2010-03-31 10:23:03
Na początek kilka cytatów blogerów Salonu24:
"Moją sprawą jest to czy mój prezydent, prezydent Rzeczpospolitej, powinien zabierać tego człowieka na pokład rządowego samolotu. I w moim najgłębszym przekonaniu nie powinien" - Marek Migalski na swym blogu.
"Oto kolejny, wprawdzie drobny, ale charakterystyczny dowód na to, że jest to człowiek o na wskroś sowieckiej mentalności, której nie potrafi i nie chce się wyzbyć." - Sowiniec
"Prawdopodobnie, L.K. zrobi gest i wybierze ten, którym Jaruzelski leciał do Moskwy złożyć Breżniewowi meldunek o powodzeniu operacji wprowadzenia stanu wojennego. Panowie powspominają, a prezydent z pierwszej ręki się dowie, dlaczego nie internowano brata." - Kam@leon
Zwyczajowo już w polskiej debacie publicznej wypływają ulubione tematy - historii, relacji Warszawa-Moskwa, Gen.Jaruzelskiego. Uwielbiamy taplać się wciąż w tym samym, nieco już zaschnętym sosie naszych fobii i obsesji. Zaproszenie na obchody 65 rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Gen. Wojciecha Jaruzelskiego wywołuje niezdrowe palpitacje, głównie u prawicowych komentatorów. Prezydent się waha, Generał przyjmuje zaproszenie. Wszystkie oczy zwrócone są na prezydencki samolot, w którym już niebawem polecą - lub nie - dwaj antagoniści. Czy dojdzie do cudownego pojednania? A może Prezydent Kaczyński uniesie się honorem jak sugeruje mu bardziej prawicowa część widowni? W końcu przecież Rosjanie ewidentnie rozgrywają Kaczyńskiego, i temu tylko służyć ma próba ustawienia obu Panów na wspólnej trybunie. Nie ma co się dziwić, Rosjanie nie od dziś są mistrzami polityki, ale czy naprawdę wspólne wystąpienie na Placu Czerwonym jest przeciwko polskiej racji stanu? Na pewno jest przeciwko racji stanu Prawa i Sprawiedliwości i jego kurczącego się dominium politycznego. Z drugiej strony, przecież Lech Kaczyński jeżeli jeszcze poważnie rozważa swoje szanse na drugą prezydencką kadencję musi puścić oko do lewicowego elektoratu, a ten jak wiadomo Jaruzelskiego ceni (w większości).
Dylematy, dylemaciki, ale to przecież sfera polityczna (i to naszej lokalnej polityki), co zaś z zimnym światem dyplomacji i relacji międzynarodowych? W wypowiedziach prawicowych polityków, publicystów, blogerów nie dostrzegam ani grama poważnych argumentów przeciwko uczestnictwu Prezydenta RP w moskiewskich uroczystościach 65. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Będą tam obecni najważniejsi światowi przywódcy, polscy żołnierze wezmą udział w defiladzie na Placu Czerwonym, sytuacja jest mocno odmienna od tej sprzed 5 lat (Prezydent Kwaśniewski stał wtedy w drugiem rzędzie na trybunie honorowej, zabrakło polskich żołnierzy, zostaliśmy całkowicie pominięci). Rezygnacja Lecha Kaczyńskiego z udziału w tych uroczystościach, byłaby oznaką obsesji i fobii. Przypominam, że obsesje i fobie, zarzucają nam Rosjanie, i ta opinia jest dosyć mocno w świecie ugruntowana. Czy taki ruch ze strony Prezydenta RP nie uświadczyłby świat w przekonaniu, że Rosjanie mają rację? Czy nie byłby na rękę tym siłom które przedstawiają Polskę jako kraj przedkładający historię nad chwilę obecną? Polska nie powinna hołdować niezdrowym sentymentom w stosunkach ze wschodnim sąsiadem. Sygnały płynące z Pałacu Prezydenckiego są bardzo obiecujące dla głosicieli realpolitik w stosunkach z Rosją. Wspólny udział w tym wydarzeniu obecnego i byłego prezydenta (Tak, tak Jaruzelski był pierwszym prezydentem wolnej Polski, czy się to komuś podoba czy nie) leży w strategicznym interesie Polski, bo w interesie Polski leżą poprawne relacje ze wschodnim sąsiadem.
Oburzająca się na wszelkie przejawy realpolitik prawica zapomina, że mamy rok 2010 i od ponad 20 lat niegdysiejszy "Wielki Brat" jest już tylko wschodnim sąsiadem (i ważnym partnerem gospodarczym). Zachowują się jakby w Polsce nadal stacjonowały sowieckie wojska a każdy przyjazny gest wobec Moskwy był równoznaczny z polityką wiernopoddańczą i uległością. Polska jest członkiem Unii Europejskiej i NATO, jest suwerennym krajem, a więc na co ta retoryka rodem z czasów słusznie minionych?
Ciekawi mnie, dlaczego prawicowi komentatorzy w tak wielkiej pogardzie mają idee pragmatycznej dyplomacji? Popierają przecież pragmatyczną do granic uległości i wyrzekania się interesu narodowego - politykę wobec Stanów Zjednoczonych. Z drugiej strony kultywują jednak obsesyjny strach wobec wszelkiego pojednania ze wschodnim sąsiadem. Z całą odpowiedzialnością użyję zwrotu - polityczna schizofrenia. Polecam wszystkim zbytnio rozemocjonowanym słynną "Dyplomację" Kissingera. Jako człowiek o lewicowej wrażliwości, jestem w stanie czerpać nauki z tej genialnej książki, pomimo ogromnej politycznej niechęci do jej autora. Nazywamy to obiektywizmem. Patrząc obiektywnie - Panie Prezydencie, proszę zostawić swoje osobiste opinie na lotnisku i wsiąść w ten samolot nawet i z samym diabłem, dla dobra swojego kraju...
"Moją sprawą jest to czy mój prezydent, prezydent Rzeczpospolitej, powinien zabierać tego człowieka na pokład rządowego samolotu. I w moim najgłębszym przekonaniu nie powinien" - Marek Migalski na swym blogu.
"Oto kolejny, wprawdzie drobny, ale charakterystyczny dowód na to, że jest to człowiek o na wskroś sowieckiej mentalności, której nie potrafi i nie chce się wyzbyć." - Sowiniec
"Prawdopodobnie, L.K. zrobi gest i wybierze ten, którym Jaruzelski leciał do Moskwy złożyć Breżniewowi meldunek o powodzeniu operacji wprowadzenia stanu wojennego. Panowie powspominają, a prezydent z pierwszej ręki się dowie, dlaczego nie internowano brata." - Kam@leon
Zwyczajowo już w polskiej debacie publicznej wypływają ulubione tematy - historii, relacji Warszawa-Moskwa, Gen.Jaruzelskiego. Uwielbiamy taplać się wciąż w tym samym, nieco już zaschnętym sosie naszych fobii i obsesji. Zaproszenie na obchody 65 rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Gen. Wojciecha Jaruzelskiego wywołuje niezdrowe palpitacje, głównie u prawicowych komentatorów. Prezydent się waha, Generał przyjmuje zaproszenie. Wszystkie oczy zwrócone są na prezydencki samolot, w którym już niebawem polecą - lub nie - dwaj antagoniści. Czy dojdzie do cudownego pojednania? A może Prezydent Kaczyński uniesie się honorem jak sugeruje mu bardziej prawicowa część widowni? W końcu przecież Rosjanie ewidentnie rozgrywają Kaczyńskiego, i temu tylko służyć ma próba ustawienia obu Panów na wspólnej trybunie. Nie ma co się dziwić, Rosjanie nie od dziś są mistrzami polityki, ale czy naprawdę wspólne wystąpienie na Placu Czerwonym jest przeciwko polskiej racji stanu? Na pewno jest przeciwko racji stanu Prawa i Sprawiedliwości i jego kurczącego się dominium politycznego. Z drugiej strony, przecież Lech Kaczyński jeżeli jeszcze poważnie rozważa swoje szanse na drugą prezydencką kadencję musi puścić oko do lewicowego elektoratu, a ten jak wiadomo Jaruzelskiego ceni (w większości).
Dylematy, dylemaciki, ale to przecież sfera polityczna (i to naszej lokalnej polityki), co zaś z zimnym światem dyplomacji i relacji międzynarodowych? W wypowiedziach prawicowych polityków, publicystów, blogerów nie dostrzegam ani grama poważnych argumentów przeciwko uczestnictwu Prezydenta RP w moskiewskich uroczystościach 65. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Będą tam obecni najważniejsi światowi przywódcy, polscy żołnierze wezmą udział w defiladzie na Placu Czerwonym, sytuacja jest mocno odmienna od tej sprzed 5 lat (Prezydent Kwaśniewski stał wtedy w drugiem rzędzie na trybunie honorowej, zabrakło polskich żołnierzy, zostaliśmy całkowicie pominięci). Rezygnacja Lecha Kaczyńskiego z udziału w tych uroczystościach, byłaby oznaką obsesji i fobii. Przypominam, że obsesje i fobie, zarzucają nam Rosjanie, i ta opinia jest dosyć mocno w świecie ugruntowana. Czy taki ruch ze strony Prezydenta RP nie uświadczyłby świat w przekonaniu, że Rosjanie mają rację? Czy nie byłby na rękę tym siłom które przedstawiają Polskę jako kraj przedkładający historię nad chwilę obecną? Polska nie powinna hołdować niezdrowym sentymentom w stosunkach ze wschodnim sąsiadem. Sygnały płynące z Pałacu Prezydenckiego są bardzo obiecujące dla głosicieli realpolitik w stosunkach z Rosją. Wspólny udział w tym wydarzeniu obecnego i byłego prezydenta (Tak, tak Jaruzelski był pierwszym prezydentem wolnej Polski, czy się to komuś podoba czy nie) leży w strategicznym interesie Polski, bo w interesie Polski leżą poprawne relacje ze wschodnim sąsiadem.
Oburzająca się na wszelkie przejawy realpolitik prawica zapomina, że mamy rok 2010 i od ponad 20 lat niegdysiejszy "Wielki Brat" jest już tylko wschodnim sąsiadem (i ważnym partnerem gospodarczym). Zachowują się jakby w Polsce nadal stacjonowały sowieckie wojska a każdy przyjazny gest wobec Moskwy był równoznaczny z polityką wiernopoddańczą i uległością. Polska jest członkiem Unii Europejskiej i NATO, jest suwerennym krajem, a więc na co ta retoryka rodem z czasów słusznie minionych?
Ciekawi mnie, dlaczego prawicowi komentatorzy w tak wielkiej pogardzie mają idee pragmatycznej dyplomacji? Popierają przecież pragmatyczną do granic uległości i wyrzekania się interesu narodowego - politykę wobec Stanów Zjednoczonych. Z drugiej strony kultywują jednak obsesyjny strach wobec wszelkiego pojednania ze wschodnim sąsiadem. Z całą odpowiedzialnością użyję zwrotu - polityczna schizofrenia. Polecam wszystkim zbytnio rozemocjonowanym słynną "Dyplomację" Kissingera. Jako człowiek o lewicowej wrażliwości, jestem w stanie czerpać nauki z tej genialnej książki, pomimo ogromnej politycznej niechęci do jej autora. Nazywamy to obiektywizmem. Patrząc obiektywnie - Panie Prezydencie, proszę zostawić swoje osobiste opinie na lotnisku i wsiąść w ten samolot nawet i z samym diabłem, dla dobra swojego kraju...