empirycznym przykładem wspólnoty postulowanej przez Starnawskiego móglby być skłot na Kreuzbergu?
naprawdę nie ma innych lewicowych intelektualistów, jak tylko:
- Lipski, który nie może już polemizować z nikim o niczym,
- napompowany przez prawicowe media mainstreamu Sierakowski,
- aparatczyk partii Boro (czyli "prawego człowieka lewicy"... albo na odwrót),
- jakieś zupełnie szerzej nieznane postaci? Parę nazwisk kojarzę mgliście z... innych tekstów lewicy.pl - ale to trochę za wąskie gremium.
może należy się cieszyć, że na użytek tego zbiorku nie odkopano Passenta z Toeplitzem w roli lewicowych mentorów?
Jakie kwalifikacje do stosowania względem niego określenia "intelektualista" posiada Stefan Zgliczyński?
Jeśli powyższy epitet - użyty przez Stefana Zgliczyńskiego - ma coś znaczyć, to chyba tyle, że stosunki polityczno-prawne w Polsce lat 2005-2007 i nazistowskiej III Rzeszy były podobne lub identyczne.
W związku z tym, pytam, gdzie w Polsce ostatnich lat odnotowano np. przypadki ludobójstwa?
Ma dokładnie te same, jakie większość "intelektualistów" w Polsce - ma pieniądze, zna odpowiednich ludzi, bywa na salonach i teoretyzuje w oderwaniu od rzeczywistości. Umberto Eco świetnie podsumował takich ludzi - nie są to prawdziwi inteligenci, a osoby wykonujące inteligenckie zawody.
W zasadzie słusznie, ale o Zgliczyńskim byłoby przesadą powiedzieć, że "teoretyzuje".
Jego dorobek - to kilkanaście tekstów, napisanych w ciągu kilkunastu lat, w których chaotycznie używa się epitetów "faszyzm" i "rasizm" (ostatnio również: "homofobia").
Nie znam książki, więc o niej samej się nie wypowiem. Natomiast chciałbym się dowiedzieć, jakie standardy intelektualne/inteligenckie wyczerpuje zjawisko, że kilku kolegów pisze pracę zbiorową, a innych ich kolega pisze jej recenzję. I tak w kółko, w przypadku kolejnych dziesięciu "prac zbiorowych". Mi się wydaje, że intelektualizm to także krytycyzm a nie kultywowanie zasady "ręka rękę myje".
pewnej grupy skrajnie lewicowych intelektualistów, krytycyzm należy zarezerwować dla hegemonicznego dyskursu kolonialnego i dominującej ideologii prawicy.
Intelektualista to ktoś, kto ma dorobek intelektualny. Dorobek Zgliczyńskiego to 2-3 tekst rocznie, zamieszczane w gazetach, których on sam jest wydawcą. W tekstach tych wałkuje 3 tematy: 1. w Polsce panuje faszyzm i antysemityzm, 2. "Obywatel" to skrajna prawica, 3. drukowanie w "Lewą Nogą" neofaszysty Israela Shamira nie daje podstaw do potępiania tej gazety, gdyż Shamir służy słusznej sprawie antysyjonizmu, a wszyscy, którzy krytykują drukowanie tekstu Shamira to faszyści.
Nic dziwnego, że w Polsce hegemonię kulturową sprawuje prawica, skoro po lewej stronie jej przeciwnikami są takie gwiazdy intelektu jak Zgliczyński.
cisz, ty za to, teoretyzujesz w samym sercu społecznej rzeczywistości, tak? nie bądź śmieszny, bo akurat pod tym względem nie masz szans do abcd. trochę pokory.
jeśli uważasz, że dyskutanci z tego wątku nie mają racji, to - proszę bardzo - wskaż teksty Zgliczyńskiego, które uzasadniają określanie go "intelektualistą".
też wymienić demonstracje antywojenne, propracownicze, prolokatorskie, pierwszomajowe, w których wyżej wymieniony brał udział.
abcd, nie wiem jakie ty masz tam w tej swojej chorej głowie kryteria tego, kto jest, a kto nie jest PRAWDZIWYM INTELEKTUALISTĄ (dokonując dekonstrukcji na szybko twoich postów można odnieść wrażenie, że właściwie prócz ciebie w polsce, baaa, na całym świecie, nie ma nikogo, kto zaliczałby się do inteligencji - ach, ty nawet mniemasz, że jesteś właściwie jedynym przedstawicielem polskiej inteligencji!). wiem również, że nie przeczytałeś książki której dotyczy recenzja. czepiasz się ludzi, co więcej, zarzucasz im brak rzetelności i merytoryczności w ich tekstach - ponieważ w twoim zamkniętym światku prawo głosu ma "inteligent", a więc prawicujący burek, poszczekujący w pseudo-lewicujących gazetkach dla frustratów, takich jak "obywatel". kim ty właściwie jesteś, co? pochwal się dorobkiem naukowym, panie yyyntelektualyyysto. pokaż mi choć jednego normalnego człowieka w polsce, który powie, że to co piszesz jest warte uwagi. proszę, choć jednego! :)
udododniłeś, że Zgliczyńskiego nie można rzeczowo bronić. Zamiast się o to pokusić, zaprezentowałeś serię obelg tak osobliwych, że trudno z nimi polemizować. Przecież w obecnym kontekście nie jest ważne, kim jestem. Mogę być gimnazjalistą, emerytem, górnikiem, grzybiarzem, Aleksandrem Kwaśniewskim, Ludwikiem Dornem, George`m W. Bushem, szejkiem Nasrallachem - wszystko jedno.
Liczy się tylko, jaki dorobek posiada Zgliczyński, aby istniały podstawy do nazwania go - tak, jak to zrobił recenzent - "lewicowym intelektualistą". Oczekuję informacji na ten temat.
no, i o to mi chodziło samozwańczy intelektualisto, że sam wymyślasz kryteria ( w tym przypadku z redaktorem ciszewskim) tego, kto jest, a kto nie jest intelektualistą lewicowym. to bzdura i chęć zwykłego do-je-ba-nia innym, którzy ci nie pasują do twojego pogniecionego i czarno-białego obrazka, panie filozofie od stalinowskich agentów.
masz próbki opinii, jakie o twoim "wrogu" rozpowszechnia instytut, który wydał książkę o patriotyzmach, jakiej bronisz - i którego dyrektorem jest podobnie broniony przez ciebie intelektualista.
www.medianet.pl/~kip/arch/tomek55.htm
iwkip.org.ksiazki/ksiazki4.htm
www.iwkip.org/rewolucja/2/
Tak więc - wybacz - jesteś niekonsekwentny.
co do kolegi ABCD, to po pierwsze ma on tytuł naukowy, który jest - niedoskonałym, ale zawsze - świadectwem pewnego dorobku intelektualnego. Po drugie, ma on też na koncie sporą ilość publikacji tak naukowych, jak i popularnonaukowych w wielu uznanych pismach. W obu tych kwestiach bije Zgliczyńskiego na głowę, więc twoje pretensje są tu nie na miejscu. Ale nie w tym rzecz, żeby pokazywać, iż ktoś jest lepszy od kogoś. My po prostu prosimy o jakiekolwiek sensowne uzasadnienie opinii, że Zgliczyński jest lewicowym intelektualistą. Pokaż nam chociaż ze 3 jego teksty, jakie zamieścił poza gazetkami i "pracami zbiorowymi", które sam wydaje, a które to teksty spełniałyby kryteria "intelektualizmu". Co nam pokażesz? Może felietony w "Newsweeku", bo to właśnie w tym organie liberalnych troglodytów swoje intelektualne dokonania zamieszczał Zgliczyński?
Władysław Kopaliński tak zdefiniował intelektualistę:
"człowiek pracujący twórczo w dziedzinie nauki albo sztuki; odznaczający się kulturą umysłową; oddający się studiom, rozważaniom, obszernym lekturom"
Proponuję, żeby rote_fahne zastosował tę definicję wobec postaci, o której dyskutujemy.
a nie mysleliscie sami o zalozeniu szeroko pojetego lewicowego kwartalnika naukowego? MOglibyscie zawsze zestawiac go z nielubiana przez was Lewa Noga czy czyms takim, a osobiscie moge powiedziec, ze przydaloby sie cos takiego.
Musze cię rozczarować, ale rozgraniczenie którego sie trzymam na inteligentów i wykonujących inteligenckie zawody wymyśliłem nie ja, ale Umberto Eco, człowiek któremu trudno raczej zarzucić jakąś niechęć do intelektualistów jako takich.
gratuluję cisza, jesteś zatem inteligentem! nie kto inny, ale sam umberto eco to stwierdził!
muszę cię rozczarować, zgodnie z tym, co pisze umberto eco, wykonujesz jedynie "inteligencki zawód". przykro mi, nie zaliczasz się do "inteligencji" jako takiej (ewentualne pretensje kieruj do redaktora ciszewskiego).
Wojtas, ja nie jestem lewicowym intelektualistą, więc nie mogę zakładać lewicowego kwartalnika naukowego :-)
Nie wydaje mi się zresztą, żeby to była akurat jakaś szczególnie istotna potrzeba - ważniejsze wydaje mi się popularyzowanie pewnych postaw i tematów niż "naukowe" wałkowanie ich w gronie około 200 snobów, z których 3/4 i tak myślą kategoriami rodem z "Gazety Wyborczej" (taka jest skala lewicowego intelektualizmu" w Polsce). A "Lewą Nogą" to akurat żadna konkurencja, bo to ani naukowe, ani zbyt lewicowe, ani ciekawe, ma po prostu dużo stron i wygląda poważnie, ale ani treści, ani cykl wydawniczy, ani zasięg nie czynią z niej dla mnie żadnej konkurencji.
kopalińskiego zostaw w spokoju! a co do "postaci o której tu dyskutujemy", to mów za siebie. mnie zdecydowanie nie kręcą zabawy niczym z przedszkola, gdzie jedna rozwydrzona dziewczynka nie może znieść sytuacji, że istnieją od niej ładniejsze i mądrzejsze, dlatego przypuszcza atak na każdą, która znajduje się w polu widzenia.
jest tu ktoś, kto by czytał tę książkę i byłby w stanie coś na jej temat powiedzieć? Bo chętnie bym się dowiedziała.
zapytaj abcd, nie czytał, ale jest w stanie dużo powiedzieć na jej temat!
nie mam żadnych pretensji do inteligencji czy intelektualizmu. Jednej i drugiej kategorii zawodowo-społecznych nie cenię zbyt wysoko.
Dziwi mnie tylko, dlaczego człowiek, który o sytuacji w Polsce nie miał od 20 lat do powiedzenia nic poza tym, że "demokracji liberalnej zagraża faszyzm", został przez poważnego autora, jakim jest red. Majmurek, nazwany "intelektualistą".
takiego heroicznego przedsięwzięcia?
Dotarcie do najmniej licznego i najmniej interesującego intelektualnie środowiska w Polsce, jakim jest goszystowskie getto.
Szkoda howoryty, jak mawiał Chmielnicki.
znajdź kogoś, kto czytał ostatni numer - jak wiadomo, rozchwytywanej - Rewolucji. Ten zawodnik chyba cdzyta wszystko, co jest na rynku, więc chyba i książeczkę o patriotyzmie przeczytał.
Wiadomo, czym książeczka pachnie:
- nawiązanie do Lipskiego, a więc lizusostwo wobec KOR-owskich emerytów
- ściganie nacjonalizmu ("Samiel" Adam lubi takich wolnych strzelców")
- bełkot imitujący naukowość (androcentryzm, heteronormatywność)
- przykładanie kaczystom ("brunatnienie państwa")
w sumie, kolejny utworek z serii socrealistycznej tfurczości naszych czasów
zasadniczo mam tę słabość, że jestem dość upierdliwa. Ale jednocześnie wkurwia mnie rozliczanie cudzych życiorysów zamiast krytyki tego, CO ktoś napisał. I staram się takie zabawy rzadko podejmować (choć zdarza mi się). Bo są destrukcyjne. Już nie mówiąc o tym, że gówno się można z takiej dyskusji dowiedzieć o książce (o ludziach, owszem, sporo).
to zapewne nie ma sensu jej czytać?
Ale jeśli nie ma sensu jej czytać, to nie ma również sensu jej komentować, nie przeczytawszy.
Chociaż, z drugiej strony... jak mawiał jeden krakowski krytyk teatralny: "nie widziałem tego przedstawienia, więc mogę o nim dyskutować bez obciążeń":)
przecież stwierdzono tu kilka razy i explicite, że Zgliczyński pisał tylko o tym, że w Polsce panuje faszyzm.
Łatwo zauważyć, że to nieprawda.
O czym tu jeszcze debatować?
większy sens przeczytać po raz setny Klub Pickwicka niż po raz pierwszy goszystowską zbiorówkę.
że przeczytam chętniej setny raz "Anię z Zielonego Wzgórza", niż goszystowską zbiorówkę. Mało tego, jestem pewna tego faktu. I powątpiewam, żeby mi się chciało siedzieć w księgarni i ją czytać, bo na pewno nie kupię. Ale jak nie przeczytam, to nie będę jej komentować. A zwłaszcza dopieprzać się do jej autorów. Bo nie mam podstaw i się tylko ośmieszę.
Game over z mojej strony w tym wątku.
ci autorzy są osobami publicznymi i w związku z tym podlegają ocenie społecznej.
Nie muszę znać kompletu wywiadów J.Kaczyńskiego, aby stwierdzić, że nie był on dobrym premierem.
I podobnie, na bazie reprezentatywnych elementów dorobku S.Zgliczyńskiego, mam prawo zaznaczyć, że nazywanie go intelektualistą jest tak zwaną pomylką kategorialną.
A tylko tyle skonstatowali tu dyskutanci.
zdanie "nie można zdobyć trwale władzy politycznej nie zdobywając władzy nad pamięcią, kulturą i językiem.". Wolałbym żeby lewica nie walczyła o władzę, tylko o wolność, wolność od ideologicznej przemocy prawicy. Zaś wolni ludzie zawsze wybiorą lewicę (socjalizm)- jak mawiał Orwell.
co to takiego "ideologiczna przemoc prawicy"?
przez "lewicowy" rozumialem dosc szerokie pojecie, w ktorym akurat klimaty o ktorych wspomniales na pewno sie nie mieszcza. Przydaloby sie pismo w rodzaju s.p. Przegladu Spolecznego.
Owszem, zapewne coś takiego jak dawny "PS" by się przydało. Ale ja, Wojtas, wychodzę z założenia, że jeśli faktycznie istnieją potencjalni odbiorcy takiego pisma, to znajdą się wśród nich także jego twórcy. Nie jestem agencją usługowo-wydawniczą, nie mam też poczucia misji tworzenia gazet dla każdego sektora czytelników. Robię w "kwestii prasowej" tyle, ile mogę i chcę, a jeśli komuś brakuje jakiegoś rodzaju czasopisma, to niech się skrzyknie z kilkoma innymi osobami i zacznie je wydawać. W końcu to nie jest jakieś super-trudne, ani bardzo kosztowne przedsięwzięcie wydawać np. półrocznik w nakładzie kilkuset egz. Wystarczy kilku zapaleńców, z dwie osoby, które poświęcą swój czas na prace redakcyjne (korespondencja, redagowanie tekstów), jedna mająca pojęcie o składzie komputerowym, do tego 10 osób, które raz na pół roku zrzucą się po 500-700 zł (za pierwszym razem, później wystarczy mniej) - i już można robić taką gazetę.
Jedno słówko, a ile emocji! Redakcja portalu chyba lubi takie figle, a wie że niektóre osoby reagują na pewne bodźce jak pies Pawłowa.
Pyskówka w niepodrabialnym stylu lewicy.pl, ale wreszcie można się czegoś praktycznego dowiedzieć :-) Cholera, sam się zastanawiam nad czymś takim (mówię o piśmie teoretycznym - ale bez bełkotu, lanserki, podczepek pod nośne tematy itp. - lokującym się na przecięciu tematyki gospodarczej, społecznej i w szerokim sensie tego słowa politycznej).
to może "skrzykniemy się"? Można zacząć od strony internetowej, co jest tańsze. Michał zna mój email, wojtasowi mogę podać.
Koniecznie! Najlepiej wmanewrujcie go w sekretarza, tak żeby się zachetał :/
Nawiązując do naszej ostatniej dyskusji o ojcowskości, która cię znudziła. Mam dla Ciebie taką głęboką i smutną pieśń - znaną mi za pośrednictwem ś.p. babci mojego kumpla. O dziwo udało mi się ją znaleźć w sieci. Nosi tytuł "Młodzian Nieznany".
http://www.sbochenek.republika.pl/09_2005_13.html
Myślę że jest dosyć etnopluralistyczna w wymiarze ogólnofilozoficznym. Wyraża lęk przed utratą tożsamości i sceptycyzm wobec zmian cywilizacyjnych.
Możecie to zamieścić jako intro na stronie. W razie czego mogę spróbować podać jeszcze ścieżkę dźwiękową (w literkach).
będziemy potrzebowali też sekretarki. Co ty na to?
Raczej niechętnie
Wydaje mi się, że Sal jest zainteresowany złożoną mu przez Ciebie ofertą pracy, choć nakłaniasz go do przyjęcia dość heterodoksyjnej (i niezbyt wykluczającej) tożsamości politycznej.
mejl do mnie wojtas1234[małpa]poczta.fm
moja propozycja dotyczyła bardziej zmiany przez Sala tożsamości genderowej niż politycznej i tu, muszę wyznać, Sal mnie rozczarował - oczekiwałem, że będzie bardziej postępowy. Ale wtrącone przezeń słówko "raczej" napawa mnie ostrożnym optymizmem.
A tak poważnie - zapytam nieśmiało: czy Ty włączyłabyś się w taką inicjatywę (oczywiście nie jako sekretarka)?
Miałabym trochę inną propozycję, ale to na priv. Mój mail przeznaczony na spam: nebensache@gazeta.pl. Sekretarka w przypadku strony internetowej chyba nie jest konieczna:) Generalnie to ja się, zupełnie szczerze i bez kokieterii, nie bardzo nadaję do naukowości, bo wolę wiedzieć "coś o wszystkim" niż "wszystko o niczym".