Odwrót sekularyzmu czyli salut dla nowego Średniowiecza
2018-06-19 09:47:38
Zaprawdę Bóg jest moim Panem i waszym Panem.
Czcijcie go. To jest droga prosta.

Koran, sura Maria 19,36

1/ Sześć zasad Brooksa
Amerykański neokonserwatywny publicysta David Brooks zauważył, że „Zwolennicy sekularyzmu trwają w błogiej nieświadomości zachodzących wokół zmian. Niczego się o religii nie nauczyli, ani w kraju, ani za granicą. Gdy wokoło przewala się Niagara religijnego zapału, oni tkwią w swej suchej norze jak w zaścianku, bez pojęcia o czymkolwiek”. Opracował on sześć przyczynków do porzucenia ułudy sekularyzmu, jego nieuchronności i postępowości. Są to elementy typowe dla krucjaty, celem której byłoby sakralizowanie na nowo życia postmodernistycznych, liberalnych, ale i lewicowych, elit współczesnego świata.
- Uzmysłowienie zwolennikom sekularyzmu, iż nie stanowią oni normy w zachowaniach społecznych. Są po prostu mniejszością, unikatem, który należy poddać badaniom naukowym z tytułu, iż nie czują obecności Boga w życiu codziennym, nie poświęcając swego indywidualnego czasu na rytuały czy modły (będące kontaktem z Absolutem) i zaprzeczeniom kreatywnej roli bóstwa w życiu publicznym.
- Spowodowanie, aby odrzucili oni tezę, iż triumf liberalnej demokracji w skali całego globu jest nieunikniony. Sytuacja w wielu krajach przypomina bowiem Średniowiecze: słabe rządy, bądź brak jakiejkolwiek władzy, powszechna anarchia, armie misjonarzy oraz wielopłaszczyznowe konflikty religijne.
- Zwrócenie powszechnej uwagi na nieznanych liberalnym, globalnym elitom mistyków i kaznodziei amerykańskich, takich jak Tim LaHaye czy Jerry B. Jenkins, których książki rozeszły się w USA w nakładzie 42 mln egzemplarzy. David Brooks zauważa, że najpopularniejsze (obecnie liberalne) media winny więcej mówić i pisać o religii, ale na zasadzie prozelickiej i misjonarskiej, a nie sensacyjnej i naukowo-sceptycznej.
- Absolutne odrzucenie materialistyczno-przyczynowego wyjaśnienia zjawisk religijnych w kontekście społecznym. Brooks krytykowaną manierę badań socjologiczno-religioznawczych porównuje do skompromitowanych jego zdaniem teorii walki klas Karola Marksa, bądź maksymalizacji zysku neoliberalnej ekonomii spod znaku Miltona Friedmanna czy Fridricha von Hayeka. Ponieważ religie są wynikami impulsów, odczytywaniem idei, indywidualnych aktów wiary nie można przedkładać w tłumaczeniu motywacji religijnych rachunku zysków i strat.
- Jego zdaniem, religia porządkuje właściwie świat wartości: zło nazywa złem, a dobro – dobrem. I jest to dla porządku boskiego, którego realne istnienie jest absolutną koniecznością społeczną, ostateczną egzemplifikacją. Brooks wypowiada się w tym punkcie za rozpadem dotychczasowego podziału na lewicę i prawicę, deprecjonując oczywiście dorobek tej pierwszej, obwiniając ją za sceptycyzm wobec wiary, sekularyzację i laicyzację codzienności oraz postmodernistyczne spojrzenie na rzeczywistość.
- Eschatologizacja codzienności Ameryki jest pozytywnym zjawiskiem, zaś ta część elit (jak by można je określić – postmodernistyczno-liberalna), które ową sytuację kontestują, są w zdecydowanej mniejszości i stanowią rezerwat oraz wdzięczne pole dla wspomnianych badań naukowych.

2/ Skutki wyalienowania elit
Pluralizm, tolerancja, wolność jednostki, zrozumienie dla INNEGO, demokracja, liberalizm nie są więc obecnie w tym renesansie wierzeń religijnych trendy. Bo być nie mogą. Uznane zostały powszechnie, przez krytyków – i tak też są odbierane przez coraz liczniejsze odłamy coraz większej liczby społeczeństw (do tej pory uznawanych za demokratyczne, otwarte, wolne i pluralistyczne) - za hedonistyczne, bezbożne, permisywne i niemoralne. Tak się dzieje, gdyż elity społeczne po bankructwie praktycznego projektu Ostatniej Wielkiej Idei wyalienowały się w swoim świecie Dobra - dla siebie i w sobie. Ten proces doprowadził, iż owe elity: kulturowe, ekonomiczne, polityczne, menadżersko-biznesowe, urzędnicze, dziennikarskie etc., przekształcają się powoli w elity instytucjonalno-dynastyczne. Nadają kierunek, wytyczają horyzonty, wygłaszają opinie ale tej reszty kłębiącej się na dole nie widzą, nie mają z nią żadnego styku, żadnego kontaktu poza wirtualnym.
Jak uważa Zygmunt Baumann - są nie z tego świata. A głosili i głoszą swoje racje, a najważniejsze – działają, jak najbardziej w tym świecie doczesnym. Zazdrośnicy, zawistnicy, ci INNI muszą tylko patrzeć na nich z podziwem, niczym ofiary grodzenia gruntów w Anglii u progu nowoczesności, kiedy bez pytania, odgrodzono ich od miejsc będących jeszcze wczoraj wspólnotą materialną i duchową. Nie dano im jednak nic w zamian. Idei już nie ma, jest twarda ekonomiczna rzeczywistość. Ponieważ materialna i „duchowa nędza naszych czasów stała się nie do zniesienia”, w to miejsce awansują różni szarlatani, duchowi kuglarze, szalbierze, zwykli integryści, fundamentaliści czy fanatycy, chcący cofnąć wehikuł historii.
Tu wychodzi na jaw dwoistość, antynomiczność i wewnętrzna sprzeczność a przede wszystkim jej niekonsekwencja liberalnej części elit kultury Zachodu o których wspomina przywoływany wcześniej Baumann. Elity te, jako liberalne, wbrew głoszonym zasadom, promowały w różny sposób, najczęściej krucjatowy, swe idee na całym świecie. Jest to z gruntu sprzeczne z multilateralizmem, wolnością wyboru czy lokalnymi doświadczeniami i historią innych kręgów cywilizacyjno-kulturowych.
Patrząc na sprzeciw wobec tych praktyk (będących często opozycją wobec metody, nie samych idei) poza łacińsko-atlantyckim kręgiem cywilizacyjno-kulturowym (czyli poza judeochrześcijańską tradycją), elity te nie zauważyły, że w ramach naszej kultury odrodziła się potężna opozycja, analogicznego chowu. Wykorzystuje ona religię jako taran przeciwko postępowi, liberalizmowi i wolności. A proweniencja tej opozycji jest analogiczna jak fundamentalistów i fanatyków islamskich, hinduistycznych czy wyznających judaizm.
Dochodzi w końcu do tego, iż pluralizm i wielość rozwiązań cywilizacyjno-kulturowych są na świecie zagrożone właśnie w związku z ekspansywnością i opresyjnością kultury Zachodu, będącej formą krucjaty. Zarówno religijnej, ekonomicznej, cywilizacyjno-kulturowej jak i mentalnej. A przecież to właśnie kultura Zachodu głosi od przeszło 300 lat wolność, demokrację, równość i swobody w kultywowaniu inności. Nie wspominając o braterstwie i miłości bliźniego, nierozerwalnie związanymi z chrześcijaństwem.

3/ Wywołanie wilka z lasu
Zachowując się jak rycerze krzyżowi, nietolerancyjnie, wrogo wobec wolności i cynicznie traktując pojęcie demokracji, mimo woli wywołano wilka z lasu we własnym domu. Teraz dorobek Oświecenia jest atakowany z dwóch stron – od wewnątrz i z zewnątrz. Ta ofensywa wszelkiej konserwy jest o tyle niebezpieczna, że elity są wyalienowane ze społeczności lokalnych, narodów czy innych większych grup społecznych. Poczuwają się raczej do ponadnarodowych, ponadklasowych, ponad-rasowych czy ponad-konfesyjnych więzi korporacyjno - klanowych. To, iż po swej stronie mają prasę i media, o niczym jeszcze nie świadczy i nic nie znaczy. Bo przeciwnik też okopał się na tych samych pozycjach. Dżihad, walcząc z McŚwiatem (żeby przywołać paralelę Benjamina Barbera), posługuje się skutecznymi metodami utożsamianymi do tej pory jednoznacznie z nowoczesnością. I dlatego to jest podwójnie niebezpieczne.
Krucjata jest jedną (i nieodłączną) z form prozelityzmu czy apostolstwa immanentnych chrześcijaństwu, islamowi czy hinduizmowi (zresztą w każdej religii tkwi pierwiastek eksportu wiary – w najmniejszym stopniu dotyczy to ortodoksyjnego judaizmu, gdzie wiara religijna jest związana bezpośrednio z pochodzeniem etnicznym). To połączenie walki i wiary religijnej, cnót rycerskich, męskich i sił witalnych z bogobojnością, idealizmem, potrzebą transcendencji i poddaństwem.
Rewitalizacja wierzeń religijnych, wzrost liczby ortodoksyjnych zwolenników i fanatycznych wyznawców grozi – przy równoczesnym postponowaniu wszystkiego co nowoczesne, modernistyczne czy neutralne światopoglądowo – powrotem dawnych czasów krucjat, ostracyzmu wobec INNEGO czy aktami przemocy w stosunku do niewiernych. O ateizmie i agnostycyzmie nie warto tu nawet wspominać. Zwłaszcza, gdy do tego dochodzi wszechobecny uwiąd racji rozumu i deprecjacja empirii w stosunku do mistyki, ezoteryki, okultyzmu, osjanizmu czy zwykłego transcendentalnego szaleństwa. Te tendencje uwalniają z kolei ludzi w nich pogrążonych od samych siebie, od wolności, od decydowania i odpowiedzialności, od samodzielnego i krytycznego myślenia, od autonomicznych i bezstronnych wniosków.

4/ Nowy porządek świata
Typowym przykładem takiej krucjaty jest wielonakładowa książka pt. „Nowy porządek świata” tele-ewangelisty, niedoszłego prezydenta USA, Pata Robertsona, jednego z prominentnych reprezentantów Nowej Prawicy Chrześcijańskiej w USA (przy którym niegdyś niedoszły, a niesławnej pamięci komisarz UE Rocco Buttiglione lub Jarosław Gowin jawią się jak skrajni libertyni) która zdominowała na przełomie tysiącleci amerykański dyskurs publiczny w przedmiocie kontrowersji światopoglądowych oraz codziennej praktyki demokratycznego państwa. Książka ta, zajmująca w swoim czasie pierwsze miejsce na liście bestsellerów New York Timesa jest swoistym manifestem przeciwko spiskowi pijaków, narkomanów i handlarzy narkotykami, komunistów i socjalistów, dyktatorów różnej maści, chciwych handlarzy pieniędzmi i bankierów, rewolucyjnych skrytobójców i pro-aborcjonistów, tzw. jajogłowych, liberałów, zboczeńców, cudzołożników i ateistów. W tej światowej konspiracji przeciwko Dobru znaleźli się zdaniem Robertsona także luminarze postępu i wolności, ONZ i jego wszystkie agendy oraz światowa masoneria. Nie może zabraknąć w tym gronie wszechobecnych, ciągle spiskujących Żydów. Wszyscy oni „próbują zniszczyć wiarę chrześcijańską”, a przecież „jedyny sposób na porządek i pokój na świecie to przestrzeganie dziesięciorga przykazań”.
Tego typu postawy i poglądy zdobywają, niestety, coraz szerszy oddźwięk w opinii publicznej współczesnego świata. Wygląda na to, że nie chcemy mieć nic wspólnego z wartościami utożsamianymi z elitami. Odrzucamy to, co w jakikolwiek sposób kojarzone jest z wredną, samolubną oszukańczą i bezczelnie bogatą socjetą nadającą kierunek rozwoju i wizję dzisiejszej rzeczywistości.
Powtórka z historii staje się więc całkiem realna, gdyż zacietrzewienie, nienawiść i żarłoczna chęć naprawy (czyli powrotu do dawnych, dobrych czasów paternalizmu) po stronie czystych, nieskazitelnych oddziałów i coraz liczniejszych zastępów Osobistych Przyjaciół Pana Boga (różnych denominacji) jest przerażająca.

poprzedninastępny komentarze