Jarosław Klebaniuk: Nagle wszyscy zniknęli
[2019-03-21 22:47:41]
Absurdalne aspekty pracy w korporacjach ukazywane były wielokrotnie. Infantylne formy zapisywania i informowania o wynikach, obrazowe sposoby komunikowania o emocjach, nieodłączny flipchart, formalizacja najprostszych spraw, fetyszyzacja drogich szkoleń, parcie do sztucznych i niewdrażanych „udoskonaleń”, podkreślanie „misji”, z którą trudno się pracownikom identyfikować, wreszcie obłudna narracja o rzekomej wspólnocie wielu tysięcy pracowników, nieznających się, a często rywalizujących ze sobą – oto przykłady irracjonalności. W spektaklu podano ich więcej. Psycholożka pracująca w dziale HR, moim zdaniem główna bohaterka, uznała, że dziesięć miesięcy pracy w takim miejscu to już „przegięcie”. Podkreślała też bezwartościowość swojej pracy w porównaniu z tym, co mogłaby zrobić pracując „w zawodzie”, a także niemożliwość znalezienia posady zgodnej z kwalifikacjami. Wydaje się, jeśli mogę sobie pozwolić na polemikę z tekstem, że głównym problemem są tu jednak zarobki. Psycholog szkolny, nawet na najwyższym „szczeblu awansu zawodowego” nie zarabia nawet połowy tego, co kadrowy w korpo. Praca z rzeczywistymi problemami i konieczność reagowania na nie na bieżąco jest zaś przecież cięższa niż przy selekcji kandydatów. Stąd i dylemat „wartościowa praca versus praca w korporacji” ma jeszcze jeden aspekt: czy lepiej pracować ciężej za mniejsze pieniądze robiąc wartościowe rzeczy czy lżej za większe, wykonując czynności bezwartościowe lub wręcz szkodliwe? Psychologicznych smaczków było w spektaklu więcej – choćby przywołanie eksperymentów Martina Seligmana i Gwyneth Beagley (1975) z wyuczoną bezradnością u szczurów czy dosyć karkołomna próba wyjaśnienia zniechęcenia do pracy w korpo po niespełna roku wypaleniem zawodowym. Jednak to nie popularyzatorska strona spektaklu Piskozuba i Brodowskiego zasłużyła na szczególną uwagę, a fakt, że czworo aktorów pokazało umiejętności, których nie powstydziliby się profesjonaliści. Podawali tekst w ruchu, synchronizując przemieszczanie się, odgrywając trudne figury taneczne na podłodze, wreszcie, zwłaszcza w początkowej części, próbując osiągnąć komunikatywny poziom emisji głosu pomimo natrętnej rytmicznej muzyki, zbyt donośnej w zestawieniu z głosami nie wspomaganymi nagłośnieniem. Korporacyjny rytm, pośpiech i bezsens dobrze oddawała scena z powtarzającym się pisaniem na klawiaturze, przewracaniem papierów i szybkim (na szczęście symulowanym) paleniem papierosów, przy jednoczesnym cyklicznym zamienianiu się miejscami. Taki kołowrotek pewnie towarzyszy wielu pracownikom, choćby w przywołanym w spektaklu „warszawskim Mordorze”. Zaskakująca była scena, w której Psycholożka usiadła na kolanach widzowi z pierwszego rzędu i czyniła erotyczne umizgi pod jego adresem. Zapewne tak zostało ukazane jedno z ekstremów korporacyjnego oddziaływania. W innym miejscu podkreślano, jak „ludzka jest korporacja”, ironicznie komentując molestowanie czy wręcz wykorzystywanie seksualne w pracy. Nie udało mi się domyślić, dlaczego w odpowiedzi na pytanie zadane widzom pod koniec, czy praca czyni wolnym, czy zniewala, dwoje z trojga aktorów (czwarty liczył głosy) przy powtórnym głosowaniu zmieniło zdanie, podnosząc inną rękę niż za pierwszym razem. Wydawałoby się, że opinia w tak ważnej sprawie wykazuje pewną stabilność, przynajmniej w obrębie jednej minuty. Jednak w kontekście całości nie było to nic ważnego. Być może niekiedy praca czyni wolnym, niekiedy zniewala. Z treści sztuki wynikało, że ta w korporacji raczej dehumanizuje i wykorzystuje ludzi niż daje im szanse rozwoju. Jak jednak powiedział jeden z bohaterów, czasem „człowiek chce się zmienić, ale nie wie jak”. Wielostronność i różnorodność narracji, towarzyszące jej bogactwo treści, odpowiednio rozwinięte zapewne obdzieliłoby niejeden spektakl. Profesjonalny warsztat aktorski, ciekawe zabiegi scenograficzne, rekwizyty (końska głowa jako maska, makieta statku, kości do gry, elektryczna hulajnoga jako środek lokomocji!), projekcje w tle (statek, postać zjadająca głowy komputerowo kanciastych ludzików, diamenty z numerami), głos z offu (w grze komputerowej między innymi wypowiadający słowa z tytułu tej recenzji), choreografia, ruch sceniczny – wszystko to pozwoliło stworzyć teatr pełny, frapujący, nadający się do regularnego grania. Gratulacje! „Korpo_racje” Przemysława Piskozuba i Mateusza Brodowskiego w ramach przeglądu „Teatr na faktach”. Premiera: 14 lutego 2019 w Studiu Na Grobli Instytutu Grotowskiego we Wrocławiu Recenzja ukazała się na portalu teatrdlawszystkich.eu. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?