Która tego co było, nie zmieni, a temu co ma byc, nie zapobiegni. Kilka tysięcy Polaków, łącznie z prezydentem, puszczło zatem parę w gwizdek. A tymczasem Polska coraz bardziej się zadłuża i bienieje. Niestety.
zakończyła się patem.Ani Lenin nie zrealizował swoich planów, ani Piłsudski nie osiągnął tego co zamierzał atakując Ukraińską Republikę Radziecką którą wsparła Rosyjska Federacyjna Republika Radziecka oraz Białoruska Republika Radziecka.Petlura okazał się politykiem który miał nikłe poparcie społeczne. Za te mrzonki zapłacono utratą części Warmii,Mazur,Górnego Śląska oraz Zaolzia.
Wojna z kapitalistyczno-obszarniczą Polską
Okres pokojowego wytchnienia Republiki Radzieckiej przerwany został wiosną 1920 r. przez nową wyprawę Ententy. Tym razem Ententa postanowiła do walki z Rosją Radziecką wykorzystać burżuazyjną Polskę i białogwardyjskiego generała Wrangla, który zebrał na Krymie niedobitki armii denikinowskiej.
J. Stalin pisał w związku z trzecią wyprawą Ententy: "...wyprawa jaśniepańskiej Polski przeciwko robotniczo-chłopskiej Rosji jest w swej istocie wyprawą Ententy... Chodzi przede wszystkim o to, że Polska bez pomocy Ententy nie mogłaby zorganizować swego napadu na Rosję, że przede wszystkim Francja, ale również i Anglia z Ameryką udzielają ofensywie Polski pełnego poparcia w postaci broni, umundurowania, pieniędzy, instruktorów". (J. Stalin, Dzieła, Warszawa 1951, t. 4, str. 331).
Imperialiści polscy brali czynny udział we wszystkich wyprawach Ententy. Wykonując wolę imperialistów francuskich naczelnik państwa polskiego Piłsudski w odpowiedzi na niejednokrotne pokojowe propozycje Władzy Radzieckiej wysuwał takie warunki, które w gruncie rzeczy prowokowały nową wojnę.
W kwietniu 1920 r. wojska burżuazyjnej Polski, licząc na nieprzygotowanie Rosji Radzieckiej do nowej wojny i na znużenie Armii Czerwonej, wtargnęły w granice Ukrainy bez wypowiedzenia wojny. Pragnęły one zająć Ukrainę, Białoruś i Litwę, by kosztem republik radzieckich stworzyć "Polskę mocarstwową" o granicach od Morza Bałtyckiego do Czarnego. Imperialiści polscy liczyli na to, że uda im się zagarnąć ukraińskie zboże i doniecki węgiel. Pomagali im zdrajcy narodu ukraińskiego - petlurowcy, którzy obiecali oddać majątki polskim obszarnikom, jeśli burżuazyjny rząd polski uzna Petlurę za szefa kontrrewolucyjnego rządu ukraińskiego.
"Biali" Polacy zaczęli ofensywę rzucając 50-tysięczną armię przeciwko 15-tysięcznej Armii Czerwonej działającej wówczas na Ukrainie. Korzystając ze swej przewagi liczebnej wojska Piłsudskiego 6 maja zajęły Kijów i wkrótce zagarnęły prawie całą prawobrzeżną Ukrainę. Do rejonów, w których znajdowały się majątki polskich obszarników, interwenci wysyłali ekspedycje karne. Najeźdźcy polscy zabierali chłopom nie tylko ziemię, lecz również całe zboże i bydło, a przy najmniejszym oporze palili wsie, rozstrzeliwali i katowali chłopów. Tak np. we wsi Koczeriny (Białoruś) z podpalonych chat nie wypuszczono nawet kobiet i dzieci i spalono żywcem 200 osób. W miastach i miasteczkach kontrrewolucyjne oddziały polskie urządzały pogromy Żydów.
Do walki przeciwko jaśniepanom polskim stanęły tysiące ukraińskich i białoruskich robotników i chłopów.
Do kierowania Armią Czerwoną, która działała przeciw wojskom burżuazyjnej Polski, na front południowo-zachodni skierowany został J. Stalin. Do jego dyspozycji oddano Pierwszą Armię Konną pod dowództwem Woroszyłowa i Budionnego. Pierwsza Armia Konna dokonała bohaterskiego 1000-kilometrowego przemarszu od Majkopu do Humania. Po drodze Armia Konna oczyszczała zaplecze od band petlurowskich i machnowskich, które niszczyły wsie ukraińskie.
Na początku czerwca 1920 r. Armia Konna przerwała polski front w rejonie Kazatina, zajęła Żytomierz i posunęła się na tyły wojsk polskich. Przerwanie frontu pod Żytomierzem odegrało decydującą rolę w przełomie, jaki nastąpił na froncie. Jak przyznał sam Piłsudski, spowodowało to panikę w szeregach polskiej armii. Rozpoczął się pospieszny odwrót wojsk polskich spod Kijowa i Berdyczowa. 12 czerwca Kijów był już wolny.
Jednocześnie Armia Czerwona zaczęła przygotowywać się do ofensywy na froncie zachodnim. Na początku lipca skoncentrowano tu około 100 tysięcy wojsk radzieckich przeciwko 75 tysiącom wojsk polskich. 4 lipca Armia Czerwona rozpoczęła ofensywę na całym froncie litewsko-białoruskim i 11 lipca wyzwoliła Mińsk, który znajdował się w rękach Polaków od sierpnia 1919 roku. Masy pracujące Ukrainy i Białorusi z entuzjazmem i radością witały armię wyzwolicielkę.
W wojnie z burżuazyjną Polską Armia Czerwona wykazała nie tylko wyjątkowe bohaterstwo, lecz również wysoki poziom uświadomienia. W walkach Armii Czerwonej z kontrrewolucyjnymi wojskami polskimi wsławiło się wielu bohaterów wojny domowej. Jednym z nich był Grigorij Kotowski, który już w początkach 1918 roku zorganizował oddział partyzancki do walki z najeźdźcami rumuńskimi, a następnie wszedł wraz ze swym oddziałem w skład Armii Czerwonej i w ciągu całej wojny domowej nie opuszczał jej szeregów. Kotowski budził grozę wśród jaśniepanów polskich i prowadził swą kawaleryjską brygadę do najśmielszych ataków.
W połowie lipca 1920 r. Armia Czerwona rozpoczęła ofensywę na Warszawę i Lwów. Ententa, zaniepokojona zwycięstwami Armii Czerwonej, pospieszyła na pomoc burżuazyjnej Polsce. Do Warszawy wysłano z Francji tysiące karabinów maszynowych i dział, setki samolotów i samochodów. Aby zorganizować obronę kapitalistycznej Polski, do Warszawy przybył francuski generał Weygand.
Angielski minister spraw zagranicznych lord Curzon, wcześniej jeszcze zwrócił się do rządu radzieckiego z propozycją niezwłocznego przerwania ofensywy i zawarcia rozejmu z Polską, w przeciwnym wypadku Curzon groził wojną. Nota Curzona była próbą dania Piłsudskiemu okresu wytchnienia. Dlatego też rząd radziecki odrzucił tę notę.
Armia Czerwona kontynuowała ofensywę. Jednocześnie rząd radziecki oświadczył, że będzie prowadził rokowania pokojowe z Polską bez pośredników.
22 lipca rząd polski zwrócił się z prośbą o rozpoczęcie rokowań pokojowych. Rząd radziecki wyraził zgodę. Jednakże po kilku dniach Polska zerwała rokowania pokojowe. Armia Czerwona wznowiła ofensywę.
W tym samym czasie Pierwsza Armia Konna rozpoczęła oblężenie Lwowa. W depeszy z 21 sierpnia Woroszyłow wykazywał, że należy zdobyć Lwów, aby zadać decydujący cios wojskom polskim, jednakże dowództwo naczelne pod kierownictwem zdrajcy Trockiego zażądało przerwania oblężenia Lwowa pod pretekstem wzmożenia ofensywy na Warszawę. Było to wyraźne szkodnictwo, ponieważ rozkaz Trockiego pozbawiał front południowo-zachodni jego głównej siły szturmowej. Zdobycie Lwowa i dalsze posuwanie się Pierwszej Armii Konnej w kierunku głównych ośrodków przemysłowych Polski stanowiłoby najlepszą pomoc dla radzieckiego frontu zachodniego. Jednakże Trocki swym zdradzieckim postępowaniem udzielał bezpośrednio pomocy imperialistom polskim i Entencie. Ofensywa wojsk czerwonych na Warszawę miała z winy zdrajców ojczyzny - Trockiego i Tuchaczewskiego - charakter najzupełniej niezorganizowany. Armia Czerwona, która przeszła wśród walk prawie 500 kilometrów, oddaliła się od swych rezerw. Amunicja nadchodziła z opóźnieniem, uzupełnienia nie nadążały za szybko posuwającymi się naprzód pułkami. W szybkim marszu czerwonoarmiści zniszczyli odzież i obuwie, często szli boso. Chociaż źle zorganizowana ofensywa na Warszawę nie udała się i Armia Czerwona musiała się cofnąć, burżuazyjna Polska, wyczerpana wojną, nie mogła dłużej walczyć i zaproponowała zawarcie pokoju.
20 października 1920 r. w Rydze został zawarty, a 18 marca 1921 r. podpisany traktat pokojowy między Rosją Radziecką a Polską. Na mocy ryskiego traktatu pokojowego część terytorium białoruskiego, które na początku wojny znajdowało się w rękach "białych" Polaków, weszło w skład Rosji Radzieckiej. Jednakże zachodnia Białoruś i zachodnia Ukrainy pozostały w rękach burżuazyjno-obszarniczej Polski.
Historia ZSRR pod red. A. Pankratowej,
cz. III, Warszawa 1955
str. 291-294
byli zmuszeni walczyć przeciwko swojej ojczyznie w obronie ojczyzny swoich ciemiężycieli. Wkrótce ta druga "odwdzięczyła" im się nędzą, głodem, bezrobociem, sanacyjnym terrorem. Jedyną rzeczą, której jaśniepańska Polska nigdy nie żałowała robotnikom i chłopom były kule z policyjnych karabinów.
Za to, po wyzwoleniu tych obszarów 17 września 1939, polscy chłopi i robotnicy mogli liczyć na ten socjalistyczny raj, który powiódł ich na Sybir.
Można mówić, że za sanacji było źle, ok, ja się z tym zgadzam. Ale pod sowiecką niewolą było znacznie, znacznie gorzej.
"Historia ZSRR pod red. A. Pankratowej,
cz. III, Warszawa 1955"
Alrajt:)
Oj tak, wredna, kapitalistyczna, pańska Polska zadała cios niosącym postęp i wyzwolenie społeczne bolszewikom. Szkoda, że to wyzwolenie nierzadko kończyło się zdychaniem z głodu w łagrze.
Jeśli na lewica.pl będą pojawiały się tak żenujące komentarze jak pana Kuligowskiego to nie wróżę sukcesów.
zartujesz, prawda?
Akurat Rosjanie przegrali wlasnie przez Stalina. Spowodowane przez jego chore ambicje opoznienie przyslania dodatkowych oddzialow spowodowalo kleske Armii Czerwonej, to Warszawa byla kluczowym punktem, nie "osrodki przemyslowe w pd-wsch Polsce". Zadobycie Warszawy zalatwiloby sprawe, a Stalin mogl spokojnie armie polska oskrzydlic. Jego wojskowa ignorancja jest porownywalna tylko z beztalenciem Hitlera.
Powolywanie sie na dokumenty propagandowe z 1955roku w rozwazaniach nad strategia tamtej wojny to jakies nieporozumienie:)
btw, KPP jeszcze dziala? Fajnie, zywe muzeum przegranych spraw:) Tylko troche mnie niepokoi, jak ktos atakuje polskie swieta panstwowe z pozycji stalinowskich na portalu ktory mieni sie lewicowym i demokratycznym:)
Moze gdyby Polacy przegrali (a przypomne, czy sie komus podoba, czy nie, ze poparcie dla armii polskiej bylo wtedy masowe, to, ze poza terenami etnicznie polskimi Pilsudzki chcial zagarnac tyle ile sie da, mozna latwo zrozumiec- wiedzial, ze predzej, czy pozniej wpadna w lapy bolszewikow- wroga panstwa polskiego- i stana sie zapleczem dla dodatkowych sil, ktore z Polska mierzyc sie beda w przyszlosci) nie byloby II wojny swiatowej, moze wywolaliby ja Rosjanie. Nie wiem, sam bylem kiedys przekonany, ze moze byloby lepiej, gdybysmy przegrali. Moze nie byloby stalinizmu. Ale Polakom w 1920 sie nie dziwie- a z kazdym rokiem dzialania w srodowisku polskiej lewicy- coraz lepiej rozumiem wszelkiej masci antykomunistow, powaznie.
"Inscenizacja... była sponsorowana przez... miejscowych przedsiębiorców" - tak jak w 1920.
I nie wiem czy jest co świętować, cud i masakra jeńców sowieckich odbiła nam się później II wojna światową oraz czkawką w Katyniu.
ja ten fragment historii zsrr przeczytałem z przyjemnością, zwłaszcza fragment o trockim, nic nie mam do trockiego... łatwo się czytało, kilka drobnostek o których nie wiedziałem wcześniej i ten powiew dawnych czasów... :)
Zamiast kuriozalnego bełkotu afirmowanego przez Słoneczko ludzkości który kompromituje komunizm polecam w tym temacie wywiad z prof. Ludwikiem Hassem
http://1917.net.pl/?q=node/2576
Wszystkim zrażonym nostalgicznymi rzygowinami o złych zdrajcach z czasów Dobrego Wujka Józefa jakie zaaplikował nam fancom powyżej polecam wywiad z prof. Ludwikiem Hassem http://1917.net.pl/?q=node/2576
Warto czasami przełamać nie tylko burżuazyjne, ale także stalinowskie schematy
Tyle w temacie
Szkoda, że Piłsudski w swoim geniuszu nie doszedł do Uralu;)
Pytam, bo jakoś nie zauważyłem, by towarzyszy lewusów ten temat poruszył.
Pisali o powodzi i o powodzianach.
cyt:Inscenizacja, która odbywa się regularnie od 6 lat, kosztowała ok. 300 tys. zł i była sponsorowana przez lokalne władze oraz miejscowych przedsiębiorców.
Trzeba tylko umieć czytać, między wierszami.
Z tego, co kojarzę - nawet w ówczesnej KPP (wtedy KPRP) był nurt krytyczny wobec poczynań Lenina czy Dzierżyńskiego w trakcie tej wojny.
Oczywiście Pankratowa z 1955 roku - be. A Nowak z IPN - pewnie ja, ja. Jakubowski tu pisuje, przytacza dokumenty, o bolszewikach, o wojnie 20 roku, o rokowaniach, o Stalinie, Dzierżyńskim, Marchlewaskim... Czyta to kto?
"Ich klęska sprawiła, że cały zachodni świat objął kurs wolnorynkowy, który już wkrótce zaowocował olbrzymim kryzysem, a w dłuższej perspektywie - nową wojną światową"
Za to w ZSRR istniała fantastyczna gospodarka? Idiotyczny komentarz
Pokazuje wyraźnie wyobcowanie lewicy i głupotę komentatora. Oby tak dalej, a poparcie dla lewicy spadnie poniżej promila. Tak trzymać towarzysze.
W Europie zach. działają fundacje, stowarzyszenia, partie u nas mnożą się grupy rekonstrukcji historycznej-jedyny objaw społeczeństwa "obywatelskiego" który ma się dobrze w Polsce.Tam walczą o przyszłość i swoje prawa u nas babrzą się w inscenizacjach kostiumowych grupy przebierańców. Krzyż,cud na d wisłą a przy okazji olbrzymie rozwarstwienie,bezrobocie,brak zabezpieczeń socjalnych,chory układ podatkowy który obciąża najbiedniejszych a daje fory bogatym.
A ten tzw. cud na Wisłą polska zawdzięcza Stalinowi-może POPIS powinien wystawić mu pomnik.
Ten portal nie ma przyszłości, jeśli pozostanie kolebką miłośników Stalina i radzieckiej dyktatury.
czy nie Piłsudski i jego marionetka Petlura atakując Kijów. Pamiętajmy że II RP prowadziła wojnę z Rosyjską Federacyjną Socjalistyczną Republiką Radziecką,Ukraińską Socjalistyczną Republiką Radziecką,Białoruską Socjalistyczną Republiką Radziecką w imię urojeń Piłsudskiego o międzymorzu.Wielu Ukraińców obawiało się powrotu na te tereny Branickich, Czetwertyńskich,Wiśniowieckich z ich uroszczeniami do swoich mniejszych lub większych latyfundiów.
na konferencji ryskiej przedstawiciele Ukraińskiej SRR nie znali ukraińskiego ;)
Propo komentarzy do newsa - panie Kuligowski, "alternatywna gospodarka" zakończyła się z hukiem NEP-em, bo nawet Lenin zdał sobie sprawę, że jego jego pomysły w teorii a w praktyce to dwie różne rzeczy. Nowa wojna światowa to w dużej mierze zasługa ZSRR więc nie wiem o co tutaj chodziło.
Co do tego, kto zaczął wojnę to ciężko to stwierdzić, bo żadnych ustalonych granic w tamtym czasie nie było. Były wycofujące się oddziały Ost Heer oraz prące na wschód wojska polskie i prące na zachód wojska sowieckie.
Bardzo dobry komentarzy Ciszy. Takie komentarze dają nadzieję.
"Za to w ZSRR istniała fantastyczna gospodarka? Idiotyczny komentarz"
Co w tym idiotycznego, że Rosja z desek zabitych dechami zmieniała się dzięki bolszewikom w mocarstwo światowe?
Daleki jestem od krytyki grup rekonstrukcyjnych. Ludzie mają jakieś hobby, na pewno lepsze od szwendania się po osiedlach i picia taniego wina czy myślistwa. Problem polega jedna na tym że na rekonstrukcje historyczne coraz większe pieniądze wydają nie sponsorzy prywatni a samorządy i to często miejscowości w których wcale się nie przelewa, a wszystko to w imię "promocji miasta" która w rzeczywistości średnio przekłada się na wpływy do miejskiej kasy. Byłem na rekonstrukcji napoleońskiej bitwy pod Pułtuskiem, gdzie dla publiczności innej niż garstka VIPów nie zapewniono nawet siedzeń czy choćby kawałka cienia pod jakimś namiotem. Polskie rekonstrukcje te oficjalne uważam za zabawę głównie dla garstki zaproszonych, często zresztą niezbyt dokładnie czy wręcz karykaturalnie odtwarzającej historię.
Na apelu poległych "zapomniano" wymienić Polskich żołnierzy II WŚ, którzy mieli pecha wyzwalać w 1944/45r. Polskę z niesłusznego kierunku tj. od wschodu czyli w ruskim towarzystwie. Polecam tę "nową świecką tradycję" komentującym malkontentom. I dla odświeżenia pamięci "Przedwiośnie", książkę oczywiście.
jest odreagowaniem na polskie mity i prawicowe zaczadzenie, to że zaśmiecają je prawackie trole oszołomy świadczy że boją się samodzielnego myślenia.Towarzyszu Cisza macie częściowo racje, ale pamiętajcie jaka była sytuacja w II RP, przełom 1918/1919 to pacyfikacje przez ułanów takich nowych polskich kozaków wielu Rady Robotniczych min. z Zagłębia Dąbrowskiego. Właściwie fala rewolucyjna została spacyfikowana przez wojsko oraz ugodową postawę PPS. Poza tym Armia Czerwona zajęła tereny gdzie klasy robotniczej prawie nie było,jakie poparcie zyskali by w Zagłębiu Dąbrowskim
imperium światowe? Kosztem ilu milionów zagłodzonych, zabitych, wysiedlonych, zmarłych przy pracach ponad siły? I czyje to było imperium? Chłopów i robotników, czy hierarchów partyjnych?
Pominę już oczywisty chyba fakt, że twój tekst zapachniał mocarstwowością i imperializmem, które nie są (?) chyba wartościami lewicy.
przez 45 lat pomijano żołnierzy z zachodu i AK, teraz pomija się LWP. Zasadniczo wychodzi na jedno.
"Bolszewikom można wiele zarzucić, ale z całą pewnością mieli oni odwagę zerwać z anachronicznym systemem i od podstaw rozpocząć budowę alternatywnego społeczeństwa i alternatywnej gospodarki".
Dobrze (i ładnie) powiedziane.
Czytając niektóre komentarze, chciałoby się zapytać malkontentów "Macież wy odwagę Lenina?"
PS. Zagadka - czyje to słowa?
@Crystiano "Jakim kosztem Rosja zamieniała się w imperium światowe? Kosztem ilu milionów zagłodzonych, zabitych, wysiedlonych, zmarłych przy pracach ponad siły? I czyje to było imperium? Chłopów i robotników, czy hierarchów partyjnych?"
A czy według ciebie Anglicy (Ameryka Płn, Azja, Afryka), Francuzi (Afryka), Belgowie (Kongo), Hiszpanie (Ameryka Płd.) i inne zachodnioeuropejskie mocarstwa utworzyły swe imperia wyłącznie na wyraźne życzenie tubylców i bez użycia siły, i bez żadnych ofiar. 20 milionów Murzynów w Kongo porwały UFOludki, nie było Holocaustu Tasmańczyków, głodu w Bengalu, Indianie sami się prosili aby biali osadnicy wzięli od nich ziemie i wybili te wstrętne bizony.
@Crystiano "Pominę już oczywisty chyba fakt, że twój tekst zapachniał mocarstwowością i imperializmem, które nie są (?) chyba wartościami lewicy."
A niby czemu chłopi i robotnicy nie mieli prawa do stworzenia mocarstwa? Rozumiem, że wartościami lewicy jest żeby wyzyskiwani poza drewniane strzechy głowy nie wychylali a politykę mocarstwową zostawili swoim panom :)
Rosja nigdy, a już zwłaszcza w tamtych czasach, nie była bliska naszemu dzisiejszemu rozumieniu "hjuman rajts". Łagry np. istniały i miały się dobrze również za caratu. Tylko dzisiejsza propaganda usiłuje wszystkim wtłoczyć, iż wszelakie nieszczęścia spadły na Rosję dopiero po 1917 r. Wszyscy wypominają bolszewikom ofiary, głód itd., ale juz kompletnie nikt nie pamięta o barbarzyńskim ataku ok. 30 państw-interwentów, które napadły na młode państwo radzieckie tylko dlatego, że ośmieliło się ono uwolnić spod jażma kapitalistycznego buta. Rosja wyniszczona wojną z Japonią, musiała zmagać się z kilkudziesięcioma zaplutymi karłami reakcji, które nie mogły przeboleć zwycięstwa rewolucji i robiły wszystko, by ją zdławić. Jaka niby w takich warunkach miała być tam sytuacja? Dobrobyt jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, bo przecież u władzy są komuniści? Ahistoryzm rozważań niektórych na tym forum jest po prostu porażający. Jakbym czytał wynurzenia dzieci z klas 1-3.
Adam Ciołkosz słusznie zarzuca Leninowi i bolszewikom, że błędnie ocenili nastawienie klasy robotniczej na zachodzie Europy, zwłaszcza w Niemczech.
Z drugiej jednak strony co mieli robić, gdy władza w atakującym ich państwie szlachtowała robotników u siebie?
czemu porównujesz ZSRR do "obrzydliwych państw kapitalistycznych"? Działasz tym raczej na niekorzyść tego pierwszego. Nikt nie neguje zbrodni innych państw i systemów, ale tu mówimy o Sowietach, którzy podobno są lepsi do Amerykanów czy Anglików.
Chłopi i robotnicy stworzyli mocarstwo? Błagam cię, stworzyli jej partyjni kacykowie z ustami pełnymi frazesów. Chłopi i robotnicy realną władzę mieli na początku rewolucji, potem wszystko wróciło do normy, tylko nazwy się zmieniły.
fancom - Sowieci mieli na rozwój 90 lat. Skończyło się gorzej niż zaczęło.
Z interwentami nie przesadzaj, zasadniczo nie wychylali oni nosa poza porty (o co oskarżał ich Denikin, między innymi na nich zrzucając winę za swoje klęski). Coś tam próbowali działać Francuzi, ale nikt nie kwapił się do rozpętywania operacji na wielką skalę, wszyscy byli zbyt zmęczeni wojną, więc ograniczyli się do okupacji portów.
marynarzy z Kronsztadu czy chłopów z Tambowszczyzny?
j.w.
na uznanie zasługują ostatnie dwa zdania. Wcześniejszy komentarz jest jednak trafniejszy. I jeszcze uwaga: byle jaka gospodarka nie stworzyłaby potęgi,jaką był Zw. Radziecki w czasie II-giej wojny światowej.
Czy tych, którzy mówią, że Lenin NEP wprowadził nagle i z hukiem, interesują prawdziwe poglądy Lenina na ekonomię ?
Jeśli mam rozpocząć od tego, w jaki sposób doszliśmy do nowej polityki ekonomicznej, muszę powołać się na pewien artykuł, który napisałem w 1918 roku. Na początku roku 1918 w krótkiej polemice poruszyłem właśnie zagadnienie, jakie stanowisko powinniśmy zająć wobec kapitalizmu państwowego. Pisałem wówczas:
„Kapitalizm państwowy byłby krokiem naprzód w porównaniu z obecnym (tj. w porównaniu z ówczesnym) stanem rzeczy w naszej Republice Radzieckiej. Gdyby mniej więcej za pół roku powstał u nas kapitalizm państwowy, byłoby to ogromnym sukcesem i najpewniejszą gwarancją, że za rok socjalizm utrwali się u nas ostatecznie i stanie się niezwyciężony".
Oczywiście było to powiedziane wówczas, kiedy byliśmy nieco głupsi niż teraz - lecz nie tacy znów głupi, abyśmy nie potrafili rozpatrywać takich zagadnień.
Tak więc w roku 1918 byłem zdania, że w stosunku do ówczesnego stanu gospodarczego Republiki Radzieckiej kapitalizm państwowy stanowi krok naprzód. Brzmi to bardzo dziwnie i. być może, nawet niedorzecznie, gdyż i wówczas już republika nasza była republiką socjalistyczną; dokonywaliśmy wówczas co dzień z ogromnym pośpiechem - prawdopodobnie z nadmiernym pośpiechem - rozmaitych nowych posunięć gospodarczych, których nie można nazwać inaczej jak socjalistycznymi. A jednak uważałem wtedy, że kapitalizm państwowy w porównaniu z ówczesnym stanem gospodarczym Republiki Radzieckiej stanowi krok naprzód, i myśl tę wyjaśniałem następnie wyliczając po prostu zasadnicze elementy struktury gospodarczej Rosji. Elementy te, moim zdaniem, były następujące: „1) patriarchalna, tj. najbardziej prymitywna forma gospodarki rolnej; 2) drobna produkcja towarowa (do tej kategorii należy również większość chłopów handlujących zbożem); 3) kapitalizm prywatny; 4) kapitalizm państwowy i 5) socjalizm”. Wszystkie te elementy gospodarcze były w ówczesnej Rosji reprezentowane. Postawiłem sobie wówczas zadanie wyjaśnienia stosunku wzajemnego, w jakim pozostają do siebie owe elementy i czy nie należy jednego z elementów niesocjalistycznych, mianowicie kapitalizmu państwowego, oceniać wyżej niż socjalizm. Powtarzam: wydaje się to wszystkim niezmiernie dziwne, że w republice, która nosi nazwę socjalistycznej, element niesocjalistyczny oceniany jest wyżej i wyżej stawiany od socjalizmu. Sprawa staje się jednak zrozumiała, kiedy sobie uzmysłowicie, żeśmy wcale nie rozpatrywali struktury gospodarczej Rosji jako czegoś jednorodnego i znajdującego się na wysokim szczeblu rozwoju, lecz całkowicie uświadamialiśmy sobie, iż obok formy socjalistycznej mamy w Rosji rolnictwo patriarchalne, tj. najbardziej prymitywna formę rolnictwa. Jaką więc rolę mógłby odgrywać w takich warunkach kapitalizm państwowy?
Całość tutaj: http://www.marxists.org/polski/lenin/1922/11/13-5lat_r_r.htm
Warto też przeczytać O spółdzielczości:
http://www.marxists.org/polski/lenin/1923/01/06o_spoldzielczosci.htm
Czy przy takich "argumentach" dyskusja jest w ogóle możliwa?
ile chłopek ukraińskich poroniło dzieci, bo za rządów polskich panów Ukraińcy byli ciężko niedożywieni?
Stalin chciał kupić na Zachodzie zboże za carskie złoto, ale Zachód nie chciał mu sprzedać i dlatego była taka katastrofa. Niemcy pokazywali na ten temat reportaż historyczny, oglądałam i pamiętam bardzo dobrze. Nawet sobie wtedy robiłam notatki. Więc tej potwornej ilości zmarłych z głodu nie jest winien Stalin, lecz Zachód, który klęskę nieurodzaju wykorzystać chciał i wykorzystał w celach politycznych. Teraz stosują taką samą metodę w usa rozpijając i głodząc ludzi w rezerwatach, by ich zupełnie biologicznie wyniszczyć. W Australii stawiają Aborygenom blaszane kontenery na pustyni, w których jest niewyobrażalnie gorąco i nie nadają się one do niczego. Dostarczają im niejadalne i nieprzyswajalne przez nich jedzenie w postaci czipsów i koli, i ludzie ci tam chorują. To jest działanie celowe. Stalin celowo ludzi nie zagłodził. Czy dlatego, że z głodu nie umarło 30mln Aborygenów, śmierć tych spośród nich, którzy na skutek głodu umarli jest mniej ważna?
Na tym portalu są ofiary współczesnej metody edukacji i należy im głęboko współczuć. Jak każde szaleństwo, tak i to obecne kiedyś dotrze do swoich granic i ludzie ci będą się wstydzić swojej głupoty.
Fancom - szacuneczek!
Tak, ten fragment jest świetny, zresztą jak cała powieść i właściwie cała twórczość mego krajana.
fakty przeciw poglądom
"Inscenizacja, która odbywa się regularnie od 6 lat, kosztowała ok. 300 tys. zł i była sponsorowana przez lokalne władze oraz miejscowych przedsiębiorców."
To mnie akurat nie dziwi. W końcu to było zwycięstwo burżuazji, a nie polskiego ludu. W jańiepańskiej Polsce mogli już dowoli i bez przeszkód wyzyskiwać robotników. Dzisiejsi ich spadkobiercy czują dobrze swój interes klasowy i wiedzą, że w propagandę też należy inwestować.
chyba jasne jest, dlaczego nikt Stalinowi go nie sprzedał. Zresztą prawdziwy komunizm żadnych kapitalistów ani kapitalistycznego zboża nie potrzebuje i da sobie bez nich radę!!!
@Nana"Stalin chciał kupić na Zachodzie zboże za carskie złoto, ale Zachód nie chciał mu sprzedać i dlatego była taka katastrofa."
Gdzieś dzwoni, ale nie wiesz w którym kościele. Stalin nie chciał żadnego zboża od Zachodu, wręcz przeciwnie, w latach 30 było ono na coraz większą skalę eksportowane.
nana z bezlitosnym wręcz pragmatyzmem tłumaczy, dlaczego Stalin nie pomógł powstańcom. Teraz zaś oburza się, że zachód zgodnie ze swoimi interesami nie sprzedał zboża władzy, która podpisała separatystyczny pokój z Niemcami i groziła światową rewolucją. Tego godnego pochwały obiektywizmu nana z pewnością nauczyła się w szkole ;)
Rozumiem sentymenty, rozumiem szacunek ale nie rozumiem chorobliwego wręcz wspominania tego co było.
Nikt nie zabrania oddawania hołdu, czczenie rocznicy, z szacunkiem wyrażania się o zasługach i ofiarach z przeszłości ale to co robią z przeszłością Polacy, jest czystej wody masochizmem.
90 rocznica "cudu nad Wisłą" , 30 rocznica "Solidarności", 4-ro miesięczna rocznica wypadku pod Smoleńskiem, 600- na Bitwy pod Grunwaldem, to tylko kilka ostatnio wałkowanych. I nie byłoby w tym nic złego gdyby.....
Gdyby nie wiązało się to z ogromnymi kosztami. No bo obchody "Solidarności" to nie jedna akademia i kwiatki pod krzyżem przed nieistniejącą już Stocznią Gdańską ale kilku miesięczne obchody z konferencjami, przyjęciami, rozmowami, wykładami, itp. Rocznica "cudu" to pociągi, wyciągi, zbiórki, pokazy. I tak ze wszystkimi rocznicami. Koszta ogromne, pieniądze wyrzucone w błoto, jakby Polacy posiadali tych pieniędzy tyle, że dbać o to jak się je wydaje, nie musieli .
A może by tak skorzystać ze starego (choć dzisiaj "niepoprawnego" bo PRL-owskiego) okresu, jak 1000 szkół na tysiąc lecie?
Gdyby tak, zgodnie z tym zamysłem ruszyć głową i uczcić rocznicę, ściśle myśląc o przyszłości. No bo przeszłość jest ale kto zapomina o zadbanie o przyszłość nie osiągnie nigdy niczego a jedynie stagnację lub jeszcze może gorzej, spowoduje cofanie się.
Czczenie przeszłości powinno się odbywać właśnie z myślą o przyszłości. I właśnie zgodnie z tym założeniem, może by tak 90 domów dla powodzian, 30 nowych ośrodków rehabilitacyjnych dla dzieci potrzebujących terapii, 600 pomp insulinowych dla dzieci chorych na cukrzycę. Można to też zamienić na inne cenne dla społeczeństwa inwestycje lub fundacje obdarowane nazwami ludzi lub wydarzeń. Czy nie byłoby to lepsze uczczenie i uhonorowanie tego i tych co na to uhonorowanie zasługują? Czy nie rozsądniejsze, optymistyczne i przemyślane byłoby takie wydanie pieniędzy i wykorzystanie ludzkiej energii?
Takie działanie przynosiłoby sowite owoce przez długie lata, wzbogacając przyszłość kraju a tym samym obywateli.
Ale nie! Polacy potrafią tylko bezmyślnie szastać pieniędzmi i ludzkimi zasobami topiąc je w błocie bo muszą być imprezy, pomniki, tablice. Kamienie, bezduszne kamienie są dla nich najważniejsze lub kosztowne spędy na których zarabiają wybrane jednostki a nie wszyscy obywatele jak być powinno. Zamiast składać wieńce i kwiaty, co miesiąc co roku, to zrobić akcję społeczną która przyniesie korzyści, nie koniecznie finansowe, innym ludziom.
Jeśli obywatele sami nie zorganizują się i nie wskażą decydentom jak czcić i wspominać przeszłość aby zadbać jednocześnie o przyszłość to nic się nie zmieni. Społeczeństwo obywatelskie, to nie jest durne hasło. To określenie grupy ludzi, którym na sercu leżą nie tylko prywatne wierzenia i opinie ale to co przyczynia się do rozwoju kraju i tego właśnie społeczeństwa. Jednoczy się w swoich działaniach z myślą o korzyściach płynących z tego działania dla kraju i przyszłych pokoleń.
to chciał kupić,to nie będziesz musiał być taki smarkastyczny. Oglądałam, wiem bardzo dobrze, co pokazywali. Na jakiej podstawie zakładasz, że to, co ja oglądałam jest mniej wiarygodne od tego, co ty czytałeś? Czy byłeś obecny osobiście na Ukrainie podczas tamtych dni głodu?
podoba mi się Twój styl myślenia. Rozsądek w wielu dziedzinach jest kluczem do sukcesu. Istotny jest wynik działania, a nie działanie samo w sobie.
A cocky State Highways employee stopped at a farm and talked with an old
farmer. He told the farmer, "I need to inspect your farm for a possible new
road."
The old farmer said, "OK, but don't go in that field." The Highways
employee said, "I have the authority of the State Government to go where I
want. See this card? I am allowed to go wherever I wish on farm land."
So the old farmer went about his farm chores.
Later, he heard loud screams and saw the State Highways employee running
for the fence and close behind was the farmer's prize bull. The bull was
madder than a nest full of hornets and the bull was gaining on the employee
at every step!!
The old farmer called out, "Show him your card!!"
+-
do farmera przyszedł facet i chciał mu skontrolować gospodarstwo. Farmer powiedział facetowi, że się zgadza, ale żeby na wskazane przez farmera pole nie wchodził. Na co facet pokazał legitymację i powiedział, że on ma prawo wejść wszędzie. Farmer powiedział, że jak chce, to niech tam wejdzie. Po jakimś czasie z pola biegł pędem ten facet, a za nim rozjuszony byk. Na co farmer krzyknął do faceta: pokaż mu swoją legitymację.
od razu widać, że farmer to kułak, który nie chciał iść do kołchozu. Nawet święta legitymacja partyjna na niego nie podziałała, sobaka!
;)
"Każda aktywność człowieka rozpoczyna się zasadniczo z pojawieniem się życzenia. Życzenie powstaje na skutek jakiegoś wewnętrznego albo zewnętrznego sygnału i powoduje powstanie potencjału działania, który aktywuje mózg/ system kognitywny (psychol. związany z procesem poznawczym, odnoszący się do poznawania czegoś).
Ten system potrzebuje do każdej czynności skupienia (scentralizowania, rzucenia w jeden punkt), aby wszystkie energie mogły płynąć bezpośrednio w określone życzeniem działanie.
Jest to osiągalne(osiągane) poprzez użycie woli i uwagi.
Wola jest wyrazem życzenia. Uwaga nadaje kierunek i kieruje wolę na określony cel".
[Jede Aktivität eines Menschen beginnt grundsätzlich mit dem Auftauchen eines Wunsches. Der Wunsch entsteht aufgrund eines inneren oder eines äußeren Signals und verursacht ein Handlungspotential, welches das Gehirn/kognitive System aktiviert. Dieses System benötigt für jede Handlung einen Fokus, damit alle Energien direkt in die gewünschte Handlung fließen können. Erreicht wird dies durch den Gebrauch des Willens und der Aufmerksamkeit (Chitta). Der Wille ist Ausdruck des Wunsches. Die Aufmerksamkeit gibt die Richtung vor und lenkt den Willen auf ein bestimmtes Ziel.
http://www.sahajawissen.org/page65/page0/page0.html ]
Zastanówmy się, kto i na co kieruje naszą uwagę, dlaczego jest to naszym życzeniem i dlaczego chcemy w tym uczestniczyć. Może rozwiązanie zagadki pt. "Polacy tylko się kłócą i nic nie mogą razem osiągnąć" - jest bardzo proste?
Nieświadomi politycznie chłopi, zwerbowani do Kronsztadu w 1920 i 1921 roku, a w czasie powstania stanowiący większość jego załogi, na pewno mieli odwagę. Białogwardziści pewnie też.
Macież wy odwagę białogwardzistów, żeby ruszyć przeciwko postępowi, i wszcząć dzieło reakcyjne i dyktatorskie?
(Przy okazji topiąc rosyjską rewolucję we krwi, na obraz i podobieństwo fińskiej...)
"Życzenie jest na poziomie ludzkim powodowane potrzebami i jest stymulatorem dla woli. Więc życzenie aktywuje wolę i kieruje ją na określony cel. Następstwem tego jest określona kolejność działania, która ma zaspokoić potrzebę. By móc wykonać pożądane działanie, zmysły wykonują połączenie między światem zewnętrznym i mózgiem/systemem poznawczym. Ten z kolei aktywuje różne moduły, aby dokonać bezpośredniego połączenia mózgu z odpowiednim organem"
[Ein Wunsch wird auf der menschlichen Ebene meist durch Bedürfnisse verursacht und wirkt als Stimulus für den Willen. Der Wunsch aktiviert also den Willen und richtet ihn auf ein bestimmtes Ziel. Die Folge davon ist ein bestimmter Handlungsablauf, welcher das gewünschte Bedürfnis erfüllen soll. Um die gewünschten Handlungen ausführen zu können, stellen die Sinne eine Verbindung zwischen der äußern Welt und dem Gehirn/kognitiven System her. Dieses wiederum aktiviert verschiedene Module, um eine direkte Verbindung des Gehirns mit den jeweiligen Organen zu bewerkstelligen.
źródło jak poprzednio]
"Mózg nie może jednak przerobić wszystkich dostarczanych przez zmysły jednocześnie sygnałów. Aby zapobiec zamieszaniu, mózg reaguje tylko na określone sygnały. I tak np. możemy jakiś określony obiekt widzieć, czuć i słyszeć przynależne do niego dźwięki, ale jednocześnie w tym samym czasie nie rozpoznawać wszystkich innych bodźców, które są w kontakcie z organami zmysłów. Przyczyną tego jest selektywna praca uwagi w instrumencie ludzkiej świadomości"
[Das Gehirn kann aber nicht alle von den Sinnen gelieferten Signale zur gleichen Zeit verarbeiten. Um Verwirrung zu vermeiden, reagiert das Gehirn nur auf bestimmte Signale. So können wir z.B. ein bestimmtes Objekt sehen, fühlen und die dazugehörigen Geräusche hören, zur gleichen Zeit aber nicht alle anderen Reize wahrnehmen, welche mit den Sinnesorganen in Kontakt sind. Der Grund dafür ist die selektive Arbeit der Aufmerksamkeit im Instrument des menschlichen Bewusstseins.
źródło j.w.]
Podłączanie pod bodźce rozpracowane właściwie sygnałów podobnych, lecz o działaniu odmiennym jest w tej sytuacji zabawą dziecinną; możemy więc być albo patriotami i zgadzać się na te inscenizacje rocznicowe, albo zostaniemy rozpoznani jako wrogowie i nie patrioci.
i do dzisiaj mało kto ma jakąkolwiek świadomość polityczną. W czasie wojny domowej większość walczyła w szeregach takiej armii, pod jaką akurat znajdowały się tereny na których mieszkali. Większość chciała świętego spokoju i mieli w nosie sprawy polityczne. Jak zwykle zresztą ginęli prości ludzie, którym nie w głowie były żadne polityczne idee. Ginęli, rzecz jasna, wysyłani na śmierć przez polityków i działaczy obu stron, kombinujących, jak tu, po trupach, dorwać się do władzy. Wśród zwykłych ludzi prawdziwych rewolucjonistów za wielu nie było, a ich zapał raczej szybko wygasł. Jak zwykle było więcej ciekawskich, gapiów, nieco ludzi szukających draki i rozróby, przy okazji nie zabrakło takich którzy mogli załatwić własne porachunki i zatargi.
Mógłbym mieć szacunek do Lenina, gdyby szedł z karabinem (albo i bez) w pierwszym szeregu do walki z białymi. A siedzieć za biurkiem i wysyłać ludzi na śmierć to każdy głupi potrafi. Też mi rewolucjonista, ha! Prawdziwy rewolucjoniści, bezimienni, leżą pewnie w bezimiennych, masowych mogiłach, nie zaś w mauzoleum godnym faraona.
Rosję we krwi utopiły na równi obie strony. Oficjalnie - w imię szczytnych idei i zamierzeń. Nieoficjalnie - w imię władzy. Jak się wkrótce okazało, władzy dyktatorskiej.
Rewolucja ładnie wygląda na filmach i obrazach. Te tłumy z ekstazą w oczach, powiewające sztandary, ach...Pierwszy czy drugi dzień zrywu z pewnością są cudowne, a potem wraca szara rzeczywistość, tym się różniąca od poprzedniej, że władza ma nową nazwę, ale czy chleb, czy wolność, czy karabinowa kula nadal smakują tak samo.
Nie żebym się czepiał, ale określenie "Cud nad Wisłą" było częścią katoprawicowej agitki przeciw min. Piłsudskiemu, który miał wg. nich być tak nieudolny, że bez pomocy sił nadprzyrodzonych zostałby pokonany.
@Crystiano, tylko rewolucje posuwają nasz świat do przodu. Rewolucja angielska, rewolucja amerykańska, rewolucja francuska, rewolucja rosyjska. Inaczej gnilibyśmy wciąż w tym samym smutnym grajdołku.
Zwrócę uwagę na swoiste kuriozum: główny motyw, odsłoniętego wczoraj (15.08.2010 r.) tzw. "pomnika bolszewików" w Ossowie, to prawosławny krzyż! Na grobach rewolucjonistów, niosących w świat hasła ateizmu, wyzwolenia ludu spod panowania religijnej ciemnoty, którzy u siebie w kraju zdążyli zniszczyć i obrabować niejedną cerkiew oraz zamordować niejednego popa i zgwałcić niejedną zakonnicę.
ale po co zabijać innych? Może niech każdy kandydat na rewolucjonistę strzeli sam sobie w łeb i tym sposobem bardzo mocno "posunie się naprzód". Proste i łatwe rozwiązanie, czyż nie? I jakie sprawiedliwe...
to był dopiero początek komunizm, więc większość żołnierzy była przywiązana do religii. Zresztą komunizm w ZSRR nigdy ostatecznie nie zlikwidował religii, a w czasie 2 wojny, co by polepszyć morale, przestał działać nawet Związek Wojujących Bezbożników i doszło do legalizacji Cerkwi (która mówiąc nawiasem dzisiaj, po dziesięcioleciach komunizmu, przeżywa swoisty renesans).
Jeszcze słówko do Piotra - "nieuświadomieni klasowo" chłopi z Tambowszczyzny zostali uświadomieni gazami bojowymi przez byłego oficera carskiej armii, Michaiła Tuchaczewskiego. To ci dopiero chichot historii.
Bronka Komorow chce, żebyśmy mieli pomnik żołnierzy RKKA, którzy napadli na Polskę.
Czy gubernator Tatarstanu buduje pomniki zołnierzon Iwana Groźnego, którezy zdobyli stolice chanatów kazańskiego i astrachańskiego?
Myślę, że nie.
Opozycja z czasów PRL walczyła o "finlandyzację" Polski. Teraz - per analogiam - przydałaby się nam "tartaryzacja".
Najlepiej połączona z roszadą personalną: Władimir Władimirowicz przysyła nam liberalnego i prozachodniego gubarnatora Tatarstanu i powierza Komorowowi jakieś inne odpowiedzialne zadania państwowe w ramach Federacji.
@Crystiano "chłopi z Tambowszczyzny zostali uświadomieni gazami bojowymi przez byłego oficera carskiej armii, Michaiła Tuchaczewskiego. To ci dopiero chichot historii."
Raczej dowód na to, że bajki o krwiożerczości bolszewików są właśnie bajkami. Niedawno czytałem artykuł w tzw. poważnej prasie jak to bolszewicy zabijali wszystkich reprezentantów byłego carskiego reżimu.
Czy ci, którzy w XIX wieku (zwłaszcza drugiej połowie) marzyli o niepodległej Polsce, też winni sobie palnąć w łeb? Ogół społeczeństwa był kompletnie bierny, przeciętnemu, rozsądnemu pragmatykowi żadna Polska po głowie nie chodziła. O Polskę walczyła garstka, właśnie owi wyszydzani przez niektórych ideowcy, rewolucjoniści
"Mówili, żeśmy stumanieni"
.. buduje pomniki zołnierzon Iwana Groźnego, którezy zdobyli stolice chanatów kazańskiego i astrachańskiego?
Myślę, że nie."
Nie musi... ;) Przecież, własnie w Kazaniu, na grobli rzeki Kazanki,od dawien dawna stoi słynna biała świątynia - pomnik, na cześć poległych w 1552 roku podczas oblężenia i szturmu miasta żołnierzy rosyjskich. Ufundował ją sam Iwan Groźny, ale obecny kształt, charakterystycznej białej, ściętej piramidy uzyskała dopiera za panowanie, w końcu także i naszego wspólnego władcy ( "racz zachować Panie" :D) króla-cara Aleksandra. Na fali wezbranej po 1812 roku i najeździe Napoleona fali rosyjskiego patriotyzmu, składki na jej budowę zbierano w całym imperium. Rzecz jasna, w czasach ZSSR zdjęto z budowli wieńczący ją krzyż i usunięto z jej wnętrza, wszystkie elementy sakralne. Dopiero w ostatnich latach władze Tatarstanu przekazały w użytkowanie, powoli popadający w ruinę ten pomnik - monastyr rosyjskiej cerkwi prawosławnej. Podobno, mimo dosyć niewygodnej symboliki, łożą też na jego renowacje.
Jak z tego widać, nawet w Tatarstanie nikt nie stara się, rozliczać wątpliwych - bo po pierwsze od dawna zaprzeszłych, a po drugie przecież, już tylko i wyłącznie symbolicznych rachunków krzywd, cieniom dawno pogrzebanych poległych. W samej Rosji, na przykład pod Petersburgiem, Niemcy w ostatnich dwudziestu latach ekshumowali, przenieśli na nowy cmentarz i pogrzebali z honorami wiele tysięcy żołnierzy, Wehrmachtu, którzy padli w latach 1941-1944 w trakcie oblężenia i blokady Leningradu. A w końcu był to jeden z najstraszniejszych epizodów, tej wyjątkowo okrutnej wojny. Nie zetknąłem się z informacją, żeby to nowe miejsce pochówku miało być jakoś specjalnie bezczeszczone, choćby przez miejscowych nacjonalistów, a wręcz przeciwnie - przypadkowo wpadł mi kiedyś w ręce jakiś rosyjski artykuł, w którym całą tę niemiecką akcję ekshumacji przedstawiano wręcz, jako wzór do naśladowania, dla urzędu odpowiedzialnego za opiekowanie się grobami poległych w trakcie DWŚ czerwonoarmistów.
Warto też być może wziąć przykład z Brytyjczyków, którzy kilka lat temu, bez wielkiego halo zgodzili się na zorganizowanie na Falklandach cmentarza i wystawienie pomnika, upamiętniającego poległych tam w 1982 roku, żołnierzy argentyńskich. Symbolicznie i politycznie jest im to na pewno bardzo nie na rękę. Argentyńczycy, którzy nigdy nie zrezygnowali z pretensji terytorialnych do wyspy, pewnie jeszcze nie raz, będą pamięć o poległych tam własnych żołnierzach starali się wykorzystywać, organizując do tego mauzoleum na przykład "patriotyczne pielgrzymki" młodzieży. Słowem - same kłopoty z tym cmentarzem i pomnikiem. Ale cóż - ludzie cywilizowani nigdy nie walczą z umarłymi, a mamy w tym wypadku do czynienia z wyrozumiałymi i liberalnymi Albiończykami, którzy nie tylko uważają się gentelmanów, ale często po prostu nimi rzeczywiście są.
wybacz ale nie rozumiem, czy potraktowanie ludności cywilnej gazami bojowymi nie jest czymś krwiożerczym?! A, że Tuchaczewski wcześniej był oficerem carskim, tym gorzej świadczy o Armii Czerwonej. Zresztą pewnie Lenin i inni kacykowie dobrze znali i popierali jego działania. O żadnych konsekwencjach za ten czyn nie słyszałem.
ile pomników na cześć żołnierzy Luftwaffe, poległych w trakcie bombardowania tego miasta, jest w Londynie?
Jak się nazywa londyński plac, na którym stoi pomnik konstruktora rakiet V1 i V2, bo zapomniałem?
@Crystiano cała historia ludzkości jest bardzo krwiożercza. Poczytaj o generale Louis Marie Turreau, bohaterze rewolucji hucznie obchodzonej we Francji. Jednak skoro tak bliskie są ci idee humanitarne, zainteresuj się rodzinami ofiar jeńców bolszewickich zamordowanych w polskich obozach koncentracyjnych (Strzałków, Tuchola, Wadowice). Czy otrzymali oni może jakieś odszkodowania od rządu polskiego? W końcu RFN wypłacała takowe ofiarom III Rzeszy.
z RKKA byli w normalnych, a nie "koncentracyjnych" obozach.
Śmiertelność wśród nich wynikała z epidemii, szalejących wtedy w całej Europie.
zobaczmy co na ten temat pisał Lew Trocki w swojej pracy pt. 'Zdradzona Rewolucja':
'GWAŁTOWNY ZWROT. „PIĘCIOLATKA W CZTERY LATA" l „POWSZECHNA KOLEKTYWIZACJA"
Niezdecydowanie wobec indywidualnej gospodarki chłopskiej, nieufność względem wielkich planów, obrona minimalnego tempa rozwoju, lekceważenie spraw międzynarodowych — wszystko to razem stanowiło samą istotę teorii „socjalizmu w jednym kraju", którą Stalin po raz pierwszy sformułował jesienią 1924 roku po klęsce proletariatu w Niemczech. Nie spieszyć się z uprzemysłowieniem, nie wdawać się w zatargi z chłopem, nie liczyć na światową rewolucję, a przede wszystkim osłonić władzę biurokracji partyjnej przed krytyką! Rozwarstwienie chłopstwa zostało uznane za wymysł opozycji. Wspomniany już Jakowlew rozpędził Główny Urząd Statystyczny, którego tabele poświęcały kułakowi więcej miejsca niż życzyłaby sobie tego władza. W tym samym czasie, gdy przywódcy zapewniali uspokajająco, że głód towarów ustaje, że nadchodzi okres „spokojnego tempa rozwoju gospodarczego", że skup zboża przez państwo będzie teraz bardziej „równomierny" itp., okrzepły kułak pociągnął za sobą średniaka i narzucił miastom blokadę zbożową. W styczniu 1928 roku klasa robotnicza znalazła się w obliczu widma nadciągającego głodu. Historia potrafi płatać złośliwe figle. Właśnie w tym samym miesiącu, kiedy kułak chwycił rewolucję za gardło, przedstawicieli opozycji lewicowej wsadzono do więzienia, lub też wywożono na Syberię, karząc za „panikę" wobec widma kułaka.
Rząd usiłował przedstawić sprawę tak, jakoby strajk zbożowy był spowodowany li tylko wrogością kułaka (skąd on się nagle objawił?) do państwa socjalistycznego, czyli ogólnymi tylko przyczynami politycznymi. Lecz kułak wykazuje mało skłonności do takiego „idealizmu". Jeżeli ukrywał zboże, to dlatego, że handel nim był nieopłacalny. Z tego samego powodu podporządkował on swoim wpływom szerokie kręgi wsi. Same represje wobec sabotażu kułackiego nie wystarczyły: należało zmienić politykę. Sporo jednak czasu zużyto jeszcze na wahania.
To nie tylko Ryków, wtedy jeszcze szef rządu, stwierdzał w lipcu 1928 roku: „rozwój indywidualnych gospodarstw chłopskich stanowi ... najważniejsze zadanie partii", lecz wtórował mu także Stalin: „są ludzie — mówił — którzy myślą, że gospodarka indywidualna wyczerpała już wszystkie możliwości, że nie warto jej popierać ... Ludzie ci nie mają nic wspólnego z linią naszej partii". Nie minął rok, a linia partii nie miała nic wspólnego z tymi słowami: na horyzoncie rozpalała się już łuna powszechnej kolektywizacji.
Nowa orientacja kształtowała się, tak samo jak i poprzednie, metodą prób i błędów — w cichej walce wewnątrz bloku rządowego. „Grupy prawicy i centrum zespala wspólna wrogość wobec opozycji — ostrzegała w swej platformie lewica na rok przedtem — jej odcięcie nieuchronnie przyspieszyłoby walkę między nimi samymi". Tak też się stało. Przywódcy rozpadającego się bloku rządowego za nic nie chcieli jednak przyznać, że jak wiele innych, spełniła się również i ta prognoza lewego skrzydła. Jeszcze w dniu 19 października 1928 roku Stalin oświadczył publicznie „Czas odrzucić precz plotki ... o istnieniu prawicowego odchylenia lub pojednawczego doń stosunku Biura Politycznego naszego KC". Obie grupy tymczasem szukały dla siebie poparcia w aparacie. Przyduszona partia żyła niejasnymi słuchami i domysłami. Już jednak po kilku miesiącach oficjalna prasa z właściwym sobie bezwstydem obwieściła, że szef rządu Ryków „spekulował na trudnościach gospodarczych władzy radzieckiej"; że przywódca Kominternu Bucharin pełni rolę „przewodnika wpływów liberalno-burżuazyjnych"; że Tomski, przewodniczący WCSPS, jest tylko nędznym tradeunionistą. Wszyscy trzej — Ryków, Bucharin i Tomski — byli członkami Biura Politycznego. O ile cała poprzednia walka z opozycją lewicową toczona była przy użyciu broni z arsenału prawicowego ugrupowania, to teraz Bucharin, nie mijając się z prawdą, mógł oskarżyć Stalina o to, że w walce z prawicą korzystał on po części z potępionej platformy opozycyjnej.
Tak czy inaczej, nastąpił zwrot. Hasło „bogaćcie się!", jak i teoria bezbolesnego wrastania kułaka w socjalizm zostały z opóźnieniem, lecz tym bardziej stanowczo, potępione. Na porządku dziennym znalazła się industrializacja. Zadowolony z siebie kwietyzm ustąpił miejsca panicznemu pośpiechowi. Na wpół zapomniane hasło Lenina „doścignąć i prześcignąć" uzupełniono w słowa: „w jak najkrótszym czasie". Miejsce minimalistycznej pięciolatki, zaaprobowanej już co do samej zasady przez zjazd partii, zajął nowy plan, którego podstawowe elementy zostały całkowicie zapożyczone z platformy rozgromionej lewicowej opozycji. Dnieprostroj, który jeszcze wczoraj upodobniano do gramofonu, dziś znalazł się w centrum uwagi.
Po pierwszych zaś nowych sukcesach rzucono hasło: zakończyć pięciolatkę w cztery lata. Wstrząśnięci empirycy doszli do wniosku, że odtąd wszystko jest możliwe. Oportunizm, jak to nieraz w historii bywało, przeobraził się w swe przeciwieństwo: w awanturnictwo. O ile w latach 1923—1928 Biuro Polityczne gotowe było pogodzić się z bucharinowską filozofią „żółwiego tempa", to teraz z łatwością przeskakiwało z 20 na 30% rocznego wzrostu, usiłując potraktować każdy cząstkowy i chwilowy sukces jako regułę i tracąc z pola widzenia wzajemne uwarunkowania wszystkich działów gospodarki. Finansowe dziury planu zatykano drukowanym papierem. W czasie pierwszej pięciolatki ilość banknotów w obrocie wzrosła z 1,7 miliarda do 5,5, by na początku drugiej osiągnąć 8,4 miliarda rubli. Biurokracja wyzwoliła się nie tylko spod politycznej kontroli mas, na których barki forsowne uprzemysłowienie kładło się ciężarem nie do zniesienia, lecz także spod automatycznej kontroli za pomocą czerwońca. System pieniężny, wzmocniony na początku NEP-u, znów został rozchwiany u podstaw.
Główne jednakże niebezpieczeństwa, i to nie tylko dla wykonania planu, ale i dla samego reżymu, zagroziły ze strony wsi.
15 lutego 1928 roku ludność kraju dowiedziała się ze zdumieniem z wstępniaka „Prawdy", że wieś wygląda całkiem nie tak, jak na obrazie malowanym dotąd przez władze, za to jest bardzo zbliżona do tego, jak przedstawiała sprawy opozycja, usunięta przez zjazd. Prasa, która jeszcze dosłownie wczoraj negowała istnienie kułaków, teraz na odgórny sygnał odkrywała ich nie tylko na wsi, ale i w samej partii. Wyszło na jaw, że podstawowymi organizacjami partii kierują nierzadko bogaci chłopi, zasobni w różnorodny inwentarz, korzystający z pracy najemnej, ukrywający przed państwem setki, a nawet tysiące pudów zboża, i występujący nieprzejednanie przeciwko „trockistowskiej" polityce. Gazety prześcigały się w sensacyjnych artykułach demaskatorskich, jak to kułacy jako lokalni sekretarze nie dopuszczali biedoty i parobków do partii. Wszystkie dawne oceny straciły wartość. Minusy i plusy zamieniły się miejscami.
Żeby wykarmić miasta, należało natychmiast skonfiskować kułakowi chleb powszedni. Osiągnąć to można było tylko siłą. Rabunek zapasów zboża, przy tym nie tylko u kułaka, ale i u średniaka, w języku oficjalnym nazywał się „nadzwyczajnymi środkami". Miało to oznaczać, że jutro wszystko powróci w stare koleiny. Wieś jednak nie ufała pięknym słówkom i miała rację. Przymusowe zabieranie zboża zabijało w zamożnych chłopach chęć rozszerzania zasiewów. Parobek i biedak tracili pracę. Rolnictwo znowu brnęło w ślepy zaułek, a wraz z tym i państwo. Trzeba było za wszelką cenę przebudować „linię generalną".
Stalin i Mołotow, wciąż jeszcze stawiając jak dotychczas gospodarkę indywidualną na pierwszym miejscu, zaczęli podkreślać konieczność szybszego rozszerzenia sowchozów i kołchozów. Ponieważ jednak ostre potrzeby aprowizacyjne nie pozwalały zrezygnować ze zbrojnych wypraw na wieś, więc program rozwoju gospodarstw indywidualnych zawisł w próżni. Trzeba było „staczać się" ku kolektywizacji. Tymczasem „nadzwyczajne kroki" polegające na zabieraniu zboża niespodziewanie przeobraziły się w program „likwidacji kułactwa jako klasy". Ze sprzecznych rozkazów, obfitszych niż dzienne racje chleba, wynikało w sposób oczywisty, że w kwestii chłopskiej rząd nie miał nie tylko pięcioletniego, ale nawet paromiesięcznego programu.
Zgodnie z planem, opracowanym już pod groźbą kryzysu żywnościowego, skolektywizowana gospodarka miała obejmować po pięciu latach około 20% gospodarstw chłopskich. Jak się okazało, już w połowie pięciolatki program ten, którego ogrom stanie się dla nas jasny, gdy uwzględnimy, że w ciągu poprzednich dziesięciu lat kolektywizacja objęła mniej niż 1% wsi, pozostał daleko w tyle. W listopadzie 1929 roku, przezwyciężywszy własne wahania, Stalin proklamował koniec gospodarki indywidualnej: chłopi idą do kołchozów „całymi wioskami, rejonami, nawet okręgami". Jakowlew, który dwa lata przedtem utrzymywał, że przez wiele jeszcze lat kołchozy będą tylko „wysepkami w morzu gospodarstw chłopskich", teraz jako komisarz ludowy rolnictwa otrzymał polecenie „zlikwidowania kułactwa jako klasy" i zaprowadzenie powszechnej kolektywizacji w jak najszybszym terminie". W ciągu 1929 roku liczba skolektywizowanych gospodarstw wzrosła z 1,7% do 3,9%, w 1930 — do 23,6%, w 1931 już do 52,7%, w 1932 roku do 61,5%.
W chwili obecnej chyba już nikt nie zechce powtarzać liberalnej bzdury, jakoby kolektywizacja była w całości rezultatem li tylko nagiego gwałtu. W minionych epokach historycznych chłopstwo w walce z głodem ziemi wzniecało bunty przeciwko obszarnikom, albo też jego potok osadniczy kierował się w dziewicze rejony, wreszcie zasilało wszelkiego rodzaju sekty, wynagradzające chłopu głód gruntów na ziemi rajską szczęśliwością na niebiańskich pustkowiach. Teraz, po wywłaszczeniu wielkiej własności i po maksymalnej parcelacji zasobów ziemi, scalanie skrawków gruntu w większe areały stało się sprawą życia i śmierci dla chłopstwa, dla rolnictwa i dla społeczeństwa jako całości.
Tego rodzaju ogólne względy historyczne bynajmniej nie przesądzają jeszcze o rozwiązaniu problemu. Realną możliwość dokonania kolektywizacji warunkowały przede wszystkim istniejące rezerwy, produkcyjne, czyli zdolność przemysłu do zaopatrzenia wielkich gospodarstw w niezbędny inwentarz, a nie administracyjna energia rządu, ani nie to, w jakim stopniu sytuacja wsi była bez wyjścia,. Tych materialnych przesłanek ewidentnie nie było. Kołchozy tworzono w oparciu o inwentarz przydatny przeważnie tylko w drobnym gospodarstwie. W takich warunkach przesadnie szybka kolektywizacja stawała się gospodarczą awanturą.
Zaskoczony radykalizmem własnego zwrotu rząd nie zdążył i nie zdołał, nawet w stopniu elementarnym, przygotować wprowadzenie nowej polityki. Nie tylko masy chłopskie, ale i lokalne organy władzy nie wiedziały, czego się od nich żąda. Chłopstwo było rozjuszone słuchami, że bydło i dorobek zabiera się „na skarb państwa". Słuchy te okazały się wcale nie dalekie od rzeczywistości. W praktyce realizowano tę karykaturę, którą w swoim czasie rysowano jako wizerunek lewicowej opozycji: biurokracja „grabiła wieś". Kolektywizacja zaprezentowała się chłopstwu przede wszystkim jako wywłaszczenie z całego dobytku. Uspołeczniano nie tylko konie, krowy, owce, świnie, ale i pisklęta, „rozkułaczano — jak donosił z kraju jeden z obserwatorów — aż do walonek, które ściągano z nóg małych dzieci". W rezultacie chłopi masowo wyprzedawali bydło za bezcen lub też bili je na mięso i skóry.
W styczniu 1930 roku na moskiewskim zjeździe kolektywizacyjnym członek Komitetu Centralnego Andriejew przedstawił taki obraz: z jednej strony ruch kołchozowy, który rozwinął się potężnie w całym kraju, „będzie teraz na swej drodze łamać wszystkie przeszkody", z drugiej — rabunkowa wyprzedaż przez chłopów przed wstąpieniem do kołchozu własnego sprzętu, bydła, a nawet nasion „przybiera wręcz groźne rozmiary". Chociaż wymienione tu jednym tchem wnioski są ze sobą sprzeczne, oba one charakteryzują poprawnie, choć z dwóch różnych punktów widzenia, epidemiczność kolektywizacji jako desperackiego środka. „Powszechna kolektywizacja — pisał tenże sam krytyczny obserwator — pogrążyła gospodarkę narodową w stan dawno już nie notowanej ruiny: zupełnie jakby przetoczyła się trzyletnia wojna".
Biurokracja podjęła próbę, by za jednym zamachem dwadzieścia pięć milionów funkcjonujących w odosobnieniu jednostek chłopskiego egoizmu, które jeszcze wczoraj były jedyną siłą napędową rolnictwa, cherlawą jak chłopska chabeta, ale jednak siłą napędową, zastąpić armią dwustu tysięcy zarządów kołchozowych, pozbawionych środków technicznych, wiedzy agronomicznej i oparcia w samym chłopstwie. Destrukcyjne następstwa awanturnictwa nie kazały na siebie czekać i rozciągnęły się w czasie na kilka lat. Plony zbóż, które w 1930 roku wzrosły do 835 milionów cetnarów, spadły w ciągu następnych dwóch lat poniżej 700 milionów. Jeśli ją potraktować samoistnie, taka różnica nie wyglądała katastrofalnie, lecz oznaczała ubytek akurat tej ilości zboża, jaka była niezbędna miastom choćby do zwykłej głodowej normy. Jeszcze gorzej było z uprawami przemysłowymi. W przededniu kolektywizacji produkcja cukru osiągnęła prawie 109 milionów pudów, by za dwa lata, gdy powszechna kolektywizacja była w toku, spaść z braku buraków do 48 milionów, czyli ponad dwukrotnie. Lecz najbardziej pustoszący huragan przeszedł nad wiejskim żywym inwentarzem. Ilość koni spadła o 55% — z 34,6 miliona w 1929 roku do 15,6 milionów w 1934; pogłowie bydła rogatego z 30,7 miliona do 19,5 milionów czyli o 40%; ilość świń o 55%, owiec o 66%. Śmiertelność ludzi — z głodu, z zimna, na skutek epidemii i represji — niestety nie została obliczona tak dokładnie jak śmiertelność bydła, lecz także wyraża się w milionach. Wina za te ofiary spada nie na samą kolektywizację, lecz na ślepe metody, na awanturnictwo i gwałty stosowane przy jej zaprowadzaniu. Biurokracja niczego nie przewidziała. Nawet statut kołchozu, w którym usiłowano powiązać interes osobisty chłopa ze zbiorowym, został opublikowany dopiero po bezlitosnym spustoszeniu, jakiemu uległa nieszczęsna wieś.
Forsowność nowego kursu wzięła się z konieczności ratowania się przed następstwami polityki z lat 1923—1928. Tym niemniej kolektywizacja mogła i powinna była przyjąć bardziej rozsądne tempo i bardziej planowe formy. Mając w ręku władzę i przemysł, biurokracja mogła sterować procesem kolektywizacji, nie doprowadzając kraju na skraj katastrofy. Można było i należało przyjąć tempo bardziej odpowiadające materialnym i duchowym zasobom kraju. „Przy sprzyjających wewnętrznych i międzynarodowych warunkach — pisano w 1930 roku w zagranicznym organie lewicowej opozycji — materialno-techniczne warunki rolnictwa mogą w ciągu 10—15 lat ulec zasadniczym przeobrażeniom i stworzyć bazę produkcyjną kolektywizacji. Jednakże w ciągu tych lat, jakie dzielą nas od takiego stanu rzeczy, władza radziecka mogłaby kilkakrotnie zostać obalona _"
Nie było to ostrzeżenie przesadne: jeszcze nigdy tchnienie śmierci nie unosiło się tak wprost nad terytorium Rewolucji Październikowej, jak w latach powszechnej kolektywizacji. Niezadowolenie, niepewność i rozjątrzenie trawiły kraj. Rozprzężenie systemu pieniężnego, gordyjski węzeł sztywnych, umownych i wolnorynkowych cen, przejście od czegoś w rodzaj handlu między państwem a chłopstwem do podatku zbożowego, mięsnego i mlecznego; walka na śmierć i życie z masowym rozkradaniem dobytku kołchozowego i z masowym zatajaniem tej grabieży; stricte wojskowa mobilizacja partii do walki z kułackim sabotażem po „likwidacji" kułactwa jako klasy, a zarazem powrót do kartek i głodowych racji żywnościowych, wreszcie — przywrócenie systemu dowodów osobistych. Wszystkie te kroki przywróciły w kraju atmosferę wojny domowej, zdawałoby się dawno już zakończonej.
Zaopatrzenie fabryk w surowce i w żywność pogarszało się z kwartału na kwartał. Nieznośne warunki życia powodowały fluktuację siły roboczej, bumelanctwo, niedbałą pracę, psucie maszyn, wysoki procent braków, niską jakość wyrobów. Przeciętna wydajność pracy w 1931 roku spadła o 11,7%. Zgodnie z mimowolnym wyznaniem Mołotowa, które odnotowała cała prasa radziecka, produkcja przemysłowa w 1932 roku wzrosła tylko o 8,5% zamiast wymaganych w planie rocznym 36%. Co prawda, wkrótce potem obwieszczono na cały świat, że plan pięcioletni został wykonany w cztery lata i trzy miesiące. Oznacza to jednak tylko tyle, że cynizm biurokracji w posługiwaniu się statystyką i w manipulowaniu opinią publiczną nie zna granic. Jednakże nie jest to najważniejsze: na jedną kartę postawione zostały losy nie samego planu pięcioletniego, ale ustroju.
Ustrój utrzymał się, lecz jest to jego własna zasługa, gdyż zapuścił głębokie korzenie w społecznej glebie. W nie mniejszej mierze jest to rezultat sprzyjających okoliczności zewnętrznych. W tych latach, gdy zapanował chaos gospodarczy, gdy na wsi toczyła się wojna domowa, Związek Radziecki był w istocie rzeczy sparaliżowany w obliczu wrogów zewnętrznych. Niezadowolenie chłopstwa ogarniało armię. Niepewność i wahania demoralizowały aparat biurokratyczny i kadrę dowódczą. W tym okresie cios zadany ze Wschodu lub z Zachodu mógł mieć fatalne następstwa.
Na szczęście pierwsze lata kryzysu handlowo-przemysłowego wywołały w całym świecie kapitalistycznym nastroje zakłopotania i wyczekiwania. Nikt nie był gotowy do wojny, nikt nie miał na nią odwagi. Przy tym nigdzie we wrogich państwach nie zdawano sobie dostatecznie sprawy z całej ostrości konwulsji społecznych, jakie wstrząsały Krajem Rad przy dźwiękach oficjalnej muzyki ku chwale „linii generalnej".
Mamy nadzieję, że nasz szkic historyczny, mimo swej krótkości, ukazuje, jak daleki jest rzeczywisty rozwój robotniczego państwa od idyllicznego obrazu stopniowego i nieustannego kumulowania się sukcesów. Z obfitującej w kryzysy przeszłości wysnujemy dalej ważne wskazania na przyszłość. Zarazem sądzimy, że przegląd dziejów polityki gospodarczej rządu radzieckiego i jej meandrów jest niezbędny po to, żeby obalić ten sztucznie zaszczepiony i indywidualistyczny fetyszyzm, który źródła rzeczywistych i rzekomych sukcesów upatruje w szczególnych walorach osobistych kierownictwa, a nie w stworzonych przez rewolucję warunkach uspołecznionej własności.
Obiektywne zalety nowych porządków społecznych znajdują, rzecz jasna, wyraz także w metodach kierownictwa. Te ostatnie, wszakże, same w nie mniejszym stopniu są również wyrazem gospodarczego i kulturalnego zacofania kraju i tej drobnomieszczańskiej atmosfery na prowincji, w jakiej uformowali się jej kierowniczy działacze.
Byłoby największym błędem wyciągnąć stąd wniosek, jakoby polityka kierownictwa radzieckiego ma trzeciorzędne znaczenie. Nie istnieje na świecie drugi taki rząd, w którego ręku losy kraju skoncentrowane byłyby do takiego stopnia. Sukcesy i niepowodzenia poszczególnego kapitalisty nie w pełni, oczywiście, lecz w dużym, niekiedy w decydującym stopniu zależą od jego cech osobistych. Mutatis mutandis rząd radziecki zajmuje względem całej gospodarki taką pozycję, jak kapitalista wobec przedsiębiorstwa. Scentralizowanie gospodarki narodowej przekształca władzę państwową w czynnik o ogromnym znaczeniu. Właśnie dlatego jednak politykę rządu należy oceniać nie na podstawie sumarycznych jej wyników, nie na podstawie nagich danych statystycznych, ale zgodnie z tą specyficzną rolą, jaką w osiąganiu tych rezultatów odegrało świadome przewidywanie i planowe kierowanie.
Meandry kursu rządowego odzwierciedlały nie tylko obiektywne sprzeczności sytuacji, lecz także niewystarczającą zdolność rządzących do rozpoznania w porę sprzeczności i do profilaktycznego reagowania na nie. Błędy kierownictwa niełatwo jest wyrazić w wielkościach buchalteryjnych. Już jednak tylko pobieżny zarys historii tych meandrów pozwala stwierdzić z przekonaniem, że obciążają one radziecką gospodarkę olbrzymimi kosztami ubocznymi.
Niezrozumiałą co prawda rzeczą pozostaje, w każdym razie przy racjonalistycznym traktowaniu historii, jak i dlaczego frakcja najuboższa w idee i najbardziej obciążona błędami pokonała wszystkie inne ugrupowania i skupiła w swych rękach nieograniczoną władzę. Dalsza analiza da nam klucz i do tej zagadki. Zobaczymy również, jak biurokratyczne metody autokratycznego kierownictwa popadają w coraz większą sprzeczność z potrzebami gospodarki i kultury, i jak w nieunikniony sposób wynikają stąd nowe kryzysy i wstrząsy w rozwoju Związku Radzieckiego.
Zanim jednak przystąpimy do zbadania dwoistej roli „socjalistycznej" biurokracji, będziemy musieli odpowiedzieć sobie na pytanie: jakiż więc jest ogólny bilans poprzednich sukcesów? Czy rzeczywiście w ZSRR zbudowano socjalizm? A może ostrożniej: czy osiągnięcia gospodarcze i kulturalne chronią przed niebezpieczeństwem odrestaurowania kapitalizmu, podobnie jak społeczeństwo burżuazyjne dzięki własnym osiągnięciom było na określonym etapie zabezpieczone przed restauracją feudalizmu i niewoli pańszczyźnianej.'
@ABCD Konwencje prowadzenia wojny wymagają, aby opiekować się jeńcami wojennymi a nie ich rozmyślnie głodzić a tu ówczesna komisja sejmowa powołana przez Sejm RP ustaliła, że celowo pozwalano na rozprzestrzenianie się np tyfusu. Zresztą podobny obraz wynika z raportów YMCA oraz Czerwonego Krzyża nt. polskich obozów koncentracyjnych. W skrócie władze polskie (przynajmniej te na poziomie wojskowym) zadowolone były, że sowieccy jeńcy giną w obozach jak muchy, oszczędzając tym samym żywność, leki oraz kule. Nie uważasz, ze to krwiożercze?
Crystiano jako człowiek wrażliwego serca winien stanąć na czele społecznego komitetu budowy pomnika ofiar nieludzkiej władzy polskiej.
nie mam nic przeciwko pomnikom poświęconym czerwonoarmistom. Jednakże co do jeńców radzieckich, ich śmiertelność nie była większa niż polskich jeńców w sowieckiej niewoli. Przy tamtych warunkach, zarówno sanitarnych jak i logistycznych, było to, niestety, ale nieuniknione.
Co innego, jeżeli popełnione zbrodnie pokroju rozstrzelania jeńców. O tym mi jednak nic nie wiadomo.
@Crystiano jest ciekawy artykuł o polskich obozach koncentracyjnych w Newsweeku http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/newsweek_polska/pieklo-za-drutami,46432,1. Tylko czekać na film Wajdy o jeńcach rosyjskich w Strzałkowie, Wadowicach i Tucholi.
nie mniej jednak i nie bardziej niż los polskich jeńców w niewoli sowieckiej. Tym bardziej, że w podanym przez ciebie artykule nie doczytałem się o kopaniu albo paleniu jeńców żywcem. A tutaj i owszem:
http://www.obnie.info/Joomla/index.php?option=com_content&view=article&id=1390:rosyjska-niewola-1919&catid=81:historia&Itemid=27
http://aleszum.salon24.pl/165133,jency-polscy-i-sowieccy-w-wojnie-polsko-bolszewickiej-1919-21
http://pl.wikipedia.org/wiki/Je%C5%84cy_polscy_w_niewoli_sowieckiej_(1919-1922)
Szczególnie zaś godne polecenia - artykuł w PDF - ie (pierwszy link od góry)
http://www.google.pl/search?hl=pl&q=polscy+w+niewoli+sowieckiej+(1919-1921)&aq=f&aqi=&aql=&oq=&gs_rfai=
Po pierwsze, mauzoleum Lenina to wymysł Stalina, który chciał w ten sposób lansować się na jego wiernego ucznia. W rzeczywistości sam Uljanow chciał spocząć w grobie obok swej matki.
Po drugie, na terenie Europy dowódcy nie brali bezpośredniego udziału w bitwach mniej więcej od Grunwaldu. Rozumiem, że Leninowi należałby się szacunek za cofnięcie technik dowodzenia w głąb średniowiecza.
Po trzecie, rzeczywiście bolączką marksizmu jest niedocenienie kwestii świadomościowych. Jak słusznie uważał Edward Abramowski, lud obdarzony świadomością niewolniczą nie jest w stanie zbudować demokracji i socjalizmu.
Po czwarte, istotnym błędem bolszewików było obsadzanie urzędów i ważnych funkcji w państwie ludźmi starego reżimu. W zasadzie tylko dyplomacja znajdowała się w rękach ludzi niezwiązanych z caratem. Z drugiej jednak strony trudno się dziwić, że bolszewicy w ciągu kilku lat nie zdążyli wykształcić własnych kadr. W państwach barbarzyńskich, powstających na gruzach starożytnego Rzymu, administracja także była obsadzana głównie przez Rzymian.
Po piąte, sam Anton Denikin po wojnie stwierdził, że "Nasz biały terror był silniejszy od czerwonego terroru".
wybacz, ale nie przemawia do mnie rewolucjonista, siedzący za biurkiem i kreślący strzałki na mapie. Rewolucjonista to chyba nie żaden marszałek czy generał, tylko ktoś dający przykład, porywający ludzi, samemu walcząc na barykadzie, w pierwszej linii. Tym bardziej, że specjalnego wykształcenia wojskowego Lenin nie miał i byli lepsi ludzie od kreślenia strzałek na mapie. Poza tym, chyba nie na władzy zależało Leninowi czyż nie...? Czy może jednak wszystko rozbija się o karierowiczostwo, walki frakcyjne, obawę przed utratą władzy?
Co do ofiar - zależy, jak patrzeć np. na zabitych przez Kozaków, nad którymi biali mieli bardzo symboliczne zwierzchnictwo. A dużą cześć ofiar zabili zapewne ludzie, którzy z którąkolwiek ze stron wspólne mieli co najwyżej mundury.
Zgadzam się z pozostałymi kwestiami. Jeżeli chodzi o carskich urzędników czy dowódców to dowód na to, że całkiem pragmatyczne przesłanki biorą górę nad rewolucyjnymi ideałami.
Na forum zaroiło się od sporów historyczno - ideologiczno - ekonomicznych. Nauczmy się cieszyć ze zwycięstw, bo jak dotychczas, to "świętujemy" klęski". Ale to zasługa sanacyjnej (piłsudczykowskiej) historiozofii, która zapanowała w naszym systemie edukacyjnym po zamachu majowym, a która powróciła do łask w katolicko - narodowych środowiskach, po 1989 roku.
Albo krytykujemy bolszewików za obsadzanie ważnych funkcji w państwie dawną kadrą, albo atakujemy Lenina za to, że nie miał wykształcenia wojskowego.
Poza tym nie można bagatelizować cech charakteru, a nie od dziś wiadomo, że Lenin do najodważniejszych nie należał. Innymi słowy, bladł ze strachu na byle wieść o tym, że biali mogą zwyciężyć. Jednak moim zdaniem nie deprecjonuje go to jako rewolucjonisty. Nie uważam, aby architektami rewolucji mieli być ludzie, którzy potrafią biec z czerwoną flagą na karabiny maszynowe, i ciągnąć za sobą tłum bezbronnych ludzi. Przynajmniej równie cenne są dla "sprawy" osoby obdarzone charyzmą, zdolnościami organizacyjnymi, trzeźwym myśleniem etc.
1. Lenin był tchórzem, nie walczącym w pierwszym szeregu rewolucji. Nikt tu nie mówi o jakimś rzucaniu się na karabiny, ale o normalnej walce, w której codziennie brali udział żołnierze.
2. W imię rewolucji, którą wywołał, wysyłał na śmierć innych, samemu do walki się nie kwapiąc, chociaż wydaje się, że to jemu powinno najbardziej zależeć. Tak więc urządził rewolucję rękoma innych ludzi, nie zaś swoimi.
3. Nie miał wykształcenia wojskowego, więc nie dość, że był tchórzem niewalczącym w pierwszej linii, to nie był także dowódcą, który mógł dać zwycięstwo swoim ludziom.
4. Z powyższego wynika fakt korzystania z dowódców carskich.
Podsumowując, rewolucja została dokonana rękoma robotników i chłopów, dowodzonych przez oficerów carskich. Nie był więc Lenin ani żołnierzem, ani dowódcą, ani rewolucjonistą. Swoje papierowe idee urzeczywistniał rękami innych, samemu jedynie korzystając z ich owoców. Za co więc szacunek?
Jedna armia dowodzona przez carskich oficerów wygrała z drugą armią dowodzoną przez carskich oficerów. Po prostu wojna domowa carskiej kadry oficerskiej. Gdyby armia bolszewicka była dowodzona przez robotników czy chłopów (co zasadniczo byłoby zgodne z ideą rewolucji) zostałaby rozniesiona w pył.
Ciekawe co myśleli sobie czerwonoarmiści, widząc, że dowodzą nimi ludzie przeciwko którym ta rewolucja została w ogóle zorganizowana.
Pisze Pan:
"Trzeba się na coś zdecydować.
Albo krytykujemy bolszewików za obsadzanie ważnych funkcji w państwie dawną kadrą, albo atakujemy Lenina za to, że nie miał wykształcenia wojskowego."
***
Wcale nie musimy się na nic decydować.
Lenin nie miał żadnych zalet jako przywódca państwa.
Był tak głupi, że uważał, że jeśli jemu odpowiada ubogie życie abnegata to i sto milionów Rosjan z upodobaniem będzie go naśladować.
Mylił się tak bardzo, że doprowadził do strat ludności wcześniej w świecie nieznanych, chcąc ten model życia
upowszechnić.
I udało mu się, ale za cenę łagrów, masowych egzekucji i
codziennego terroru - w tych warunkach ludzie zatęsknili za najskromniejszym nawet, ale bezpiecznym bytem.
W swym zarozumialstwie rozpoczął rewolucję społeczną, która MUSIAŁA zakończyć się klęską, bo zakładała cele sprzeczne z wrodzonymi ludziom cechami uwarunkowanymi genetyczne ( mam tu na myśli egoizm jednostki, który jest i będzie w przyszłości głównym czynnikiem ewolucji Życia jako takiego).
Jedyną pociechę z Lenina - Wodza Rewolucji mieli jego
pozorni wrogowie - Niemcy, którzy mimo przegranej wojny zajęli ogromne obszary Rosji, na których powstało później
Odrodzone Państwo Polskie.
Więc, paradoksalnie, my Polacy,też mamy za co chwalić Lenina, ale nie za jego program polityczny, a za bezprecedensowe osłabienie Rosji, umożliwiające odrodzenie Polski po 123 latach zaborów.
@tarak "cele sprzeczne z wrodzonymi ludziom cechami uwarunkowanymi genetyczne ( mam tu na myśli egoizm jednostki, który jest i będzie w przyszłości głównym czynnikiem ewolucji Życia jako takiego)."
Nie ma żadnych wrodzonych ludzkich cech. Ludzi można zmusić aby byli altruistami podobnie jak dziś się zmusza ich do tego, aby byli egoistami. To kwestia wychowania i systemu gospodarczo-społecznego. Ale to już inny temat niż cud nad Wisłą za który zapłaciliśmy w Katyniu.
Ma Pan rację, ten problem nie dotyczy Cudu nad Wisłą,
ale jedynie tego jak ocenić działalność Lenina.
Ale tylko w tym ma Pan rację, bowiem egoizm to tylko inny
aspekt znanego Panu zapewne instynktu samozachowawczego.
Innym jego aspektem jest seksualizm jeszcze innym potrzeba jedzenia i picia.To trochę tak, jak Bóg w trzech osobach, każda określa inne cechy tego samego Boga.
Czy ktoś słyszał o tym, że instynkt samozachowawczy jest zachowaniem wyuczonym?
Za to zachowaniem wyuczonym jest altruizm, sprzeczny zachowaniem wrodzonym, wypływa z naszego intelektu, podczas gdy wszystkie postacie instynktu samozachowawczego
z zaprogramowanych poprzez ewolucję cech genetycznych.
Rozum podpowiada,że trzeba wspomóc słabszego , instynkt przeciwnie - przecież to potencjalny konkurent, który może zagrozić moim szansom na przeżycie (ale także pozycji społecznej czy zawodowej, które przekładają się na większe szanse na znalezienie partnerki i reprodukcję).
Odwieczna walka Dobrego ze Złem.
Ale tak jak nie można przez indoktrynację ( naukę) zmienić koloru oczu, tak (z niewielkimi wyjątkami natury medycznej, np.depresja) nie nożna pozbawić człowieka woli przetrwania, nierozerwalnie związanej z egoizmem i
wynikającymi z niego skutkami społecznymi.
I na tym polegał błąd Lenina.
:D