2008-11-15 17:56:51
W pierwszą rocznicę objęcia władzy w Polsce premier Donald Tusk zameldował o osiągnięciu satysfakcji. Nie zabrzmiało to najładniej, szczególnie w kontekście spraw, których dotyczy.
Opozycja zarówno prawicowa (PiS), jak i lewicowa (SLD) nie zostawiła na rządzie „suchej nitki”. PSL się nie wypowiada, zapewne nie wie jak się znaleźć w tej sytuacji.
Inne mniejsze ugrupowania nie mówią nic, choć były premier – Leszek Miller zarzucił rządowi, że nie podjął inicjatywy wprowadzenia podatku liniowego. Znalazł się tym samym w kolizji z zaprzyjaźnionym jeszcze niedawno liderem niemieckiej die Linke, Oskarem Lafontaine, który zapowiada 80. procentowy podatek od najlepiej zarabiających.
Patrząc na osiągnięcia rządu w obszarze polityki zagranicznej trzeba zwrócić uwagę, że odrzucił on PiSowską doktrynę dwóch wrogów (Niemiec i Rosji) i próbuje układać stosunki międzynarodowe na zasadzie wspólnoty interesów a nie poszukiwania przeciwników. Rząd stał się bardziej elastyczny w stosunkach z Unią Europejską, choć najbliższy czas pokaże, jakie to przyniesie skutki (patrz: stocznie i stosunki z Rosją).
W sprawach polityki wewnętrznej poczynania rządu Donalda Tuska były w ciągu tego roku mało wyraziste, zapewne ze względu na stosowanie zasłon dymnych, ale wyłania się raczej jednoznaczny kształt tej polityki. Jest ona kontynuacją doktryny neoliberalnej, kontynuacją kolejnych planów Balcerowicza, szczególnie w sferze prywatyzacji. Rząd nie robi sobie nic z konstytucyjnego zapisu dotyczącego realizacji społecznej gospodarki rynkowej. Buduje dalej formułę gospodarki prywatnej, nastawionej na izolację i przedmiotowy charakter ludzi pracy i organizacji, które świat pracy reprezentują. Wydaje się to tym bardziej niezrozumiałe, że od co najmniej kilkunastu miesięcy wiadomo, że neoliberalizm bankrutuje w skali świata. Ale w Polsce, przy wsparciu rządu, ma się jak najlepiej.
Dla rządu, co widać po ostatnich relacjach z partnerami społecznymi w ramach komisji trójstronnej, liczy się głównie efekt medialny tych spotkań, przekładający się na wsparcie w rankingach instytutów badania opinii publicznej. Nie są ważne interesy pracownicze.
Wydaje się, że otoczenie premiera przykłada większy wysiłek do poczynań PR niż do realnych działań. Jak się okazuje, to skutkuje pozytywnie. PO ma nadal poparcie połowy elektoratu.
Nie do przyjęcia są działania rządu, które przyczyniają się do pogłębiania się rozwarstwienia społecznego. Dotyczy to dwóch co najmniej problemów: liberalizacji prawa podatkowego, które oszczędza najbogatszych oraz braku nadal polityki socjalnej i aktywnej polityki zatrudnienia. Emigracja zarobkowa rozwiązała bowiem ten problem chwilowo.
Rząd, ale w zasadzie cała koalicja, działa wbrew zapisom konstytucyjnym, jeśli chodzi o służbę zdrowia i system oświaty. Dążenie na siłę do prywatyzacji służby zdrowia przypomina niestety najgorsze doświadczenia z lat 90., kiedy dokonywały się kolejne „skoki na kasę”, zakończone uwłaszczeniem wąskich grup (przykładem są NFI).
Idea prywatnej służby zdrowia, o czym w Polsce wiadomo, zbankrutowała w świecie. W USA, co mocno wypłynęło podczas kampanii prezydenckiej Baracka Obamy, jest dziś 40 mln ludzi pozbawionych jakiegokolwiek ubezpieczenia, nie stać ich na pokrywanie kosztów leczenia w prywatnej służbie zdrowia. Są i inne przykłady, równie drażliwe.
Podobny problem z tej serii dotyczy prób prywatyzacji, poza wiedzą opinii publicznej, z dofinansowaniem z publicznej kasy, będącego w rękach państwa sektora sportowego. Zadyma wokół PZPN prawdopodobnie przykrywa mające wsparcie rządu ruchy dwóch baronów medialnych, którzy działają na niwie sportowej. Opinia publiczna zaś martwi się czy będzie EURO 2012 i jak to kradną w PZPN, a zdaje się, że nie o to chodzi.
W innych sferach trudno dokonywać jednoznacznych ocen, ponieważ działania koalicji były mało zauważalne. Faktem jest jednak, że administrowanie krajem nie tworzy nadmiernej liczby konfliktów, relacje rząd – samorząd układają się w miarę poprawnie i nie widać zbytnich tendencji do centralizacji. W sferze bezpieczeństwa obywateli poprawiło się zapewne i o tym mówią statystyki, ale najważniejsza sprawą jest kwestia nie używania demonstracyjnie przez obecną koalicję instrumentów państwowych przeciw obywatelom i opozycji (znamy wcześniejsze przykłady z CBA).
Mimo znaczącej przewagi PO w badaniach opinii publicznej, realny układ sił w parlamencie zdaje się być zrównoważony. Koalicja nie może zrobić wszystkiego, musi liczyć się z opozycją. W rękach opozycji bowiem jest wiele ważnych instytucji państwowych np. publiczne media, Naczelna Izba Kontroli, Narodowy Bank Polski i wreszcie część opozycji ma swojego prezydenta.
Ten stan rzeczy tworzy system konfliktu, ale również narzuca w sprawach strategicznych obszary niezbędnej współpracy. Dotyczy to szczególnie oczekiwanej współpracy na forum Unii Europejskiej i innych obszarów polityki międzynarodowej. Tutaj niestety nie mieliśmy do czynienia w ostatnich miesiącach z klasą w relacjach wzajemnych. Może to się zmieni.
Parlamentarny Klub Lewicy (dawniej LiD, jeszcze dawniej SLD) nie bardzo w relacjach koalicja – opozycja umie znaleźć sobie miejsce. Wynika to zapewne z problemów wewnętrznych, ale głównie z braku strategii politycznej. Trzeba wierzyć, że w tej kadencji władz parlamentarnych taka strategia wreszcie się objawi.
Sumując, wydaje się, że główne intencje koalicji PO-PSL w ciągu tego roku ujawniły się w pełni. Ludzie pracy i lewica nie mają w tej koalicji wyraźnych sojuszników. Koalicja sprzyja niestety temu, co antypracownicze, nie chce podjąć problemu narastającego rozwarstwienia społecznego, wolność postrzega raczej nie jako element demokracji, a jako przywilej bogatych.
Opozycja będzie musiała, szczególnie na forum parlamentarnym, wykazać w dalszej perspektywie wiele rozwagi. Klub Lewicy ma szanse być „języczkiem u wagi” w wielu sprawach. Czy będzie chciał i umiał skorzystać z tej szansy do rozbudowy swej pozycji?
Opozycja zarówno prawicowa (PiS), jak i lewicowa (SLD) nie zostawiła na rządzie „suchej nitki”. PSL się nie wypowiada, zapewne nie wie jak się znaleźć w tej sytuacji.
Inne mniejsze ugrupowania nie mówią nic, choć były premier – Leszek Miller zarzucił rządowi, że nie podjął inicjatywy wprowadzenia podatku liniowego. Znalazł się tym samym w kolizji z zaprzyjaźnionym jeszcze niedawno liderem niemieckiej die Linke, Oskarem Lafontaine, który zapowiada 80. procentowy podatek od najlepiej zarabiających.
Patrząc na osiągnięcia rządu w obszarze polityki zagranicznej trzeba zwrócić uwagę, że odrzucił on PiSowską doktrynę dwóch wrogów (Niemiec i Rosji) i próbuje układać stosunki międzynarodowe na zasadzie wspólnoty interesów a nie poszukiwania przeciwników. Rząd stał się bardziej elastyczny w stosunkach z Unią Europejską, choć najbliższy czas pokaże, jakie to przyniesie skutki (patrz: stocznie i stosunki z Rosją).
W sprawach polityki wewnętrznej poczynania rządu Donalda Tuska były w ciągu tego roku mało wyraziste, zapewne ze względu na stosowanie zasłon dymnych, ale wyłania się raczej jednoznaczny kształt tej polityki. Jest ona kontynuacją doktryny neoliberalnej, kontynuacją kolejnych planów Balcerowicza, szczególnie w sferze prywatyzacji. Rząd nie robi sobie nic z konstytucyjnego zapisu dotyczącego realizacji społecznej gospodarki rynkowej. Buduje dalej formułę gospodarki prywatnej, nastawionej na izolację i przedmiotowy charakter ludzi pracy i organizacji, które świat pracy reprezentują. Wydaje się to tym bardziej niezrozumiałe, że od co najmniej kilkunastu miesięcy wiadomo, że neoliberalizm bankrutuje w skali świata. Ale w Polsce, przy wsparciu rządu, ma się jak najlepiej.
Dla rządu, co widać po ostatnich relacjach z partnerami społecznymi w ramach komisji trójstronnej, liczy się głównie efekt medialny tych spotkań, przekładający się na wsparcie w rankingach instytutów badania opinii publicznej. Nie są ważne interesy pracownicze.
Wydaje się, że otoczenie premiera przykłada większy wysiłek do poczynań PR niż do realnych działań. Jak się okazuje, to skutkuje pozytywnie. PO ma nadal poparcie połowy elektoratu.
Nie do przyjęcia są działania rządu, które przyczyniają się do pogłębiania się rozwarstwienia społecznego. Dotyczy to dwóch co najmniej problemów: liberalizacji prawa podatkowego, które oszczędza najbogatszych oraz braku nadal polityki socjalnej i aktywnej polityki zatrudnienia. Emigracja zarobkowa rozwiązała bowiem ten problem chwilowo.
Rząd, ale w zasadzie cała koalicja, działa wbrew zapisom konstytucyjnym, jeśli chodzi o służbę zdrowia i system oświaty. Dążenie na siłę do prywatyzacji służby zdrowia przypomina niestety najgorsze doświadczenia z lat 90., kiedy dokonywały się kolejne „skoki na kasę”, zakończone uwłaszczeniem wąskich grup (przykładem są NFI).
Idea prywatnej służby zdrowia, o czym w Polsce wiadomo, zbankrutowała w świecie. W USA, co mocno wypłynęło podczas kampanii prezydenckiej Baracka Obamy, jest dziś 40 mln ludzi pozbawionych jakiegokolwiek ubezpieczenia, nie stać ich na pokrywanie kosztów leczenia w prywatnej służbie zdrowia. Są i inne przykłady, równie drażliwe.
Podobny problem z tej serii dotyczy prób prywatyzacji, poza wiedzą opinii publicznej, z dofinansowaniem z publicznej kasy, będącego w rękach państwa sektora sportowego. Zadyma wokół PZPN prawdopodobnie przykrywa mające wsparcie rządu ruchy dwóch baronów medialnych, którzy działają na niwie sportowej. Opinia publiczna zaś martwi się czy będzie EURO 2012 i jak to kradną w PZPN, a zdaje się, że nie o to chodzi.
W innych sferach trudno dokonywać jednoznacznych ocen, ponieważ działania koalicji były mało zauważalne. Faktem jest jednak, że administrowanie krajem nie tworzy nadmiernej liczby konfliktów, relacje rząd – samorząd układają się w miarę poprawnie i nie widać zbytnich tendencji do centralizacji. W sferze bezpieczeństwa obywateli poprawiło się zapewne i o tym mówią statystyki, ale najważniejsza sprawą jest kwestia nie używania demonstracyjnie przez obecną koalicję instrumentów państwowych przeciw obywatelom i opozycji (znamy wcześniejsze przykłady z CBA).
Mimo znaczącej przewagi PO w badaniach opinii publicznej, realny układ sił w parlamencie zdaje się być zrównoważony. Koalicja nie może zrobić wszystkiego, musi liczyć się z opozycją. W rękach opozycji bowiem jest wiele ważnych instytucji państwowych np. publiczne media, Naczelna Izba Kontroli, Narodowy Bank Polski i wreszcie część opozycji ma swojego prezydenta.
Ten stan rzeczy tworzy system konfliktu, ale również narzuca w sprawach strategicznych obszary niezbędnej współpracy. Dotyczy to szczególnie oczekiwanej współpracy na forum Unii Europejskiej i innych obszarów polityki międzynarodowej. Tutaj niestety nie mieliśmy do czynienia w ostatnich miesiącach z klasą w relacjach wzajemnych. Może to się zmieni.
Parlamentarny Klub Lewicy (dawniej LiD, jeszcze dawniej SLD) nie bardzo w relacjach koalicja – opozycja umie znaleźć sobie miejsce. Wynika to zapewne z problemów wewnętrznych, ale głównie z braku strategii politycznej. Trzeba wierzyć, że w tej kadencji władz parlamentarnych taka strategia wreszcie się objawi.
Sumując, wydaje się, że główne intencje koalicji PO-PSL w ciągu tego roku ujawniły się w pełni. Ludzie pracy i lewica nie mają w tej koalicji wyraźnych sojuszników. Koalicja sprzyja niestety temu, co antypracownicze, nie chce podjąć problemu narastającego rozwarstwienia społecznego, wolność postrzega raczej nie jako element demokracji, a jako przywilej bogatych.
Opozycja będzie musiała, szczególnie na forum parlamentarnym, wykazać w dalszej perspektywie wiele rozwagi. Klub Lewicy ma szanse być „języczkiem u wagi” w wielu sprawach. Czy będzie chciał i umiał skorzystać z tej szansy do rozbudowy swej pozycji?