żeby mieszkać w lokalu, w którym najwyraźniej nie była mile widziana? Nie rozumiem takich ludzi.
Istne prawo dżungli zawsze przetrwa najsilniejszy
Jakbyś jej znalazł jej lokal, w którym byłaby mile widziana i w którym stać by ją było na opłacanie czynszu - zapewne chętnie by się przeniosła.
Nb. zauważmy, że mowa o mieszkaniu co najmniej dwupokojowym. Stąd moje, całkiem zasadne jak mi się wydaje, zdziwienie. Czy sądzisz że w Warszawie jest do wynajęcia tylko jedno mieszkanie?
Może nie każdy ma ochotę wyprowadzać się pomimo że wpłacił pieniądze i podpisał umowę, aby potem z dnia na dzień szukać mieszkania na wynajem i szykować przeprowadzkę. Jeśli jednak chcesz to wynajmę ci jeden pokój u mnie, wezmę kasę, podrę umowę, a później powiem,. że masz przecież pieniądze na wynajęcie czegoś innego i z ekipą wystawię za drzwi.
Skoro warunków do tego najwyraźniej nie było, to chyba logiczne że kobieta powinna była sobie szukać innego lokum.
Jak ci kelner w knajpie, w której chcesz jadać, pluje do zupy, to nadal będziesz się upierał przy swoim prawie do jadania obiadów właśnie tam?
jak ci kelner napluje do zupy to natychmiast wylatuje z roboty, nieprawdaż? Istnieją prawa lokatora i prawa konsumenta, nie przyszło Ci to nigdy do głowy czy w szkole nie uczyli?
satysfakcjonują.
Z kelnerem w restauracji nie podpisujesz żadnej umowy, więc podany przez Ciebie przykład jest zupełnie od czapki.
Jaja sobie robisz? Skoro wlasciciel podpisal z nia umowe, to miala pelna prawo tam mieszkac i koniec, kropka. Jak maz urzadzal takie cyrki, to on powinien poniesc pelne konsekwencje.
Od razu widać, że mąż właścicielki mieszkania, pan Dariusz Krysicki, to stary komuch i do tego złodziej. Umów należy dotrzymywać, a jak nie - płacić wysokie kary.
.
Obecna rzeczywistość coraz bardziej sprowadza się do walki o dach nad głową.
Jedna - to moralna, cywilna i karna odpowiedzialność owego Krysickiego.
Druga - to brak reakcji kobiety na upokarzające traktowanie. Zwróciłem uwagę na ten drugi aspekt. Jeżeli takie a nie inne podejście wynikało z jej pieniactwa, to nie jest to temat dla lewicy. Jeżeli z wyuczonej bezradności, to JEST to tematem dla lewicy, jednak w innym aspekcie niż poruszone w notce.
Tylko tyle.
No tu już weście pojechałeś na całego. Widać, żeś prawdziwy "człowiek honoru" a zdrowie i życie dzieci są dla Ciebie mniej ważne niż własna reputacja.
które można znaleźć i wynająć.
Z tą zimą to nie przesadzaj. Mamy dziś drugi, może trzeci dzień prawdziwych mrozow.
Rozumiem, że rodzice nie wymagają od Ciebie dokładania się do "komornego"?
Szczęśliwy chłopiec.
przy -15 C?
Marny z Ciebie prowokator - nikt nie nabierze się na to, że jesteś tak głupi, jak piszesz.
Można to nawet zapisać w jakiejś ustawie i wtedy do - 14 C będzie można eksmitować na bruk.
Weście, jesteś genialny.
Nie rozmawiamy o eksmisji, tylko o znalezieniu mieszkania. Uważam, że mrozy kilkunastostopniowe rzeczywiście mogą stworzyć osobie nie używającej samochodu pewien, powiedzmy, dyskomfort przy jeżdżeniu czy chodzeniu po mieście w celu obejrzenia dostępnych do wynajęcia mieszkań. Mrozy kilkustopniowe - już nie. Uprzedzając kolejne "problemy" wyjaśniam, że o lokalach oferowanych do wynajęcia można się dowiedzieć z ogłoszeń drobnych w prasie, cena zakupu gazety 1-2 złote.
Warto byloby zrobic taki wpis do ustawy, niestety zabraklo naszej drogiej Blidy, aby sie tym zajac. Kaczystowscy siepacze wiedzieli jak uszczupla sily lewicy, kiedy sie nie zajeli :-(
Z utrzymywania żony i dzieci nie ma zysku, więc ich wyrzucił z domu, a mieszkanie chciał wynająć... To przecież byłoby "bardziej efektywne ekonomicznie"...
bo to naprawdę przykra sytuacja, kiedy się pierdzi na forum aż smród się niesie jak tuman...
Kobieta mieszkała w tym lokalu, bo podpisano z nią umowę i zapłaciła za czynsz. A krysicki fiut mógł renegocjować umowę, jeżeli po fakcie stwierdził, że jest dla niego niekorzystna. On umowę podarł.
Kobieta z trójką dzieci być może szukała innego lokum, nie przyszło ci to do weściej głowy? W okresie świątecznym zaiste trudno jest wyprowadzać się z lokum (zapewne z choinką i pełną lodówką), bo krysicki fiut ma kaprys pozbyć się kontrahenta przed wygaśnięciem kontraktu.
Poza tym dzieci to nie tobołki, które można spakować do torby podróżnej i uniesiona honorem pomaszerować w siną dal.
"Brak reakcji kobiety na upokarzające traktowanie", które powodowało "takie a nie inne podejście i wynikało z jej pieniactwa" możesz se w HajdParku wykrzykiwać, a nie wśród cywilizowanych ludzi.
Dla dzieci, owszem, można w środku zimy "wyjść na ulicę", z dziećmi absolutnie. Może to trafi do twojej weściej głowy...
Mieszkanie to nie jest drops, który se można kupić w kiosku na rogu, weście. Mieszkanie to często DOM. Tylko czy west wespół z krysickim fiutem to "zrozumią"? Podejrzewam, że NIE i to jest prawdziwy DYSKOMFORT na tym forum...
(_*_)
A w tym przypadku zastanawia mnie, dlaczego klient tak łatwo dał się sponiewierać, a nie, "kto miał rację". Rację miał klient. Chyba że cała łzawa historyjka to lipa - czego do końca wykluczyć nie można,np. podejrzana jest ta sprawa "zniszczonej umowy" - umowy najmu są zwykle notarialne, a więc możliwe do odtworzenia.
Obawiam się, że to drugie. Bądź łaskaw nie kompromitować się dalej w tym wątku ...
Nie z zakresu wiedzy książkowej, bo w końcu jesteś prawnikiem, tylko z praktyki.
Po co komu umowa najmu w formie aktu notarialnego, skoro wystarcza forma pisemna? Chyba po to by mnożyć koszty.
Czy umowę z kablówką też podpisałbyś u notariusza?
Pytam z ciekawości, bo widzę że Twoja ignorantia iuris wybitnie nocet.
Tylko potem jest płacz jak coś pójdzie nie tak. Chytry dwa razy traci, nie wiedziałeś?
o najem lokali często, jeśli nie z reguły są zawierane poza notariatem. Sporządzane są jednak w dwóch egzemplarzach: dla wynajmującego i najemcy. Tak więc, jeżeli jedna strona zniszczy swój egzemplarz umowy, nie ma to znaczenia.
Jasne, że mieszkanie jest towarem, ale specyficznym. Tak jak innym "towarem" jest drops kupiony w kiosku, a innym np. merc w salonie...
Możesz se tutaj pleść androny do zatracenia się w śmieszności i pieniactwie zarzucanym tej kobiecie, ale racji nie masz. Też do końca nie wiem jak było z tą podartą umową, wynajmująca powinna mieć przecież kopię (może Cisza się wypowie), ale krysicki fiut jest ewidentnym świrem. Dlaczego dał nogę przed policją? Był prawdopodobnie nawalony, ale na tyle świadomy, by zdawać sobie sprawę z ewidentnego przestępstwa, niewywiązywania się z umowy, wręcz z kradzieży towaru, który wynajął (sprzedał na jakiś określony czas).
Bronisz złodzieja, a pogrążasz kobietę zarzucając jej pieniactwo, "wyuczoną bezradność" (sic!!! pogięło cię???), imputujesz jej lenistwo w poszukiwaniu innego mieszkania, nieodporność na mróz, może analfabetyzm, bo gazet nie kupuje? Co jeszcze zaświta w weściej głowie, by jego było na wierzchu? Że dzieci ma za dużo, że szuka dla nich namiastki DOMU nawet w wynajętym lokalu, że w ogóle żyje?
Kobieta jest zaradna i odpowiedzialna, weście. Wynajęła mieszkanie, płaciła za nie. Nawet gdyby była lokatorem uciążliwym (trójka dzieci), to krysicki świr powinien to przewidzieć - nie wynajmować, albo odpowiednio skonstruować umowę (niechby i notarialną, jeśli by mu szajba dokumentnie odbiła), a nie bawić się w babcię klozetową (pobieranie opłat za dostęp do ubikacji) i bandycką napaść na lokatorkę, bo mu kasy na wódę było mało (to moja insynuacja)...
Sprawa śmierdzi na kilometr, a ty ją perfumujesz szczynami. Kogo ty bronisz, weście? Złodzieja, bandytę, świra, szurniętego fiuta? I w imię czego? Puknij się w głowę...
(_*_)
Ten bandyta na pewno...
.
On pewnie uważa, że zakupu samochodu najczęściej dokonuje się u notariusza, bo przecież na pismie (dla westa to "na gębę) nie wystarczy.
I jak tu mówić o państwie prawa, gdy świadomość prawna przeciętnego obywatela jest tak niska ...
że to nie jego nieznajomość prawa jest tutaj najistotniejsza (ja, jeśli wynajmę mieszkanie, być może zabezpieczę się umową notarialną, by uniknąć "krysickiego" bandyctwa), ale jego szczeniackie (mimo że stary jest) wkładanie kija w mrowisko. Bo nie chce mi się wierzyć, by normalny dorosły człowiek był tak głupi, że o prymitywizmie uczuć nie wspomnę.
west ma u mnie przechlapane...
(_*_)
Przeczytawszy Twój komentarz tak się zdziwiłem, że wysłałem sms do koleżanki, która od 2 lat pracuje w kancelarii notarialnej. Stwierdziła, że ktoś mi lipę wciska mówiąc, że coś takiego się zdarza.
Kumatym natomiast polecam treść art. 660 k.c. Tu jest forma pisemna i to tylko ad eventum.
Sam wynajmuję mieszkanie nie mając pisemnej umowy. Fakt zawarcia umowy najmu można przecież doskonale udowodnić w inny sposób niż przedstawiając dokument w formie pisemnej.
Jak udowodnisz termin obowiązywania umowy bez formy pisemnej?
Dyspozycja art. 660 k.c. stanowi, że taką umowę uznaje się zawartą na czas nie oznaczony. Termin odkąd obowiązuje da się precyzyjnie wyznaczyć za pomocą wyciągów bankowych. Więc naprawdę nie ma problemu z udowodnieniem stosownych faktów.
> Jak udowodnisz termin obowiązywania umowy bez formy pisemnej?
Większy problem stanowi chyba jednak to, że w Polsce wciąż "k.rwa k.rwie łba nie urwie" (choć zdarzają się już pozytywne ostępstwa od tej reguły).
umowy co do których k.c. nakazuje zawarcie ich w tej formie? A zastanawiałeś się w ogóle po co istnieje notariat?
Wynajęcie sensownej kawalerki w Warszawie to coś koło 1,5 tys. miesięcznie. Czyli prawie pół średniej krajowej. Jak na mój gust, dla przeciętnego obywatela umowa zawierana na dłuższy czas, o wartości pięciu-sześciu średnich krajowych rocznie, zasługuje na to aby nie oszczędzać paru złotych na fachowcu. No ale żyjemy w kraju w kraju w którym ludzie wiedzą lepiej niż lekarze jak się leczyć, lepiej niż nauczyciele jak uczyć dzieci, lepiej niż drogowcy i policja z jaką prędkością jechać na danym odcinku szosy itp. W sumie nic dziwnego że wiedzą też lepiej niż prawnik jak sporządzić dobrą umowę.Trochę usprawiedliwia ich fakt, że mogą czasem trafić na prawnika o mentalności naszego Sumienia, ale niestety świat nie jest doskonały.
1. Kwota 1,5 tys. zł miesięcznie to nie jest suma, która usprawiedliwiałaby sięganie aż po formę aktu notarialnego czy inne formy,do których sporządzenia potrzebna jest obecność notariusza. Czy kupując samochód czy inne dobra swoją wartością przekraczające średnie zarobki Polaka też sięgasz po kwalifikowane formy pisemne?
2. Odczep się z łaski swojej od Sumienia, które w tym przypadku ma pełną rację. Tak przy okazji to jesteś prawnikiem? Bo szczerze mówiąc nie wydaje mi się.
umowa najmu w formie aktu notarialnego to mnożenie kosztów. Ma po tysiąckroć rację.
Taką umowę (bloczek) można kupić w Urzędzie Skarbowym lub w drukarni druków akcydensowych za kilka złociszy, ew. za friko ściągnąć z internetu... Ale nasz weścik oczywiście wie lepiej, bo wie i szlus, i będzie się pienił jak ta eksmitowana przez kosickiego ciula kobieta. No, nie?...
(_*_)
Mykland... radziłabym jednak spisać odpowiednią umowę na piśmie... Chyba, że chatę wynajmujesz u przyszłych albo byłych teściów i zwisa Ci eksmisja chudym nudlem. Masz rację - byli teście są do bani, a przyszli - zależy jak ułoży się z narzeczoną...
(*_*)
"Przykra sytuacja, ale dlaczego lokatorka się upierała żeby mieszkać w lokalu, w którym najwyraźniej nie była mile widziana? Nie rozumiem takich ludzi"
Bo proszę weścika:
1) kobiecie widać zależało na jakichś śmiesznych dla krezusa weścika pieniądzach danych złodziejowi;
2) kobieta miała "ustrojoną" choinkę dla swoich "tobołków" (taka śmieszna polska tradycja), których nie miała zamiaru pakować do plecaka, szczególnie tego najbardziej "uciążliwego tobołka" - kilkumiesięcznego.
Obydwie odpowiedzi są niepoprawne...
Bo ja też nie rozumiem "takich ludzi", weściku. Rozumiem natomiast kosickiego ciula, bo najpewniej wynajął mieszkanie "pijaczce", i "puszczalskiej", i "awanturnicy", której pieniące są nie dość, że niewielkie, to jeszcze śmierdzące, dlatego kwitek podarł, tym bardziej, że na "czerpanym" papierze nie był sporządzony...
No, nie? weściku?
(_*_)
1. To nie są ani byli, ani moi przyszli teściowie.
2. Spisanie umowy nic nie zmieni mojej sytuacji materialnoprawnej. Kwestiami dowodowymi jak już wyżej wspomniałem nie muszę się martwić.
Dziękuję za odpowiedź.
Zwróć jednak uwagę, że z treści:
"Art. 660. Umowa najmu nieruchomości lub pomieszczenia na czas dłuższy niż rok powinna być zawarta na piśmie. W razie niezachowania tej formy poczytuje się umowę za zawartą na czas nie oznaczony."
nie wynika, że udowodnisz istnienie umowy na czas nieokreślony, jeżeli mieszkasz 3 miesiące. Możemy mnożyć scenariusze, w których nieposiadanie umowy powoduje dla lokatora problemy.
Dziękuję ci raz jeszcze, bo zajrzenie do Kodeksu Cywilnego przyda mi się w dyskusji z jliberem.
Rozumiem, że wynajmowane mieszkanie jest tylko sypialnią, a nie DOMEM, więc zwisa Ci to cienkim nudlem. (*_*)
Chyba, że jak ta "pieniaczka" (sugestia weścika) będziesz chciał się "pienić", wówczas sięgniesz po wyciągi bankowe. Ów czas może nadejść wkrótce - świat dziczeje...
(_*_)
Oczywiście. Preferowanym jednak przez lokatora sposobem jest umowa na czas nieoznaczony. W przypadku zawarcia umowy na czas oznaczony lokator może mieć problemy z wypowiedzeniem najmu. Zależy to wtedy od treści umowy.