2018-06-22 09:24:21
Kandydatem komitetu SLD-Lewica Razem na prezydenta Warszawy został Andrzej Celiński. Człowiek wielkiej skromności, empatii, o ogromnym politycznym doświadczeniu. Ma realne szanse włączyć się w walkę o drugą turę.
Andrzej Celiński życiorys ma niebanalny. Od młodych lat zaangażowany w działalność opozycji demokratycznej w czasach PRL. W latach 70-tych był działaczem Komitetu Obrony Robotników, następnie Solidarności. Co więcej, bliskie są mu tradycje PPS. Jest siostrzeńcem Jana Józefa Lipskiego, byłego przewodniczącego PPS. Zna doskonale etos i dorobek niepodległościowej lewicy. Ta piękna biografia ma jednak swoje wady i zalety. Zalety są oczywiste- trudno będzie lewicowemu kandydatowi zarzucić, że jest kandydatem postkomunistycznej lewicy, wszak do PZPR nigdy nie należał, co więcej, był więziony w czasie stanu wojennego. Ale te plusy mogą być jednocześnie dla elektoratu SLD, który jest w komitecie koalicyjnym przewodnią siła, wadą. Dlaczego? Otóż był on po 1989 roku posłem Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Swego czasu były redaktor naczelny „Trybuny” Marek Barański napisał o nim pogardliwie „ostatni uwol”.
Z Andrzejem Celiński może być jednak tak, jak w 2002 rok z Markiem Balickim, który również przez lata związany był ze środowiskiem UW, będąc posłem i wiceministrem zdrowia w rządzie premier Hanny Suchockiej. Wówczas to niespodziewanie wszedł do drugiej tury, eliminując przy okazji faworyzowanego Andrzeja Olechowskiego, kandydata PO, zdobywając w drugiej turze niemal 30% głosów. Przegrał ostatecznie nieznacznie z Lechem Kaczyńskim. Patryk Jaki to jednak nie Lech Kaczyński. Dlatego kandydatura Andrzeja Celińskiego, obliczona na wejście do drugiej tury, ma ogromne szanse na sukces. Kandydat lewicy będzie musiał jednak skutecznie punktować nie tylko PiS i Patryka Jakiego, co nie będzie dla niego trudne, ale również, zwłaszcza w pierwszej turze, działanie PO w Warszawie a tym samym Rafała Trzaskowskiego. To niezbędne, aby głosy anty-PiS poszły na stronę kandydata SLD-Lewica Razem.
Ta kandydatura to zapewne zła wiadomość dla Rafała Trzaskowskiego i warszawskiej PO. Andrzej Celiński bowiem ewidentnie zabiegać będzie mniej więcej o ten sam elektorat, co były wiceszef MSZ. Z jednym jednak ogromnym plusem na korzyść kandydata lewicy. Andrzej Celiński nie jest członkiem PO, tak skompromitowanej w Warszawie. To będzie miało swoje znaczenie w dniu wyborczym i w całej kampanii wyborczej. To również próba wyjścia poza duopol w debacie publicznej, którą zdominowały PiS i PO. Na razie kampania Rafała Trzaskowskiego wygląda ospale i niemrawo. Wyborcy w Warszawie, którzy nie chcą Patryka Jakiego na swojego prezydenta, będą mieć realny wybór pomiędzy politykiem, który wspierał obecną prezydent Warszawy a osobą spoza jakiegokolwiek układu. Ryszard Bugaj stwierdził swego czasu, że po tym, co PO zrobiła w Warszawie, partia Grzegorza Schetyny w ogóle nie powinna wystawiać swojego kandydata.
Andrzej Celiński podkreśla, że chce rozbić duopol dwóch partii, których spór trwa już ponad dekadę. Polskie społeczeństwo jest egalitarne, co potwierdzają wszystkie badania i należy wyjść temu naprzeciw. Grzegorz Schetyna, który przy każdej okazji powtarza, że potrzebna jest szeroka koalicja, aby walczyć z PiS, jest niewiarygodny. Tok rozumowania lidera PO jest taki: Walczmy z PiS, wszyscy razem, ale na naszych warunkach, opierając się o naszych ludzi i nasz program. To w demokracji niedopuszczalne. Włodzimierz Czarzasty zdradził kilka tygodni temu, jak PO chciała kupczyć SLD w Warszawie, proponując szefowi stołecznych struktur Sebastianowi Wierzbickiemu miejsce na liście PO.
Niektórzy Liberalni i lewicowi publicyści chcieliby, niczym Grzegorz Schetyna, aby wyborcy mieli wybór tylko między Jakim a Trzaskowskim. Tak swego czasu pisali Sławomir Sierakowski i Dominika Wielowiejska. Oboje zgodnie uznali, że tylko Rafał Trzaskowski jest w stanie zatrzymać w Warszawie PiS, a kolejne kandydatury tylko sprzyjają Patrykowi Jakiemu. Politycy PO tak straszyli PiS-em w ostatniej kampanii parlamentarnej, że dwa byli wicepremierzy w rządzie PiS znaleźli się na jej listach wyborczych. Wiarygodność w polityce to cecha ludzi wielkich. I te podobieństwa między PO i PiS będzie musiał Andrzej Celiński wypunktować. Takie jak wspólne powołanie CBA, IPN, czy zbieżność interesów w sprawie odpowiedzialności zbiorowej. To bowiem w 2009 roku politycy PO przeforsowali tzw. ustawę dezubekizacyjną, która objęła ok. 25 tysięcy osób. Lewicowi wyborcy o tym wiedzą i pamiętają.
Andrzej Celiński życiorys ma niebanalny. Od młodych lat zaangażowany w działalność opozycji demokratycznej w czasach PRL. W latach 70-tych był działaczem Komitetu Obrony Robotników, następnie Solidarności. Co więcej, bliskie są mu tradycje PPS. Jest siostrzeńcem Jana Józefa Lipskiego, byłego przewodniczącego PPS. Zna doskonale etos i dorobek niepodległościowej lewicy. Ta piękna biografia ma jednak swoje wady i zalety. Zalety są oczywiste- trudno będzie lewicowemu kandydatowi zarzucić, że jest kandydatem postkomunistycznej lewicy, wszak do PZPR nigdy nie należał, co więcej, był więziony w czasie stanu wojennego. Ale te plusy mogą być jednocześnie dla elektoratu SLD, który jest w komitecie koalicyjnym przewodnią siła, wadą. Dlaczego? Otóż był on po 1989 roku posłem Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Swego czasu były redaktor naczelny „Trybuny” Marek Barański napisał o nim pogardliwie „ostatni uwol”.
Z Andrzejem Celiński może być jednak tak, jak w 2002 rok z Markiem Balickim, który również przez lata związany był ze środowiskiem UW, będąc posłem i wiceministrem zdrowia w rządzie premier Hanny Suchockiej. Wówczas to niespodziewanie wszedł do drugiej tury, eliminując przy okazji faworyzowanego Andrzeja Olechowskiego, kandydata PO, zdobywając w drugiej turze niemal 30% głosów. Przegrał ostatecznie nieznacznie z Lechem Kaczyńskim. Patryk Jaki to jednak nie Lech Kaczyński. Dlatego kandydatura Andrzeja Celińskiego, obliczona na wejście do drugiej tury, ma ogromne szanse na sukces. Kandydat lewicy będzie musiał jednak skutecznie punktować nie tylko PiS i Patryka Jakiego, co nie będzie dla niego trudne, ale również, zwłaszcza w pierwszej turze, działanie PO w Warszawie a tym samym Rafała Trzaskowskiego. To niezbędne, aby głosy anty-PiS poszły na stronę kandydata SLD-Lewica Razem.
Ta kandydatura to zapewne zła wiadomość dla Rafała Trzaskowskiego i warszawskiej PO. Andrzej Celiński bowiem ewidentnie zabiegać będzie mniej więcej o ten sam elektorat, co były wiceszef MSZ. Z jednym jednak ogromnym plusem na korzyść kandydata lewicy. Andrzej Celiński nie jest członkiem PO, tak skompromitowanej w Warszawie. To będzie miało swoje znaczenie w dniu wyborczym i w całej kampanii wyborczej. To również próba wyjścia poza duopol w debacie publicznej, którą zdominowały PiS i PO. Na razie kampania Rafała Trzaskowskiego wygląda ospale i niemrawo. Wyborcy w Warszawie, którzy nie chcą Patryka Jakiego na swojego prezydenta, będą mieć realny wybór pomiędzy politykiem, który wspierał obecną prezydent Warszawy a osobą spoza jakiegokolwiek układu. Ryszard Bugaj stwierdził swego czasu, że po tym, co PO zrobiła w Warszawie, partia Grzegorza Schetyny w ogóle nie powinna wystawiać swojego kandydata.
Andrzej Celiński podkreśla, że chce rozbić duopol dwóch partii, których spór trwa już ponad dekadę. Polskie społeczeństwo jest egalitarne, co potwierdzają wszystkie badania i należy wyjść temu naprzeciw. Grzegorz Schetyna, który przy każdej okazji powtarza, że potrzebna jest szeroka koalicja, aby walczyć z PiS, jest niewiarygodny. Tok rozumowania lidera PO jest taki: Walczmy z PiS, wszyscy razem, ale na naszych warunkach, opierając się o naszych ludzi i nasz program. To w demokracji niedopuszczalne. Włodzimierz Czarzasty zdradził kilka tygodni temu, jak PO chciała kupczyć SLD w Warszawie, proponując szefowi stołecznych struktur Sebastianowi Wierzbickiemu miejsce na liście PO.
Niektórzy Liberalni i lewicowi publicyści chcieliby, niczym Grzegorz Schetyna, aby wyborcy mieli wybór tylko między Jakim a Trzaskowskim. Tak swego czasu pisali Sławomir Sierakowski i Dominika Wielowiejska. Oboje zgodnie uznali, że tylko Rafał Trzaskowski jest w stanie zatrzymać w Warszawie PiS, a kolejne kandydatury tylko sprzyjają Patrykowi Jakiemu. Politycy PO tak straszyli PiS-em w ostatniej kampanii parlamentarnej, że dwa byli wicepremierzy w rządzie PiS znaleźli się na jej listach wyborczych. Wiarygodność w polityce to cecha ludzi wielkich. I te podobieństwa między PO i PiS będzie musiał Andrzej Celiński wypunktować. Takie jak wspólne powołanie CBA, IPN, czy zbieżność interesów w sprawie odpowiedzialności zbiorowej. To bowiem w 2009 roku politycy PO przeforsowali tzw. ustawę dezubekizacyjną, która objęła ok. 25 tysięcy osób. Lewicowi wyborcy o tym wiedzą i pamiętają.