btw. (ew.) orientacja na masy nie ma żadnego sensu. lewicy nie przyniesie nic a nic. masy nie potrzebują nas. one potrzebują się jedynie za przeproszeniem nażreć. żreć, chlać, rechotać, opowiadać głupie dowcipy, biesiadować, rozmnażać się. masy w tym widzą sens i piękno życia. żadne idee im nie są potrzebne. nie są także w stanie ich pojąć. a to za sprawą ich swoistej głupoty. (nb. jeśli ktoś "pochodzi" z mas, a ma potrzeby wyższe od wyszczególnionych, ma poglądy, wierzy w jakieś idee, to po prostu nie zalicza się do owych mas. proste. żadne "pochodzenie" nie ma z tym nic wspólnego. podobnie sądzi ortega y gasset).
To w dużej mierze prawda, ale też bywają w historii momenty gdzie masy na chwile stają się polityczne; wtedy potrzebna jest elita, która je poprowadzi. Elita musi być rewolucyjna bez względu na zacofanie mas.
Obecnie z tym rozmnażaniem się kiepsko jest w najwyżej rozwiniętych krajach (postkomunistyczne też mimo wszystko pod pewnymi względami się do nich zaliczają). Dlatego, by utrzymać PKB lub populację, kraje ściągają jeszcze bardziej 'masowe masy' np. z krajów muzułmańskich.
To co powiedzieliście o elitach, masach, rewolucyjności; to syntetyzując jeszcze Platon powiadał ..
Motylu, 1.ile Platona, ile np. Epikura czy Arystypa, wg Ciebie - jak się określisz, bo chyba jesteś gdzieś pomiędzy ?
2. na ile widzisz związki i podobieństwa Ortegi y Gasseta do Platona i Nietzschego, bo wydaje mi się, że oni są prekursorami głębokiej teorii kontrastu elit i mas
Myślę, że prawdziwe elity są rewolucyjne. Przy czym jako rewolucyjność biorę tutaj w ogóle gotowość do zmian (czyli nie tylko tych gwałtownych). Do przeobrażeń. Ulepszeń. Natomiast masy są konserwatywne. Mentalny bezruch. Świetnie widać to właśnie w tym (naszym) kraju.
Dzięki za zainteresowanie (mą skromną osobą). Platon jest mi rzeczywiście bardzo bliski (choć w kwestiach stricte politycznych mam pewne obiekcje). Platon jest oczywiście (relatywnie) bliski też chrystianizmowi, albo może, możliwy tutaj do zaakceptowania (mimo swego tzw. pogaństwa). Co to Ortegi. Przyznam, iż nie przyszło mi to na myśl. A chyba powinno. Niezła zgwozkda. Będę miał nad czym porozwazac sobie. Dzięki.
A swoją drogą i przy okazji. W Polsce żadnego buntu mas nie ma. Nie było. Nie jest. Nie będzie. Żeby bowiem był wpierw musi istnieć coś przeciwko czemu mogłyby one się zbuntować. Tedy mas onych przeciwieństwo. Elita. Tej zasię w tym kraju nie ma. Tu są same masy (no, prawie same). Przeciwko zatem czemu miałyby one się buntować? Samemu sobie?
i chyba ciekawa książka.
Rafał Woś jak widać choruje jeszcze na *młodzieńczą chorobę lewicowości*, ale czy przejdzie ona w stan chroniczny nie wiadomo.
Tytuł książki mógłby być nieco inny np.:
Lewicę Mądrą Racz Nam Dać Panie
„Masy” to słowo ze słownika działaczy rewolucyjnych i oznacza mniej więcej ogół skrzywdzonych i zmanipulowanych warstw społecznych zbuntowanych, i gotowych do działań rewolucyjnych.
Kluczowymi pojęciami tutaj są poczucie krzywdy i bunt.
Dzisiaj rewolucja należy do zjawisk słusznie minonych, a dążność do zmian społecznych (np. poprawy bytu niższej warstwy pracowników najemnych) manifestuje się demokratycznie w wyborach władzy ustawodawczej i wykonawczej.
W Polsce wyrazem buntu społecznego może być właśnie wybór PIS do samodzielnej władzy w Sejmie i Senacie w roku 2015.
I to był bunt przeciwko władzy quasielity wywodzącej się z nurtu, mainstreamu demoliberalnego jaki zawładnął Polską po 89.
Te niby elity są teraz odsuwane i kreują się nowe stąd cały ten obecny od kilku lat kociokwik w czasie którego te stare kompromitują się same fałszując niepomiernie.