Jeśli 30 latek mówi o sobie per Jaś to coś jest na rzeczy ?
Cytat z pamięci z książki Jasia - Janusz Chrystus ( czy jakoś tak )
Czasem coś pisze. Potem to czytam i pytam Boga :
Boże co ja per.... ? Potem zbieram te kartki, idę do jakiegoś niszowego wydawnictwa a oni wydają to jako poezje.
--
Co zaś się tyczy tej całej rewitalizacji Pragi to rewitalizujące się tylko te rejony z których wolnym spacerkiem można dojść w 30 min do śródmieścia.
Dla porównania z Polskiego Berwery Hilss Konstancina Jeziornej do samej Warszawy stoi się rano w korku godzinę to samo dotyczy chyba najbardziej dynamicznie rozbudowującej się cześć Pragi Tarchomina z którego do Elektrociepłowni Żerań (wjazd na trasę Toruńską ) stoi się godzinę.
Co zaś do korporacyjnej ( z tego co wie to indywidualna inwestycja Pana Trzcińskiego ) Fabryki Trzciny oraz powiązanie z nią Skweru Huwera to typowy przykład socjalizmu dla bogatych tj. miasto dotuje wiele imprez za free ale dobór artystów jest taki, że oferta kulturalna jest nie strawna dla słabiej wykształconych mieszkańców Warszawy Vide Sumień.
Na zakończenie podam prosty przykład socjalizmu dla bogatych :
W zeszłym roku w Śnie Pszczoły grał awangardowo etniczny zespół Karpaty Magiczne. Grał na takim typowym podwórku studni a jego niecodzienna muzyka powodowała wzruszenie snobów & autentyczne k... słane z okien przez rdzennych mieszkańców.
I tak wygląda większość tzw. darmowych koncertów które organizuje Fabryka Trzciny.
JA NA SZCZĘŚCIE JESTEM WYKSZTAŁCONY TO AWANGARDĘ OBCZAJAM !!!
I z jednej strony: "nieuzasadnione jest np. porównywanie Warszawy do Berlina.", ale za to obok siebie Bytom, Łódź i Wałbrzych.
Idź dalej autorze i w jednym szeregu postaw Nowy Jork, Bombaj i Sieradz, albo Karaczi, Lagos i Wałcz.
A może zamiast janosikowego ( jeśli nawet te pieniądze zostaną w budżecie to i tak je przepie..... na głupoty )może takie rozwiązania :
Pierwsze z PRL a więc na lewicowym portalu powinno wzbudzić entuzjazm :
Umowę o pracę ( zatrudnić się ) może podpisać tylko ten kto ma stały meldunek w Warszawie vide sytuacja z komedii Bareji : Nie ma róży bez ognia.
Zakaz zatrudniana na umowy śmieciowe ludzi urodzonych w Warszawie.
Preferowanie w zatrudnieniu ludzi urodzonych w Warszawie.
etc.
Tego typu rozwiązanie spowoduje, że wzrosną dochody Warszawiaków a co za tym idzie mniejsze kontrowersje będzie wzbudzać mechanizm redystrybucji.
porównywanie Warszawy do Berlina.
---------------------------------
Od razu widać żeś nie Krytyczno Polityczny
( za co masz u mnie pierwszego plusa )
Jak byś bywał w Nowym Wspaniały to byś wiedział, że w Warszawie właśnie ma być jak w Berlinie : alternatywnie, awangardowo etc.
Berlin to mekka nowej lewicy !!!
Można nie być w Krakowie !!!
Można nie być w Częstochowie !!!
Ale nie być w Berlinie to obciach !!!
Aż chciała by się rzewnie zanucić za liderem krakowskiej grupy Pod Budą :
Nie przenoście nam Berlina do Stolicy !!!
czyli jak ktoś urodził się poza Warszawą to już można go zatrudnić na umowę śmieciową?
"Podobnie nietrafiony jest argument o tym, że i w stolicy znajdziemy regiony biedy. Obrazująca ją Praga wbrew pozorom to dość doinwestowana część miasta."
Tak tylko chyba cale praskie inwestycje ograniczaja sie do skromnego obszaru od Dworca Wilenskiego do Bazaru Rozyckiego. A z poludniowej strony Pragi skupiaja sie na Saskiej Kepie.
"Przykładem świeci np. transport publiczny. Już budowane są nowe stacje metra. Poprawia się jakość dostępu do usług różnego rodzaju. "
Czym sie niby wyroznia na tle np. takiej Ochoty czy Woli transport publiczny na Pradze?
Dostep do jakich uslug sie poprawia?
"Brak rejestracji zmiany zamieszkania w lokalnym urzędzie skarbowym to jeden z poważniejszych problemów, jakie wskazują pomysłodawcy krytykowanego przez lewicowych autorów projektu."
No i nikt mi nie kaze sie opodatkowywać na rzecz Warszawy. Płacę za bilety, płacę czynsz a więc za eksploatacje klatek schodowych, windy, chodnika do bloku a więc najbliższych i najczęściej używanych usług, z bibliotek nie korzystam, auta nie prowadzę, dzieci do stołecznych szkół, żłobków nie wysyłam, zakupy robię w obrębie aglomeracji to niby co jestem jeszcze winien?
ty teraz mieszkasz w Warszawie? Zawsze myślałem, że Lublin, tak mi się wydawało.
Twoje argumenty tylko potwierdzają wszystkie z moich. Uważasz, że płacąc czynsz i bilety (które opłacają 40 parę %) kosztów komunikacji, zwalniasz się z obowiązku przemeldowania. Ale dlaczego skoro ja jestem parę razy w miesiącu w Łodzi i Białymstoku i też płacę bilety, to miasta nie redystrybuują dochodów? Głupota janosikowego w wysokości 966 mln zł polega na tym, że jest to tylko jeden z dwóch mechanizmów solidarnościowych. Drugi jest równie duży, ale idzie bardziej na dziko. Gdybyś płacił podatki, to płaciłbyś nie za 40 parę tylko za 100% transportu publicznego. W ten sposób uspołeczniłbyś koszty.
Nie twierdzę, że Praga to oaza luksusu. Potwierdzają to np. najniższe ceny nieruchomości. Po prostu bogactwo się wymieszało. Teraz w każdym regionie są i biedni, i bogaci, a DZIELNICOWE GRANICE UBÓSTWA ZATARŁY SIĘ. Jeżeli nie widzisz przebudowy linii tramwajowej na pl. Waszyngtona, inwestycji w Zieleniecką, remontu Teatru Powszechnego, Kina Praha, przebudowy ronda Starzyńskiego, Dworca Wschodniego i pozostałych stacji kolejowych, remontu linii tramwajowej na Targowej, trasie WZ, Ząbkowskiej itd. itd. to znaczy, że patrzycie z klapkami na oczach. Nie wiem czy widzieliście jak wyglądały np. praskie szkoły w latach 90., a jak wyglądają dzisiaj. Nie wiem jakim cudem twierdzisz, że inwestycje w komunikację miejską na Woli są takie same jak na Pradze. Mijasz się z prawdą tak jak ostatnio pewni panowie w kontekście mostu Północnego.
o Ł. Drozdzie w stopce redakcyjnej portalu:
"Student politologii na Uniwersytecie Warszawskim. Radykalny socjaldemokrata albo delikatny marksista. Rodowity warszawiak, ateista. Zwolennik lewicy zarówno w sensie gospodarczym, jak i światopoglądowym."
Jak już redaguje, to może dałby spokój z pisaniem. Bo musi jednak jeszcze sporo postudiować, choćby szkodziło to radykalizmowi i delikatności. Tekst dowodzi iż autor chodzi po warszawie i co nieco spostrzega a nawet odwołuje się do innych spostrzeżeń. Np.:"Wszystkie badania socjologiczne potwierdzają, że zdobycie wyższego wykształcenia właściwie wyklucza możliwość popadnięcia w sferę radykalnego ubóstwa". Trudno jednak czytając tekst o janosikowym oczekiwać po autorze bogactwa intelektualnego. Jak widać, choćby po przytoczonym zdaniu, nie czyta tekstów nawet na portalu na którym ogłasza wyniki swoich badań i przemyśleń (i którego nazywa się redaktorem). Może jako politolog z UW liczy, że mało kto pamięta, co kto parę dni temu napisał. Tym bardzej że jego samego nie interesuje historia tzn procesy historyczne (jest tylko delikatnym marksistą).
Proponuję by najpierw w ramach koniecznej pracy domowej rozważał codziennie przynajmniej przez semestr np. czy: " janosikowe to mechanizm solidarnościowy"?. Nie on wymyślił tę fałszywkę, ale z niej korzysta. Niech zastanowi się o jaką / czego dystrybucję i jaką sprawiedliwość w tym przypadku chodzi? Niech się też czegoś dowie o Polsce (jeśli da radę to także o innych krajach). Jakich to podatków nie może w pełni pobierać Warszawa a jakich janosikujące pozawarszawie? Kto gdzie, jakie bogactwo wytwarza (a także wytwarzał przynajmniej po 1989 roku)? Kto komu sfinansował transformację (jak, jaką)? Jakiej całości częścią jest oceniany przez autora "mechanizm". Może by się więcej dowiedział skąd (konkretnie jakiej wartości) podatki się biorą. Itd.
Piszę ad personam, bo szkoda wysiłku na polemikę z tekstem bylejakim. Jednak spotykam na Lewica.pl teksty tego rodzaju coraz częściej. Może by przynajmniej redakcja dała sobie spokój z taką pisaniną. Pisać wcale nie trzeba. A tu im więcej tym głupiej. Podobnie jak w Krytyce Politycznej.
Chyba Janosik nie pozbawia lewicy bogactwa umysłowego. Jest solidarny z biednymi.
Całe życie to ja mieszkałem w Puławach nie w żadnym Lublinie ale tak teraz od paru lat w Warszawie mieszkam. Co nabyłem mentalność Warszawiaka?
"Uważasz, że płacąc czynsz i bilety (które opłacają 40 parę %) kosztów komunikacji, zwalniasz się z obowiązku przemeldowania."
Zacznijmy od tego że różny mieszkaniec Warszawy różnie może korzystać z tej komunikacji w związku z czym koszty które dotyczą segmentu przez niego wykorzystywanego są różne. W ciągu ostatnich 3-4 miesięcy ja korzystałem codziennie z dwóch autobusów do i z pracy (2 przejazdy dziennie w tym jeden w tzw. szczycie około 7.45 drugi ten już potencjalnie pusty bo okolo 20- potencjalnie bo autobusy kursujace w kierunku Portu Lotniczego im. Chopina są na ogół nieźle obsadzone). Dwa razy w tygodniu z metra (ok. 4 przejazdy). Raz na dwa dni z tramwajów (jeden kurs) i myślę że w takim obliczu jako posiadacz kwartalnego biletu nie żerowałem na stołecznej komunikacji?
No i z tego powodu mnie denerwują plakaty o "bracie Picie" i głupie uwagi niektórych Warszawiaków (nie do autora bo jego uwag głupimi nie nazwę).
Poza tym uważam że opłacać (poprzez podatki) komunikację w rodzimym mieście (z której nie korzystam niemalże wcale) jest bardziej zasadne bo komunikacja miejska jest tutaj gorzej rozwinięta niż w Warszawie.
Jeśli chodzi o dzielnicowe ubóstwo. Generalnie Warszawa to całe miasto gdzie żyje się (jeśli chodzi o polskie standardy) nienajgorzej i tak by mógł wygladać na odczepnego cały komentarz. Tylko że jest możliwość wskazać te części Warszawy gdzie bogactwo jest powyżej średniej (Ursynów, Wilanów, część Śródmieście i Mokotowa w okolicach Wilanowa, niech tam będzie Tarchomin czy co tam jeszcze) i te gdzie bogactwo jest poniżej średniej czyli Praga Północ, stare Okęcie, czy co tam jeszcze.
I tylko to chciałem powiedzieć bo Pragi Północ ani za slamsy ani za dzielnicę willową nie określam ale pewne różnice widać w porównaniu do reszty miasta.
Co do inwestycji praskich. Wyraziłem się źle oczywiście masz rację że te inwestycje są dynamiczniejsze na Pradze niż na przykładowej Woli ale wynika to właśnie z relatywnego zapóźnienia tej Pragi. Czyli chodziło mi że poziom komunikacji miejskiej na Pradze jest podobny jak na Woli podczas gdy tak na tej pierwszej aktualnie się więcej w to inwestuje.
I zauważ że inwestycje skupiają się w rejonie który określiłem chociaż trochę za wąsko. Jest to przede wszystkim obszar od Parku Praskiego po Rondo Waszyngtona od mostu Śląsko-Dąbrowskiego do mostu Poniatowskiego rejon przylegający do Wisły+ przylegają do tego relatywnie zawsze "zadbane" os. Panieńska do parku praskiego i domki na Saskiej Kępie. Wystarczy zjechać kilka minut od Cerkwii i Dworca Wileńskiego w okolice Stalowej i Inżynierskiej żeby było wiadomo o co mi chodzi.
Nie jestem zwolennikiem żeby Warszawa płaciła większość pieniędzy na inne regiony, ale nie będę słuchał że póki się nie zarejestruje w Warszawie to będę jakimś stołecznym pasożytem.
Nie, nie. Nie o to mi chodziło:)
Ok. Widzę, że podstawową różnicą między nami jest to, że ja uważam, iż na transport publiczny łożyć powinien każdy. Bo to też... mechanizm solidarnościowy. Komunikacja nigdy nie jest w stanie być dochodowa (tak jak np. nigdy kolej jako całość nie będzie generować zysków, chyba, że ograniczymy połączenia do Intercity). Dzięki temu, że nie opiera się na prostej kalkulacji ekonomicznej, w wulgarnym, neoliberalnym wydaniu, jest w stanie skutecznie funkcjonować. Mechanizm opierający jej utrzymanie na biedniejszych (nie mających własnych aut) i tych, którzy muszą na bilety wydawać więcej to przykład oparcia finansowania na tych w gorszej sytuacji, dowalenia biednym kosztem bogatszych. Tak ja to oceniam i tu się właśnie różnimy. Może znam za słabo Wolę, ale nie kojarzę jej z wygodną podobną Pradze. Pisząc o niej piszę też o historycznym obszarze: tj. samej Pradze Płn., określenie Praga Płd. powstało później i objęło dzielnice o innych nazwach.
Pasożytnictwo to mocne słowo. Należy zmodyfikować progi przynawania tego finansowania, wtedy to będzie w stanie działać. Cała moja argumentacja koncentruje się w okół tego, że ten mechanizm nie jest zły sam w sobie, lecz złe są jedynie jego progi. Postawa taka jak Twoja powoduje podwojenie janosikowego poza prawem. To jasne, że nie wszyscy będą płacić pity jak automaty, wiadomo, zbyt wielu studentów, zbyt mało mieszkań własnościowych. Takie, niech już będzie, pasożytnictwo to nie efekt złego zachowania, tylko źle skonstruowanego, niesprawiedliwego prawa.
Co do Peregrinusa: argumenty personalne nigdy nie są trafne. Wyrażasz się protekcjonalnie i lekceważąco, co wcale nie zwiększa Twojej błyskotliwości. Skoro przypisujesz mi ignorancję, to polecam raporty GUS o poziomie ubóstwa. Myślę, że z tych danych korzysta się na każdej uczelni, no chyba, że rzeczywiście się tak nie znam. Obsmarować w internecie bez nazwiska bardzo łatwo. Ciekawe też, że politolog z UW to już cały zestaw cech. Nie uważam, aby kilka tys. studentów na moim wydziale wykazywało te same właściwości. Ale po co to pisać, dowalić anonimowo przecież można najłatwiej i widowiskowo.
Raporty można pooglądać, także przeczytać, ale co z tego?
Jeśli się wyprowadza jakieś wnioski, to dobrze jest (tak mi się zdaje) wskazać przesłanki i przeprowadzic dowód.
Inaczej ogólnik za ogólnikiem mozna w swobodnej ustawiać konfiguracji.
Nadto raporty są różne w tej samej sprawie. Tutaj podany został jeden: GUSu o biedzie. Gratulacje.
Ale to nie pismo święte i czy jakieś i mocne argumenty daje w sprawie za czy przeciw janosikowemu to sprawa dyskusyjna.
Janosikowe już było na lewica.pl. I gdzie indziej. Coś zostało napisane. Może dla autora nic interesującego,
może dla innych tak. A tu kolejne, jednak, jak mi się zdaje znacznie gorsze odkrywanie Ameryki.
Rzeczywiście tysiąc(e) osób się różni między sobą. Także na studiach politologii.
Nie zamierzałem tej zdroworozsądkowej prawdzie zaprzeczać. Ale nie ma ona nieograniczonego zastosowania. To raczej obserwacja równie trafna i istotna, jak w sprawie Janosikowego, informacje o Woli i Pradze. Jeśli już i u politologów UW występują róznice, to
czemu jednak zostawić liczniejsze Wilanów i Górny Mokotów. Nic ciekawego o mechanizmach wtórnej dystrybucji
(proszę darować skróty) obserwując te dzielnice się nie znajdzie? Starczy Wola i Praga?
Nie dowalam, tylko zachęcam by autor nie spieszył się z pisaniem. By trochę nad kwestią popracował. By nie od razu zwierzał się z pierwszych swoich myśli.
W tym stylu każdy problem mozna w nieskończoność podnosić za każdym razem zaczynając od tego samego,
czyli swoich wrażeń i pierwszych refleksji. Jakby wydarzyło się tylko to co za swojego życia postrzegł autor. 2 a może i więcej teksty, na które się zdążył natknąć. Tu fragment jeden, tam fragment drugi. Jeszcze kilka skojarzeń. Wiedza gotowa.
To miałem na myśli wskazując na politologię UW. Tę wyrafinowaną metodologię społecznej analizy.
Skądinąd dziennikarzy są tysiące i piszą rozmaicie.
Czy jednak mainstream to coś czego nie ma ma w niesłychanej różnorodności umysłowej i na wydziale dziennikarstwa i nauk politycznych i w polskich mediach?
Tysiące osób, to juz wielka różnorodność umysłów? Czy raczej wrażenie różnorodności?
Wypisz wymaluj, jak na lewicy.pl. Chyba liczy się ona w tysiącach (przynajmniej)?
Nie pisałem teraz tutaj o janosikowym. Wypowiadałem się na ten temat komentując wcześniejszą portalową informację w tej sprawie. Pojawiło się wtedy kilka komentarzy bardziej rzeczowych od tego co ŁD teraz napisal. Z jego tekstu sądziłbym, że ich nie czytał, ale... Tak czy inaczej jeszcze raz zachęcam by się dowiedział więcej o kwestii, którą wszczyna.
Doradzam mu także obejrzenie cyklu "Wirtualna rewolucja" (aktualnie na Planete). Jakkolwiek nie tak róznorodne myślowo, jak warszawska politologia, jednak wydaje mi się, że może się z niego czegoś dowiedzieć o sobie, i jako radykalmym socjademokracie i delikatnym marksiście, i politogu - jednym z wielu tysięcy (raczej - milionów) podobnych do siebie.
PS. pisanie pod psudonimem , zresztą jak na lewicę.pl, łagodnie, widowiska unikając, może być mniej naganne niż pisanie pod własnym nazwiskiem byle czego, jakby dla byle kogo. Najłatwiej.
a peregrinus nawet pisząc bezpiecznie pod nickiem jest orginalny
nad tym, dlaczego tak się dzieje, że dziesiątki tysięcy mieszkających w Warszawie od lat przybyszów z innych stron kraju nie rejestrują się w urzędach skarbowych jako warszawiacy? Nie wystarcza powtarzać nowej piosenki warszawskich urzędników, którzy pomstują od kilku miesięcy, że w ten sposób przybysze ograbiają Warszawę! Autor przytacza kwoty, które obliczyli sobie na Bemowie, podkreślając, że takich urzędów w Warszawie jest 18.
Właśnie, dlaczego aż 18, dlaczego biurokracja w Warszawie jest rozbuchana i niefunkcjonalna? Taki Berlin, mający 3,5 miliona mieszkańców ma tylko 12 dzielnic! Chłopaki tam nie potrafią widocznie zadbać o swoje miejsca pracy czy co?
:)
?
Ino bez takich. Dla części lewicy biurokracja, urzędnictwo, słowem państwo to świętość, najwyższy bożek, cel sam w sobie. Po drugie zatrudnianie czy może precyzyjniej umieszczanie ludzi w urzędach zdaniem lewicy jakoś tam zmniejsza bezrobocie (he, he).
A czyż załatwianie posadek przez koleżków nie jest oznaką pewnego rodzaju więzi społecznych? Gdyby miejsce pracy można było po prostu kupić, na przykład - czy ja wiem, w zależności od "prestiżu społecznego" i wysokości poborów za powiedzmy 10, 20 lub 100 tys. zł, to lewica pewnie piałaby z oburzenia w niebo głosy. Natomiast posady (lub np. intratne zlecenia) uzyskiwane po linii partyjniackiej, towarzyskiej, rodzinnej bądź jeszcze jakiejś tam innej większego oburzenia zazwyczaj nie powodują. Ciekawe dlaczego? Bo jak dla mnie wyłożenie kasy jest uczciwsze tak wobec siebie samego jak i tzw. społeczeństwa.
Dlaczego uczciwsze?
rozbuchana warszawska struktura administracyjna to fakt. Gdyby w Warszawie zastosować berlińskie normy, to mielibyśmy tylko 6 dzielnic, nie 18, zaś gdyby berlińczycy jęci szałem przyjęli nasze, to mieliby 37 dzielnic zamiast 12. Proste?
Ilość ludzi na administracyjnych etatach to żaden sukces. My mamy biurokratyczną słoniowaciznę, niskie urzędnicze kwalifikacje, nieduże kompetencje i całkowity brak pomysłów, między innymi na to, co stolica ma do zaoferowania przybyszom, poza w większości śmieciowymi umowami. Niektórym oferuje wykształcenie, ale dlaczego to status Warszawy jako ośrodka akademickiego miałby przemawiać za ograniczeniem świadczeń solidarnościowych na rzecz innych regionów? Zwłaszcza, że owi przybysze w przytłaczającej większości studiują w trybie płatnym? Czy Łukasz Drozda, rodowity warszawiak, nie zauważył tego drobnego, niegodnego wspomnienia faktu? Miasto swoje, ale jakieś takie obce?
Inna fanaberia tekstu Drozdy - środki idą nie tam, gdzie powinny - do Białegostoku, nie do Bytomia, Wałbrzycha, Radomia czy Siedlec, więc nie należy płacić. Zgoda, że kierunek transferów można i trzeba modyfikować, jednak w żadnym rozdaniu, jakkolwiek by tasować, nie wyjdzie tak, że Warszawa to biedna gmina. Do tego nie przekona żaden z dziada pradziada dziad.
Przecież to była ironia.
zwracam honorarium