warto przeczytać, ponieważ pokazuje on, jak palący problem nierówności społecznycvh można sprowadzić do sentymentalnych i naiwnie "zbuntowanych" historyjek, okraszonych refleksjami socjologicznymi i historiozoficznymi na poziomie gimnazjalisty.
"System" kocha taką "lewicową" krytykę, gdyż ona go wybornie umacnia, ośmieszając jego przeciwników.
1) "ojca, który pobiera brutto od 936 złotych" - pamietaj że jest wiele osób w jeszcze gorszej sytuacji, mianowicie bezrobotnych, którzy nie mogą w ogóle znaleźć pracy dzięki socjalistycznej idei płacy minimalnej, eliminującej z rynku pracy osoby których praca jest najmniej warta.
2) "w głębi pozostaje nieodparte wrażenie, że to głęboko zakonspirowani kanibale" - takie teksty zawsze mi przypominają wrażenia socjalistów po powrocie z USA. Skoro w naszym kraju normalna jest zawiść, uśmiech nieznajomego musi oznaczać albo głupotę, albo hipokryzję. Jedzie więc taki do USA i dochodzi do wniosku że jest to kraj głupców i hipokrytów bo się do niego uśmiechają mimo że go nie znają. To samo w tym przypadku, skoro obcy gość się do niego uśmiecha, musi być hipokrytą.
3) Wały przy osiedlach są przede wszystkim aby zmniejszyć poziom hałasu.
4) Czyli tak, jest to zakazane miasto, ale proszę bardzo, jak łatwo się tam dostać. "Bo nie o to tu przecież chodzi." - no właśnie, to o co według autora tutaj chodzi?
Wygląda na to że coś się autorowi nie podoba w istnieniu osiedli strzeżonych, choć nie bardzo wiadomo co. Że za mało parkingów dla gości? Nikt go nie zmusza żeby kupił sobie mieszkanie akurat na osiedlu Marina, od tego jest wolny rynek aby kupił sobie tam gdzie chce, a nie tam gdzie dostanie przydział, jak w socjaliźmie. Ach no tak, nie stać go, zapomniałem że w socjaliźmie wszystkich na wszystko stać.
zastanawiam się po co pisać takie reportaże...? do kogo ma trafić ten tekst? i co tak naprawdę uzasadnia, a co krytykuje? dziwne, że le monde puścił coś tak słabiutkiego i rozlazłego, bo ogólnie to pisma naprawdę trzyma poziom. to pewnie taki wypadek przy pracy.
za dobry. nie ma jasno postawionej tezy? Nie ma jawnego uderzenia w liberalizm? No i dobrze, bo tekst ma przede wszystkim wprowadzić czytelnika w klimat takich enklaw, klimat ludzi pracujących, a wnioski, ocena pozostaje w gestii odbiorcy. Wszechwiedzący i wszystko-lepiej-robiący ABCD nie omieszkał i tu skrytykować, bo to tekst z LMD :)
mieszkać na takim zamkniętym osiedlu to straszny wstyd. Według mnie...
Nie znam "warszawk", nie znam Marek (prawda Jacusiu?), mieszkam w normalnym domu i środowisku... Strasznie mnie jednak zawsze rajcuje, kiedy czytam o nowobogackich zabezpieczeniach przed tą hołotą, kora psuje im estetykę oraz poczucie piękna, przyćmiewającego wyłażącą z lakierków słomę. Mnie się tekst podoba, mimo że "na poziomie gimnazjalisty" , jak raczył zauważyć pewien wysublimowany publicysta "któren" robi tu za PiSdzielczego wyrobnika...
Pokazuje jaką szopką są zamknięte osiedla.
Drobne burżuje płacą za fikcje.
Eksluzywne więzienie słono opłacone.
Te dyżury 24 godzinne z 4 półgodzinnymi przerwami to debilizm do kwadratu na które mógł wpaśc tylko polski durny kapitalista. Nawet w wojsku warty są zmienianie kilka razy na dobę. A co jest wart taki ochroniarz opłacany wg naniższej stawki? Jak ma łeb na karku to będzie się trzymał zdala od wszelkich awantur. Pracę spędza głównie na udawaniu że coś robi i do czegoś jest potrzebny.
Ciekawe czy mieszkańcy zdają sobie sprawę jak pracują ochroniarze? Na zdrowy rozsądek powinno im zależeć na tym żeby to byli dobrze opłacani i wypoczęci fachowcy. Ale pewnie wolą kupić taniej usługi wyzyskiwanych ludzi z ulicy i udawać że mają coś ekluzywnego. Coś jak podrabiana torebka Diora z Chin szyta przez dzieci w jakimś obozie pracy.
Pokazuje że :
a) mieszkając na zamkniętym osiedlu czlowiek ogranicza sobie samemu wolnośc
Ludzie na takim osiedlu nie znają siebie nawzajem, co więcej cynicznie unikają kontaktów, jak coś sie stanie np sąsiad hałasuje to od razu wysyła się na niego ochroniarza
b) Ochroniarze na takim osiedlu są źle opłacani, a ich normy pracy są zawyżone
c)Mieszkanie na takim osiedlu nie zapewnia rzeczywistego bezpieczeństwa, ponieważ korzystając z anonimowości i udając że np chce się skorzystac z kawiarni wewnątrz osiedla łatwo można się przeslizgnąc przez oczka ochrony
Artykuł chwilami rzeczywiście jest nudny, jednak trzeba zwrócic uwagę na to że jest to tzw reportaż społeczny i jego zadaniem jest wyeksponowanie pewnych społecznych prawidłowości a nie porywająca narracja i wartka akcja.
Jak chcecie wartkiej akcji czytajcie tabloidy z tytułami w rodzaju ,,Znalazłem węża afrykańskiego w swoim ogrodzie'', albo ,,Herbuś- Pipuśkiewicz- czy się rozstaną?''
bez przesady! Ochrona osiedla służy - jak sama nazwa wskazuje - do bronienia mieszkańców, a nmie do wtrącania się w ich spory.
Między bajki warto też włożyć fantazje, że można wtargnąć na strzeżone osiedle, podając się za pracownika wynajętej przez jego zarząd firmy usługowej. Przecież tacy pracownicy znają tzw. kod dostępu.
Ale, oczywista, niektórzy ocenią pozytywnie te bajdy: mniejsza, że autor baje, ale wali w patriarchalny kapitalizm!
A tymczasem dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane - mówi mądre przysłowie.
Nawet jeśli artykuł nie jest wielce odkrywczy to ukazuję pewne paradoksy życia po odzyskaniu wolności przez kapitalizm.
Najgorsze jest to że z tej rzeczywistości która opiera się na niskich instynktach, sztuczności, izolacji międzyludzkiej ludzie nie tylko w Polsce nie potrafią się skutecznie wybudzić i zmienić ją.
a ja z przyjemnością zamieszkałbym na takim osiedlu, gdzie nie musiałbym codziennie wysłuchiwać pijanego sąsiada, który z częstotliwością 7 razy na tydzień, wieczorami napierdziela swoją żonę, gdzie dresiarze nie drą pały do 3 nad ranem od marca do późnej jesieni, gdzie nie muszę łazić po rzygach kiedy wejdę do bramy, gdzie nie musiałbym się użerać z kimkolwiek, gdzie miałbym święty spokój, spokój, spokój, spokój...i co? może wychodzi ze mnie burżua? tak?
wszystkim zwolennikom humanizującego biadolenia o "prawdziwych ludziach", prawdziwym kontakcie międzyludzkim, prawdziwych znajomościach i fundamentalnym kontakcie face-to-face z sąsiadami, radzę pomieszkać przez kilka lat w takich miejscach, jak warszawska praga, czy wrocławski "trójkąt". fajne doświadczenie, szczególnie jak się nie ma wyboru. a dopiero po takim "eksperymencie" pisać coś o "wolności", "alienacji", "obciachu" itp - inaczej to brzmi śmiesznie.
proponuję zrobić mały eksperyment myślowy: gdzie wolałbym mieszkać, na wypasionym strzeżonym osiedlu, czy w rozwalającej się kamiennicy z kiblem na korytarzu, gdzie plusem oczywiście jest niezapośredniczony kontakt z tzw. ludźmi.
tyle.
To że tekst z LMD w pewien sposób jest tylko zaledwie opisem pewnego zachodzącego zjawiska i nic poza tym nie można z niego odczytać przynajmniej nie ma w nim zawartej żadnej recepty na taką rzeczywistość to fakt...
Przyznaje że ja też wolałbym mieszkać w takim miejscu gdzie jest spokój, niema różnorodnych głośnych odgłosów nad ranem a drechy nie dają po ryju za inny wygląd czy ubranie.
Wydaje mi się jednak że takie zamknięte osiedla wyzwalają jeszcze większą wrogość tych którzy nie mają tam wstępu.
Mogą one też budzić obojętność.
Jedno jest pewne że ukazują jawnie pewne różnice społeczno-ekonomiczne.
Lepiej byłoby wyeliminować plagi rzeczywistości takie jak bieda, ogólny syf i różnice społeczne niż je jakby sankcjonować "zajebistymi" blokami za murami...
nie, no masz oczywiście rację. problem tkwi, gdzie indziej...i na pewno nie na strzeżonym osiedlu. osobiście piłem tylko do tych wszystkich moralizatorów, którzy materialny problem, takiej a nie innej rzeczywistości społecznej, postrzegają w kategoriach jakiegoś iluzorycznego , prawdziwego, itp. autentycznego życia poza takimi miejscami, jak właśnie zakratowane i otoczone zasiekami, strzeżone osiedla. to bzdura jakich mało i tani "humanizm", tych, których na taki właśnie stosunek do świata, stać. życie na dzielnicy, gdzie poziom alkoholizmu przekracza średnią krajową o setki procent, gdzie przemoc to codzienność, gdzie edukacja kończy się na szkole podstawowej, gdzie nie masz szans na awans społeczny, itp - to jest prawdziwy syf życia. i niech każdy moralizator i propagator "prawdziwego życie" sobie tam pomieszka. jeszcze raz z dobrego lewicowego serca każdemu to polecam.
sprowadzanie problemu do kwestii miejsca zamieszkania, co więcej, sprowadzanie kwestii rozwarstwienia społecznego, które się samo z siebie nie wzięło, do problemu "jakości" i "prawdziwości" życia, jest co najmniej, nie lewicowe...a z ducha, powiedziałbym, że nawet bardzo konserwatywne.
"strzeżone osiedla" istniały zawsze. nihil novi. bogaci zawsze się izolowali. i co z tego? mam dlatego przyjąć, że mieszkanie w syfie jest cool?
Jest można by powiedzieć pewnym poniżeniem tych osób co nie mieszkają w "ochranianych osiedlach" ich izolacja i w zasadzie skazanie tych osób na marazm i poczucie "że tak musi być".
Sprawa ta ma swój wymiar społeczno-ekonomiczny i w gruncie rzeczy nawet gdyby nie stawiali sobie bogacze tych wilii czy robotnicy budowlani nie budowali by im apartamentowców za murami to nierówności ekonomicznych i tak to nie rozwiąże...bo ci burżuje i tak by mieli gdzie mieszkać.
Zdarzyło mi się mieszkać w tak zwanej nieciekawej okolicy i w tak zwanej znakomitej lokalizacji. W jednej i drugiej było sympatycznie, jak się człowiek przyzwyczaił - sąsiedzi menele bywają równie uczynni, jak sąsiedzi adwokaci, bywają też równie wkurzający. Jednym i drugim zdarza się lać żonę. Ale w osiedlu zamkniętym nie chciałabym za cholerę mieszkać - z czysto burżujskiego zamiłowania do prywatności. Żeby się człowiek, w obawie przed ochroniarzem i kamerami, nie mógł po d... na korytarzu w bloku podrapać!
Natomiast sam artykuł jest lekko mętny - nie chodzi o to, że czytelnik ma sobie sam wyciągnąć wnioski, tylko o to, że tekst właściwie jest o niczym.
raz nawet mnie o nic nie pytali, za drugim powiedziałem że jadę oglądać dom i nic nie sprawdzali, czy to prawda... Potwierdzam że ta ochrona to pic na wodę i w dodatku drogi (dodatkowe kilkaset złotych miesięcznie do czynszu). Poza tym ogrodzenie jest niskie i w ogóle nie chronione... Jest jeszcze wiele innych absurdów na tym osiedlu.
a pokażcie mi działacza radykalnego, który mieszka na osiedlu dla tzw. zwykłych ludzi i jeszcze jest z tego zadowolony.
Bo ja, żeby chodzić na imprezy lewicowe - odbywające się, oczywista, za ogrodzeniami i to ho, ho, ho, ho jeszcze jakimi - musiałem sobie kupić garni w cenie niezłego samochodu. Nie liczę już paska od zegarka, butów, żelu i eau de cologne, na które poszło w sumie drugie tyle. A i tak arbitrowie elegancji z tych imprez podeobnież ocenili, że w takich garniturach, jak mój, to chodzą kmioty.
Twojego problemu nie rozwiąże zamknięte osiedle.
Na takim też może się trafić sąsiad pijaczek, możesz wleźć w czyjeś rzygi a o 3 w nocy będą hałasy.
Ci burżuje kupują sobie po prostu osiłków którzy mają im to zapewnić a powinno zapewnić społeczeństwo przez służące wszystkim i przez wszystkich opłacane służby porzadkowe.
Najśmieszniejsze jest że nie stać ich najwidoczniej na porządną ochronę i płacą za iluzje. Ci poniżająco opłacani i traktowani ludzie z ulicy nie będą nadstawiać za nich karku.
a czy ja pisałem że zamknięte osiedla rozwiązują cokolwiek? po porostu wolałbym mieszkać tam niż w kamiennicy z kiblem na korytarzu. ale każdy wybiera co lubi.
Każdy wybiera, co lubi. Toż głosisz już pełną komunę. Gratuluję.
... straszny wstyd mieszkac na takim osiedlu. A ile z krytykujacych osob ma w klatce domofon, he? O wy chamy, burzuje, snoby, nowobogackie luje. Musicie sie odgradzac? Tak?
No i co latwo po kims pojechac? Co komu przeszkadza, ze ludzie mieszkaja na takich osiedlach?
Ciekawe dla ilu osob jestescie proznymi rozrzutnikami skoro niektorzy z Was placa minimum 50 zl za net.
A niektorym polecam pomieszkac na Woli. Znajomi, ktorzy mieszkaja przy Plockiej mowia, ze jest tak. Mieszkaja osoby tak jak oni minimum 20 lat, albo ludzie po 2-3 miesiace i nie wytrzymuja i sie wyprowadzaja... Polecam tez Ziemowita po drugim brzegu Wisly... osiedle nie strzezone nie zamykane.
Robicie z tych osiedli nie wiadomo co. Jakis pseudointelektualny belkot i analiza dlaczego to ludzie ogradzaja osiedla.
Wręcz przeciwnie. Tego typu ogrodzone strefy przypominają specjalne strefy bezpieczeństwa z państw objętych wojną lub w wizjach przyszłych społeczeństw w grach komputerowych. Dzieje się tak dlatego, że nastąpił rozpad tkanki społecznej i głęboka demoralizacja (psychopatologizacja) dużych grup społecznych, np. młodzieży. W PRL-u nie było w zasadzie domofonów,a główne drzwi od korytarza piwnicznego nie były zamykane. W nocy można było po mieście się przespacerować, a na Mazurach ludzie w ogóle nawet mieszkań na noc nie zamykali. To się wszystko zmieniło wraz z nadejściem kapitalizmu. Nic dziwnego; ryki młodzieży pijanej, rozwalającej przystanki i samochody pod blokami o 1szej w nocy, to jest wystarczający powód by założyć domofon.... STRACH zwykłych ludzi przed ZDIZCZAŁYMI KAPITALISTYCZNYMI JEDNOSTKAMI i całkowity bezwład państwa zniszczonego przez LIBERAŁÓW, ot co.
Dzialy sie podobne rzeczy, akty wandalizmu, pomeczowe awantury (Czestochowa 80 i final PP Lech Legia to do dzis najwieksza awantura kibicowska w Polsce), a w niektorych podwarszawskich miejscowosciach typu Zabki dzis jest bezpieczniej. Moze mniej sie mowilo o tego typu przypadkach. To nie bylo na reke... Kto wiedzial, ze np. studenci poznanskiej akademi pedagogiki stworzyli grupe pedofili gwalcaco dzieci, ktorymi mieli sie opiekowac. Owszem cos moze w prasie sie ukazalo, ale dzis mowil by o tym, kazdy program.
Na Mazurach wynika to z czego innego chyba jak rozmawialem z ludzmi tam to mowia, ze oni odrozniaja tutejszego od tego z Warszawy bo ten z Warszawy kupuje dzialke i pierwsze co robi to stawia tabliczke "Teren prywatny, wstep wzbroniony"...
"ZDIZCZAŁYMI KAPITALISTYCZNYMI JEDNOSTKAMI i całkowity bezwład państwa zniszczonego przez LIBERAŁÓW, ot co."
I kazdy z nich jest wyborca PO i chce podatku liniowego?
"Tego typu ogrodzone strefy przypominają specjalne strefy bezpieczeństwa z państw objętych wojną lub w wizjach przyszłych społeczeństw w grach komputerowych. "
Jasne w PRL byly tego typu tylko dla wybranych. Bylem w takiej wsi w Bieszczadach Muczne. 30 mieszkancow z czego wiekszosc ponizej 18 roku zycia. Mogli sie tak osiedlac dopiero od niedawna bo wczesniej byl osrodek po to, zeby scharowani dzialacze mogli odpoczac na lonie przyrody. Zwykly obywatel nie mial tam wstepu.
Wiec jak to jest skoro ludzie nie zamykali drzwi czy Ty zamykasz? Alienujesz sie ta? Masz domofon? Czyli jeszcze bardziej sie alienujesz burzuju? Czy moze posiadanie domofonu jest jeszcze oki? A granica kiedy osiedle sie ogradza i jest to jedynie sluszna granica?
A zamkniete osiedla to nie tylko "Marina" czy inne mniej lub bardziej luksusowe osiedla, sa np. w starym budownictwie (Zoliborz) bo ludzie nie chca zeby im pijak pod oknami sikal czy ktos zastawial wjazd do garazu, a napewno nie sa to jakies szczegolnie bananowe osiedla.
Pzdr!
pokaż pan choć jeden kraj, który na przestrzeni swych dziejów był CAŁKOWICIE wolny od tych problemów, które omawiamy. Problem nie tkwi w przyrówywaniu do wyimaginowanych ideałów, ale w nasileniu zjawiska. W owym PRL-u i rozróby pseudokibiców się zdarzały, ale one się zdarzały raz na 10 lat, a teraz niemal na każdym meczu. Kiedyś, gdy pobito człowieka w bramie, to był to niesłychany ewenement (mieszkałem w dużym 200 tys. mieście). Dziś na głownej ulicy miasta w biały dzień można zostać skopanym tylko dlatego, że nosi się okulary lub posiada nie takie spodnie, jakich oczekuje banda wyrostków. O wymuszeniach rozbójniczych w szkole w ogóle nie było mowy. Wyobraź pan sobie, że chodziłem do zespołu szkół. W jednym budynku była szkoła podstawowa, liceum i szkoła specjalna. NIE BYŁO AWANTUR I PROBLEMÓW. Dziś rozdziela się w szkole podstawowej dzieci młodsze od starszych, bo te ostatnie znęcają się nad młodszymi, wieszając je np. na hakach w szatni lub wymuszając haracze. O gimnazjum i podstawówce w jednym budynku dziś już nie ma mowy; bandyckie hordy uczniów muszą być rozdzielone, bo by się chyba pomordowali. A szkoła średnia z gimnazjum to już totalna abstrakcja.
Panie weź pan na wstrzymanie. Skala problemów jak i ich charakter dziś jest nieporównywalnie gorszy i większy.
czy sadzisz ze wynika to z odmiennosci systemu gospdarczego PRL czy z raczej z ogolnego zamordyzmu?
... na sprawach kibicowskich mysle, ze duzo lepiej niz srednia krajowa. Sam chodze na mecze, mam iles juz tam wyjazdow i wiem jak wygladaja dzisiejsze realia, ale znam tez sporo starszych kibicow.
O ile moge Ci przyznac we wszystkim racje i to jest moj wlasny punkt widzenia to to co napisales, o awanturach w PRL napewno jest nieprawda.
W owym PRL-u i rozróby pseudokibiców się zdarzały, ale one się zdarzały raz na 10 lat, a teraz niemal na każdym meczu.
Awantury byly od dawna. Kiedys nie zdarzaly sie wcale rzadziej. Nie przyszlo to w 89. Wokol tej najwiekszej w Czestochowie w 1980 moge Ci wymienic po kilka innych wielkich, ktore przeszly do historii. Po necie krazy chocby opis awanti eŁksa Legia z 78. Wzruszajace wspomnienia jak kibic ŁKS szykuje sobie mojke (żyletka wlozona w olow i wlozona w piesc) i dalej jest bitwa z Legia i ku jego uciesze wszyscy Legionisci leza na koniec na ziemi.
Kolejka trojmiejska tez nie byla za bezpieczna Lechia, Arka i wtedy jeszcze w miare dobrze jak na nich \"Kadluby\". Jak ktos mowi jak to kiedys w Krakowie (gdzie dzis slowa \"krakowskie klimaty\" oznacza uzywanie sprzetu) pieknie bylo i nikt nikomu nic nie robil to niech powie kiedy to kiedys bylo bo napewno nie w latach 80 tych.
Oczywiscie wygladalo to wszystko inaczej. Inny byl podzial na zgody, a w latach 70 tych wszystko krecilo sie wokol kilku najsilniejszych ekip. Jest jeszcze pare ekip w takim starym stylu wszyscy ultrasuja, spiewaja, dopinguja i sie bija. Moze kiedy konfrontacja na stadionie byla latwiejsza i dzis jest to wyprowadzone poza stadion. Poza tym kiedys ciezko bylo zrobic taka akcje ze furami przejac wrogi autokar.
Jednak \"ekipy mocnych wrazen\", \"ekipy sportowe\" czy \"sekcje gimnastyczne\" jak kto lubi to nazywac istnialy juz wtedy. Idea ta sama z tymi mamy zgode wiec idziemy z nimi na wodke, z tamtymi kose wiec sie napier... z czystej kibicowskiej nienawisci.
w moim przekonaniu jest to skutek systemu społeczno-gospodarczego. Widać to wydatnie w statystykach. W III RP nastąpił wzrost rejestrowanej przestępczości wśród nieletnich 15krotny, a wniektórych obszarach prawie stukrotny (np. spożycie alkoholu). Wzrost został zanotowany mimo znacznie mniejszego nadzoru pedagogicznego niż w PRL. To nie stało się "samo z siebie".
rozdzielenie szkół, mimo, że takie miały być założenia reformy. W praktyce, z powodu braków lokalowych utworzono masowo zespoły szkół, gdzie podstawówka jest w jednym budynku albo kompleksie budynków z gimnazjum, a czasem nawet z liceum.
nie histeryzuj. Też mieszkałem na takim osiedlu i wiem, że choć takie sceny się zdarzają, to nie są normą. Ale najbardziej w twojej wypowiedzi ujęło mnie ta wyobcowanie z własnego środowiska: oto "obrońca robotników", którego ci robotnicy napawają wstrętem i który tylko marzy o tym, żeby wyrwać się do świata burżujów! A już zwrot "tzw. ludzie" to szczyt - z tak socjorasistowskim żargonem spotykałem się dotąd tylko u fanów UPR i PO!
PS. Acha, żebyś mi nie wymawiał, że mogę se gadać bo teraz już nie mieszkam na blokowisku: mieszkam na wsi, mój sąsiad z lewej to górnik, z prawej kierowca autobusowy a z tyłu rolnik.