Australia - Dzieci Aborygenów głodują

Australia: Dzieci Aborygenów głodują

[2010-08-05 22:48:51]

Podczas kampanii wyborczej temat pokrzywdzonych przez los Aborygenów nie był w ogóle poruszany. Nic dziwnego, bo nie przyniosłoby to zbyt wielu głosów. Jednak w mijającym tygodniu przywódcy partii politycznych przemierzali kraj wzdłuż i wszerz, co pozwoliło im zetknąć się z szokującą prawdą: w odległych tubylczych społecznościach jednego z najbogatszych krajów świata dzieci głodują.

Sprawę nagłośnili pracownicy zajmujący się obroną praw dzieci. Powiedzieli oni, że sytuacja okazuje się na tyle zła, że niezbędna jest interwencja taka, jak pomoc międzynarodowa udzielana krajom Trzeciego Świata. Aktywiści zaapelowali o dostarczenie podstawowych produktów żywnościowych przez takie organizacje, jak Czerwony Krzyż czy Oxfam.

Jak podaje independent.co.uk, rząd Terytorium Północnego wszczął śledztwo, którego ostatecznym celem jest wzmocnienie systemu ochrony dzieci. Wysłuchano już wielu poruszających doniesień o dzieciach w odległych społecznościach, które bez opieki wałęsały się po nocy, lub zostały porzucone przez rodziców aktualnie znajdujących się w pijackim ciągu.

To właśnie na Terytorium Północnym rząd federalny Australii rozpoczął "interwencję", początkowo związaną z problemem wykorzystywania dzieci. Akcja ta rozpoczęła się trzy lata temu, za rządów konserwatywnego premiera Johna Howarda, a następnie była kontynuowana, w złagodzonej formie, przez jego laburzystowskiego następcę Kevina Rudda, który w 2008 roku przeprosił ludność aborygeńską za historyczna niesprawiedliwość i obiecał zmniejszyć różnicę pomiędzy czarnymi i białymi Australijczykami. Nierówności dotyczą zdrowia, oczekiwanej długości życia, wykształcenia i możliwości uzyskania pracy.

Niewiele się jednak zmieniło. Tubylcza ludność wciąż umiera 20 lat wcześniej niż jej biali odpowiednicy, a śmiertelność niemowląt rodzonych przez aborygeńskie matki jest dwukrotnie wyższa niż tych, które zostały powite przez inne Australijki.

Twierdzenia, że dzieci głodują lub "nie rozwijają się dobrze" zawarte są w materiałach przedłożonych prowadzącym śledztwo w mieście Darwin przez personel zajmujący się ochroną dzieci na Północnym Terytorium. Jego członkowie mówią, że środki przeznaczane dla tubylczych społeczności są "stanowczo nieadekwatne", a widok dzieci, które "nie rozwijają się dobrze" jest im dobrze znany. Proponują oni zwiększenie personelu, który aktualnie składa się z ośmiu osób zajmujących się 14 tysiącami ludzi, a także prowadzenie intensywnych lekcji bycia rodzicem dla uczniów w wieku 13 lat. Duża liczba młodych ludzi w wieku od 15 do 24 lat ma bowiem w tym rejonie co najmniej jedno dziecko.

Personel zajmujący się ochroną dzieci wezwał do dostarczenia żywności, ale także do uruchomienia programów, mających na celu rozwiązanie problemów: rodzicielstwa ubogich, biedy, przeludnienia, przemocy, narkotyków, alkoholizmu, hazardu itd. Skarżył się także na obciążenie biurokratycznymi procedurami, które sprawia, że więcej czasu musi spędzać przed komputerem niż z dziećmi i ich rodzinami.

Doświadczony pracownik społeczny Dan Baschiera powiedział prowadzącym dochodzenie, że personel chroniący dzieci pomimo całych lat nauki i szkoleń po kilku miesiącach pracy ulega wypaleniu zawodowemu. Zarzucił też rządowi Północnego Terytorium, że pozbawia system ochrony dzieci środków.

Jarosław Klebaniuk

lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:

Katarzyna Przyborska: Czerwony Bór musi być biały. Tego wymaga polska wrażliwość

Mateusz Stolarz: Prezydent z plantacji bananów. Elity, przemoc i nowa twarz prawicy

Tomasz Markiewka: Tylko obniżka składki zdrowotnej czy już psucie państwa?

Wojtek Boliński: Lewica w Polsce boi się własnego cienia

Slavoj Žižek: Najlepsze rozwiązanie dla Europy? Pryncypialny pragmatyzm

Tomasz S. Markiewka: Niepamięć to przepis na polityczną katastrofę

Australia: Dzieci Aborygenów głodują

lewica.pl w telefonie

23 kwietnia: