2010-06-30 11:49:26
Po lewej stronie toczy się duża debata na temat niedzielnej drugiej tury, w której spotkają się dwaj przedstawiciele prawicy. Z jednej strony mamy całe zastępy mniejszych i większych polityków jak Kwaśniewski, Olejniczak i Borowski którzy poparli Bronisława Komorowskiego z mniejszym lub (częściej) większym entuzjazmem. Z drugiej - grono publicystów i intelektualistów związanych z Krytyką Polityczną, którzy popełnili tekst pt. "Im gorzej, tym gorzej, czyli dlaczego jednak Komorowski", który jest niczym innym jak laudacją na rzecz Marszałka. Jak słusznie zauważa redaktor Michał Syska, autorzy w swojej argumentacji na rzecz Komorowskiego okrywają zasłoną milczenia fundamentalne dla lewicy kwestie socjalne i ekonomiczne. Obie powyższe grupy, w imię walki z IV RP, godzą się zakopać głęboko pod ziemią idee, których są reprezentantami.
Dlaczego nie zagłosuję na proeuropejskiego, koncyliacyjnego i "liberalnego" Komorowskiego? Dlatego, że podczas tej kampanii nie usłyszałem od niego niczego, co przekonałoby mnie, że kwestie komercjalizacji zdrowia, nauki i kultury to pieśń przeszłości. Liczne gafy, braki w wiedzy i niezmienna lojalność wobec prawdziwego lidera jego formacji to sprawy drugorzędne. W kwestiach społecznych i ekonomicznych Bronisław Komorowski jest neoliberałem, a to dla mnie najważniejszy powód do odrzucenia jego kandydatury. Jego neoliberalna polityka będzie miała negatywny wpływ na los milionowej rzeszy ludzi dotniętych problemem ubóstwa i wykluczenia społecznego. W Polsce potrzeba więcej polityki walki z postępującym rozwarstwieniem, a nie vice verasa.
Po drugiej stronie barykady stoi Jarosław Kaczyński, czy może należałoby napisać - Jarosław Kaczyński 2.0. O ile jestem skłonny uwierzyć w wewnętrzne wyciszenie Jarosława Kaczyńskiego, o tyle wyrzucenie przez niego na śmietnik swojego politycznego modus operandi, mnie nie przekonuje. Po lewej stronie Kaczyński zyskuje fanów głównie młodych, ideowych i bezkompromisowych. Niestety dają się oni nabrać na puste hasła i stają się ofiarami własnych oczekiwań na "prawdziwie uczciwego i ideologicznego człowieka lewicy" - Kaczyński tym człowiekiem nie jest i nie będzie. Lewicową ideologię traktuje instrumentalnie i jest jej przychylny tylko wtedy, gdy jest mu to na rękę. Jego nagły przypływ miłości do lewicy jest do bólu kiczowaty, a jego intencje są widoczne gołym okiem. Zapewnienia Jarosława Kaczyńskiego o lewicowym programie są pełne fałszu, zważywszy na fakt, że w trakcie swoich rządów zmniejszył wysokość składki rentowej, obniżył podatki dla najbogatszych i sprezentował elicie finansowej kraju likwidację podatku spadkowego. Nie wspomnę już o agresywnej, autorytarnej, narodowej, klerykalnej retoryce. Nie rozpiszę się o jego makiawelizmie i politycznej brutalności, bo szkoda czasu i miejsca. Wierzę, że Prezes PiS może pragnąć przekierowania swojej formacji na nowe chadeckie tory, ale wzrost poziomu sympatii i zaufania do niego powinien nastąpić dopiero po odpowiednim okresie kwarantanny...
Wczoraj wieczorem Grzegorz Napieralski ogłosił swoją decyzję o niepopieraniu żadnego z kandydatów. To dobra decyzja. Dobra dla lewicy, bo obdziera ją z warstwy kompleksów i samo-nienawiści jakimi obkleiła ją hegemoniczna prawica. To stwarza szanse na odzyskanie zaufania Polaków, na stworzenie programu z prawdziwego zdarzenia, na określenie własnej wizji, na sukces. Decyzja dobra dla polskiej demokracji, bo tworzy nadzieję na prawdziwą alternatywę.
4 lipca skreślę obu kandydatów, bo nie odpowiada mi ani konserwatywno-liberalna, ani autorytarno-konserwatywno-populistyczna wizja świata. W Polsce potrzebna jest socjaldemokratyczna alternatywa, bo w przeciwnym wypadku za kilka lat będziemy wspominać czasy IV RP, a nawet bełkotliwego mesjanizmu Platformy z łezką w oku. Grozi nam całkowita fasadowość, potrzebna nam socjaldemokratyczna alternatywa.
Dlaczego nie zagłosuję na proeuropejskiego, koncyliacyjnego i "liberalnego" Komorowskiego? Dlatego, że podczas tej kampanii nie usłyszałem od niego niczego, co przekonałoby mnie, że kwestie komercjalizacji zdrowia, nauki i kultury to pieśń przeszłości. Liczne gafy, braki w wiedzy i niezmienna lojalność wobec prawdziwego lidera jego formacji to sprawy drugorzędne. W kwestiach społecznych i ekonomicznych Bronisław Komorowski jest neoliberałem, a to dla mnie najważniejszy powód do odrzucenia jego kandydatury. Jego neoliberalna polityka będzie miała negatywny wpływ na los milionowej rzeszy ludzi dotniętych problemem ubóstwa i wykluczenia społecznego. W Polsce potrzeba więcej polityki walki z postępującym rozwarstwieniem, a nie vice verasa.
Po drugiej stronie barykady stoi Jarosław Kaczyński, czy może należałoby napisać - Jarosław Kaczyński 2.0. O ile jestem skłonny uwierzyć w wewnętrzne wyciszenie Jarosława Kaczyńskiego, o tyle wyrzucenie przez niego na śmietnik swojego politycznego modus operandi, mnie nie przekonuje. Po lewej stronie Kaczyński zyskuje fanów głównie młodych, ideowych i bezkompromisowych. Niestety dają się oni nabrać na puste hasła i stają się ofiarami własnych oczekiwań na "prawdziwie uczciwego i ideologicznego człowieka lewicy" - Kaczyński tym człowiekiem nie jest i nie będzie. Lewicową ideologię traktuje instrumentalnie i jest jej przychylny tylko wtedy, gdy jest mu to na rękę. Jego nagły przypływ miłości do lewicy jest do bólu kiczowaty, a jego intencje są widoczne gołym okiem. Zapewnienia Jarosława Kaczyńskiego o lewicowym programie są pełne fałszu, zważywszy na fakt, że w trakcie swoich rządów zmniejszył wysokość składki rentowej, obniżył podatki dla najbogatszych i sprezentował elicie finansowej kraju likwidację podatku spadkowego. Nie wspomnę już o agresywnej, autorytarnej, narodowej, klerykalnej retoryce. Nie rozpiszę się o jego makiawelizmie i politycznej brutalności, bo szkoda czasu i miejsca. Wierzę, że Prezes PiS może pragnąć przekierowania swojej formacji na nowe chadeckie tory, ale wzrost poziomu sympatii i zaufania do niego powinien nastąpić dopiero po odpowiednim okresie kwarantanny...
Wczoraj wieczorem Grzegorz Napieralski ogłosił swoją decyzję o niepopieraniu żadnego z kandydatów. To dobra decyzja. Dobra dla lewicy, bo obdziera ją z warstwy kompleksów i samo-nienawiści jakimi obkleiła ją hegemoniczna prawica. To stwarza szanse na odzyskanie zaufania Polaków, na stworzenie programu z prawdziwego zdarzenia, na określenie własnej wizji, na sukces. Decyzja dobra dla polskiej demokracji, bo tworzy nadzieję na prawdziwą alternatywę.
4 lipca skreślę obu kandydatów, bo nie odpowiada mi ani konserwatywno-liberalna, ani autorytarno-konserwatywno-populistyczna wizja świata. W Polsce potrzebna jest socjaldemokratyczna alternatywa, bo w przeciwnym wypadku za kilka lat będziemy wspominać czasy IV RP, a nawet bełkotliwego mesjanizmu Platformy z łezką w oku. Grozi nam całkowita fasadowość, potrzebna nam socjaldemokratyczna alternatywa.