"Nie dla faszyzmu i przemocy" - to jedno z haseł sobotniego protestu na Placu świętego Jana na Lateranie, na który w pochodzie przyszło ponad 10 tysięcy osób. Kilkadziesiąt tysięcy oczekiwało na nich na placu.
Przybyli liderzy wielkich central związkowych Cgil, Cisl i Uil, a wraz z nimi politycy koalicyjnej centrolewicy i przedstawiciele stowarzyszeń obywatelskich. Wielokrotnie ponawiano apele o delegalizację Forza Nuova i wszystkich formacji neofaszystowskich.
Na tym placu jest nowy ruch oporu. Ruch oporu pokonał faszyzm - powiedział Pierpaolo Bombardieri, przywódca lewicowej centrali Uil, zrzeszającej 2,2 mln pracowników.
Lider największej centrali związkowej Cgil Maurizio Landini oświadczył, że jest to manifestacja w obronie demokracji. W swoim przemówieniu mówił o potrzebie "pokonania faszystowskiej mentalności". To nie jest protest narodowy, ale europejski, kontynentalny - dodał. Przypomniał, że wiec odbywa się w szczególnie bolesnym dniu - w rocznicę hitlerowskiej łapanki w rzymskim getcie, w wyniku której do obozu Auschwitz wywieziono ponad tysiąc Żydów. Powróciło jedynie 16 z nich.
Na jednym z transparentów widać było napis: "My z faszystami skończyliśmy rozmawiać 25 kwietnia 1945 roku". Przypomniano w ten sposób datę wyzwolenia Włoch spod faszyzmu i nazizmu.
9 października wiec przeciwników przepustki sanitarnej w Rzymie przekształcił się w uliczną bitwę i ataki na policjantów, bo przeniknęli do niego ekstremiści. Grupa neofaszystów wtargnęła do siedziby centrali związkowej Cgil i ją zdemolowała.
fot. Cgil