2009-09-25 14:59:18
Dyskretna woń samorządowej walki wyborczej zaczyna się unosić w powietrzu. Przymiarki do wyborów wyjątkowo wcześnie zaczyna lewica parlamentarna spod znaku SLD. Również SdPl nie pozostaje bierna w kwestii przyszłorocznych wyborów. Szkoda, że te dwie partie w dwóch oddzielnych kontekstach politycznych nie potrafią się obyć bez wzajemnej nawalanki.
Prawicowi prezydenci w Łodzi i Częstochowie mogą wkrótce stanąć przed obliczem wyposażonych w kartę wyborczą mieszkańców. Zdenerwowanych mieszkańców - warto dodać. Zarówno Jerzy Kropiwnicki jak i Tadeusz Wrona to prezydenci zarówno nieudolni, jak i nie lubiani. Według działaczy Sojuszu z Częstochowy, prezydent Wrona zamienił miasto w „pielgrzymkową wioskę”. Referendum w sprawie odwołania prezydenta jest już raczej przesądzone. Vox populi, vox dei. Szkoda, że szefostwo SdPl tego nie rozumie. Wizytujący w ostatnim czasie lokalne struktury Wojciech Filemonowicz, wypowiedział się przeciwko idei referendum. Wielka szkoda, że antyeseldowskie resentymenty przeważyły nad trzeźwym spojrzeniem na sprawę. O wiele ciekawiej ma się jednak sprawa w Łodzi. Kropiwnicki to najbardziej znienawidzony prezydent w Polsce. Zarzuty wobec niego to: zadłużanie miasta, brak planów na zagospodarowanie miasta, porażka w staraniach o Euro 2012, tragiczny stan komunikacji miejskiej, doprowadzenie do upadku Teatru Nowego itd. itp. Jest tego sporo, a zarzuty te bynajmniej nie zostały wyssane z palca. To referendum jest już przesądzone i odbędzie się najprawdopodobniej w styczniu. Dziwi więc reakcja posłanki Socjaldemokracji Polskiej, Zdzisławy Janowskiej, skądinąd osoby zasłużonej, ideowej i kompetentnej. Janowska nie tylko krytykuje pomysł organizacji referendum na rok przed wyborami samorządowymi (co wydaje się konkretnym argumentem), ale co gorsze, występuje w reklamówkach wiceprezydenta Włodzimierza Tomaszewskiego, gdzie przyłącza się do propagandy Kropiwnickiego. Martwi fakt, że za tę propagandę płacą mieszkańcy Łodzi. Zachowanie posłanki Janowskiej jest co najmniej zastanawiające, bo przecież Socjaldemokracja Polska konsekwentnie od lat krytykuje Kropiwnickiego. Janowska w swoich argumentach zwraca uwagę na cynizm całej akcji, przeprowadzanej na rok przed wyborami i nieuchronność wprowadzenia zarządu komisarycznego po udanym referendum. To oczywiste, że miejscowe SLD chce zbić na kampanii referendalnej kapitał polityczny, ale nie jest zadaniem posłanki Janowskiej odrzucać pomysł jedynie z tego powodu. Jeżeli efektem końcowym ma być odwołanie tak fatalnego urzędnika, to należy poprzeć taką inicjatywę. Myślę, że mieszkańcy Łodzi w swej większości wybiorą jednak technokratycznego komisarza niż pozwolą na dalsze trwanie na stanowisku niekompetentnego Kropiwnickiego. Moja krytyka Janowskiej nie oznacza poparcia dla lokalnego działacza SdPl, Marcina Rzepeckiego, który domaga się usunięcia posłanki Janowskiej z partii. Pan Rzepecki tyle razy wypowiadał swoje zdanie wbrew własnej formacji, że powinien w tej akurat sprawie dyskretnie milczeć.
Drugi front przedbiegów do wyborów otwiera się w Warszawie. W tym wypadku racje rozłożone są odwrotnie. Miejscowe struktury SLD, kultywując ambicje samotnego startu w przyszłorocznych wyborach, a po przeprowadzeniu symulacji wyborczej (wynik poniżej oczekiwań, bo tylko 3 mandaty), łapią się brzydkich metod. Miejscowy aparat SLD wymyślił sobie, że jeżeli odwoła bezpartyjnego Włodzimierza Paszyńskiego (rekomendowanego w 2006 roku na to stanowisko przez Marka Borowskiego) ze stanowiska wiceprezydenta miasta (które należy się lewicy na mocy umowy z prezydent Waltz) i wstawi tam młodego wilczka z legitymacją partyjną, to pozwoli to na wyłonienie lidera w przyszłorocznych wyborach i uniknięcie katastrofy. Ciekawy pomysł, szkoda tylko, że po odgarnięciu góry lepkiego politycznego cynizmu, nie zostaje nic na jego obronę. SLD nawet nie sili się na szukanie racji natury merytorycznej dla uzasadnienia swego przedsięwzięcia. Jednym z pomysłodawców cofnięcia rekomendacji jest Sebastian Wierzbicki wiceszef warszawskich struktur partii. Ma on ewidentną chrapkę na stanowisko Paszyńskiego. Inny potencjalny następca to Dariusz Klimaszewski, wieloletni radny SLD który oficjalnie nie przyznaje się do planów odwołania Paszyńskiego, ale jak donoszą jego koledzy partyjni, już przebiera nogami na myśl o stanowisku wiceprezydenta. Wiesław Wilczyński to trzeci mocny kandydat. Do niedawna działacz SdPl, potem bezpartyjny , obecnie człowiek SLD. Były wiceminister sportu. Bardzo to wszystko cyniczne i desperackie, a jeżeli lokalne SLD naprawdę wierzy, że w ten sposób ugra za rok lepszy wynik, to gratuluję optymizmu i perspektywicznego myślenia.
Jak miło, że w tym roku „lewica” organizuje sobie tak sympatyczne przedbiegi samorządowe. Oby tyko coś się ostało na sam bieg.
Prawicowi prezydenci w Łodzi i Częstochowie mogą wkrótce stanąć przed obliczem wyposażonych w kartę wyborczą mieszkańców. Zdenerwowanych mieszkańców - warto dodać. Zarówno Jerzy Kropiwnicki jak i Tadeusz Wrona to prezydenci zarówno nieudolni, jak i nie lubiani. Według działaczy Sojuszu z Częstochowy, prezydent Wrona zamienił miasto w „pielgrzymkową wioskę”. Referendum w sprawie odwołania prezydenta jest już raczej przesądzone. Vox populi, vox dei. Szkoda, że szefostwo SdPl tego nie rozumie. Wizytujący w ostatnim czasie lokalne struktury Wojciech Filemonowicz, wypowiedział się przeciwko idei referendum. Wielka szkoda, że antyeseldowskie resentymenty przeważyły nad trzeźwym spojrzeniem na sprawę. O wiele ciekawiej ma się jednak sprawa w Łodzi. Kropiwnicki to najbardziej znienawidzony prezydent w Polsce. Zarzuty wobec niego to: zadłużanie miasta, brak planów na zagospodarowanie miasta, porażka w staraniach o Euro 2012, tragiczny stan komunikacji miejskiej, doprowadzenie do upadku Teatru Nowego itd. itp. Jest tego sporo, a zarzuty te bynajmniej nie zostały wyssane z palca. To referendum jest już przesądzone i odbędzie się najprawdopodobniej w styczniu. Dziwi więc reakcja posłanki Socjaldemokracji Polskiej, Zdzisławy Janowskiej, skądinąd osoby zasłużonej, ideowej i kompetentnej. Janowska nie tylko krytykuje pomysł organizacji referendum na rok przed wyborami samorządowymi (co wydaje się konkretnym argumentem), ale co gorsze, występuje w reklamówkach wiceprezydenta Włodzimierza Tomaszewskiego, gdzie przyłącza się do propagandy Kropiwnickiego. Martwi fakt, że za tę propagandę płacą mieszkańcy Łodzi. Zachowanie posłanki Janowskiej jest co najmniej zastanawiające, bo przecież Socjaldemokracja Polska konsekwentnie od lat krytykuje Kropiwnickiego. Janowska w swoich argumentach zwraca uwagę na cynizm całej akcji, przeprowadzanej na rok przed wyborami i nieuchronność wprowadzenia zarządu komisarycznego po udanym referendum. To oczywiste, że miejscowe SLD chce zbić na kampanii referendalnej kapitał polityczny, ale nie jest zadaniem posłanki Janowskiej odrzucać pomysł jedynie z tego powodu. Jeżeli efektem końcowym ma być odwołanie tak fatalnego urzędnika, to należy poprzeć taką inicjatywę. Myślę, że mieszkańcy Łodzi w swej większości wybiorą jednak technokratycznego komisarza niż pozwolą na dalsze trwanie na stanowisku niekompetentnego Kropiwnickiego. Moja krytyka Janowskiej nie oznacza poparcia dla lokalnego działacza SdPl, Marcina Rzepeckiego, który domaga się usunięcia posłanki Janowskiej z partii. Pan Rzepecki tyle razy wypowiadał swoje zdanie wbrew własnej formacji, że powinien w tej akurat sprawie dyskretnie milczeć.
Drugi front przedbiegów do wyborów otwiera się w Warszawie. W tym wypadku racje rozłożone są odwrotnie. Miejscowe struktury SLD, kultywując ambicje samotnego startu w przyszłorocznych wyborach, a po przeprowadzeniu symulacji wyborczej (wynik poniżej oczekiwań, bo tylko 3 mandaty), łapią się brzydkich metod. Miejscowy aparat SLD wymyślił sobie, że jeżeli odwoła bezpartyjnego Włodzimierza Paszyńskiego (rekomendowanego w 2006 roku na to stanowisko przez Marka Borowskiego) ze stanowiska wiceprezydenta miasta (które należy się lewicy na mocy umowy z prezydent Waltz) i wstawi tam młodego wilczka z legitymacją partyjną, to pozwoli to na wyłonienie lidera w przyszłorocznych wyborach i uniknięcie katastrofy. Ciekawy pomysł, szkoda tylko, że po odgarnięciu góry lepkiego politycznego cynizmu, nie zostaje nic na jego obronę. SLD nawet nie sili się na szukanie racji natury merytorycznej dla uzasadnienia swego przedsięwzięcia. Jednym z pomysłodawców cofnięcia rekomendacji jest Sebastian Wierzbicki wiceszef warszawskich struktur partii. Ma on ewidentną chrapkę na stanowisko Paszyńskiego. Inny potencjalny następca to Dariusz Klimaszewski, wieloletni radny SLD który oficjalnie nie przyznaje się do planów odwołania Paszyńskiego, ale jak donoszą jego koledzy partyjni, już przebiera nogami na myśl o stanowisku wiceprezydenta. Wiesław Wilczyński to trzeci mocny kandydat. Do niedawna działacz SdPl, potem bezpartyjny , obecnie człowiek SLD. Były wiceminister sportu. Bardzo to wszystko cyniczne i desperackie, a jeżeli lokalne SLD naprawdę wierzy, że w ten sposób ugra za rok lepszy wynik, to gratuluję optymizmu i perspektywicznego myślenia.
Jak miło, że w tym roku „lewica” organizuje sobie tak sympatyczne przedbiegi samorządowe. Oby tyko coś się ostało na sam bieg.