2012-02-25 22:10:41
BREAKING NEWS: - Tusk założył Ruch Palikota – twierdzą działacze Ruchu którzy przejrzeli na oczy i postanowili zmienić partię na prawdziwie lewicowe beztuskowe SLD.
Konferencja prasowa SLD z udziałem byłych już działaczy Ruchu Palikota przyniosła wiele smakowitych wypowiedzi. Rzecznik prasowy SLD, Dariusz Joński:
Wielokrotnie mówiliśmy o tym, że Janusz Palikot i jego ruch nie jest partią lewicową, a ostatnie dni i tygodnie pokazują, że bliżej mu do PO - partii liberalnej niż lewicowej.
Znamy już kontekst przedstawienia, czas zaprosić aktorów: na początek Mariusz Grzegorczyk i jego wypowiedź przytaczana na stronie dziennik.pl:
„Mariusz Grzegorczyk podkreślił, że wszyscy oni zostali "porwani przez ideę", którą Janusz Palikot zaprezentował podczas kongresu założycielskiego swego ruchu 2 października 2010 roku.
[…] Dziś wiemy, że partia Ruch Palikota nie powstała w Sali Kongresowej, dzisiaj wiemy, że została ona zainicjowana w gabinecie premiera Donalda Tuska ”
Skąd wiemy? Nie, nie dostaniemy nagrań z gabinetu Tuska. Wystarczy przeczytać książkę „Ja Palikot”! Tam ma być opisany „mechanizm” stojący za powstaniem Ruchu. Nie wiem – książki nie czytałem. Wiem jednak, że została ona wydana w marcu 2010 – ponad pół roku przed kongresem na którym Palikot „porywał swoją ideą”. Niektórzy najwyraźniej czytają dość wolno – albo po prostu potrzebują czasu na zrozumienie przeczytanego tekstu.
Grzegorczyk „ocenił jednocześnie, że dziś jedyną prawdziwą lewicą jest SLD, dlatego też postanowił wstąpić do Sojuszu”. Tego chyba nikt poza Dariuszem Jońskim nie będzie w stanie zrozumieć.
Kolejną działaczką zmieniającą partię jest pani Urszula Starzyk. Twierdzi, że „w Palikocie podobało jej się menedżerskie podejście do polityki. Postanowiłam budować nowoczesną Polskę tak samo jak Janusz Palikot (...). Dziś mogę powiedzieć: nie chcę być w prywatnej partii. Chciałam być w ruchu obywatelskim, który buduje nową jakość życia”
Momencik, spójrzmy na nazwę... Ruch Palikota? Żadnej wskazówki dotyczącej „prywatyzacji” partii? Naprawdę, nic? No ale nic to – w końcu polityczny menedżer za sprawne menedżerowanie powinien mieć prawo do promocji swojego nazwiska. A ruch obywatelski - założony przez znanego polityka, firmowany jego nazwiskiem, kierowany po menedżersku? Przecież wszyscy wiedzą że „nie może być samych menedżerów”. Kimś trzeba zarządzać, więc „ruch społeczny” też jest potrzebny.
Sensacyjne transfery do SLD mogą budzić co najwyżej uśmiech politowania. Powody decyzji o zmianie politycznych barw, jakie podają działacze, są śmieszne. Równie śmieszne jak te, które wymieniały osoby związane z SLD gdy decydowały się kandydować z list Ruchu Palikota. Jedyna różnica to fakt, że do RP trafiały również znane politycznie postaci, jak Robert Biedroń czy Sławomir Kopyciński.
Te transfery i argumenty mające je uzasadniać pokazują jedno. Różnice między Ruchem Palikota a SLD nie są ideowe, nie dotyczą programu, nie mają nic wspólnego z działaniami jakie podejmują obie partie. To kwestie interesów i interesików, zawiedzionych nadziei na stanowiska we władzach czy przedwyborczych kalkulacji. Działania SLD wydają się być nawet bardziej żałosne niż te Palikota, co wskazuje na desperackie ratowanie się przed całkowitym upadkiem. Ale również manewry Palikota, polegające na przejmowaniu tylu polityków SLD ilu się da – czy to w samorządach, czy w Sejmie – nie dodają tej partii wiarygodności. Szkoda tylko, że SLD zrezygnowało ze wspólnych obchodów Święta Pracy z Ruchem Palikota – bo zlewanie się parlamentarnej „lewicy” w jedno mogłoby ułatwić orientowanie się na politycznej scenie.
Na koniec – Palikot opowiada o książce „Duch Równości”. Wśród Młodych Socjalistów dyskutowaliśmy o niej i staraliśmy się ją promować już ponad 2 lata temu. „Gazeta Wyborcza” pisała o niej przed kilkoma miesiącami. Palikot opowiada o niej dziś – choć program gospodarczy RP miałby skutki odwrotne do postulowanych w książce. Leszek Miller wciąż o niej nie słyszał - a jeśli słyszał, to pewnie wciąż stara się o tym zapomnieć. Czyżby jednak była różnica?
Konferencja prasowa SLD z udziałem byłych już działaczy Ruchu Palikota przyniosła wiele smakowitych wypowiedzi. Rzecznik prasowy SLD, Dariusz Joński:
Wielokrotnie mówiliśmy o tym, że Janusz Palikot i jego ruch nie jest partią lewicową, a ostatnie dni i tygodnie pokazują, że bliżej mu do PO - partii liberalnej niż lewicowej.
Znamy już kontekst przedstawienia, czas zaprosić aktorów: na początek Mariusz Grzegorczyk i jego wypowiedź przytaczana na stronie dziennik.pl:
„Mariusz Grzegorczyk podkreślił, że wszyscy oni zostali "porwani przez ideę", którą Janusz Palikot zaprezentował podczas kongresu założycielskiego swego ruchu 2 października 2010 roku.
[…] Dziś wiemy, że partia Ruch Palikota nie powstała w Sali Kongresowej, dzisiaj wiemy, że została ona zainicjowana w gabinecie premiera Donalda Tuska ”
Skąd wiemy? Nie, nie dostaniemy nagrań z gabinetu Tuska. Wystarczy przeczytać książkę „Ja Palikot”! Tam ma być opisany „mechanizm” stojący za powstaniem Ruchu. Nie wiem – książki nie czytałem. Wiem jednak, że została ona wydana w marcu 2010 – ponad pół roku przed kongresem na którym Palikot „porywał swoją ideą”. Niektórzy najwyraźniej czytają dość wolno – albo po prostu potrzebują czasu na zrozumienie przeczytanego tekstu.
Grzegorczyk „ocenił jednocześnie, że dziś jedyną prawdziwą lewicą jest SLD, dlatego też postanowił wstąpić do Sojuszu”. Tego chyba nikt poza Dariuszem Jońskim nie będzie w stanie zrozumieć.
Kolejną działaczką zmieniającą partię jest pani Urszula Starzyk. Twierdzi, że „w Palikocie podobało jej się menedżerskie podejście do polityki. Postanowiłam budować nowoczesną Polskę tak samo jak Janusz Palikot (...). Dziś mogę powiedzieć: nie chcę być w prywatnej partii. Chciałam być w ruchu obywatelskim, który buduje nową jakość życia”
Momencik, spójrzmy na nazwę... Ruch Palikota? Żadnej wskazówki dotyczącej „prywatyzacji” partii? Naprawdę, nic? No ale nic to – w końcu polityczny menedżer za sprawne menedżerowanie powinien mieć prawo do promocji swojego nazwiska. A ruch obywatelski - założony przez znanego polityka, firmowany jego nazwiskiem, kierowany po menedżersku? Przecież wszyscy wiedzą że „nie może być samych menedżerów”. Kimś trzeba zarządzać, więc „ruch społeczny” też jest potrzebny.
Sensacyjne transfery do SLD mogą budzić co najwyżej uśmiech politowania. Powody decyzji o zmianie politycznych barw, jakie podają działacze, są śmieszne. Równie śmieszne jak te, które wymieniały osoby związane z SLD gdy decydowały się kandydować z list Ruchu Palikota. Jedyna różnica to fakt, że do RP trafiały również znane politycznie postaci, jak Robert Biedroń czy Sławomir Kopyciński.
Te transfery i argumenty mające je uzasadniać pokazują jedno. Różnice między Ruchem Palikota a SLD nie są ideowe, nie dotyczą programu, nie mają nic wspólnego z działaniami jakie podejmują obie partie. To kwestie interesów i interesików, zawiedzionych nadziei na stanowiska we władzach czy przedwyborczych kalkulacji. Działania SLD wydają się być nawet bardziej żałosne niż te Palikota, co wskazuje na desperackie ratowanie się przed całkowitym upadkiem. Ale również manewry Palikota, polegające na przejmowaniu tylu polityków SLD ilu się da – czy to w samorządach, czy w Sejmie – nie dodają tej partii wiarygodności. Szkoda tylko, że SLD zrezygnowało ze wspólnych obchodów Święta Pracy z Ruchem Palikota – bo zlewanie się parlamentarnej „lewicy” w jedno mogłoby ułatwić orientowanie się na politycznej scenie.
Na koniec – Palikot opowiada o książce „Duch Równości”. Wśród Młodych Socjalistów dyskutowaliśmy o niej i staraliśmy się ją promować już ponad 2 lata temu. „Gazeta Wyborcza” pisała o niej przed kilkoma miesiącami. Palikot opowiada o niej dziś – choć program gospodarczy RP miałby skutki odwrotne do postulowanych w książce. Leszek Miller wciąż o niej nie słyszał - a jeśli słyszał, to pewnie wciąż stara się o tym zapomnieć. Czyżby jednak była różnica?