Środa ma rację. Grupy feministyczne powinny popierać establishment liberalny, którego są pupilkami i wychowankami.
Kto bierze, ten powinien się rewanżować.
"Nieodzielanie" haseł ekonomicznych i kulturowych prowadzi natomiast donikąd. Dla naturalnego zaplecza grup feministycznych, jakimi są osoby wykonujace dobrze płatne wolne zawody i zarazem prZywyczajone do odbierania sygnałów z mediów promujących feminizm, ideologia lewicowa jest mało poważna. No, chyba, że chodzi o krótkotrwałą modę na "krytyczno-polityczną" dekonstrukcję heteronormatywnych dyskursów".
I na odwrót, działania adresowane do pracowników mogą tylko zostać zdyskretowane przez "nieodzielanie" ich np. od aborcyjnych coming-outów.
W sumie, feminizm albo jest konsekwentnie liberalny, albo nie ma targetu społecznego, a tym samym - większego sensu.
grupka "współczujących konserwatystów" w rodzaju ABCD też nie ma targetu społecznego, bo wyborcy nastawieni konserwatywnie są zwolennikami "wolnego rynku", nieufnymi wobec pomysłów lewicowych. Lepiej niech więc taka grupka będzie konsekwentnie (a nie tylko po cichu) proliberalna. Tym bardziej, że we wszystkim innym - w zoologicznym antyfeminizmie, szowinizmie, paternalizmie - jej przedstawiciele są wychowankami i wiernymi naśladowcami establishmentu.
Weźmy taki fragment:
"W moim głębokim przekonaniu albo walczymy o poważne traktowanie na rynkach pracy, albo o rolę świętej krowy z okazji zapłodnionego jaja".
Skoro tak stawia sprawę, to jakim prawem potem ma jeszcze pretensje że istnieją Rydzyki i inne tym podobne zjawiska?
W ogóle całe to przeciwstawienie pracy z jednej strony i ciąży z drugiej to już jest jakieś reductio ad absurdum ideologii neoliberalnej, możliwe chyba tylko w tym kraju.
Może wyobraża sobie, że (niestety dosyć jednak powszechna) chęć posiadania dzieci jest narzuconym przez mężczyzn konstruktem kulturowym???
A poza tym ile procent kobiet to właścicielki firm? Ile z tych "właścicielek" to nie jest de facto samozatrudnienie????
Może jestem jakiś ograniczony, ale mi się to już po prostu we głowie nie mieści.
na bilet do Londynu, żeby poleciała pogadać z obywatelkami RP, które masowo zaludniają wyśmienicie liberalne i wcale nie patriarchalne porodówki w tamtejszych szpitalach?
No coz, pani prof. Sroda widocznie szuka sobie pracy u Tuska, wiec nagle zaczyna mowic jezykiem neoliberalnym. To smieszne ale i smutne zarazem, jak ludzie slabi, pod wplywem liberalnej hegemonii w zyciu spolecznym, zmieniaja ( zakladajac, ze je wczesniej mieli ) poglady i wpisuja sie w obowiazujaca mode.
Pamietam jak jeszcze kilka lat temu, gdy lewica byla jako-tako popularna, zarowno Sroda jak i Szczuka przyznawaly sie do pogladow lewicowych. Czasy sie zmienily, wiec i karierowiczki musialy sie dopasowac. Smutne to, ale z drugiej strony, one z ta swoja elitarnoscia, wielkomiejska maniera nigdy do lewicy nie pasowaly.
A co do statystyk, to slusznie sal zwraca uwage na to, ze wiekszy odsetek kobiet wsrod platnikow CIT,jest spowodowany wlasnie tym, ze swego czasu dostawaly one propozycje nie do odrzucenia. Mialy przejsc na samozatrudnienie, a jak nie, to do widzenia. Byc moze warszawianki nie moga w to uwierzyc, ale takie zachowanie bylo na prowincji bardzo popularne, a to dlatego, ze sytuacja kobiet na rynku pracy jest tam fatalna.
po pierwsze, nie jestem ani konserwatystą, ani współczującym.
po drugie, wyborcy koserwatywni w Polsce w znacznym stopniu są nieufni wobec wolnego rynku, czego dowodem jest niedawna popularność hasła Polski solidarnej.
po trzecie, polski establishment nie jest szowinistyczny.
po czwarte, paternalizm rzeczywiście jest cechą establishmentu, ale został on od niego przejęty głównie przez grupę Krytyki politycznej z jej programem wychowywania wychowawców (z założenia biernych) mas, tępieniem niepokornych odruchów zbiorowości jako zagrażającego rzekomo demokracji populizmu itp.
po piąte, feminizm został już dawno przez establishment oswojony (dowodem - m.in. zasymilowanie w jego kręgu wojująco feministycznej, a zarazem liberalnej Środy.)
a mniej neoliberalnych sexistek
być może się mylę, ale mam jakieś takie wrażenie, że ten cały feminizm jest bardzo na rękę liberalizmowi, czyli współczesnej wersji kapitalizmu. Choćby dla odwracania uwagi od problemów stokroć istotniejszych.
ja też mam takie wrażenie.
PS. Można złapać z Tobą jakiś kontakt?
Mój mail: bury236@wp.pl
Ruch feministyczny jest pupilkiem liberałów.
Problem w tym że taka np. PO nie jest do końca liberalna światopoglądowo...
Jednakże ruch feministyczny pełni rolę zaworu bezpieczeństwa, skupia się obecnie na drugorzędnych sprawach...
Uzasadnia tezę że żyjemy ponoc w ,,społeczeństwie obywatelskim''
Ale jakoś tak trudno dostrzec przejawy tego społeczeństwa wobec wszechobecnej apatii społecznej...
Widowiskowe manifestacje warszawskich wykształconych i dobrze opłacanych feministek rozwiązują ten problem
Mamy społeczeństwo obywatelskie, mamy nawet ruchy społeczne- mogą głosic liberałowie
Dla niej feminizm = walka o równe z mężczyznami szanse kariery dla MAŁEJ grupy kobiet. Tyle że ta grupa i tak jest mniejsza niż myśli- bo wiele kobiet rzeczywiście robi kariery i niepotrzebny im jest feminizm. To, że Środzie nie udało zrobić się kariery- to nie wina tego że jest kobietą, ale po prostu jest mało zdolna, co widać po jej tekstach.
Połączenie feminizmu z socjalizmem jest naturalne, przy czym chodzi o prawdziwy feminizm, a nie ten neoliberalny "feminizm szans"- czyli dajemy szansę kobietom na to, że będą miały pozycję równą mężczyznom, ale tylko szansę- a wieć w rzeczywistości sukces osiągnie drobna część społeczności kobiet. Jak to z zawsze z szansami w neoliberlaiźmie... Jak w totolotku...
"Ogromną" moc oddziaływania posiadają te ruchy zwane obywatelskimi.
podkreślę, że krytyczny byłem wobec Środy jeszcze w czasach, gdy była guru dla wielu na tym portalu.
Tym niemniej fakty są takie, że jedyne liczące się aktywne środowiska kobiece to z jednej strony znienawidzone "moherowe berety", z drugiej właśnie liberalne businesswomen, dziennikarki itp. "Feministki-socjalistki" typu Ostolskiego są i pozostaną marginesem.
Feminizm jako ideologia burżazyjna prowadzi do nikąd.Nie ma możliwości na emancypację kobiet w ramach kapitalizmu.Nie walka płci ale walka klas.Jedyną drogą dla wyzwolenia kobiet jest rewolucja socjalistyczna.
Może nie musi tak być tak że kobiety lewicy w Polsce mają być zawsze marginesem. Im więcej będzie kobiet lewicy w polityce które wyrażają społeczny feminizm, tym lepiej.
ważną kwestią jest to by nie oddawać liberałom pola w wyrażaniu wskazówek jak zmieniać sytuację kobiet.
Liberałowie problemem nierównego traktowania mężczyzn i kobiet zajmują się zwykle poprzez obrazowanie go w mediach.
Trzeba natomiast krytykować z pozycji lewicowych liberalną "receptę" na rozwiązanie problemów kobiet, która stanowi w istocie kontynuację tego z czym od wielu lat kobiety muszą się zmierzać.
Roux.
Macie rację, choć nie przyjdzie tego tak od razu zrealizować przy dominacji prokapitalistycznego nurtu feministycznego.
z liberałami jest gorzej- zauważ że dla takiej Środy nie liczy się równouprawnienie kobiet we wszystkich sferach życia społ.-gosp., a jedynie w wąskiej sferze robienia kariery korporacyjnej! Liberałowie nie są za wolnością dla wszystkich, ale dla najsilniejszych.
To prawda. Jest to ich "wolny wybór" do bycia wolnym kosztem innych ludzi, całej społeczności.
Wiesz, nie do końca bym się zgodził, że "ten cały feminizm jest bardzo na rękę liberalizmowi". Część feminizmu - na pewno, ale cały - nie. Feminizm liberalny (który dominuje w polskim ruchu feministycznym) jest naszym wrogiem. Feminizm goszystowski (który uznaje, że każdy kto nie popiera prawa do aborcji jest faszystą) również. Ale feminizm rozumiany jako walka z dyskryminacją tzn. np., walka o równe płace (statystyki pokazują, ze kobiety dostają często znacznie mniejsze pieniądze niż mężczyźni za wykonywanie tej samej pracy) jest warty poparcia. Przynajmniej moim zdaniem. Wydaje mi się, że podobnie rozumował Jan Paweł II wzywając do budowania "nowego feminizmu".
Oczywiście, zgadzam się, że identyfikacja klasowa jest dużo ważniejsza niż identyfikacja płciowa. Zadaniem lewicowca jest przede wszystkim walka w sferze ekonomicznej. Ale w dalszej kolejności trzeba się przeciwstawiać również dyskryminacji ze względu na płeć, wyznanie czy narodowość. Nie odrzucałbym feminizmu w całości, żeby nie wylać dziecka z kąpielą.
Pozdrawiam
Swoją drogą, jeśli "Krytyka polityczna" chce udowodnić swoją lewicowość nie powinna zatrzymać się na dość łagodnym artykule krytykującym Środę. Powinna z hukiem wyrzucić ją z redakcji "KP" (której członkiem p. Środa jest, o ile się nie mylę). W końcu tyle mówią o konflikcie, wprowadzaniu jasnych linii podziału itd. Jestem niemal pewien, że zabraknie im na to odwagi. Na salonach trzeba wszak być uprzejmym.