Dokładnie tak. Stado obrzydliwych hien. Ordynarnych pospolitych wulgarnych chamów (aż ciśnie się na usta słynne i po stokroć trafne: "Ty chamie, polski chamie!"). Sam znam dziesiątki takich przykładów. Przy okazji, nie wiem na ile moje obserwacje mogą być tutaj uniwersalne, ale w powyższej kwestii spotkałem się z czymś IMHO nie-sa-mo-wi-tym. Kurz und bündig, znam otóż ludzi, którzy w "walce o chałupę" opiekują się starymi niedołężnymi rodzicami (zamiast ich ulokować w miejscu do tego przeznaczonym i dodatkowo fachowym). Najczęściej opiekują się matką, ażeby ta "zapisała" vel "przepisała" na nich majuntek. He, he. Podcierasz matce d.pę looserze?
"Dla dziewczynek najjaśniejszy punkt dzieciństwa to pierwsza komunia. Ta uroczystość, na którą zjeżdża się najdalsza rodzina, to połączenie balu debiutantek z wiejskim odpustem."
Na tej kanwie dałoby się nakręcić świetną komedię, coś w rodzaju Dnia świra. Rzecz jasna dzieci, jako zupełnie nieświadome, stanowiłyby tu jeno tło, bohaterami byli ich rodzice, a chyba zwłaszcza mamuśki (I think so).
PS. Dzień świra to oczywiście nie komedia ani nawet nie tragikomedia. To tragedia czystej wody. Tragedia ludzka. Az ember tragédiája (Madách Imre). Precyzyjniej: A humaniszt tragédiája...