"Jeśli bowiem na ulicy bity będzie zwolennik neoliberalnego porządku, nie będę biernie przyglądał się jak ONR-owska młodzież się nad nim znęca"
Jeśli natomiast chodzi o mnie to owszem nie przyłączę się do bijących, ale też w obronie neoliberalnego leminga bynajmniej nie stanę.
Najlepszym paliwem dla ruchów i nastrojów faszystowskich są takie zjawiska jak bezrobocie, wyzysk, brak perspektyw, rozpad więzi społecznych itp. Jedynym efektywnym sposobem walki z faszyzmem jest więc walka z neoliberalnym kształem stosunków społecznych. Ruch antyfaszystowski powinien byc przede wszystkim ruchem zrzeszającym tych wszystkich, którzy dostrzegają, że prawdziwe źródło zła tkwi w niesprawiedliwym systemie i dążą do jego zmiany. Dlaczego jednak wylkuczac jakieś doraźne antyfaszystowskie akcje, organizowane nawet wspólnie z liberałami? Stawianie znaku równości między "Polską Jażdżewskiego" a "Polską ONR-u" to dla mnie jednak oczywiste przegięcie. Faszyzm to czysta nienawiśc wobec wszystkich inaczej myślących, a w Polsce ONR-u nie byłoby miejsca ani dla Jażdżewskiego, ani Ciszewskiego czy Prekiela. Kontrowersja czy organizowac się w walce o prawa pracownicze czy też od czasu do czasu chodzic na demonstracje antyfaszystowskie wspólnie z tymi, którzy mają odmienne poglądy, ale jednocześnie nie chcą narzucac ich siłą wszystkim dookoła, sprowadza się do starego pytania czy myć ręce czy nogi. Moim zdaniem można i jedno i drugie..
W pełni popieram tezy artykułu.
Niestety, ludzie myślący podobnie do Piotra Ciszewskiego opanowali Porozumienie 11 Listopada. Dlatego blokują wspólne działania z partiami politycznymi, dlatego cieszą się z nieobecności prezydent miasta na pochodzie. To ich działania doprowadziły do spadku liczebności zgromadzenia z 4 500 osób w 2010 roku do 2 000 osób w 2011 roku i do 1 000 osób w bieżącym roku.
Brak wspomnienia faktu zamordowania prezydenta Narutowicza wynika z błędnej podstawy ideologicznej.
Wszystkie przyczyny są spowodowane wolą opanowania ruchu antyfaszystowskiego przez ruch anarchistyczny.
Z całym szacunkiem dla redaktora Prekiela uważam nie tylko za błędne, ale wręcz szkodliwe i zabójcze dla ruchu lewicowego w Polsce. Cóż proponuje on ideowej lewicy czy anarchistom? Mamy być bojówką ochraniającą polityczne wiece Palikota i Millera? Uczestniczyć w cyrku, który urządzają pod szyldem "antyfaszyzmu"? Swoim zachowaniem ci politykierzy bardziej szkodzą ruchowi antyfaszystowskliemu niż ataki skrajnej prawicy.
Mamy wreszcie stać ramię w ramię ze zwolennikami zorganizowanej przestępczości ekonomicznej broniąc "demokracji"? A czymże jest ta "demokracja" dla ludzi, których klika Unii Wolności i jej następców pozbawiła domów, pracy, perspektyw na przyszłość? Przypominam redaktorowi Prekielowi, że to w "demokratycznej" Polsce ludzie mają procesy za blokowanie eksmisji czy udział w protestach antywojennych. To w imię "demokratycznego" państwa po sądach ciąga się ludzi nazywających okupację okupacją i zrzuca bomby na mieszkańców kraju w innej części świata, który nigdy nie stanowił dla nas zagrożenia.
Mamy w imię "walki z faszyzmem" poprzeć taki system przeciwko ONRowcom. To tylko da neofaszystom kolejne polityczne argumenty do ręki, stawiając ich w roli jedynych bojowników w walce z systemem. bronienie atakowanych liberałów przypomina mi raczej bronienie jakiegoś mafioza, zaatakowanego przez drobnego rzezimieszka wymachującego kijem. Polityczni idole redaktorów "Liberte!" doprowadzili do śmierci czy tragedii większej liczby niż nawet najniebezpieczniejsza nazistowska bojówka. Wstyd, że w ogóle ktoś odwołujący się podobno do tradycji PPS może proponować bycie w jednym obozie z takimi ludźmi.
Oświadczam w tym miejscu, że NIGDY nie będę uczestniczył w wiecach "antyfaszystowskich"
Porozumienie 11 listopada powinno odejść w przeszłość, a my szukać innych form działania. To Kolorowa Niepodległa z 2011 na której z antyfaszystów zrobiono ochronę Kalisza, czy parlamentarzystów Ruchu Palikota spowodowała demobilizację i klęskę. Wcześniej mieliśmy jeszcze "sojusz" z GW, który zrobił więcej szkody niż pożytku, bo zdemobilizował wielu naszych (sam poważnie zastanawiałem sie czy chodzić na demonstracje 11 listopada po tym co zobaczyłem), a dał argumenty stronie przeciwnej. Możesz Rafale brnąć w swoje wizje, ale błagam nie nazywaj tego lewicowym antyfaszyzmem, który z założenia powinien być zarówno przeciwko faszyzmowi, jak i establiszmentowi. Napisz o grant do HGW w ramach jakiegoś NGOsa walczącego z "mową nienawiści" i tyle.
Jeszcze dla porządku - Moja deklaracja nieuczestniczenia oczywiście dotyczy wieców Palikota i Millera.
Piszesz- " Mamy być bojówką ochraniającą polityczne wiece Palikota i Millera? Uczestniczyć w cyrku, który urządzają pod szyldem "antyfaszyzmu"? Swoim zachowaniem ci politykierzy bardziej szkodzą ruchowi antyfaszystowskliemu niż ataki skrajnej prawicy". Źle mnie chyba zrozumiałeś. Napisałem przecież, że rozumiem animozje z kawiorową lewicą, ale można było tego dnia samemu, we własnym środowisku zrobić jakiś wiec, a nie oddawać pole narodowej prawicy.
"Wstyd, że w ogóle ktoś odwołujący się podobno do tradycji PPS może proponować bycie w jednym obozie z takimi ludźmi" W jakiem obozie znowu? Nic nie kumasz jednak widzę. Napisałem przecież, że się z nim nie zgadzam, ale tu chodzi o konkretną sprawę! Wstyd, że ktoś kto odwołuje się do tradycji anarchosyndykalistycznej protestuje pod domem komunistycznego generała, a gdzieś ma- groźne czy nie- ataki neofaszystów, przez których od 20 lat zginęło kilkadziesiąt osób.
Dlaczego w innych cywilizowanych krajach (Niemcy, Francja, Wlk. Brytania, Włochy czy Hiszpania) nie ma tego typ problemów? Nikt nie dyskutuje na ten temat, nikogo nie podnieca udział polityków z różnych partii w manifestacjach antyfaszystowskich! Może zamiast dzielić się, walczyć między sobą itd warto szukać tego co nas łączy? Jeżeli chcemy aby w Polsce, podobnie jak w innych krajach ruch antyfaszystowski był masowy to musi on być różnorodny. Nie ma innego wyjścia. Pan redaktor Ciszewski reprezentuje typ myślenia który rozłożył już lewicę w Polsce a teraz sieje dalej; polityka, działalność społeczna to nie sekta! Zamiast walczyć między sobą i licytować się kto jest jedynie słuszny warto szukać tego co nas łączy. Czytając tekst red. Ciszewskiego odnoszę wrażenie, że bardziej niż walką ze skrajną prawicą jest zainteresowany pokazaniem jak bardzo nie lubi ludzi o innej filozofii. Może warto przypomnieć pewne słowa; "Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było."
> ale błagam nie nazywaj tego lewicowym antyfaszyzmem ...
Twoje błaganie nie tylko będę realizował w przyszłości ale także realizowałem w przeszłości.
Zmniejszenie się liczebności antyfaszystowskiego zgromadzenia 11 listopada a także zmniejszenia wpływu na opinię publiczną są spowodowane wolą opanowania ruchu antyfaszystowskiego przez ruch lewicowo-anarchistyczny.
W tym samym czasie nacjonalistyczne zgromadzenia rozłosły się 10. krotnie.
w tym, że liberałowie nie potrzebują kijów baseballowych ani łysych bojówkarzy, grasujących na ulicach. Oni przemoc stosują w sposób bardziej subtelny, np. poprzez cięcia socjalne.
Nie wiem także, jakiej demokracji u boku liberałów chciałby bronić Prekiel. To w Polsce jest ta rzekoma demokracja...?
Marsz Niepodległości zwiększył swą frekwencję wraz z narastaniem kryzysu i frustracji w Polsce. Podczas gdy na Kolorowej Niepodległej japiszony odbijały kolorowe piłki, nacjonaliści tłukli się z policją i wznosili - pod płaszczykiem obchodów Dnia Niepodległości - hasła godzące nie tylko w rząd Tuska, ale także w cały demoliberalny establishment.
Zresztą Porozumienie 11 Listopada co i rusz kompromituje się na FaceBooku, wklejając linki do neoliberalnych szczekaczek, popierających reformy Balczerowicza, dziką prywatyzację i inne bolączki polskiej rzeczywistości, na gruncie których zrodził się radykalny nacjonalizm.
Porównanie przez Ciszę tej sytuacji do strażaka, który podkłada ogień, a następnie go gasi, jest w 100% trafne.
w wymienionych przez Ciebie krajach nie ma takich problemów, bo Niemcy, Francja, Wielka Brytania czy Hiszpania nie są krajami postkomunistycznymi.
Bezmyślne eksportowanie taktyk z Zachodu zrobiło już wiele złego polskiej lewicy.
Ruch antyfaszystowski ma lewicowe pochodzenie i na całym świecie to lewica jest jego główna siłą. Niestety w Polsce lewica oraz jej wartości zostały praktycznie wykorzenione. Edukacja oraz mass media całkowicie wyprały historię, zacierając nie tylko wartości ale dorobek lewicy a w przypadku Polski jest on olbrzymi i bardzo wartościowy. Obecnie lewicy w Polce nie ma i tyle. Wojowniku; na dobrych wzorach trzeba się uczyć. Nie wiem co PRLowska przeszłość ma wspólnego z taktyką ruchu antyfaszystowskiego; w Niemczech politycy PDS, Lewicy, SPD czy FDP uczestniczą w manifestacjach antyfaszystowskich i nikt ich nie wartościuje. W Wlk. Brytanii byłem na manifestacji przeciwko BNP gdzie obok siebie szli politycy z Partii Konserwatywnej i Partii Pracy; ich obecność była całkowicie naturalna. To u nas ruch antyfaszystowski zamyka się w gettcie i później narzeka, że jest odcięty. Bardziej niż walka z naziolami interesuje was jak pokazać, że jesteście antysystemowi. Tylko czy to jeszcze ma sens?
Nie porównujcie Partii Konserwatywnej czy zachodnich liberałów do polskich, bo nie ma możliwości takich porównań dokonywać. Partie zachodnie żyją w innym systemie, mają swoją tradycję, podziały, uwarunkowania, a najważniejszym jest to, że nie niszczyły swoich krajów na podobieństwo polskich liberałów, którzy przez ostatnie dwadzieścia lat uczynili z Polski kolonię zachodnich koncernów, obóz pracy niewolniczej, kraj milionów żyjących na granicy ubóstwa. I służą wyłącznie do tego, aby dalej niszczyć i przekształcać państwo w kraj mafijnych układów. Dlatego w odróżnieniu od zachodu tu wiele osób czuje po prostu wstręt i nie ma ochoty maszerować z bandytami (nazwanymi dla niepoznaki liberałami) w jednym szeregu. To tak jakby okradziony (pracownik bez etatu i z głodową pensją, emeryt bez pieniędzy, student pozbawiony bezpłatnej nauki, rencista z 450 zł, matka bez zasiłku) miał bronić okradającego go bandytę, który ma wszystko, włącznie z mediami, mówiącymi, że on jest dobry, a okradany zły. Może bogatym "oburzonym" z Warszawki, z prywatnych drogich szkół, to nie przeszkadza, ale jak już zauważono, przeszkadza to tym wszystkim, którzy chodzą do zawodówek np. na Pradze i za cenę jednej kawy ze Starbucksa, którą symbolicznie wmontowano w obraz polskich "oburzonych", mogą się upić pod blokiem, bo kupią sobie za 12 zł spory zapas piwska z Biedronki, by zapomnieć o swoim upodleniu. Tu jest zresztą zarysowany wyraźny podział klasowy, potencjalni sojusznicy lewicy radykalnej chodzą obecnie na marsze prawicy, bo nie mają alternatywy. Nikt im na lewicy nie dał możliwości wyrażenia swojego niezadowolenia do władz i systemu. W całej Europie poza Polską i Węgrami ludzie na ulicach walczą o swoje prawa pod sztandarem lewicy, związków. A u nas ta sama radykalna grupa niezadowolonych walczy po stronie prawicy. Bo z drugiej stronie nie ma grup, które by twardo i jasno powiedziały, że wszystko jest nie tak, jak należy, w Państwie Polskim i musimy walczyć o swoje, bez żadnych kompromisów. Odcinając się od połączeń z liberałami, ich pieniędzy, mediów typu Przegląd czy Wyborcza, klubów w rodzaju Krytyk itp. Tworzyć niezależny ruch lewicy, bez stania w jednym szeregu z neoliberałami, choćby ci byli `okładani` przez ONR. Bo prawda jest taka, że to liberałowie powinni być `okładani` przez klasową lewicę. A tu oddano pole prawicy do radykalnie lewicowych działań.
PS. Ostatnio w całej Europie lewica protestowała przeciwko "Paktowi Fiskalnemu". W Polsce o tym cisza, jedynie grupa prawicy wtargnęła na sejmowe posiedzenie, z transparentem "Stop Paktowi Fiskalnemu". A tam było właśnie miejsce lewicy. Więc co się dzieje???
(Oczywiście, to tylko niepełny zarys sytuacji, nie ma tu miejsca na dokładną analizę, ale trzeba choć w skrócie wskazać jakiś błąd systemowy i jakiś kierunek, aby wyjść z bagna)
tyle, że w Wielkiej Brytanii konserwatyści rozumieją przynajmniej, że wielki biznes należy ograniczać (vide pomysły Camerona o obłożeniu jednoprocentowym podatkiem sieci handlowych o wysokim obrocie) i potrafią myśleć kategoriami wspólnotowymi. W Polsce natomiast wszystkie duże siły polityczne gremialnie poparły terapię szokową i dały się uwieść finansowanym przez Zachód neoliberalnym think-tankom, dożynając resztki jakiejkolwiek solidarności społecznej.
Nie ma się więc co dziwić, że w dobie kryzysu wiele osób jako alternatywy dla całkowitej atomizacji poszukuje sztywnej tożsamości i, gubiąc się w skomplikowanych problematach ekonomicznych, uznaje permisywizm obyczajowy za przyczynę wszelkiego zła.
W takich okolicznościach możemy albo zaproponować inną formę tożsamości, tzn. przekuć wspólnotę narodową w kategorię użyteczną z socjalistycznego punktu widzenia, a także odrzucić wszelkie kategorie demoliberalnego środka i rozpocząć ostrą krytykę obecnych władz (dlaczego SMN skrytykowało Komorowskiego za nową ustawę o zgromadzeniach, a P11L milczy w tej sprawie?) - albo już teraz możemy popełnić zbiorowe harakiri.
Warto przypomnieć, że faszyzm pokonali komuniści, nie liberałowie, nie lewicowi patrioci, nie anarchiści itp. Uczmy lewicową młodzież wyciągać wnioski z historii.
Przemysław proponujesz razem z lemingami, "celebrytami", liberalnymi politykierami (niektórzy jeszcze z czasów Jaruzelskiego, chyba trochę bardziej niebezpiecznej dla "zwykłych ludzi" osoby niż dzisiejszy oenerowiec) zwalczać jakichś sfrustrowanych subkulturowców, tak?
W drugą stronę też to działa według ciebie?
Np. jakby jacyś nacjonaliści zaczęli używać antykapitalistycznych haseł przeciw o wiele groźniejszej rzeczy niż oenerowcy raz w roku, czyli obecnemu systemowi, który zabija ludzi, to też byś mówił wszystkie ręce na pokład i z nimi przeciw nieludzkiemu systemowi kapitalistycznemu protestował?
Jest anty politykierski.Uprawia politykę, broniąc praw socjalnych, pracowniczych, lokatorskich.Nie trzeba uczestniczyć w farsie "demokracji" przedstawicielskiej, w partyjniackej parlamentarnej postpolityce aby być ruchem politycznym. Polityka to walka, to aktywizm, to protesty przeciw antyspołecznym działaniom systemu.
Nie jestem anarchistą, ale współpracowałem z anarcho-komunistami z Pomorza (było ich nawet sporo w kujawsko-pomorskiej OM PPS/PPS)
TOW.CISZA MA RACJĘ !!
też racja. Zgoda.
oczywiście w Polsce króluje, bierność zombie, ale czy to znaczy że 16 grudnia powinniśmy robić za przystawkę dla salonowej "lewicy" niczym tak na prawdę nie różniącej się od PO (poza sprawami kulturowymi).
Na spotkaniu Millera,Nałęcza,Palikota obecna była grupka ludzi z PPS i Pracowniczej Demokracji, czy to zmieniło jakoś przekaz , królowali celebryci z SLD,RP oraz ex UW w postaci Partii Demokratycznej-demokraci.pl.
Autor nie dostrzega że 11 listopada zaszła zmiana, Marsz Antynacjonalistyczny. Po raz pierwszy szerzej pojawiły się hasła socjalne, niestety nadal głównie przebijali się do mediów kulturowcy. Czy zmiana ta możliwa była by bez szerokiej fali krytycznych publikacji które pojawiły się na CIA, gdzie wytknięto błędy minionych lat. Stawiamy pierwsze kroki, aby wszystko szło we właściwym kierunku czyli najpierw postulaty i krytyka socjalna, dopiero potem kulturowe.
W tym roku 13 grudnia nie było chyba anarchistów pod domem gen.Jaruzelskiego, nie było też chyba jego zwolenników.Pojawił się za to ONR,NOP,Solidarni2010,MW itd
od dawna jest na salonach, po prostu nowa odsłona wchodzi. Swego czasu Fronda miała regularny blok w TVP, gdzie wychwalano Pinocheta,rehabilitowano łotewskich SSmanów i rumuńską Żelazną Gwardię.Do parlamentu weszli ludzie z LPR (w tym gwiazdy MW)współrządzący z PiS,potem PiS wchłonął LPR,a ex lpr-owcy zasiedli w ławach sejmowych.
1234:
"W całej Europie poza Polską i Węgrami ludzie na ulicach walczą o swoje prawa pod sztandarem lewicy, związków. A u nas ta sama radykalna grupa niezadowolonych walczy po stronie prawicy. Bo z drugiej stronie nie ma grup, które by twardo i jasno powiedziały, że wszystko jest nie tak, jak należy, w Państwie Polskim i musimy walczyć o swoje, bez żadnych kompromisów."
Owszem, są takie grupy, np. anarchiści. Ale one się nie podobają, bo przecież wszędzie patriotismus muss sein. No to i jest...
----
Ktoś tam wspominał o braniu przykładu z "krajów cywilizowanych", tj. Niemiec, Włoch, Hiszpanii. Toż nikt inny tylko ONR i im podobni faszyści chcą właśnie ten przykład brać (-: Ja podziękuję...
Uważam, że jakikolwiek flirt radykalnej lewicy z liberałami, choćby na płaszczyźnie antyfaszystowskiej, ją definitywnie skompromituje, nie mówiąc już o tym, że prawdziwym wrogiem ludzi pracy są liberałowie właśnie, wielki kapitał i międzynarodowa finansjera, a także media, które są wszakże własnością wielkiego kapitału. Nacjonaliści natomiast są dlań pożytecznymi idiotami - IPN podsunął im mit "wyklętych", a oni skwapliwie ów mit podchwytują, łącząc go z zawsze łatwym i chwytliwym antysemityzmem. Neokonserwatyści ich popierają, a tak naprawdę manipulują, wmawiając przy okazji, że problemem Polski są "zbyt wysokie" podatki.
Uważam, że w obecnej sytuacji konieczne jest budowanie szerokiego frontu lewicy, w szczególności tej głoszącej walkę klas. Cóż zrobić, gdy anarchiści wolą protestować pod domem generała Jaruzelskiego (Cisza, naprawdę tam byłeś? To pewnie ramię w ramię z naziolami?),a dyskusje z nimi to jak gadanie dziada do obrazu. Kwestia jest tego rodzaju, że my, mimo wszystko, bitych przez nazioli anarchistów byśmy bronili, a oni w takiej sytuacji pewnie by krzyczeli "precz z generałem!" Drodzy anarchiści nie wyciągnęliście z historii żadnych wniosków. W Hiszpanii byliście przeciwko republice i zniechęciliście swym infantylnym radykalizmem ludzi, którzy mogli być użyteczni; dzięki Wam drobni kapitaliści i posiadacze poparli Franco!
Warto pamiętać o słowach Machiavelli'ego - w walce trzeba być lisem i lwem. Wy jesteście lwem, ale rodem z kreskówki.
Myślę dokładnie tak samo.
Podstawianie wroga zastępczego (faszyzmu) w miejsce niszczacego nasz kraj neoliberalnego kościoła kapitału, który zresztą jest tegoż *faszyzmu* przyczyną nie służy lewicy. Służyć może tylko pozornym ruchom na arenie politycznego cyrku. Niech go zwalczy neoliberalny kościół, ma do tego wszelkie środki.
*Na wojnę pieniądze są*
No coż, dlatego to wszystko kończy się na ogół tylko na tupani. Miller jaki jest to jest, to jednak na lewicy liczy się najbardziej. Waurto zatem bardziej o tym pamitać niż o jego grzchach.
mimo, że "świadomość, ze ktoś myśli podobnie nie jest przesłanką do przyznania sobie racji", to trzeci raz ostatnio muszę się z tobą zgodzić. Czekam jednak na moment, że wreszcie będę mógł napisać, że napisałeś głupotę:)
Są, według mnie, rzeczy naprawdę o wiele groźniejsze (i co najgorsze, reprezentowane również przez tych obok, których według autora powinniśmy stać przeciw "faszystom"!) niż margines z ONR.
Spójrzmy na to chronologicznie.
2010 - Marsz narodowców 11 listopada zgromadził kilkaset osób. Nikt o tym marszu wczesniej nie mówił. Nikt go tez w mediach nie zauważył gdy się odbył. Nie mówiono ani Negatywnie ani pozytywnie. To bez różnicy. Jednak gdy się o czymś nie mówi, to tego nie ma. ONR-y i NOP-y zgadywały się miedzy soba na swoich jeszcze wtedy niszowych portalach. I to było wszystko na co tych świrow było stać.
2011 - Fenomen! Nie wiadomo jak i dlaczego rok po roku ten marsz zgromadził 20-30000 ludzi!? Tylko trzeba dodać, że przed 11 listopada Gazeta Wyborcza tym razem zaczęła o tym marszu mówić, nakrecając z dnia na dzień nacjonalistów i jakiś faszystów jak i antyfaszystów. Blumstein z Michnikiem mogą sobie pogratulować. Epatowanie marginalnym jeszcze wtedy zagrożeniem faszystowskim przez organ neoliberałów, odniosło taki skutek, że wrogowie michnikowszczyzny, nie znaczy zaraz, ze jedynie narodowcy i faszyśći, ale ludzie, ktorzy to środowisko uważają za antypolskie i antyspołeczne, staneli po stronie czegoś (wszystko było im jedno czego) co atakuje Wyborcza. Na prostej zasadzie - jeśli coś atakuje antyspołeczna i antypolska gazeta to warto stanąć po tego stronie. Bo juz przez ten sam fakt to jest dobre! Po przeciwnej stronie Blumstein i spółka wykorzystali lewackie środowiska, ktore jak barany poszły za Gazeta Wyborczą
2012 - Marsz jeszcze większy i jeszcze bardziej atakowany przez środowisko neoliberałów. Jego wielkość okazuje się wprost proporcjonalna do ataków na niego ze strony Wyborczej. Michnik i spółka nadmuchali zagrożenie, by następnie nas przed nim bronić? Oni po prostu naiwnie myślą, ze nad tym panują i politycznie dla siebie wykorzystają, ...a to niestety zaczęło już żyć własnym życiem.
Mnie nie jest po drodze ani z narodowcami i naziolami, ani z tymi którzy faszystow z grobów wyciągają (czyli środowiskami neoliberałów), byleby tylko nie pojawiła się w Polsce lewica. Nie jest prawdą, ze faszyści są albo byli wrogami burżuji... za Hitlera burżuje robili większą kasę niż zanim Hitlera do władzy wypchnęli. W szczególnej sytuacji, w sytuacji zagrożenia społecznym wybuchem, znów pojdą na "mniejsze zło" i poprą faszystów przeciwko lewicy... gdyby ta naprawdę w końcu powstała.
hasło obrony "demokracji" to jakiś niesmieszny żart. dla jej obrony nie wyjąłbym palca z dupy, jeśli bym akurat nim tam grzebał ;-)
Ten system nie ma nic wspólnego z demokracją a wzywanie do jego obrony to jakaś prowokacja. Ale jak lewica, chce być pionkiem Millerów Palliknotów i innych łobuzów... to niech sobie będzie... nie żal... i tak nie jest lewicą.
Anarchiści mają rację!
red pisze: " Może zamiast dzielić się, walczyć między sobą itd warto szukać tego co nas łączy?" i ja się zgadzam. Ruch powinien być różnorodny. Ale różnorodny poza mainstreamem, który właśnie jest jednorodny a różni go jedynie stosunek do krzyża i smoleńskiej katastrofy. Każdemu niezależnemu ruchowi kontakt z establishmentem przyniesie tylko straty. Tak było, jest i bedzie. W takich realcjach jest się zawsze na pozycj klienckiej. Gra sie tylko na jakąś partię z establishmentu a wśród tych, może i nielicznych, wśród ktorych na antyestablishmentowej postawie zyskuje się zwolenników ponosi się zawsze tylko straty. W ich oczach to zawsze danie dupy, kombinacje, sprzedanie się za coś tam... Inna sprawa po co to robić razem z nimi? Oni bez tych nielicznych lewicowych grupek i tak sobie poradzą, choc chetnie je przy okazji zdyskredytują.
się pod tym zdaniem 1234
"Tworzyć niezależny ruch lewicy, bez stania w jednym szeregu z neoliberałami, choćby ci byli `okładani` przez ONR. Bo prawda jest taka, że to liberałowie powinni być `okładani` przez klasową lewicę." a "lewica" zamiast lać liberałów ... broni nieistniejącej demokracji ;-))))))
Prekiel pisze, by najpierw razem z liberałami walczyć z faszyzmem, a po jego zniszczeniu wziąc sie z nimi za łby?
A ludzie na tę kolaborację przymkną oczy?
Nie rozumiem tego. Na cholere liberałom pomoc lewicy? Do głowy przychodzi mi tylko jeden powód - kompromitowanie lewicy współpracą z tymi którzy od 20 lat niszczą nam kraj.
Problem w tym, że jakby nie patrzeć zagrożenie faszyzmem nadal jest czyms abstrakcyjnym a zagrożenie neoliberalizmem to twarda rzeczywistość, to 20 lat dominacji tej wrogiej nam ideologii, to 20 zmarnowanych lat. Ale pieprzyć to i idziemy walczyć dla Michnika z pogrobowcami Dmowskiego?
wbrew pozorom jest w tym kraju lewica, która potrafi pogonić liberałów:
http://www.rozbrat.org/informacje/poznan/3763-13-grudnia-wladza-do-robotnikow-strzela-zawsze-celnie
@wbrew pozorom jest w tym kraju lewica, która potrafi pogonić liberałów:
Koń by się uśmiał. Przecież anarchiści razem z liberałami (jedni przepoczwarzali się w drugich i na odwrót) walczyli z komuną. Jan Maria Rokita, Krzysztof Skiba, Piotr Niemczyk, Andrzej Stasiuk etc.
Jakaż tam prowokacja? Prekiel jako człowiek młody szuka po prostu swego tzw. miejsca w świecie, upatrując je w roli podnóżka lewackiej "elity". Wot i wsjo. Biedaczysko jednak nie wie, że wszystkie miejsca, nawet tak marne do jakich aspiruje, zostały już dawno rozdysponowane, daleko wcześniej niż Prekiel był w planach przyjścia na ten świat (1944? KPP?). Prekiel nie wie poza tym jeszcze jednego, a mianowicie że nawet gdyby udało mu się zrealizować swój cel, nigdy w pewnych środowiskach nie będzie tak naprawdę "swój". Dlaczego? Ano wystarczy choćby na Prekiela spojrzeć (to już ciut bardziej mnie można by o taką "swojskość" podejrzewać). Tak że generalnie - bez emocji.
Już od ponad 20 lat Polska lewicowość w której ja i wiele tutaj piszących uczestniczy to śmieszna karykatura, i chyba nie będzie lepiej przez jeszcze jakiś czas. I najlepsi działacze, think tanki, partie, organizacje nie są w tej chwili w stanie nic z tym zrobić. Prawica wygrała tą rundę, ludzie, od których lewica jest uzależniona, są ogłupieni, i to bardzo, przez edukacje, media, kościół, a może (desperacko szukając winni) nawet geny. No ale można się pocieszyć, będzie druga, a może i trzecia runda. W tej chwil trzeba jakoś przetrwać, rozsądnie działać i nie dać się ogłupieć, wstrzymać zbyt duży gniew i frustracje. Wesołych Świąt
za to prawackie "elity" cierpiące na uwiąd starczy i wzmagające od 22 lat walkę z komuną to szczyt intelektualnego wyrafinowania.
to 4 : 2 .
W demokrację (tzn. to co nią się zowie) lewica winna walić jak w kaczą dpę, na chwilę obecną daleko mocniej nawet niż w sam kapitalizm, prześcigając się w tym z "faszystami". Prekielszczyk tymczasem postuluje jej obronę i to wespół z neoliberalną żulerią.
Widzę to podobnie. Nacjonalistycznie nastawione faszyzujące środowiska w Polsce musiały powstać wobec upodlającego naród w Polsce systemu neoliberalnego kapitalizmu. Co oczywiście nie znaczy, że ruchy te mają świadomość lewicową czy choćby świadomość roli tegoż systemu w obecnej sytuacji Polaków (ich własnej). Są jak żołnierze , a ci nie muszą myśleć, wystarczy sztandar, hasło (precz z komuną) i kierunek natarcia (*Ojciec prać?*:).
Władza służąca systemowi jest zaniepokojona tym zjawiskiem, boi się zostać wywieziona na taczkach i zastąpiona przez innych nicponi. Dlatego działa poprzez swoje kanały i strefy wpływu w środowiskach piętnujących ciągle antysemityzm w Polsce i w środowiskach lewicy obyczajowej, dla uruchomienia *słusznego sprzeciwu* wobec *zagrożenia faszyzmem*. Dla mnie to zagrożenie to w najlepszym wypadku wywiezienie na taczkach jednych nicponi i zastąpienie ich innymi może jeszcze gorszymi.
Z drugiej strony władza służąca systemowi próbuje spacyfikować jakoś te faszyzujące ruchy wykonując dość pokraczne figury gimnastyczne jak pokłony dla Dmowskiego. Nic dziwnego, że SLD (chwilowo poza władzą) wyraża także słuszny gniew przeciwko niesłusznemu *faszyzmowi* w Polsce, bo nowi niconie nie byliby z ich szeregów, a tutaj sytuacja dojrzewa do zmiany. Podobnie zresztą i reszta parlamentarnej sceny politycznej.
Z tego względu widzę próby mobilizacji i wykorzystywania młodych ludzi ze środowisk lewicowych do walki z *faszyzmem*, do którego taka odległość jak od proroctwa do rzeczywistości, jako prostą realizację zasady *dziel i rządź*. Widzę, że wielu ludzi o światopoglądzie lewicowym zaczęło także myśleć podobnie, bo mimo manipulacji medialnej, na manifestacji pod hasłem *faszyzm nie przejdzie* pojawiło się w tym roku o wiele mniej ludzi, a siły narodowców wzrosły.
Twoja myśl bardzo przytomna, że w razie gdyby pojawiła się silna lewica zorganizowana wokół idei walki z neoliberalnym kapitalizmem to władza podeprze *prawą nogę*. Wydaje się więc, że należy pozostawić władzy rozwiązanie swojego problemu, a lewica niech zajmie się swoimi problemami. Szkoda tylko, że ona jeszcze w proszku i to jest problem nad którym warto debatować.
Co lewica zamierza zrobić z ONR'em, MW, czy szerzej z ruchem narodowym? Jakie konkretnie kroki chce podjąć aby zniwelować zagrożenie z ich strony.
Nie ma znaczenia: lewica jako całość inicjuje wspólne działania czy jej poszczególne frakcje działają na własną rękę. Ważne jest jakie kroki należy podjąć.
Zakazać? zdelegalizować? represjonować? inwigilować? czy ograniczyć się do ostracyzmu? A może jeszcze coś innego?
jest hodowana w Polsce na kroplówce liberałów. Robią to w słusznym przekonaniu, że w Polsce, kraju tak doświadczonym przez wojnę, faszyzm nie ma najmniejszych szans na szersze poparcie. Ale strachu można ludziom napędzić. A jak jest strach to doskonały czas by zastosować kolejny raz doktrynę szoku i uzyskać na kolejne bandyckie działania społeczne przyzwolenie.
My tego nie wiemy (możemy spekulować, ale oni wiedzą to bardzo dobrze), jak wielkie załamanie czeka polską gospodarkę w niedługim czasie. Wtedy nie wystarczy już walka o krzyż, Smoleńsk czy inne pierdoły, by odwróciś uwagę społeczeństwa od rzeczy najbardziej ważnych. Dla zachowania władzy potrzebny im będzie wróg, wróg straszny, brunatny zamawiajacy pięć piw, którego od kilku lat dokarmiają. Wróg, przed którym (tak mamy mysleć) tylko oni są w stanie nas obronić. Wróg bardziej złowieszczy niż bieda, wróg który będie szansą na konsolidację społeczeństwa wokół obozu władzy, jedynej realnej siły zdolnej przeciwstawić się ponownemu otwarciu Auschwitz i łapankom na ulicach ;-)... Mnie to po prostu śmierdzi... jak wszystko co robi i wspiera władza.
Różnice między neoliberałami z UW a neofaszystami są czysto wizerunkowe. W chwili zagrożenia dla zbrodniczego systemu panującego w Polsce obie zwaśnione strony od Michnika do Rydzyka od razu połączą siły, tak jak łączyły siły przeciwko Kwaśniewskiemu w roku 1995 (kiedy jeszcze Kwaśniewski nie był ich człowiekiem). Dlatego spór czy iść z neoliberałami przeciwko neofaszystami wydaje mi się śmieszny. To tak jakby iść z bandytami w garniturach na tych, którzy noszą glany. Jedni i drudzy są niebezpieczni, choć bez tych w garniturach nie będzie tych w glanach, więc siłą rzeczy ci w garniturach są bardziej szkodliwy. Dodam jeszcze jedno, tzw. walka o równouprawnienie w kwestiach obyczajowych - walka z dyskryminacją kobiet, homozwiązki itd... to także tematy wtórne, tu jest ten sam problem. Najpierw neoliberałowie tworzą barbarzyńskie stosunki pracy, a potem drudzy neoliberałowie walczą z molestowaniem doprowadzając do takiej szajby jaka była w USA za Clintona, że strach było jechać z kobietą windą sam na sam.
nie PO lska ani Wszechpolska!
I im więcej się będziecie wygłupiać tym będzie miał większe.
W jakimś niezrozumiałym dla mnie widzie tkwicie w "antyfaszyźmie".
I to tkwienie i podniecanie się tym tkwieniem nie pozwala wam zauważyć że określając się jako wrogowie tego co nazywacie faszyzmem staliście się wrogami całkiem sporej części polskiego społeczeństwa.
Nie zastanowiło was aby nigdy czemu ONR ma rosnące poparcie?
A czemu wy go nie macie?
Może czas by się zastanowić nad tym fenomenem...
pzdr.
Ale oni ("lewica") z tej drogi nie zejdą.