2013-03-11 17:36:14
W przeciągu ostatniego tygodnia oglądaliśmy prawdziwą paradę, bezczelną paradę niedożywionych dzieci. Niedożywione dzieci jako mniejszość postanowiła zrobić spektakularny coming out sponsorowany przez Polską Fundację Pomocy Dzieciom "Maciuś". Nagle okazało się, że ten urwis Maciuś napłodził 800 000 niedożywionych dzieci. Miał chłopak końskie zdrowie, niestety nie był w najlepszej komitywie z państwem, więc postanowił zemścić się na swoich potomkach i pić. Pić i palić. Jak to z Maćkami bywa tyle popił i popalił, że w ogóle zapomniał o kulturze. Tak bardzo zapomniał, że zaczął głodzić dzieci. Jego liczni potomkowie przychodzili i pytali się o bułkę, a on nie dawał im nawet figi z makiem (chyba, że w metaforycznym tego słowa znaczeniu). Dlaczego mamy się zajmować dziećmi, skoro mają rodziców, którzy zwyczajnie są nieodpowiedzialni albo bezrobotni? Przecież wiadomo, że kto tego pragnie ten pracę znajdzie, a bez pracy nie ma kołaczy. Bez pracy jest tylko Maciuś. Bez pracy, a i tak chleje i ma na to skądś pieniądze.
Chciałbym odłożyć żarty na bok, ale wtedy musiałbym odłożyć na bok Stefana Niesiołowskiego, który jadł szczaw, żeby nie być niedożywiony. Taki tam, łebski zaradny koleżka. I to szczaw z nasypu i wszystkie śliwki. Nie wiem czego nasypali do nasypu, z którego ten jegomość jadł szczaw, ale musiało być to niezłe jeśli teraz myśli, że niedożywione dzieci mogą się najeść premierem. "Słyszę, że nic nie robi, źle rządzi, a PO prowadzi w sondażach. Polska przezwyciężyła kryzys...", zachwala Donalda dziarski Stefek. Czasem jak słucham naszego premiera budzą się we mnie kanibalskie instynkty, ale do cholery, Donald to nawet przy niegdyś niedożywionym Stefku takie chucherko, że wątpię, żeby nawet jedno dziecko Maciusia mogło go jeść dłużej niż dzień. Pomijając fakt, że to raczej niesmaczny pomysł. Chociaż, skoro kiedyś jedzono szczaw z nasypu (ale ze śliwkami, nie zapominajmy o tym fakcie), czemuż by nie zjeść Donalda z Sejmu? Darwinizm społeczny, który reprezentuje poseł Niesiołowski temu sprzyja.
- Tato, co nam dzisiaj upolujesz?
- Nie martw się synku, jak tylko bardziej się porobię, upoluję Ci samego Donalda Tuska.
Oczywiście, jak zawsze głupio żartuję. O tym, że to niekulturalne przypomniała mi Julia Pitera, specjalistka od kultury jedzenia śniadań. Tym razem winne okazały się dzieci, które późno się budzą, nie jedzą przygotowanych kanapek i robią inne skandaliczne rzeczy. Pomijając prosty fakt, że Maciuś ich nie nauczył. "Maciuś" tylko pytał dzieci, czy jadły śniadanie, "co jest pytaniem po prostu głupim". Dlaczego "Maciuś" nie zapytał się, na przykład o pogodę albo, czy dzieci lubią szczaw ? Nie wiem. Badanie liczby niedożywionych, niejedzących śniadań dzieci jest z założenia głupie. Pewnych rzeczy się nie bada. Sam wolałbym, żeby "Maciuś" zbadał Julię Piterę, bo musi ją trapić coś dużo gorszego niż niedożywienie.
- Pani Julio, co panią trapi?
- "Maciuś" mnie trapi, gnębi mnie tymi głupimi pytaniami o to, czy jestem niedożywiona, a ja po prostu jestem z PO, a kiedyś byłam z UPR-u.
- Tak, pani Julio, to wiele tłumaczy.
Sam chciałbym też zapytać się Julii Pitery na jaką definicje słowa "kultura" się powołuje mówiąc o "kulturze jedzenia śniadań". Czy bliższe jej są cechy definicyjne pojęcia kultury wg. E. Nowickiej czy może wg. A. Swidler? Czy bliższe jej jest podejście holistyczne czy poza-holistyczne? Gdybym zajrzał do notatek z pierwszego roku studiów może mielibyśmy o czym pogawędzić. Znam się też całkiem nieźle na kulturze jedzenia śniadań, bo robienie śniadań to część moich zdań w pracy i zdarza mi się patrzeć na zajadających się nimi klientów. I nie zgadzam się, że Polacy śniadań nie jedzą. Czasami się dziwią, że w kawiarni nie ma kebaba albo kanapki z szynką, ale Ci którzy mają dzięgi na takie przyjemności lubią z nich korzystać. Chociaż czasem zostawiają resztki, w przeciwieństwie do posła Niesiołowskiego, który jak je to do szczawiu, tfu, syta.
Jeszcze na deser (właśnie, dlaczego nikt nie zapytał się dzieci o desery) między wódkę, a zakąskę wtrynił się poseł Adam Szejnfeld. I będąc między wódką, a zakąską stwierdził, że wybiera i jedno i drugie, ale gdyby musiał się ostatecznie zdecydować to wolałby zakąskę. "Poznałem dziecko, które jest niedożywione. Ojciec nie pracuje od kilkunastu lat bo nie chce. Ale chla, chleje wódę dzień w dzień i ma na to skądś pieniądze. Do tego jeszcze pali papierosy. Matka tak samo. Chla wódę i pali papierosy. Przechlewają dziennie, taki gnój ojciec, bo to jest bydle ojciec, tyle ile wynosi tygodniowa wartość obiadu dla tego dziecka.", pieni się biedny Adaś. Mocne nerwy ma ten nasz urwipołek, bo zarówno Julia Pitera, jak i Stefan Niesiołowski poznawali niedożywione dzieci, ale to było dawno i nieprawda.
Pastwić się nad Grzegorzem Janiakiem z fundacji "Maciuś", który co prawda pytał dzieci, czy są głodne, ale jeśli chodzi o kopalnię neoliberalnych komunałów mógłby iść pod rękę z posłami i posłankami PO, nie mam siły. Bo skoro nawet "Maciuś" się pastwi nad Maciusiem to już kompletnie nie wiem co o tym myśleć. "Są roszczeniowcy, ale są i tacy, którzy się nie poddają. Pracują nawet za grosze", napisał pan "Maciuś" w artykule na TOK FM.
Na pytanie o przyczynę występowania problemu niedożywienia dzieci w takiej skali dostaliśmy cztery odpowiedzi, które brzmią "na pewno nie państwo", choć zostały nam przedstawione w wersjach alternatywnych.
Dlaczego dzieci są niedożywione?
a) na pewno nie Tusk
b) kultura
c) alkoholicy
d) roszczeniowcy (czyli pewnie też akoholicy)
Jeśli fakty nie pasują do doktryny to problem faktów.
Chciałbym odłożyć żarty na bok, ale wtedy musiałbym odłożyć na bok Stefana Niesiołowskiego, który jadł szczaw, żeby nie być niedożywiony. Taki tam, łebski zaradny koleżka. I to szczaw z nasypu i wszystkie śliwki. Nie wiem czego nasypali do nasypu, z którego ten jegomość jadł szczaw, ale musiało być to niezłe jeśli teraz myśli, że niedożywione dzieci mogą się najeść premierem. "Słyszę, że nic nie robi, źle rządzi, a PO prowadzi w sondażach. Polska przezwyciężyła kryzys...", zachwala Donalda dziarski Stefek. Czasem jak słucham naszego premiera budzą się we mnie kanibalskie instynkty, ale do cholery, Donald to nawet przy niegdyś niedożywionym Stefku takie chucherko, że wątpię, żeby nawet jedno dziecko Maciusia mogło go jeść dłużej niż dzień. Pomijając fakt, że to raczej niesmaczny pomysł. Chociaż, skoro kiedyś jedzono szczaw z nasypu (ale ze śliwkami, nie zapominajmy o tym fakcie), czemuż by nie zjeść Donalda z Sejmu? Darwinizm społeczny, który reprezentuje poseł Niesiołowski temu sprzyja.
- Tato, co nam dzisiaj upolujesz?
- Nie martw się synku, jak tylko bardziej się porobię, upoluję Ci samego Donalda Tuska.
Oczywiście, jak zawsze głupio żartuję. O tym, że to niekulturalne przypomniała mi Julia Pitera, specjalistka od kultury jedzenia śniadań. Tym razem winne okazały się dzieci, które późno się budzą, nie jedzą przygotowanych kanapek i robią inne skandaliczne rzeczy. Pomijając prosty fakt, że Maciuś ich nie nauczył. "Maciuś" tylko pytał dzieci, czy jadły śniadanie, "co jest pytaniem po prostu głupim". Dlaczego "Maciuś" nie zapytał się, na przykład o pogodę albo, czy dzieci lubią szczaw ? Nie wiem. Badanie liczby niedożywionych, niejedzących śniadań dzieci jest z założenia głupie. Pewnych rzeczy się nie bada. Sam wolałbym, żeby "Maciuś" zbadał Julię Piterę, bo musi ją trapić coś dużo gorszego niż niedożywienie.
- Pani Julio, co panią trapi?
- "Maciuś" mnie trapi, gnębi mnie tymi głupimi pytaniami o to, czy jestem niedożywiona, a ja po prostu jestem z PO, a kiedyś byłam z UPR-u.
- Tak, pani Julio, to wiele tłumaczy.
Sam chciałbym też zapytać się Julii Pitery na jaką definicje słowa "kultura" się powołuje mówiąc o "kulturze jedzenia śniadań". Czy bliższe jej są cechy definicyjne pojęcia kultury wg. E. Nowickiej czy może wg. A. Swidler? Czy bliższe jej jest podejście holistyczne czy poza-holistyczne? Gdybym zajrzał do notatek z pierwszego roku studiów może mielibyśmy o czym pogawędzić. Znam się też całkiem nieźle na kulturze jedzenia śniadań, bo robienie śniadań to część moich zdań w pracy i zdarza mi się patrzeć na zajadających się nimi klientów. I nie zgadzam się, że Polacy śniadań nie jedzą. Czasami się dziwią, że w kawiarni nie ma kebaba albo kanapki z szynką, ale Ci którzy mają dzięgi na takie przyjemności lubią z nich korzystać. Chociaż czasem zostawiają resztki, w przeciwieństwie do posła Niesiołowskiego, który jak je to do szczawiu, tfu, syta.
Jeszcze na deser (właśnie, dlaczego nikt nie zapytał się dzieci o desery) między wódkę, a zakąskę wtrynił się poseł Adam Szejnfeld. I będąc między wódką, a zakąską stwierdził, że wybiera i jedno i drugie, ale gdyby musiał się ostatecznie zdecydować to wolałby zakąskę. "Poznałem dziecko, które jest niedożywione. Ojciec nie pracuje od kilkunastu lat bo nie chce. Ale chla, chleje wódę dzień w dzień i ma na to skądś pieniądze. Do tego jeszcze pali papierosy. Matka tak samo. Chla wódę i pali papierosy. Przechlewają dziennie, taki gnój ojciec, bo to jest bydle ojciec, tyle ile wynosi tygodniowa wartość obiadu dla tego dziecka.", pieni się biedny Adaś. Mocne nerwy ma ten nasz urwipołek, bo zarówno Julia Pitera, jak i Stefan Niesiołowski poznawali niedożywione dzieci, ale to było dawno i nieprawda.
Pastwić się nad Grzegorzem Janiakiem z fundacji "Maciuś", który co prawda pytał dzieci, czy są głodne, ale jeśli chodzi o kopalnię neoliberalnych komunałów mógłby iść pod rękę z posłami i posłankami PO, nie mam siły. Bo skoro nawet "Maciuś" się pastwi nad Maciusiem to już kompletnie nie wiem co o tym myśleć. "Są roszczeniowcy, ale są i tacy, którzy się nie poddają. Pracują nawet za grosze", napisał pan "Maciuś" w artykule na TOK FM.
Na pytanie o przyczynę występowania problemu niedożywienia dzieci w takiej skali dostaliśmy cztery odpowiedzi, które brzmią "na pewno nie państwo", choć zostały nam przedstawione w wersjach alternatywnych.
Dlaczego dzieci są niedożywione?
a) na pewno nie Tusk
b) kultura
c) alkoholicy
d) roszczeniowcy (czyli pewnie też akoholicy)
Jeśli fakty nie pasują do doktryny to problem faktów.