Bezrobotnych zwrócili się ponadto do ministerstwa o jak najszybsze usunięcie nauczania religii ze szkół państwowych.
----------------------------------------------------------
Jak zwykle bez ataków na Kościół i Religię nie może się obejść żadna odezwa lewicy.
Koszt religii w szkołach to kilkaset mln zł, jak nie więcej. Płacą na to podatnicy i jest to wbrew konstytucji, dyskryminuje się osoby niewierzące i wyznające inne religie.
Kościół zarabia na religii, więc nie wiem po co państwo ma wspierać prywatną firme Watykan sp. z o.o.
Sugerujesz, że wszyscy bezrobotni to Lewica?. To poważna sprawa, bo to by oznaczało prześladowania na dużą skalę, z powodów światopoglądowych. Co na to opinia międzynarodowa?
Generalnie z przymusu jeszcze nigdy nic dobrego nie wynikło i chyba najwyższy czas by ludzkość w końcu uświadomiła sobie tę oczywistą oczywistość.
Żeby w imie źle pojętej "wolności" masowo produkować analfabetów, jak w czasach przedwojennych? Zastanów się trochę.
Toż teraz właśnie mamy produkcję. Masową produkcję jednakowych, bezkształtnych meduz. Przymusowej szkole przypada w tym procesie produkcji jedna z kluczowych ról.
zniesienie obowiązku szkolenego postulował już na początku lat 90 Janusz Korwin Mikke. Najbardziej efektywny system edukacji jest taki w którym uczesniczą Ci którym zależy i których nikt nie przymusza. Obecny system edukacji ma głównie za cel równanie w dół jak to pięknie nazywa wyrównywanie szans tj. najlepiej żeby wszyscy byli jednakowo głupi tj. podatni na manipulację.
niech ktos mi powie co ma wspolnego to czy religia jest w szkole czy nie oraz czy dzieci czuja sie dobrze w gimnazjach do najwazniejszego problemu w Polsce jakim jest wzrost bezrobocia (najwiekszy u absolwentow, jesli zwiazek zajmuje sie takimi sprawami to po co istnieje?
się M. Handke i wszystkim kolejnym jego następcom, na stanowisku MEN.
Według JKM, za głupich uchodzą tylko ci co utożsamiają się z lewicowymi ideami, wartościami, w końcu pomysłami.
Według tego osobnika tylko "niepiśmienni robotnicy" mogą protestować przeciwko niekorzystnej sytuacji ekonomicznej, materialnej tudzież złym warunkom w zakładach pracy, a jeśli jest inaczej, tzn. gdy piśmienni robotnicy o coś się ubiegają, czemuś opierają, tow jego mniemaniu oznaczać to ma iż takie osoby nie rozumieją "praw rynku" i są zwyczajnie "głupie"...
W końcu JKM, może sobie przypisać takich wychowanków jak S. Nitrasa czy J. Piterę, związanych swego czasu z UPR, dzisiaj stawiających sobie za główne zadanie, walkę "z awanturniczymi związkami zawodowymi, uciekającymi się do anachronicznych metod".
Nie przesadzajmy z tą liczbą osób studiujących.
Bierzmy pod uwagę, jaka z reguły jest kadra naukowa.
Czy potrafi ona zachęcić studentów do choćby uczestnictwa w dyskusji, wypowiedzenia się na daną, omawianą rzecz.
Może tylko wymaga od nich wyłącznie wykucia na blachę danego zagadnienia?
Wina oczywiście nie leży tylko po stronie samej kadry naukowej, gdyż jak studenteria garnie się do działania, angażowania w życie uczelni ale i te publiczne każdy kto obracał czy obraca się w tym środowisku, widział.
Jeśli nawet ktoś się angażuje to dlatego bo robi to dla siebie, mając i tak wszystkich dookoła w dupie.
Liczy się przecież ułożenie, dobrych kontaktów z kadrą by następnie dostawać za to dobre ocenki do indeksu.
To ze ktoś uczy się w szkole wyższej nie oznacza wcale że ma jakiś bardzo wrażliwy, poszukujący bardziej głębokich odpowiedzi, umysł.
Szkoły zaczęły się rządzić "prawami rynku", jakim przykładnie przyklaskują te ośrodki czy podmioty, w końcu osoby wrosłe w szkolnictwo. Bierność wobec takiej sytuacji, uczniów, licealistów czy studentów może tylko oburzać.
Co zabawniejsze te proste pomysły JKM, często polskiej studenterii odpowiadają. Wiele czynników, wyżej opisanych, "zaprocentowało"...
Półgłówki z UPR zniesienie obowiązku szkolnego wiążą z wprowadzeniem odpłatności za naukę oraz, jak to nazywają, ze zwiększeniem autorytetu nauczyciela. Na ich forach spotkać można wielce znamienne głosy: "nie przestrzega regulaminu szkoły, nie umie się podporządkować - won ze szkoły na zbity pysk, nie ma obowiązku szkolnego!" (To właściwie mówi wszystko o "wolności" w rozumieniu UPR).
Jasne jest, że ludziom cywilizowanym, rzeczywiście miłującym Wolność, nie o takie zniesienie chodzi. Przymus szkolny mógłby być zlikwidowany że tak powiem jednostronnie. Tzn. jeśli chcesz chodzić do szkoły - chodzisz, nie chcesz - nie, twoja sprawa. By jednakże wyeliminować potencjalne nadużycia wynikające z braku tegoż obowiązku, a konkretnie arbitralność decyzji nauczycieli czy dyrektorów placówek oświatowych, szkoła (oczywiście bezpłatna) powinna być obarczona bezwarunkowym obowiązkiem przyjęcia każdego chętnego.
Dla tych natomiast, którzy w dzieciństwie i młodości nie uczęszczali do szkoły, a wyrażaliby taką wolę później, powinno być uruchamiane nauczanie dorosłych.
Niezależnie od tego należałoby wprowadzić specjalne egzaminy przedmiotowe dla tych, którzy nie chcą chodzić do szkoły, lecz wiedzę zdobywają samodzielnie (byłoby to świetne rozwiązanie np. dla niektórych dzieci z owych wspomnianych w newsie rodzin inteligenckich, które mają problemy z adaptacją).
obowiazek oznacza to, ze ludzie sa zmuszeni dl placenia za nauke angielskiego przez 10 lat w obowiazkowej szkole a pozniej bez przymusu placa sami za nieobowiazkowa nauke.
do czasu osiągnięcia dorosłości, czyli do 18go roku życia. Dlaczego tak myślę?
Po pierwsze: człowiek w formie dziecka nie ma odpowiedniego rozeznania, jak funkcjonuje społeczeństwo i na czym będzie polegało jego późniejsze życie, gdy nie będzie posiadał wykształcenia, lub gdy je posiadał będzie.
Po drugie: czas ucieka, i to, czego dziś się nie zrobi, jutro być może zrobić już się nie da. Bo jutro stanie się dziś i ma ono swoje wymagania bieżące, więc gdy dojdą do tego zaległości z dni ubiegłych, może być już niemożliwe nadrobienie czegokolwiek. Albo bardzo trudne i opłacone zbyt wielkim kosztem.
Po trzecie: człowiek nie jest jakimś monolitem bez uczuć i potrzeb, a te zmieniają się stale. I są zależne także od stanu wykształcenia, możliwości otwierających się w związku z tym itd. Jednym słowem: lepiej być magistrem i wywozić z własnego wyboru śmieci, niż śmieciarzem całe życie marzącym o innej pracy, ale nie mogącej jej podjąć z braku wykształcenia. To znaczy, możliwe szerokie, uniwersalne wykształcenie jest korzystne w przyszłym życiu i nie tylko zawodowym każdego człowieka.
DOSTĘPNOŚĆ DO DARMOWEJ EDUKACJI DLA KAŻDEGO oto mój postulat. Tylko nieboszczyk pochowany w ziemi lub spalony i rozsypany gdzieś nie kosztuje nic. Żywy, żyjący człowiek to zawsze jakieś koszty; mądre państwo tak organizuje jego życie, by mógł on zapracować nie tylko na siebie samego, ale także na dzieci, ludzi starych i niepełnosprawnych. I po to to państwo jest. A nie po to, by paru wypasieńców tyło bez umiaru, a reszta przymierała głodem.
[DOSTĘPNOŚĆ DO DARMOWEJ EDUKACJI DLA KAŻDEGO oto mój postulat.]
dostepnosc czy obowiazek, bo sama dostepnosc to nie to samo co obowiazek ?