USA - Superduet kontra McCain?

USA: Superduet kontra McCain?

[2008-05-09 15:29:45]

Jest to faktycznie scenariusz mało prawdopodobny, choćby dlatego, że po miesiącach walki na noże ani Obama, ani Clinton, nie mają ochoty na bliską współpracę, a tym bardziej mieć rywala jako pierwszą osobę w linii sukcesji po ewentualnym zwycięstwie.

Z drugiej strony polityczna historia USA obfituje w przypadki, gdy polityk z poważnymi szansami, który kandydatury nie uzyskał, zarzekając się przy tym, iż "nigdy nie przyjmie nominacji na wiceprezydenta", zmieniał zdanie, gdy tylko taka propozycja padła. Tak właśnie twierdzili m.in. Lyndon B. Johnson w 1960, Al Gore w 1992 i, ostatnio, John Edwards w 2004 roku.

Owszem, wiceprezydentura jest często tylko "piątym kołem u wozu", ale też stanowi najlepszą odskocznię do sięgnięcia po najwyższe trofeum – Biały Dom. Johnson, pytany przez zwolenników, dlaczego u licha zamienia pozycję lidera większości w Senacie (a uchodził wtedy za najpotężniejszą osobę w kraju zaraz po prezydencie Eisenhowerze) na ceremonialny fotel formalnego "numeru dwa", odpowiedział: "władza jest tam, dokąd władza idzie". Wydarzenia w Dallas 22 listopada 1963 roku pokazały, iż miał rację w swoich długofalowych przewidywaniach. Także dzięki ośmiu lat w charakterze wiceprezydenta Richard Nixon przemienił się z polityka prowincjonalnego w lidera swej partii i "następcę tronu".

Jednakże doświadczenia ostatnich dwóch wyborów (2000 i 2004 roku) pokazały, iż w realiach trwałej polaryzacji, decydującą rolę odgrywa jeden albo kilka "chwiejnych stanów" (vide: Floryda, Ohio, Pensylwania) i posunięciem decydującym może okazać się namaszczenie na swego running-mate polityka, który może te stany (wraz z ich głosami elektorskimi) przeciągnąć na stronę nominata. To stawia w gronie faworytów do nominacji wiceprezydenckiej ludzi mniej znanych na arenie krajowej, ale posiadających mocną pozycję w strategicznych regionach, jak gubernator Ohio Ted Strickland, senatorowie Bill Nelson z Florydy czy Bob Casey z Pensylwanii.

Jaką decyzję podejmie nominat demokratów? Trudno na razie o tym wyrokować.

Krzysztof Pacyński

W wywiadzie udzielonym 8 maja stacji NBC News Barack Obama zapowiedział, że jeżeli uzyska nominację Partii Demokratycznej w tegorocznych wyborach prezydenckich w USA to weźmie pod uwagę Hillary Clinton jako potencjalnego kandydata na wiceprezydenta.

Nie ma żadnych wątpliwości, że ona (Hillary Clinton) posiada kwalifikacje do bycia wiceprezydentem. Nie ma wątpliwości, że posiada kwalifikacje do bycia prezydentem - powiedział Obama. Po czym dodał, że jeszcze nie jest pewny nominacji i - gdy tylko ją sobie zapewni - będzie przyglądał się kandydatom do wspólnego startu w wyborach. O potencjalnej kandydaturze senator Clinton powiedział: Jest niezmordowana. Jest mądra. Jest w stanie to zrobić. Jest zatem oczywistą osobą na potencjalnej liście kandydatów na wiceprezydenta.

Sztab Hillary Clinton skomentował powyższe słowa Obamy bardzo ostrożnie. Rzecznik jej kampanii Howard Wolfson powiedział, że jeszcze za wcześnie na tego typu propozycje i jak dotąd nie słyszał, by Clinton wyraziła zainteresowanie wiceprezydenturą.

Według sondaży "The USA Today" i Instytutu Gallupa 75 proc. Demokratów jest zwolennikami nominowania przez partię duetu Barack Obama - Hillary Clinton. Publicyści wskazują na ogół, że o ile wystawienie tzw. "Dream Ticket" byłoby dobrym pomysłem dla Partii Demokratycznej to jest to, ze względu na konflikty pomiędzy Obamą i Clinton, mało prawdopodobny scenariusz.

Tomasz Borejza

lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:

Xawier Woliński: Wojna handlowa USA to szansa nie tylko zagrożenie

Dawid Kański: WOŚP - substytut sprawiedliwości społecznej

Tomasz S. Markiewka: Słuszny komunikat to za mało

Filip Ilkowski: Kilka słów o Syrii

Slavoj Žižek: Powrót Trumpa oznacza, że koniec tego świata jest przesądzony

Piotr Ikonowicz: Jestem przerażony

USA: Superduet kontra McCain?

lewica.pl w telefonie

13 lutego: