2013-07-05 20:35:44
W Polsce mamy dwóch Winich. Dwóch bardzo mocnych zawodników. Jeden to nieinwazyjny, pokojowy ziomeczek z dużym brzuchem. Drugi Wininnicki to prze-inwazyjny i waleczny zdecydowanie nie-ziomeczek z ego większym od brzucha Winiego numer jeden. Panowie różnią się nie tylko jakością punchy, ale też stopniem skomplikowania swojego wywodu. Wini ze swoją ziomalią nikogo specjalnie nie wini, a w tekstach (o ile za bardzo nie sepleni) z reguły wiadomo o co chodzi. Z Wininnickim sprawa jest bardziej poważna. Wini w swoich klipach obala głównie flaszki (nawet jeśli jutro to rzuca). Wininnicki chciałby straszyć lewaków i obalać coś większego (republiki). Co gorsza, Wininnicki nie siedzi w rapach (chociaż pewnie dogadałby się z PiH'em). Niedawno miał kolejny powód, żeby ze swoją świtą pokazywać się wszędzie. Nie widzę powodu, żeby w drugim wpisie z rzędu bronić Baumana, ale warto na przykładzie histerii po jego niedawnym wykładzie we Wrocławiu, zwrócić uwagę na parę klasycznych już zabiegów części rodzimej prawicy. Jeszcze nie jesteś „anty-systemowym bohaterem”, „alternatywnym mistrzem drugiego obiegu” i innym (jak to bywa w przypadku wielbicieli „white power”) „rycerzem na białym koniu”? Czas, start.
W „niebezpiecznej fikcji”, artykule Boya-Żeleńskiego ze zbioru „Nasi okupanci” autor opisuje oburzenie środowisk kościelnych projektem cywilnej ustawy małżeńskiej (która w momencie tworzenia artykułu od lat działała w różnych krajach Europejskich). „Zochydza się projekt niemiłej ustawy jako bolszewicki, bezczelny, bezwstydny, bezbożny (same b)”, dzisiaj oczywiście słownik skrajnej prawicy trochę się rozszerzył, ale anty-bolszewicki resentyment ma się świetnie. Niezależnie w jakiej formie. Bolszewicka jest Krytyka Polityczna, PO, lewactwo, Bauman, blablam i inne złe rzeczy. Rosja dzięki konsekwentnemu obalaniu republiki homoseksualistów coraz bardziej oddala się od bolszewii. Za to nasi bolszewicy dalej to samo. Na śniadanie strzelanie w tył głowy (pod postacią wypuszczenia nowego numeru Gazety Wyborczej), na lunch tropienie żołnierzy wyklętych (szkalowanie ich w internetowych publikacjach), na obiad multikulturalizm (w formie tortur w więzieniach CIA), na deser szkalowanie kościoła (poprzez zaostrzanie prawa do aborcji) i na koniec dnia zmęczony anty-polonizm (tak zmęczony, że ma siłę walczyć tylko z „Uważam Rze”, „Do Rzeczy” i moim ulubionym pismem wędkarskim, „Sieci”). Ta litania komunistycznych przewinień łączy znaczną część osób wypowiadających się wszędzie. Łagry, Stalin, Bauman, Lenin i Marks (który jak wiadomo spłodził Stalina będąc jednocześnie matką Baumana strzelającego do polskich patriotów) – argument ostateczny. Stalin był przecież zadeklarowanych homoseksualistą. Łagry zawsze przypominały gejowskie kluby i zawsze są efektem postulatu większej sprawiedliwości społecznej. Dzisiaj mówisz o rozwarstwieniu społecznym, jutro budujesz łagry, a pojutrze będziesz kierował ruchem drogowym. Prosta sprawa. Zupełnie jak z Baumanem, zaczął od kierowania ruchem drogowym, a skończył na strzelaniu w tył głowy Leninowi i Stalinowi (w książce „Socjalizm”), chociaż jak wiadomo uprzednio to on zainspirował Marksa do napisania „Manifestu komunistycznego”. Może to było inaczej, ale nieważne. „Niezbadane są wyroki boskie” (cyt. za WWDZ), szczególnie w momencie, kiedy sam Wininnicki twierdzi, że to „socjalizm był dzieckiem komunizmu”. Ciężka sprawa...
Sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana, kiedy ekipa Wininnickiego próbuje odnieść się do swojej niechlubnej przeszłości. Ciekawe, że Bauman nie mordując nikogo „to facet powinien za swoją działalność dostać najwyższy wymiar kary, czyli albo dożywocie, albo czapę”. Tego problemu nie ma przecież ONR, który nie robił antysemityzmu, tylko robił „wymiar ekonomiczny”. Przykłady można mnożyć. Kiedy mówimy o brzydkich bolszewikach liczy się tylko ich brzydka bolszewia. Kiedy mówimy o ładnych brunatnikach nagle z nieba spadają czynniki. Ekonomiczne, chorobowe, ktoś upadł na głowę, odebrano mowę, ciężka sytuacja, bóg, honor i ojczyzna. Raz sierpem, raz młotem i kołowrotek. Ciekawe czy za pół wieku, kiedy przywitamy następne wcielenie Ziemkiewicza będziemy słyszeć, że podpalanie mieszkań i bicie dzieci Romów to była reakcja na „czynniki ekonomiczne”.
Inną taktyką ekipy Wininnickiego na udowodnienie swojej niewinności jest ukazanie ogromu win lewicowych ekstremistów. Zazwyczaj mówi się o faszystowskich, antifowskich (bo każdy niemiec to faszysta) kastetach znalezionych w Nowym Wspaniałym Świecie. Nie było w lewicowych zbrodniach po transformacji ustrojowej większego pasztetu od tego kastetu. Przepraszam w imieniu faszystowskiej antify broniącej polskich pracowników za ten kastet, bo wiem, że to większy rasizm, niż cała lista obrzydliwości z brunatnych ksiąg. Nie łam kastetem kości, lepiej namaluj indyjski znak radości.
Wininnickiego i jego ziomalię trudno traktować poważnie. Dla mnie jest o wiele mniej poważna od ekipy Winiego, kiedy ta nabija się z PiKeja. Niestety, „raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę” jest hasłem bardziej uniwersalnym niż „hajs się zgadza”.
W „niebezpiecznej fikcji”, artykule Boya-Żeleńskiego ze zbioru „Nasi okupanci” autor opisuje oburzenie środowisk kościelnych projektem cywilnej ustawy małżeńskiej (która w momencie tworzenia artykułu od lat działała w różnych krajach Europejskich). „Zochydza się projekt niemiłej ustawy jako bolszewicki, bezczelny, bezwstydny, bezbożny (same b)”, dzisiaj oczywiście słownik skrajnej prawicy trochę się rozszerzył, ale anty-bolszewicki resentyment ma się świetnie. Niezależnie w jakiej formie. Bolszewicka jest Krytyka Polityczna, PO, lewactwo, Bauman, blablam i inne złe rzeczy. Rosja dzięki konsekwentnemu obalaniu republiki homoseksualistów coraz bardziej oddala się od bolszewii. Za to nasi bolszewicy dalej to samo. Na śniadanie strzelanie w tył głowy (pod postacią wypuszczenia nowego numeru Gazety Wyborczej), na lunch tropienie żołnierzy wyklętych (szkalowanie ich w internetowych publikacjach), na obiad multikulturalizm (w formie tortur w więzieniach CIA), na deser szkalowanie kościoła (poprzez zaostrzanie prawa do aborcji) i na koniec dnia zmęczony anty-polonizm (tak zmęczony, że ma siłę walczyć tylko z „Uważam Rze”, „Do Rzeczy” i moim ulubionym pismem wędkarskim, „Sieci”). Ta litania komunistycznych przewinień łączy znaczną część osób wypowiadających się wszędzie. Łagry, Stalin, Bauman, Lenin i Marks (który jak wiadomo spłodził Stalina będąc jednocześnie matką Baumana strzelającego do polskich patriotów) – argument ostateczny. Stalin był przecież zadeklarowanych homoseksualistą. Łagry zawsze przypominały gejowskie kluby i zawsze są efektem postulatu większej sprawiedliwości społecznej. Dzisiaj mówisz o rozwarstwieniu społecznym, jutro budujesz łagry, a pojutrze będziesz kierował ruchem drogowym. Prosta sprawa. Zupełnie jak z Baumanem, zaczął od kierowania ruchem drogowym, a skończył na strzelaniu w tył głowy Leninowi i Stalinowi (w książce „Socjalizm”), chociaż jak wiadomo uprzednio to on zainspirował Marksa do napisania „Manifestu komunistycznego”. Może to było inaczej, ale nieważne. „Niezbadane są wyroki boskie” (cyt. za WWDZ), szczególnie w momencie, kiedy sam Wininnicki twierdzi, że to „socjalizm był dzieckiem komunizmu”. Ciężka sprawa...
Sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana, kiedy ekipa Wininnickiego próbuje odnieść się do swojej niechlubnej przeszłości. Ciekawe, że Bauman nie mordując nikogo „to facet powinien za swoją działalność dostać najwyższy wymiar kary, czyli albo dożywocie, albo czapę”. Tego problemu nie ma przecież ONR, który nie robił antysemityzmu, tylko robił „wymiar ekonomiczny”. Przykłady można mnożyć. Kiedy mówimy o brzydkich bolszewikach liczy się tylko ich brzydka bolszewia. Kiedy mówimy o ładnych brunatnikach nagle z nieba spadają czynniki. Ekonomiczne, chorobowe, ktoś upadł na głowę, odebrano mowę, ciężka sytuacja, bóg, honor i ojczyzna. Raz sierpem, raz młotem i kołowrotek. Ciekawe czy za pół wieku, kiedy przywitamy następne wcielenie Ziemkiewicza będziemy słyszeć, że podpalanie mieszkań i bicie dzieci Romów to była reakcja na „czynniki ekonomiczne”.
Inną taktyką ekipy Wininnickiego na udowodnienie swojej niewinności jest ukazanie ogromu win lewicowych ekstremistów. Zazwyczaj mówi się o faszystowskich, antifowskich (bo każdy niemiec to faszysta) kastetach znalezionych w Nowym Wspaniałym Świecie. Nie było w lewicowych zbrodniach po transformacji ustrojowej większego pasztetu od tego kastetu. Przepraszam w imieniu faszystowskiej antify broniącej polskich pracowników za ten kastet, bo wiem, że to większy rasizm, niż cała lista obrzydliwości z brunatnych ksiąg. Nie łam kastetem kości, lepiej namaluj indyjski znak radości.
Wininnickiego i jego ziomalię trudno traktować poważnie. Dla mnie jest o wiele mniej poważna od ekipy Winiego, kiedy ta nabija się z PiKeja. Niestety, „raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę” jest hasłem bardziej uniwersalnym niż „hajs się zgadza”.