo partia Palikota to polityczna firma, Janusz Palikot jest prezesem i jedynym właścicielem. Może zatrudnić w niej kogo chce ale tylko pod warunkiem absolutnego posłuszeństwa. Jego podstawowym celem jest dostać się do sejmu. To zakończyłby się akt 2 „Rozbiorów lewicy”, potem rozpocznie się akt 3. Ale najpierw warto przyjrzeć się aktorom…
Z tym wszystkim Napieralski został sam. Ludzie którzy mogli przekonać centrowego wyborcę do SLD już dawno są kupieni z lawirującym Kwaśniewskim włącznie. Napieralski 3 lata temu złapał złotą rybkę. Miał tylko trzy marzenia: Pozbyć się Olejniczaka, zlikwidować LiD, rządzić SLD samemu. Złota rybka chyba miała prawicowe poglądy bo spełniła wszystkie trzy życzenia. Jednak paradoksalnie jestem daleki od krytykowania szefa SLD. Zaczyna do mnie docierać jak ważne dla przyszłości są aktualne wydarzenia. Napieralski pomimo swoich wad, posiada też wiele zalet. Wiele z ataków na niego jest zwyczajnie nie słusznych a niektóre wręcz absurdalne np. pomówienia o skrywaną homofobię. Żaden lider SLD w historii tej partii tak skutecznie i konsekwentnie nie opowiadał się za prawami mniejszości seksualnych. Przez te lata pilnował, żeby w jego klubie parlamentarnym nie było homofobicznych wypowiedzi. Ludzie szybko zapominają co działo się w SLD jeszcze 5-8 lat temu i jak bardzo sytuacja zmieniła się na lepsze. Dzisiaj to właśnie w rękach Napieralskiego jest przyszłość socjaldemokratycznej lewicy.
Janusz Palikot stworzył dobrze zorganizowany mechanizm. Jak już wspomniałem to bardziej firma niż partia. Funkcje techniczne/logistyczne są tam oddzielone od politycznych, kto inny nosi banery i montuje mikrofon a kto inny wypowiada się w mediach. W SLD tak nie jest. To jak dobierane są stanowiska w SLD to temat na osobny tekst – ale jego publikacja musi poczekać na „po wyborach”. Wsparcie jakie Palikot uzyskuje od PO jest wielowymiarowe. Najważniejsze to pomoc „PR” i manipulowanie sondażami które mają przekonać wyborców, że głos na Palikota nie jest głosem straconym. PO i PiS to najwięksi klienci biur badania opinii publicznej. PiS obniżał notowania PJN a PO podnosi notowania Palikota. Obie strategie są równie skuteczne. To co mnie najbardziej zaskakuje to przypadki współpracy części lokalnych działaczy PO z Palikotem. Chodzi mi tu o niektórych asystentów posłów PO wśród których jest kilku (może kilkunastu) gejów i to jak te osoby włączają się w działania niby konkurencyjnej partii. Podział zadań też jest dość wyraźny. Duża wojna toczy się na linii PO-PIS, mała wojna na linii SLD-Ruch Palikota. To dodatkowo „poniża” sojusz. Muszą bić się z błaznem Tuska a woleliby bić się silniej z Tuskiem i Kaczyńskim.
AKT 3.
Wyobraźmy sobie, że sondaże są prawdziwe i Palikot znajduje się w sejmie obok osłabionego SLD. Palikot wchodzi do rządu albo dostaje jakiś ochłap w zamian za wspieranie Tuska któremu może zabraknąć do większości w sejmie. Tusk „pod naciskiem” Palikota wprowadza ustawę o związkach rejestrowanych i liberalizuje ustawę aborcyjną. Wszystko to aby jeszcze skuteczniej „wyssać” elektorat SLD. Dlaczego Tusk miałby nie wprowadzać rozwiązań coraz bardziej akceptowanych przez Polaków jeśli to pozwoli mu uzyskać więcej władzy ? Dodatkowo rząd odzyskuje część majątku zagarniętego przez kościół i… w kolejnych wyborach SLD nie wchodzi do sejmu a Ruch Palikota zostaje wchłonięty/łączy się z PO. To naturalna konsekwencja. Po realizacji trzech postulatów różnice programowe między PO a Palikotem po prostu NIE ISTNIEJĄ a zadanie zostaje wykonane. Tak oto mamy Polskę dwupartyjną. Platformę liberalną ekonomicznie (i trochę obyczajowo) kontra konserwatywny i socjalny PiS. W międzyczasie SLD znika w euro parlamentu (we frakcji socjalistów znikają trzy szable a przybywa ich we frakcji liberałów). Siwiec wreszcie dostaje to na co tak ciężko pracuje dzieląc swoimi wypowiedziami polską lewicę – porażkę.
Czy mnie jako geja to martwi ? Musiałem zdefiniować swoją lewicowość, żeby odpowiedzieć: TAK ! Polska liberalna w wydaniu Tuska i Palikota to Polska z prywatną edukacją, niższymi świadczeniami socjalnymi oraz ze sprywatyzowaną (do końca) służbą zdrowia. Właściwie wszystkie te zjawiska już zachodzą tylko mają różną dynamikę. W takiej Polsce alternatywny Łukasz Pałucki nie jeździłby własnym samochodem do biura swojej firmy w centrum Warszawy ale może piłby tanie wino na ul. 3-go Maja we Włocławku. Alternatywny ja nie byłby magistrem psychologii, nie miałby własnego bloga ani nawet matury, bo jego rodziny zwyczajnie nie byłoby na to stać. Alternatywny Pałucki przyglądałby się jako jego homoseksualni hiv pozytywni koledzy umierają bo w liberalnej Polsce nie ma bezpłatnej opieki zdrowotnej (BTW: limity miesięczne na leczenie osób HIV + wprowadził Tusk już 2 lata temu, Palikot ma podobne poglądy w zakresie służby zdrowia). We Włocławku to jeszcze pół biedy. W Warszawie gdzie 30-40 % „środowiskowych” gejów ma hiv , tęczowe pogrzeby to nic nadzwyczajnego. Polska liberalna to kraj gdzie może i byłyby związki rejestrowane ale zaczęłoby brakować samych gejów. Rozwiązanie problemów epidemiologicznych pewnie znalazłby PiS. Kaczyński, przeciwnik edukacji seksualnej po prostu mógłby zamknąć gejowskie kluby. Brzmi jak absurd ? W super tolerancyjnej Szwecji nie ma gejowskich saun – zostały zamknięte przez władze w ramach walki z HIV. AIDS to głównie problem gejowski i mocno niszowy, są też problemy poważniejsze. Dzisiaj mamy ok. 700 tys Polaków z żółtaczką typu C, są praktycznie pozbawieni opieki państwa. Prawie milion Polaków czeka na śmierć. Dodatkowo ludzie z nowotworami – druga przyczyna zgonów w kraju (Tusk im zabierał pieniądze na niestandardowe chemioterapie w ramach oszczędności z których finansował pensje nowo zatrudnianych urzędników). Mamy jeszcze choroby układu krążenia – pierwsza przyczyna zgonów w Polsce. Na początku XXI wieku Polacy umierają tysiącami ! Polska to kraj który wydaje najmniej % swojego PKB na opiekę zdrowotną ma jednocześnie najwięcej zgonów na tysiąc mieszkańców w całej Unii i to głównie z powodu chorób uleczalnych. Przyrost naturalny można podnieść przede wszystkim ratując tych którzy żyją i do tego jest nam potrzebna socjalna lewica. Taka lewica o twarzy Marka Balickiego – najlepszego ministra zdrowia w powojennej Polsce.
Myślę, że nie każdy Polak, z różnych powodów, poradzi sobie w dzisiejszym świecie i wcale nie jest przez to gorszy. Liberalizm jako system krzywdzi jednostki słabsze. Lewicowość to nic innego jak współodczuwanie (takie rozumiane na sposób buddyjski). Rozszerzenie tego współodczuwania o inne byty (zwierzęta, rośliny) to już ideologia Zielonych. Motorem liberalizmu jest chciwość i egoizm a religią wiara w „niewidzialną rękę rynku” która jest skuteczna przede wszystkim w zwiększaniu różnic między biednymi a bogatymi. Zgodnie z myśleniem Pani Prezydent stolicy… Warszawa jest droga ? Spoko, zróbmy ją jeszcze droższą to przecież oznacza wyższe wpływy z podatków ! A biedni ? Niech mieszkają w Żyrardowie albo w Łodzi.
Piszę to wszystko z jednej strony jako przedsiębiorca który płaci w tym kraju podatki, z drugiej strony jako beneficjent socjalnego państwa (np. bezpłatnego systemu edukacji). Funkcjonując w kapitalistycznej liberalnej Polsce nie mogę zapomnieć, że to nie wolny rynek dał mi szanse ale socjalne państwo. Jest wielu ludzi którzy zasługują na swoją szansę i nie dostaną jej w kraju gdzie wartość człowieka określa się na podstawie wysokości PITa. Polska socjalna to polska z europejską socjaldemokracją. Właśnie nadszedł moment wielkiej próby dla tej formacji.
Łukasz Pałucki
2011-08-17 13:25:35
Paulina Piechna-Więckiewicz kandyduje do sejmu z warszawskiej listy SLD. Nie raz pisałem o Paulinie na tym blogu. Paulina jest młodą, wykształconą i ideową postacią warszawskiej lewicy. Jest też szefową młodzieżówki SLD i członkinią zarządu krajowego tej partii. Jej obecność we władzach SLD dodaje Napieralskiemu … blasku. Paulina ma jeszcze jedną cechę której stereotypowo nie wiąże się z zawodem polityka – ta dziewczyna posiada wysokie standardy etyczne.
Paulina obok Bartka Dominiaka jest dla mnie żywym dowodem, że można osiągać sukcesy w polityce i jednocześnie być porządnym człowiekiem. Stereotyp nie zawsze jest prawdziwy.
Biedronia żałosny rapsod
Kampania ruszała powoli a w międzyczasie Robert Biedroń zrobił medialne drag quen show, bo nie odnalazł się na liście wyborczej SLD. Nie wiadomo skąd Biedroń sobie wydumał, że na liście SLD będzie skoro nikt w sojuszu go na żadnym (nawet wstępnym) projekcie listy nie widział. Rzecznik tej partii mówi o tym wprost: nie było nawet takich planów. Z rozpaczy Biedroń (którego proces pod zarzutem napadu na policjanta wkrótce się rozpocznie) stwierdził, że SLD nie powinno być w sejmie. Ciekawa zmiana, bo jeszcze tydzień wcześniej chwalił się w internecie, że będzie tą partię wspierał. SLD wolało na liście wyborczej Legierskiego. A jednak jestem Pytią !
Ja nie wiem kto na Biedronia miałby głosować, raczej nie środowisko lgbt. Kilka lat temu też kandydował do sejmu i w Warszawie (największym skupisku lesbijek i gejów w kraju) zdobył ok. 1,6 tys głosów, dla porównania, na portalach randkowych w Warszawie jest dzisiaj ok. 14 tys samych gejów. Co więcej Biedroń nawołuje do niegłosowania na SLD po raz kolejny. Cztery lata temu było dokładnie tak samo. Według powyborczych sond w Internecie gejowskim większość go olała i uwierzyła SLD. W tym roku raczej będzie podobnie. Biedroń podłączając się pod rozpacz Nowickiej zaczął też obrzucać błotem ludzi z listy SLD. Są tacy po których nie będę płakał ale musze stanąć w obronie Pauliny Piechny-Więckiewicz. Podstawowa różnica pomiędzy Biedroniem a Pauliną jest taką, że Robert regularnie spienięża swoje zaangażowanie społeczne za to Paulina słynie z tego, że działa ideowo na rzecz warszawiaków bardzo często po cichu. To pracująca żona i matka która się udziela społecznie i politycznie. Paulina jest też szefową FMSu, nie zawsze ma czas na zwołanie konferencji prasowej, bardziej zależy jej na skuteczności. To taka cicha postać lewicy. Właśnie za te cechy warszawiacy wybrali ją ponownie na stanowisko radnej. Paulina to feministka i wielka przyjaciółka gejów i lesbijek która już od roku 2002 nakłania warszawskie SLD żeby brało udział w Paradzie Równości. Często jest to jedyna postać w SLD która reprezentuje władze tej partii w debatach na tematy obyczajowe, dla przykładu to właśnie Paulina reprezentowała SLD podczas konferencji Rainbow Rose zorganizowanej przez SDPL i PES w zeszłym roku podczas Europride. Bardzo nam pomogła w tym roku przy Paradzie Równości. Nie wiem jak inni ja na pewno zagłosuję w tym wyborach na Paulinę Piechnę – Więckiewicz. To że Napieralski zdecydował się na wspieranie i obronę kandydatury Pauliny dobrze o nim świadczy.
Zazdrość Borówki
Zazdroszczę Paulinie, że ma szefa partii który dba o młodych. Od 8 lat jestem członkiem partii, gdzie o młodych się nie dba. Marek Borowski tak długo powtarzał członkom młodzieżówki SDPL, że nie dostaną kompletnie NIC za wspieranie SDPL, że w końcu doszło do schizmy i stowarzyszenie Młoda Socjaldemokracja zerwało współpracę z Socjaldemokracją. W głosowaniu przeszło to z tego co pamiętam różnicą 1-2 głosów i nigdy by się nie wydarzyło gdyby ówczesny zarząd partii wykazał chociaż odrobinę zainteresowania sytuacją. Ja przez całe lata obserwowałem jak w różnych stołecznych spółkach miejskich i urzędach pojawiali się ludzie rzekomo z „nadania Borowskiego”. Chodziło o różne stanowiska od małych aż po wiceprezydenta miasta. Ci ludzie nie mieli nic wspólnego z SDPL chociaż dzięki tej partii coś dostali. SDPL przez całe lata spłacało kredyt zaciągnięty na kompanię w wyborach samorządowych w 2006 roku a co z tego miała partia ? Borowski trzyma się zasady – nie wspiera tych którzy na niego pracują. Uważam, że przehandlował przyszłość warszawskiego oddziału partii w zamian za pewny fotel senatora. Naprawdę zazdroszczę Paulinie Napieralskiego.
Nie powinienem mieć żalu do Borowskiego. Po 8 latach powinienem się przyzwyczaić. Poza tym przecież zachował się „racjonalnie”. W zeszłym roku dogadał się z PO oraz z SLD. Nie wystartował w wyborach samorządowych co zabezpieczyło reelekcję HGW. Nie wystąpił też przeciwko Olejniczakowi żeby „nie mnożyć podziałów na lewicy”. Właściwie to powinien dostać nagrodę nobla za wspieranie pokoju w polityce. A w zeszłym roku Olejniczak głośno mówił, że wycofa się z wyborów samorządowych zaraz po tym gdy swój start ogłosi Borowski. On wcale nie chciał kandydować (może już przeczuwał, że się skompromituje) a start Borowskiego byłby świetną wymówką, dlatego Olejniczak zadbał żeby o tym wiedzieli na mokotowskiej. Stąd te wielkie naciski na Borowskiego żeby jednak wystartował. Socjaldemokracja Polska wcale nie umarła, ona jest po prostu rozmontowywana. W efekcie tego demontażu rośnie świat pozarządowy. Młodzi ideowi działacze SDPL masowo zakładają stowarzyszenia, bo „nowe otwarcie w SLD” – o ile w ogóle istnieje – nie jest ofertą skierowaną do nich. Tylko niektórzy mogą odnaleźć się z jedyną zwycięską warszawską lewicą – pod skrzydłami Piotrka Guziała, w tęczowej dzielnicy Ursynów !
Jest jedna rzecz której nie wybaczę Borowskiemu – On, „Warszawiak z Pragi” porzucił Warszawę na pastwę bufetowej i jej zachłannej sfory. To grzech przeciwko Warszawie. To zdrada lewicowych wartości.
Niech żyje Partia !
Ale do brzegu… po płynę… Jestem zwolennikiem „partyjniactwa”. Ono istnieje i będzie istnieć bo cały nasz system wyborczy i świat polityczny jest tak zbudowany. W kraju etatystycznym rządzenie czymkolwiek jest niemożliwe bez własnych KADR, żeby te kadry zatrudnić w odpowiednich urzędach trzeba ustawić konkursy. Po co kłamać i oszukiwać ? Nie lepiej zmienić prawo ? Ustalmy „kontyngent partyjny” niech 60 % stanowisk w urzędach będzie z nadania partyjnego – w zależności od wyniku wyborczego danej partii (to jest demokracja), pozostałe 40 % niech będzie apolityczne. Skończmy z obłudą ! Wpuśćmy tu trochę powietrza ! Niech to co partyjne będzie też transparentne !
1 sierpnia - święto samobójcówPaulina obok Bartka Dominiaka jest dla mnie żywym dowodem, że można osiągać sukcesy w polityce i jednocześnie być porządnym człowiekiem. Stereotyp nie zawsze jest prawdziwy.
Biedronia żałosny rapsod
Kampania ruszała powoli a w międzyczasie Robert Biedroń zrobił medialne drag quen show, bo nie odnalazł się na liście wyborczej SLD. Nie wiadomo skąd Biedroń sobie wydumał, że na liście SLD będzie skoro nikt w sojuszu go na żadnym (nawet wstępnym) projekcie listy nie widział. Rzecznik tej partii mówi o tym wprost: nie było nawet takich planów. Z rozpaczy Biedroń (którego proces pod zarzutem napadu na policjanta wkrótce się rozpocznie) stwierdził, że SLD nie powinno być w sejmie. Ciekawa zmiana, bo jeszcze tydzień wcześniej chwalił się w internecie, że będzie tą partię wspierał. SLD wolało na liście wyborczej Legierskiego. A jednak jestem Pytią !
Ja nie wiem kto na Biedronia miałby głosować, raczej nie środowisko lgbt. Kilka lat temu też kandydował do sejmu i w Warszawie (największym skupisku lesbijek i gejów w kraju) zdobył ok. 1,6 tys głosów, dla porównania, na portalach randkowych w Warszawie jest dzisiaj ok. 14 tys samych gejów. Co więcej Biedroń nawołuje do niegłosowania na SLD po raz kolejny. Cztery lata temu było dokładnie tak samo. Według powyborczych sond w Internecie gejowskim większość go olała i uwierzyła SLD. W tym roku raczej będzie podobnie. Biedroń podłączając się pod rozpacz Nowickiej zaczął też obrzucać błotem ludzi z listy SLD. Są tacy po których nie będę płakał ale musze stanąć w obronie Pauliny Piechny-Więckiewicz. Podstawowa różnica pomiędzy Biedroniem a Pauliną jest taką, że Robert regularnie spienięża swoje zaangażowanie społeczne za to Paulina słynie z tego, że działa ideowo na rzecz warszawiaków bardzo często po cichu. To pracująca żona i matka która się udziela społecznie i politycznie. Paulina jest też szefową FMSu, nie zawsze ma czas na zwołanie konferencji prasowej, bardziej zależy jej na skuteczności. To taka cicha postać lewicy. Właśnie za te cechy warszawiacy wybrali ją ponownie na stanowisko radnej. Paulina to feministka i wielka przyjaciółka gejów i lesbijek która już od roku 2002 nakłania warszawskie SLD żeby brało udział w Paradzie Równości. Często jest to jedyna postać w SLD która reprezentuje władze tej partii w debatach na tematy obyczajowe, dla przykładu to właśnie Paulina reprezentowała SLD podczas konferencji Rainbow Rose zorganizowanej przez SDPL i PES w zeszłym roku podczas Europride. Bardzo nam pomogła w tym roku przy Paradzie Równości. Nie wiem jak inni ja na pewno zagłosuję w tym wyborach na Paulinę Piechnę – Więckiewicz. To że Napieralski zdecydował się na wspieranie i obronę kandydatury Pauliny dobrze o nim świadczy.
Zazdrość Borówki
Zazdroszczę Paulinie, że ma szefa partii który dba o młodych. Od 8 lat jestem członkiem partii, gdzie o młodych się nie dba. Marek Borowski tak długo powtarzał członkom młodzieżówki SDPL, że nie dostaną kompletnie NIC za wspieranie SDPL, że w końcu doszło do schizmy i stowarzyszenie Młoda Socjaldemokracja zerwało współpracę z Socjaldemokracją. W głosowaniu przeszło to z tego co pamiętam różnicą 1-2 głosów i nigdy by się nie wydarzyło gdyby ówczesny zarząd partii wykazał chociaż odrobinę zainteresowania sytuacją. Ja przez całe lata obserwowałem jak w różnych stołecznych spółkach miejskich i urzędach pojawiali się ludzie rzekomo z „nadania Borowskiego”. Chodziło o różne stanowiska od małych aż po wiceprezydenta miasta. Ci ludzie nie mieli nic wspólnego z SDPL chociaż dzięki tej partii coś dostali. SDPL przez całe lata spłacało kredyt zaciągnięty na kompanię w wyborach samorządowych w 2006 roku a co z tego miała partia ? Borowski trzyma się zasady – nie wspiera tych którzy na niego pracują. Uważam, że przehandlował przyszłość warszawskiego oddziału partii w zamian za pewny fotel senatora. Naprawdę zazdroszczę Paulinie Napieralskiego.
Nie powinienem mieć żalu do Borowskiego. Po 8 latach powinienem się przyzwyczaić. Poza tym przecież zachował się „racjonalnie”. W zeszłym roku dogadał się z PO oraz z SLD. Nie wystartował w wyborach samorządowych co zabezpieczyło reelekcję HGW. Nie wystąpił też przeciwko Olejniczakowi żeby „nie mnożyć podziałów na lewicy”. Właściwie to powinien dostać nagrodę nobla za wspieranie pokoju w polityce. A w zeszłym roku Olejniczak głośno mówił, że wycofa się z wyborów samorządowych zaraz po tym gdy swój start ogłosi Borowski. On wcale nie chciał kandydować (może już przeczuwał, że się skompromituje) a start Borowskiego byłby świetną wymówką, dlatego Olejniczak zadbał żeby o tym wiedzieli na mokotowskiej. Stąd te wielkie naciski na Borowskiego żeby jednak wystartował. Socjaldemokracja Polska wcale nie umarła, ona jest po prostu rozmontowywana. W efekcie tego demontażu rośnie świat pozarządowy. Młodzi ideowi działacze SDPL masowo zakładają stowarzyszenia, bo „nowe otwarcie w SLD” – o ile w ogóle istnieje – nie jest ofertą skierowaną do nich. Tylko niektórzy mogą odnaleźć się z jedyną zwycięską warszawską lewicą – pod skrzydłami Piotrka Guziała, w tęczowej dzielnicy Ursynów !
Jest jedna rzecz której nie wybaczę Borowskiemu – On, „Warszawiak z Pragi” porzucił Warszawę na pastwę bufetowej i jej zachłannej sfory. To grzech przeciwko Warszawie. To zdrada lewicowych wartości.
Niech żyje Partia !
Ale do brzegu… po płynę… Jestem zwolennikiem „partyjniactwa”. Ono istnieje i będzie istnieć bo cały nasz system wyborczy i świat polityczny jest tak zbudowany. W kraju etatystycznym rządzenie czymkolwiek jest niemożliwe bez własnych KADR, żeby te kadry zatrudnić w odpowiednich urzędach trzeba ustawić konkursy. Po co kłamać i oszukiwać ? Nie lepiej zmienić prawo ? Ustalmy „kontyngent partyjny” niech 60 % stanowisk w urzędach będzie z nadania partyjnego – w zależności od wyniku wyborczego danej partii (to jest demokracja), pozostałe 40 % niech będzie apolityczne. Skończmy z obłudą ! Wpuśćmy tu trochę powietrza ! Niech to co partyjne będzie też transparentne !
2011-08-01 13:01:18
Rok temu pisałem na tym blogu co myślę o powstaniu warszawskim. Uważam, że ludzie którzy doprowadzają w warunkach wojny do śmierci 200 tysięcy cywilów nie są bohaterami ale zwykłymi zbrodniarzami wojennymi. Co by się wydarzyło gdyby powstanie nie wybuchło tego możemy się tylko domyślać. Bardzo ciekawe domysły snuje w swojej wybitnej książce pt. „Anioły muszą odejść” warszawski pisarz Kondrat T. Lewandowski….
Lewandowski porównał powstańców do człowieka który rozdrażnił wściekłego psa po czym uciekał przed nim przez ogródek jordanowski gdzie bawią się kobiety z małymi dziećmi. Sam prowodyr przeskoczył przez mur za to w ogródku doszło do masakry. Kto jest jej winien, czy tylko wściekły pies ?
Wybuch powstania warszawskiego spowodował odnowienie paktu Ribentrop-Mołotow w aspekcie militarnym. Hitler potrzebował wytchnienia na wschodzie, Stalin chciał unieszkodliwić Armię Krajową. Dogadali się, front stanął w miejscu, przegrała znowu Polska. Hitler mógł zająć się opozycją w Berlinie i skupić się na froncie zachodnim i południowym za to Stalin mógł spokojnie opanować Węgry, zhołdować sobie Rumunię i Bułgarię.
Krótko mówiąc powstanie warszawskie faktycznie przedłużyło drugą wojnę światową o pół roku. W lipcu 1944 roku III rzesza była w rozsypce. Wszystkie trzy fronty zbliżały się do Berlina pokonując kilkadziesiąt kilometrów dziennie. Hitler potrzebował chwili spokoju, inaczej jeszcze w 1944 roku byłoby już po wojnie. Powstańcy dali Hitlerowi to o czym marzył – zatrzymanie frontu wschodniego. Co by się wydarzyło gdyby wojna trwała krócej ? A może co by się NIE wydarzyło ? Ilu Żydów ocaliłoby życie ? Możliwe, że np. getto łódzkie przetrwałoby w całości…
Zwolennicy powstania często powtarzają, że powstanie warszawskie uniemożliwiło przyłączenie Polski do ZSRR. Powtarzają to kłamstwo pomimo kilku faktów. Zachód żądał i do pewnego stopnia nawet wierzył, że w Polska będzie całkowicie wolna po wojnie. Stalin chciał powstania warszawskiego a rosyjskie radio wręcz do niego nawoływało ! A co by było gdyby powstanie nie wybuchło ? Jak Stalin rozmawiałby z zachodnimi sojusznikami na temat Polski w 1945 roku gdyby miał za plecami Armię Krajową dozbrojoną poniemiecką bronią ? Konrad T. Lewandowski pisze wprost – Polska nie została częścią ZSRR POMIMO powstania a nie dzięki niemu.
Konrad T. Lewandowski zwraca też uwagę czytelnika na kilka zabiegów marketingowych jakim posługuje się Muzeum Powstania Warszawskiego – w książce nazywane „Świątynią Samobójstwa”. Dyrekcja powstania świadomie skupia się na bohaterstwie i męstwie walczących wyraźnie pomijając ogrom nieszczęść zwykłych warszawiaków którzy byli największymi ofiarami tego zrywu. „Cierpienia mieszkańców to łajno historii więc skupmy się na kwiatku, który na nim rośnie…” – pisze Lewandowski.
Tymczasem z każdym rokiem Pani Prezydent Warszawy wkłada coraz więcej wysiłku i miejskich pieniędzy, żeby wychować nowe pokolenie w pogardzie dla życia i miasta w którym żyją. Najważniejszy jest polski sarmacki romantyzm który niszczy ten naród od wieków i zabił całe pokolenia Polaków.
SLD chwyta się SKRY ?Lewandowski porównał powstańców do człowieka który rozdrażnił wściekłego psa po czym uciekał przed nim przez ogródek jordanowski gdzie bawią się kobiety z małymi dziećmi. Sam prowodyr przeskoczył przez mur za to w ogródku doszło do masakry. Kto jest jej winien, czy tylko wściekły pies ?
Wybuch powstania warszawskiego spowodował odnowienie paktu Ribentrop-Mołotow w aspekcie militarnym. Hitler potrzebował wytchnienia na wschodzie, Stalin chciał unieszkodliwić Armię Krajową. Dogadali się, front stanął w miejscu, przegrała znowu Polska. Hitler mógł zająć się opozycją w Berlinie i skupić się na froncie zachodnim i południowym za to Stalin mógł spokojnie opanować Węgry, zhołdować sobie Rumunię i Bułgarię.
Krótko mówiąc powstanie warszawskie faktycznie przedłużyło drugą wojnę światową o pół roku. W lipcu 1944 roku III rzesza była w rozsypce. Wszystkie trzy fronty zbliżały się do Berlina pokonując kilkadziesiąt kilometrów dziennie. Hitler potrzebował chwili spokoju, inaczej jeszcze w 1944 roku byłoby już po wojnie. Powstańcy dali Hitlerowi to o czym marzył – zatrzymanie frontu wschodniego. Co by się wydarzyło gdyby wojna trwała krócej ? A może co by się NIE wydarzyło ? Ilu Żydów ocaliłoby życie ? Możliwe, że np. getto łódzkie przetrwałoby w całości…
Zwolennicy powstania często powtarzają, że powstanie warszawskie uniemożliwiło przyłączenie Polski do ZSRR. Powtarzają to kłamstwo pomimo kilku faktów. Zachód żądał i do pewnego stopnia nawet wierzył, że w Polska będzie całkowicie wolna po wojnie. Stalin chciał powstania warszawskiego a rosyjskie radio wręcz do niego nawoływało ! A co by było gdyby powstanie nie wybuchło ? Jak Stalin rozmawiałby z zachodnimi sojusznikami na temat Polski w 1945 roku gdyby miał za plecami Armię Krajową dozbrojoną poniemiecką bronią ? Konrad T. Lewandowski pisze wprost – Polska nie została częścią ZSRR POMIMO powstania a nie dzięki niemu.
Konrad T. Lewandowski zwraca też uwagę czytelnika na kilka zabiegów marketingowych jakim posługuje się Muzeum Powstania Warszawskiego – w książce nazywane „Świątynią Samobójstwa”. Dyrekcja powstania świadomie skupia się na bohaterstwie i męstwie walczących wyraźnie pomijając ogrom nieszczęść zwykłych warszawiaków którzy byli największymi ofiarami tego zrywu. „Cierpienia mieszkańców to łajno historii więc skupmy się na kwiatku, który na nim rośnie…” – pisze Lewandowski.
Tymczasem z każdym rokiem Pani Prezydent Warszawy wkłada coraz więcej wysiłku i miejskich pieniędzy, żeby wychować nowe pokolenie w pogardzie dla życia i miasta w którym żyją. Najważniejszy jest polski sarmacki romantyzm który niszczy ten naród od wieków i zabił całe pokolenia Polaków.
2011-07-18 13:09:22
Poniżej znajdziecie przebieg jednego ze spotkań w Robotniczym Klubie Sportowym SKRA w sprawie wynajmu terenu pod imprezę finałową Parady Równości 2011. Zanim jednak to przeczytacie zapoznajcie się z historią naszych kontaktów z tą instytucją.
Ze SKRĄ zaczęliśmy rozmowy od stycznia 2011 (my czyli Ja i Paweł Kiepuszewski). Spotkaliśmy się kilka razy i rozmawiało nam się miło. Na pierwszym spotkaniu Szefowie Skry przyznali się do lewicowych powiązań oraz ambicji politycznych a my powiedzieliśmy, że chcemy zakończyć na terenie SKRY Paradę Równości w postaci imprezy masowej. Prezes SKRY zareagował b. entuzjastycznie na ten pomysł. Powiedział też „mi geje nie przeszkadzają, tyle lat był tutaj klub Paradise i wszystko było ok”. No i niby wszystko było ok. Ustaliliśmy cenę wynajmu, kaucję za sprzątanie a nawet rozmieszczenie stanowisk na placu, porobiliśmy też szczegółowe rysunki . W lutym jednak prezes SKRY wyjechał za granicę i mieliśmy spotkanie z dwoma panami min. Z dyrektorem Cieślakiem (BTW: który jak twierdzi był kiedyś członkiem SDPL a więc mojej partii, nie kojarzę człowieka chociaż on kojarzy mnie). Mijał czas. Prowadziliśmy rozmowy już dość długo i chcieliśmy mieć jakiś konkret – co najmniej listy intencyjny. Pan Cieślak zapewnił mnie, ze „już jutro najpóźniej pojutrze” zostanie podpisany list intencyjny ale zamiast listu przyszedł do nas taki mail:
„
Witam Pana,
Na prośbę Dyrektora Cieślaka informuję, że w dalszym ciągu jesteśmy zainteresowani udostępnieniem Państwu naszego obiektu w celu organizacji koncertu.
Jeśli chodzi o finał Parady Równości, konsultowaliśmy się z naszymi znajomymi we władzach miasta i otrzymaliśmy jednoznaczną sugestię z ich strony, że wyrażenie zgody i w ten sposób powiązanie klubu z tą imprezą, mogą bardzo negatywnie wpłynąć na nasze relacje z władzami miasta.
Nasze dalsze plany związane z rozwojem klubu opieramy na współpracy z miastem i nie możemy sobie pozwolić na żadne "wpadki". Dlatego z przykrością musimy Państwu odmówić współpracy w tej kwestii.
Z poważanien
Krystyna Bajron
R.K.S. "SKRA"
„
Maila dostał też radny Krystian Legierski i postawił sprawę na posiedzeniu klubu radnych SLD w Radzie Warszawy. SLD obiecało interwencję w tej sprawie ale nic się nie wydarzyło.
Ogólnie chciałem spotkać się jeszcze raz ze SKRĄ bo jakoś wydawało mi się to dziwne – taka nagła zmiana. Chciałem usłyszeć odmowę z ust Prezesa SKRY który wydał mi się sympatycznym i poważnym facetem - w przeciwieństwie do Pana Cieślaka który nie zrobił na mnie dobrego wrażenia.
Kolejne spotkanie w SKRA wyglądało tak:
Oprócz Prezesa Skry był Pan Cieślak, drugi Pan (nie pamiętam niestety nazwiska ale wygląda jak sobowtór Stanisława Tyma) i dwie Panie które widziałem pierwszy raz. Zapytano mnie i Pawła Kiepuszewskiego czy zgadzamy się na nagrywanie rozmowy. Odpowiedzieliśmy, że tak. Miał być z nami też Krystian Legierski ale rano wysłał smsa, że się rozchorował niestety. W sumie to nie do końca wiedzieliśmy co oni chcą nagrywać. Wszystkie szczegóły już dawno omówiliśmy, pozostało tylko powiedzieć TAK albo NIE. To chcieliśmy usłyszeć, ale nie od Pana Cieślaka ale od Prezesa SKRY. Podczas rozmowy Pan Cieślak przyjął postawę ofensywną i próbował nam wmówić, że nie byliśmy do końca szczerzy bo chcieliśmy robić koncert a wyszło, ze robimy tam Paradę. Na to ja odpowiedziałem, że informacja o finale Parady padła podczas naszego pierwszego spotkania a mimo to spotykaliśmy się ponownie. Potem Pan Cieślak (który non stop mi przerywał) powiedział, że jest za koncertem ale przeciwko Finałowi Parady. Paweł Kiepuszewski powiedział: Proszę wytłumaczyć mi różnicę bo ja nie rozumiem. Ja powiedziałem, że możemy to w umowie ująć jako „jarmark”, wszystko jedno jeśli praktycznie będzie to koncert ze stoiskami i ogródkami piwnymi. Wtedy Pan Cieślak sięgnął po broń ostateczną: Jestem nauczycielem, a co jeśli przyjdą tu dzieci ? Odpowiedzieliśmy, że nie rozumiemy co dzieci mają z tym wspólnego. W podobnym tonie wypowiadała się jedna z Pań, na co jej odpowiedziałem, że nie widzę zagrożenia dla dzieci na naszej imprezie, będą tam obecni parlamentarzyści, radni z Rady Warszawy oraz urzędnicy miejscy. Pani mi odpowiedziała, że „odwracam kota ogonem”. Czekałem kiedy zaczną mówić, że geje gwałcą dzieci i trochę mi było żal, że ja też tego nie nagrywam, tylko oni. W końcu kiedy się skończyła pogawędka pt. „jak bardzo homofobiczny jest Pan Cieślak” Prezes powiedział nam, że sprawa zaszła za daleko i że decyzję muszą podjąć w szerszym gronie tj. w gronie zarządu stowarzyszenia i dostaniemy ją na piśmie. Potem jeszcze wymienialiśmy się pismami. SKRA zarządała od nas między innymi wyremontowania swojej bieżni (za 180 tys zł). Znamy kwotę bo zrobiliśmy ekspertyzę. 180 tys złotych to sporo za imprezę 5 godzinną, co ciekawe nie dałoby się tego zrobić w przewidzianym terminie więc był to warunek niemożliwy do spełnienia. Po paru pismach SKRA stwierdziała, że dokładnie 11 Czerwca robią imprezę edukacyjną (przypomnieli sobie po 4 miesiącach rozmów). To tyle jeśli chodzi o historię „Parada na Skrze”.
Sam Zarząd SKRY ma na koncie jeszcze kilka „lewicowych” posunięć. Jedno z nich opisała Gazeta Stołeczna. Polecam LINK DO ARTYKUŁU TUTAJ.
Dzisiaj za to zdębiałem gdy przeczytałem, że Prezes SKRY znajdzie się na liście SLD do sejmu. LINK DO ARTYKUŁU TUTAJ.
Stąd mój publiczny apel do władz warszawskiego SLD, szczególnie do Sebastiana Wierzbickiego, szefa stołecznego SLD który się tegorocznej Paradzie Równości zasłużył:
Towarzysze nie róbcie tego ! Nie wprowadzajcie na swoje listy ludzi homofobicznych, koniunkturalistów i tych którzy żerują na nieszczęściu osób niepełnosprawnych. Może nadszedł czas aby pokazać, że w warszawskim SLD liczą się bardziej lewicowe wartości niż personalne powiązania ! To jest Wasza decyzja, ja Was jednak zaklinam NIE RÓBCIE TEGO! NIE RÓBCIE KRZYWDY WŁASNEJ LIŚCIE WYBORCZEJ !
Łukasz Pałucki
Lewica Paraduje - Wszyscy chcą kochać !Ze SKRĄ zaczęliśmy rozmowy od stycznia 2011 (my czyli Ja i Paweł Kiepuszewski). Spotkaliśmy się kilka razy i rozmawiało nam się miło. Na pierwszym spotkaniu Szefowie Skry przyznali się do lewicowych powiązań oraz ambicji politycznych a my powiedzieliśmy, że chcemy zakończyć na terenie SKRY Paradę Równości w postaci imprezy masowej. Prezes SKRY zareagował b. entuzjastycznie na ten pomysł. Powiedział też „mi geje nie przeszkadzają, tyle lat był tutaj klub Paradise i wszystko było ok”. No i niby wszystko było ok. Ustaliliśmy cenę wynajmu, kaucję za sprzątanie a nawet rozmieszczenie stanowisk na placu, porobiliśmy też szczegółowe rysunki . W lutym jednak prezes SKRY wyjechał za granicę i mieliśmy spotkanie z dwoma panami min. Z dyrektorem Cieślakiem (BTW: który jak twierdzi był kiedyś członkiem SDPL a więc mojej partii, nie kojarzę człowieka chociaż on kojarzy mnie). Mijał czas. Prowadziliśmy rozmowy już dość długo i chcieliśmy mieć jakiś konkret – co najmniej listy intencyjny. Pan Cieślak zapewnił mnie, ze „już jutro najpóźniej pojutrze” zostanie podpisany list intencyjny ale zamiast listu przyszedł do nas taki mail:
„
Witam Pana,
Na prośbę Dyrektora Cieślaka informuję, że w dalszym ciągu jesteśmy zainteresowani udostępnieniem Państwu naszego obiektu w celu organizacji koncertu.
Jeśli chodzi o finał Parady Równości, konsultowaliśmy się z naszymi znajomymi we władzach miasta i otrzymaliśmy jednoznaczną sugestię z ich strony, że wyrażenie zgody i w ten sposób powiązanie klubu z tą imprezą, mogą bardzo negatywnie wpłynąć na nasze relacje z władzami miasta.
Nasze dalsze plany związane z rozwojem klubu opieramy na współpracy z miastem i nie możemy sobie pozwolić na żadne "wpadki". Dlatego z przykrością musimy Państwu odmówić współpracy w tej kwestii.
Z poważanien
Krystyna Bajron
R.K.S. "SKRA"
„
Maila dostał też radny Krystian Legierski i postawił sprawę na posiedzeniu klubu radnych SLD w Radzie Warszawy. SLD obiecało interwencję w tej sprawie ale nic się nie wydarzyło.
Ogólnie chciałem spotkać się jeszcze raz ze SKRĄ bo jakoś wydawało mi się to dziwne – taka nagła zmiana. Chciałem usłyszeć odmowę z ust Prezesa SKRY który wydał mi się sympatycznym i poważnym facetem - w przeciwieństwie do Pana Cieślaka który nie zrobił na mnie dobrego wrażenia.
Kolejne spotkanie w SKRA wyglądało tak:
Oprócz Prezesa Skry był Pan Cieślak, drugi Pan (nie pamiętam niestety nazwiska ale wygląda jak sobowtór Stanisława Tyma) i dwie Panie które widziałem pierwszy raz. Zapytano mnie i Pawła Kiepuszewskiego czy zgadzamy się na nagrywanie rozmowy. Odpowiedzieliśmy, że tak. Miał być z nami też Krystian Legierski ale rano wysłał smsa, że się rozchorował niestety. W sumie to nie do końca wiedzieliśmy co oni chcą nagrywać. Wszystkie szczegóły już dawno omówiliśmy, pozostało tylko powiedzieć TAK albo NIE. To chcieliśmy usłyszeć, ale nie od Pana Cieślaka ale od Prezesa SKRY. Podczas rozmowy Pan Cieślak przyjął postawę ofensywną i próbował nam wmówić, że nie byliśmy do końca szczerzy bo chcieliśmy robić koncert a wyszło, ze robimy tam Paradę. Na to ja odpowiedziałem, że informacja o finale Parady padła podczas naszego pierwszego spotkania a mimo to spotykaliśmy się ponownie. Potem Pan Cieślak (który non stop mi przerywał) powiedział, że jest za koncertem ale przeciwko Finałowi Parady. Paweł Kiepuszewski powiedział: Proszę wytłumaczyć mi różnicę bo ja nie rozumiem. Ja powiedziałem, że możemy to w umowie ująć jako „jarmark”, wszystko jedno jeśli praktycznie będzie to koncert ze stoiskami i ogródkami piwnymi. Wtedy Pan Cieślak sięgnął po broń ostateczną: Jestem nauczycielem, a co jeśli przyjdą tu dzieci ? Odpowiedzieliśmy, że nie rozumiemy co dzieci mają z tym wspólnego. W podobnym tonie wypowiadała się jedna z Pań, na co jej odpowiedziałem, że nie widzę zagrożenia dla dzieci na naszej imprezie, będą tam obecni parlamentarzyści, radni z Rady Warszawy oraz urzędnicy miejscy. Pani mi odpowiedziała, że „odwracam kota ogonem”. Czekałem kiedy zaczną mówić, że geje gwałcą dzieci i trochę mi było żal, że ja też tego nie nagrywam, tylko oni. W końcu kiedy się skończyła pogawędka pt. „jak bardzo homofobiczny jest Pan Cieślak” Prezes powiedział nam, że sprawa zaszła za daleko i że decyzję muszą podjąć w szerszym gronie tj. w gronie zarządu stowarzyszenia i dostaniemy ją na piśmie. Potem jeszcze wymienialiśmy się pismami. SKRA zarządała od nas między innymi wyremontowania swojej bieżni (za 180 tys zł). Znamy kwotę bo zrobiliśmy ekspertyzę. 180 tys złotych to sporo za imprezę 5 godzinną, co ciekawe nie dałoby się tego zrobić w przewidzianym terminie więc był to warunek niemożliwy do spełnienia. Po paru pismach SKRA stwierdziała, że dokładnie 11 Czerwca robią imprezę edukacyjną (przypomnieli sobie po 4 miesiącach rozmów). To tyle jeśli chodzi o historię „Parada na Skrze”.
Sam Zarząd SKRY ma na koncie jeszcze kilka „lewicowych” posunięć. Jedno z nich opisała Gazeta Stołeczna. Polecam LINK DO ARTYKUŁU TUTAJ.
Dzisiaj za to zdębiałem gdy przeczytałem, że Prezes SKRY znajdzie się na liście SLD do sejmu. LINK DO ARTYKUŁU TUTAJ.
Stąd mój publiczny apel do władz warszawskiego SLD, szczególnie do Sebastiana Wierzbickiego, szefa stołecznego SLD który się tegorocznej Paradzie Równości zasłużył:
Towarzysze nie róbcie tego ! Nie wprowadzajcie na swoje listy ludzi homofobicznych, koniunkturalistów i tych którzy żerują na nieszczęściu osób niepełnosprawnych. Może nadszedł czas aby pokazać, że w warszawskim SLD liczą się bardziej lewicowe wartości niż personalne powiązania ! To jest Wasza decyzja, ja Was jednak zaklinam NIE RÓBCIE TEGO! NIE RÓBCIE KRZYWDY WŁASNEJ LIŚCIE WYBORCZEJ !
Łukasz Pałucki
2011-06-21 21:33:06
Tęczowy Burmistrz… Tęczowy Rysiek… Tęczowy Pałac Kultury. Tegoroczna Parada Równości była wyjątkowa z wielu powodów.
Nadal jestem zmęczony po Paradzie Równości, jednak wypada mi coś napisać, szczególnie, że przez Paradę właśnie mocno zaniedbałem tego bloga. Wydarzyło się tak wiele, że muszę się streszczać dlatego najważniejsze rzeczy opisuję w punktach.Nie mam innej możliwości, inaczej napisałbym książkę :)
1. Udało nam się stworzyć demokratyczną instytucję: Komitet Organizacyjny Parady Równości gdzie każdy był sobie równy. Nie było tam żadnego szefa/szefowej a dostęp miał każdy chętny – nikomu nie odmówiono członkowstwa. Komitet Organizacyjny stał się największą grupą podmiotów w historii polskiego ruchu LGBT. Jest ich kilkadziesiąt. Więcej informacji KLIKNIJ TU
2. Udało nam się przeprowadzić wszystko w sposób jawny i transparentny. Raporty i filmy z posiedzeń Komitetu Organizacyjnego można znaleźć w internecie. Finanse Parady Równości są jawne i każdy kto o to poprosił dostał taką informację.
3. Informacja o dacie Parady została podana już w Styczniu a więc na pół roku przed imprezą. To nowość.
4. Stworzyliśmy pierwszy w historii Komitet Honorowy Parady Równości w skład którego weszli/weszły politycy, dziennikarze, artyści i naukowcy. W sumie 24 osoby z polskiego życia publicznego. Pełna lista członków Komitetu Honorowego znajduje się TUTAJ
5. Po raz pierwszy w organizację Parady zaangażowały się partie lewicowe jako WSPÓŁORGANIZATORZY a nie jako petenci. Wśród nich znalazła się też największa partia lewicowa: Sojusz Lewicy Demokratycznej. Działacze SLD bardzo się Paradzie w tym roku zasłużyli. Szczególnie muszę tu wymienić trzy nazwiska: Radna Rady Warszawy Paulina Piechna-Więckiewicz, Michał Więckiewicz i Wiceprzewodniczący Rady Warszawy oraz Szef warszawskiego SLD – Sebastian Wierzbicki. Dzięki ich pomocy udało nam się mnóstwo rzeczy. Sebastian Wierzbicki dokonał też czegoś niezwykłego – podświetlił dla nas Pałac Kultury na tęczowo w nocy z 11 na 12 Czerwca.
6. Lewicowy Burmistrz Ursynowa - Piotr Guział powiesił pierwszą w historii tęczową flagę na budynku Polskiej administracji ! Niby byłem w centrum tych wszystkich wydarzeń i wiedziałem co się stanie ale w momencie w którym przed ratuszem Ursynowa zawisła tęczowa flaga wzruszyłem się ! Guział oprócz symbolicznego gestu zainwestował też w edukację i przeciwdziałanie dyskryminacji w swojej dzielnicy. Wydał pieniądze podatników na TYDZIEŃ RÓWNOŚCI NA URSYNOWIE który poprzedził Paradę Równości. Tydzień trwał 8 dni i składał się z szeregu wykładów, pokazu filmowego, szkoleń dla młodzieży licealnej a także na zabawie na ulicach. Dobrym duchem i siłą napędową Tygodnia Równości była znana warszawska feministka Kasia Władyka.
7. Szereg instytucji miejskich (Biuro Inżyniera Ruchu miasta stołecznego Warszawy, Zarząd Dróg Miejskich oraz Wydział Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji) ciężko pracowało, żeby namioty podczas finału Parady Równości stały LEGALNIE. Nie musieliśmy się bawić w trzymanie namiotów tak jak to robią „obrońcy krzyża” na Krakowskim Przedmieściu. Normalnie załatwienie tego trwa 2-3 miesiące, nam udało się to załatwić w 7 dni, to także zawdzięczamy Sebastianowi Wierzbickiemu.
8. Punkty 5, 6 i 7 są dowodem na to, że udało nam się to o czym warszawskie środowisko marzy od lat: Parada Równości staje się imprezą MIEJSKĄ ! Zakorzeniamy się w miasto. Pomimo niechęcie Pani Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz która odmówiła Paradzie patronatu, miasto i jego poszczególne dzielnice partycypuje w budowie Parady Równości. Osobiści uważam, że to nasz największy sukces w tym roku. Niemożliwe stało się możliwe.
9. Na tegorocznej Paradzie Równości było ok. 5 tysięcy osób. W porównaniu z poprzednią Paradą Równości z roku 2009 (kiedy przyszło 700 osób) to SIEDMIOKROTNY wzrost w ciągu dwóch lat. Przy tym tempie za rok będzie nas 15 tysięcy. Już teraz Parada to największa pokojowa lewicowa demonstracja w Polsce.
To chyba tyle… na pewno o czymś zapomniałem ale już nie ogarniam. Potrzebne mi wakacje ! No może jeszcze Post Scriptum...
Witajcie w roku zerowym
Kiedy w 2005 roku powstawała Fundacja Równości doszło do pewnego „resetu” historii Parady. Nowi organizatorzy zaczęli zresztą od usunięcia informacji o przeszłości tej imprezy. (tak naprawdę Fundacja Równości to dziecko KPH i Lambdy Warszawa ale udajmy na chwilę, że to jakiś inny byt). To się nawet ładnie rozwijało do roku 2006 siłą inercji. Nie było to jednak zasługą dobrej organizacji ale promocji Lecha Kaczyńskiego. Jak zabrakło Kaczyńskiego to Parada zaczęła zdychać a organizatorzy nie potrafili się odnaleźć z nowej sytuacji.
Tegoroczna Parada Równości to całkiem nowa impreza z nowymi ludźmi i nowymi podmiotami które po raz pierwszy angażują się w tą imprezę. To kolejny „reset” bo poprzedni organizatorzy nie włączyli się w organizację i odmówili jakiegokolwiek wsparcia organizatorom. Dotyczy to nie tyle Fundacji Równości co Stowarzyszeń Lambda Warszawa oraz Kampanii Przeciw Homofobii. Oba te stowarzyszenia mają w swoich celach statutowych wspieranie takich imprez ale zwyczajnie nie wywiązują się ze swoich obowiązków. Oba te stowarzyszenia mają też status organizacji pożytku publicznego więc za robienie swojego dostają zwyczajnie nasze podatki (1%). Warto to sobie przypomnieć przy wypełnianiu następnego PITa. Działalność Komitetu Organizacyjnego Parady Równości 2011 była możliwa dzięki wsparciu różnych prywatnych osób, klubów i firm. Dwa najbogatsze stowarzyszenia lgbt które posiadają biura, telefony, faksy i niezbędną infrastrukturę świadomie sabotowały przygotowania odmawiając współpracy w ramach Komitetu Organizacyjnego, ale przyszły na samą Paradę Równości żeby promować siebie. Generalnie nie miało to większego wpływu na samą organizację Parady. Być może im Parada nie jest zwyczajnie potrzebna.
Dużo nowości
W tym roku po raz pierwszy swoje platformy muzyczne wystawiło SLD oraz Ruch Poparcia Palikota (SDPL wystawiło platformę po raz CZWARTY!). Po raz pierwszy w zorganizowanie Parady zaangażowali się radni, a nawet Wiceprzewodniczący Rady Warszawy. Burmistrz Ursynowa powiesił tęczową flagę ale też wydał pieniądze podatników na Tydzień Równości na Ursynowie. Poszczególne spółki miejskie, policja, Zarząd Dróg Miejskich a nawet Inżynier Ruchu miasta stołecznego Warszawy pokazali, że miasto nie jest Paradzie wrogie. Pomogli nam. Dzięki spółdzielczości klubów lgbt powstał nawet pierwszy w historii bezpłatny miejski autobus nocny.
Oczywiście były też błędy. Ja daleki jestem od pompowania balonu pychy. Nie wszystko się udało. Ważne, żeby te błędy zauważyć i w przyszłym roku zrobić wszystko lepiej. Nic się nie zrobi samo. Nie będzie CUDU. Ja nie wierzę w cuda, ja wierzę w pracę i jej efekty.
Do zobaczenia na Paradzie Równości 2012 a tymczasem zapraszam na stronę www.paradarownosci.eu
Łukasz Pałucki - członek Komitetu Organizacyjnego Parady Równości
Coming out RosatiegoNadal jestem zmęczony po Paradzie Równości, jednak wypada mi coś napisać, szczególnie, że przez Paradę właśnie mocno zaniedbałem tego bloga. Wydarzyło się tak wiele, że muszę się streszczać dlatego najważniejsze rzeczy opisuję w punktach.Nie mam innej możliwości, inaczej napisałbym książkę :)
1. Udało nam się stworzyć demokratyczną instytucję: Komitet Organizacyjny Parady Równości gdzie każdy był sobie równy. Nie było tam żadnego szefa/szefowej a dostęp miał każdy chętny – nikomu nie odmówiono członkowstwa. Komitet Organizacyjny stał się największą grupą podmiotów w historii polskiego ruchu LGBT. Jest ich kilkadziesiąt. Więcej informacji KLIKNIJ TU
2. Udało nam się przeprowadzić wszystko w sposób jawny i transparentny. Raporty i filmy z posiedzeń Komitetu Organizacyjnego można znaleźć w internecie. Finanse Parady Równości są jawne i każdy kto o to poprosił dostał taką informację.
3. Informacja o dacie Parady została podana już w Styczniu a więc na pół roku przed imprezą. To nowość.
4. Stworzyliśmy pierwszy w historii Komitet Honorowy Parady Równości w skład którego weszli/weszły politycy, dziennikarze, artyści i naukowcy. W sumie 24 osoby z polskiego życia publicznego. Pełna lista członków Komitetu Honorowego znajduje się TUTAJ
5. Po raz pierwszy w organizację Parady zaangażowały się partie lewicowe jako WSPÓŁORGANIZATORZY a nie jako petenci. Wśród nich znalazła się też największa partia lewicowa: Sojusz Lewicy Demokratycznej. Działacze SLD bardzo się Paradzie w tym roku zasłużyli. Szczególnie muszę tu wymienić trzy nazwiska: Radna Rady Warszawy Paulina Piechna-Więckiewicz, Michał Więckiewicz i Wiceprzewodniczący Rady Warszawy oraz Szef warszawskiego SLD – Sebastian Wierzbicki. Dzięki ich pomocy udało nam się mnóstwo rzeczy. Sebastian Wierzbicki dokonał też czegoś niezwykłego – podświetlił dla nas Pałac Kultury na tęczowo w nocy z 11 na 12 Czerwca.
6. Lewicowy Burmistrz Ursynowa - Piotr Guział powiesił pierwszą w historii tęczową flagę na budynku Polskiej administracji ! Niby byłem w centrum tych wszystkich wydarzeń i wiedziałem co się stanie ale w momencie w którym przed ratuszem Ursynowa zawisła tęczowa flaga wzruszyłem się ! Guział oprócz symbolicznego gestu zainwestował też w edukację i przeciwdziałanie dyskryminacji w swojej dzielnicy. Wydał pieniądze podatników na TYDZIEŃ RÓWNOŚCI NA URSYNOWIE który poprzedził Paradę Równości. Tydzień trwał 8 dni i składał się z szeregu wykładów, pokazu filmowego, szkoleń dla młodzieży licealnej a także na zabawie na ulicach. Dobrym duchem i siłą napędową Tygodnia Równości była znana warszawska feministka Kasia Władyka.
7. Szereg instytucji miejskich (Biuro Inżyniera Ruchu miasta stołecznego Warszawy, Zarząd Dróg Miejskich oraz Wydział Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji) ciężko pracowało, żeby namioty podczas finału Parady Równości stały LEGALNIE. Nie musieliśmy się bawić w trzymanie namiotów tak jak to robią „obrońcy krzyża” na Krakowskim Przedmieściu. Normalnie załatwienie tego trwa 2-3 miesiące, nam udało się to załatwić w 7 dni, to także zawdzięczamy Sebastianowi Wierzbickiemu.
8. Punkty 5, 6 i 7 są dowodem na to, że udało nam się to o czym warszawskie środowisko marzy od lat: Parada Równości staje się imprezą MIEJSKĄ ! Zakorzeniamy się w miasto. Pomimo niechęcie Pani Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz która odmówiła Paradzie patronatu, miasto i jego poszczególne dzielnice partycypuje w budowie Parady Równości. Osobiści uważam, że to nasz największy sukces w tym roku. Niemożliwe stało się możliwe.
9. Na tegorocznej Paradzie Równości było ok. 5 tysięcy osób. W porównaniu z poprzednią Paradą Równości z roku 2009 (kiedy przyszło 700 osób) to SIEDMIOKROTNY wzrost w ciągu dwóch lat. Przy tym tempie za rok będzie nas 15 tysięcy. Już teraz Parada to największa pokojowa lewicowa demonstracja w Polsce.
To chyba tyle… na pewno o czymś zapomniałem ale już nie ogarniam. Potrzebne mi wakacje ! No może jeszcze Post Scriptum...
Witajcie w roku zerowym
Kiedy w 2005 roku powstawała Fundacja Równości doszło do pewnego „resetu” historii Parady. Nowi organizatorzy zaczęli zresztą od usunięcia informacji o przeszłości tej imprezy. (tak naprawdę Fundacja Równości to dziecko KPH i Lambdy Warszawa ale udajmy na chwilę, że to jakiś inny byt). To się nawet ładnie rozwijało do roku 2006 siłą inercji. Nie było to jednak zasługą dobrej organizacji ale promocji Lecha Kaczyńskiego. Jak zabrakło Kaczyńskiego to Parada zaczęła zdychać a organizatorzy nie potrafili się odnaleźć z nowej sytuacji.
Tegoroczna Parada Równości to całkiem nowa impreza z nowymi ludźmi i nowymi podmiotami które po raz pierwszy angażują się w tą imprezę. To kolejny „reset” bo poprzedni organizatorzy nie włączyli się w organizację i odmówili jakiegokolwiek wsparcia organizatorom. Dotyczy to nie tyle Fundacji Równości co Stowarzyszeń Lambda Warszawa oraz Kampanii Przeciw Homofobii. Oba te stowarzyszenia mają w swoich celach statutowych wspieranie takich imprez ale zwyczajnie nie wywiązują się ze swoich obowiązków. Oba te stowarzyszenia mają też status organizacji pożytku publicznego więc za robienie swojego dostają zwyczajnie nasze podatki (1%). Warto to sobie przypomnieć przy wypełnianiu następnego PITa. Działalność Komitetu Organizacyjnego Parady Równości 2011 była możliwa dzięki wsparciu różnych prywatnych osób, klubów i firm. Dwa najbogatsze stowarzyszenia lgbt które posiadają biura, telefony, faksy i niezbędną infrastrukturę świadomie sabotowały przygotowania odmawiając współpracy w ramach Komitetu Organizacyjnego, ale przyszły na samą Paradę Równości żeby promować siebie. Generalnie nie miało to większego wpływu na samą organizację Parady. Być może im Parada nie jest zwyczajnie potrzebna.
Dużo nowości
W tym roku po raz pierwszy swoje platformy muzyczne wystawiło SLD oraz Ruch Poparcia Palikota (SDPL wystawiło platformę po raz CZWARTY!). Po raz pierwszy w zorganizowanie Parady zaangażowali się radni, a nawet Wiceprzewodniczący Rady Warszawy. Burmistrz Ursynowa powiesił tęczową flagę ale też wydał pieniądze podatników na Tydzień Równości na Ursynowie. Poszczególne spółki miejskie, policja, Zarząd Dróg Miejskich a nawet Inżynier Ruchu miasta stołecznego Warszawy pokazali, że miasto nie jest Paradzie wrogie. Pomogli nam. Dzięki spółdzielczości klubów lgbt powstał nawet pierwszy w historii bezpłatny miejski autobus nocny.
Oczywiście były też błędy. Ja daleki jestem od pompowania balonu pychy. Nie wszystko się udało. Ważne, żeby te błędy zauważyć i w przyszłym roku zrobić wszystko lepiej. Nic się nie zrobi samo. Nie będzie CUDU. Ja nie wierzę w cuda, ja wierzę w pracę i jej efekty.
Do zobaczenia na Paradzie Równości 2012 a tymczasem zapraszam na stronę www.paradarownosci.eu
Łukasz Pałucki - członek Komitetu Organizacyjnego Parady Równości
2011-06-15 13:37:01
Pisałem na tym blogu przy okazji wyborów samorządowych o „rozbiorze lewicy”. Właśnie to oglądamy. Bynajmniej nie chodziło mi o Dariusza Rosatiego, ten lewicy nie zdradza, on po prostu nigdy lewicowcem nie był. Swoją drogą ciekawy przypadek, człowiek który uwierzył w „niewidzialną rękę rynku” na komunistycznej uczelni. Rosati nikogo nie zdradza, on właśnie dokonuje swojego politycznego COMING OUTu. To liberał a nie socjaldemokrata. Piszę to wszystko bez złości czy żalu. Lewica w wyborach bez Rosatiego może i będzie słabsza ale na pewno też bardziej prawdziwa. Marzy mi się w Polsce taka lewica która potrafi wreszcie nazywać istotne socjaldemokratyczne idee i ich bronić. Lewica która potrafi wskazać swoje cele, lewica która ma sumienie. Taka która nie łasi się do Rosatiego bo ten ma znane nazwisko i taka która potrafi nazwać Kwaśniewskiego i Millera zbrodniarzami wojennymi za to co działo się w Kiejkutach. (Kiedyś ta sprawa wróci i obryzga szambem niewinnych ludzi.)
Oj marzy mi się… ale ja naiwny jestem.
Oj marzy mi się… ale ja naiwny jestem.