Bartłomiej Zindulski: Dzienniki motocyklowe - część 1

[2014-02-27 14:49:59]

9 tysięcy kilometrów po południowej Europie

Jak wiadomo, jednym z doświadczeń, jakie wpłynęły na życiowe losy argentyńskiego bojownika Che Guevary, była podróż którą w latach 50-tych odbył wraz ze swoim kolegą Albertem Grenadą. Poznał wtedy realia życia na kontynencie: zobaczył jak się wyzyskuje górników w kopalniach należących do wielkiego kapitału, jak się represjonuje za opór, jak biedota umiera na uleczalne choroby, jak ludzie głodują. Doświadczył życia w kolonii dla trędowatych i zobaczył rzeczy, których by nie zobaczył wiodąc spokojnie życie w swoim rodzinnym mieście, zajmując się karierą lekarza. Ernesto i Albert wybrali się na wyprawę po kontynencie na starym, wysłużonym motocyklu Norton, który nazwali La Pedrosa (Siłaczka). Mieli z nim ciągłe kłopoty, ale to do pewnego stopnia wzbogacało ich podróż i nadało jej unikalny charakter. W trakcie podróży Ernesto spisywał swoje wspomnienia a jego pamiętnik przeszedł do historii jako "Dzienniki Motocyklowe".

Od dawna czułem pragnienie zwiedzania innych krajów na motocyklu. "Dzienniki Motocyklowe", na podstawie których w 2004 roku powstał świetny film Waltera Sallesa, były tu tylko dodatkową inspiracją. W podróżowaniu motocyklem jest coś, czego nie doświadczymy w przypadku podróżowania innymi środkami transportu. Gdy lecimy samolotem, odległość - powiedzmy z Polski do Hiszpanii - pokonujemy w kilka godzin. Tracimy wszystkie wrażenia związane z odległością od miejsca z którego wyruszamy. Nie zobaczymy zmieniających się krajobrazów, nie poczujemy zapachu powietrza, nie poznamy ludzi z krajów, nad którymi przelatujemy, w ogóle nie widzimy tych miejsc. We współczesnym samochodzie czy klimatyzowanym autokarze nie poczujemy temperatury jaka nas otacza a w przypadku zorganizowanych turnusów nie spotykamy prawie miejscowych ludzi.

W podróżowaniu motocyklem jest coś ze sposobu w jaki dalekie kraje okrywano przed wiekami, na przykład konno. Choć to maszyna, to kontakt z przyrodą wydaje się bliższy. Większość trasy pokonuje się wprawdzie po drogach, ale na motocyklu łatwiej się po nich poruszać niż samochodem, bo nie martwią nas korki czy kolejki w których samochody stoją czasem całymi godzinami. A do tego jest dużo taniej, bo motocykle palą znacznie mniej niż samochody i nie dotyczy ich wiele opłat pobieranych od kierowców samochodów. Ma to też też swój wymiar ekologiczny, bo mniejsze spalanie to mniejsze zanieczyszczenie środowiska. Oczywiście jazda rowerem jest całkowicie ekologiczna, ale wtedy trzeba mieć naprawdę dużo czasu, żeby zobaczyć odległe miejsca. W jeździe motocyklem jest ponadto coś unikalnego i są to między innymi: ekscytujący pomruk silnika, wibracja cylindrów, silny powiew wiatru i niezwykłe poczucie wolności.

Z moim kolegą Urkiem postanowiliśmy zwiedzić na motocyklach Półwysep Iberyjski i część wybrzeża Morza Śródziemnego. Można oczywiście tam wszędzie polecieć czy wykupić wczasy, ale pojechanie tam jednośladem i powąchanie każdej z dróg, nocowanie w namiocie czy pod gołym niebem, jest znacznie bardziej ciekawe. To sposób na poznanie tych miejsc z innej strony. Nie bez znaczenia był czas w którym się tam wybraliśmy. To okres w którym Hiszpania, jak wiele innych krajów, jest w kryzysie i społecznie wrze.

9 tysięcy kilometrów po południowej Europie

Wieczorem robiliśmy ostatnie przygotowania, wymiana oleju, pakowanie i dwie maszyny: V-strom i Triumph wyruszyły w kierunku Dover na nocny prom do Francji.

Do Calais przybiliśmy o 4 rano i bez chwili zwłoki ruszyliśmy autostradą w stronę Paryża. Każdy, kto przejeżdżał przez okolice Calais i "czerwony pas", jak się tradycyjnie nazywało ten najbardziej uprzemysłowiony okręg Francji za sprawą dużej koncentracji klasy robotniczej i silnych wpływów lewicy, ten wie, że nie jest to miejsce ciekawe widokowo: kominy, fabryki, doki, porty, przemysłowe miejscowości. Byłem w tych okolicach kilka razy. Kojarzy mi się z robotniczymi miasteczkami i tanimi centrami handlowymi. W czasie Drugiej Wojny Światowej ta okolica była jednym z głównych bastionów antyfaszystowskiego ruchu oporu. Tutaj przez dekady ogromną popularnością cieszyła się Francuska Partia Komunistyczna. Jej hegemonia polityczna w tym regionie nadszarpnięta została po udziale partii w koalicjach rządowych z Partią Socjalistyczną, gdy dla wielu stało się jasne, że komuniści ostatecznie porzucili tradycję komunistyczną na rzecz stanowisk w rządzie, który wzorem prawicy prywatyzował, zamykał zakłady pracy i pozbawiał ludzi perspektyw na życie. Niestety, proces ten, zamiast zaowocować wzrostem popularności innych lewicowych organizacji, spowodował szokujący zwrot elektoratu w stronę skrajnie prawicowego Frontu Narodowego. W „Czerwonym Pasie” Front Narodowy ma dzisiaj duże poparcie, bo umiejętnie wykorzystuje nastroje społeczne obarczając imigrantów i mniejszości odpowiedzialnością za pogarszającą się sytuację klasy robotniczej. Nacjonalizm, rasizm, islamofobia to sposób w jaki klasa panująca radzi sobie z ruchem robotniczym, strajkami i lewicą w całej Europie. Imigranci i mniejszości narodowe zawsze byli dobrymi kozłami ofiarnymi gdy trzeba było odwrócić uwagę od ważnych spraw społecznych, spacyfikować pracowniczy radykalizm i znaleźć winnego za kryzys.


"Zdjęcie z Paryża"

Nasza droga prowadziła wokół Paryża, ale nie planowaliśmy wjeżdżać do miasta. Jednak akurat na obwodnicy wokół miasta bak w Triumphie zawołał o paliwo i trzeba było szukać stacji. Zjechaliśmy do jednej z podmiejskich dzielnic. Zatankowanie w tej okolicy okazało się trudniejsze niż na autostradzie. Na pierwszej stacji jaką napotkaliśmy, przypominającej CPN-y z lat 80-tych, nie można było zatankować bez specjalnej karty. Próbowaliśmy użyć naszych kart, ale bez powodzenia. Stacja była samoobsługowa, więc nie sposób było poprosić o pomoc. Stojący w kolejce ludzie patrzyli na nas i na nasze obładowane motocykle jak na kosmitów. Na ogół nie ma tu turystów. Atmosfera w tej dzielnicy różna jest od tej przedstawianej w przewodnikach turystycznych o Francji czy o Paryżu. Kawiarenki? Rowerzysta z bagietką? Kwiaty? Nic z tego! Tu są ponure blokowiska. Ludzie sprawiali wrażenie przygnębionych, nikt się nie uśmiechał, wszędzie pełno było śmieci, brudne ulice i odrapane mury, ponure blokowiska. To okolice osiedli Clichy-sous-Bois i Montfermeil, gdzie jesienią 2005 roku doszło do masowych wystąpień młodzieżowych, powstania miejskiego, które rozlało się na biedne imigranckie dzielnice innych francuskich miast. Iskrą, jaka bezpośrednio spowodowała erupcję przemocy była śmierć dwóch chłopców, którzy uciekając przed kolejną policyjną kontrolą schowali się w budce transformatora gdzie poraził ich prąd. Ale faktycznym powodem rebelii była narastająca latami frustracja spowodowana brakiem perspektyw, bezrobociem i instytucjonalnym rasizmem z jakim spotyka się kolorowa młodzież we Francji, dzieci i wnukowie imigrantów z Afryki. Gdy widzi się tę okolicę, można poczuć, że nie żyje się tu tak, jak Polacy zwykli wyobrażać sobie życie we Francji.

Znaleźliśmy kolejną stację, zaraz obok dużego centrum handlowego. Nie można tu jednak zwyczajnie podjechać i nalać benzyny a potem pójść zapłacić, choć był środek dnia. Trzeba najpierw pójść do osoby obsługującej stację, powiedzieć za ile chce się wlać, potem zapłacić deklarowaną sumę a pracownik ustawi dystrybutor na ustaloną ilość benzyny. To zabezpieczenie przed powszechnymi kradzieżami paliwa na stacjach benzynowych w Paryżu. Nie planowaliśmy tu dłuższego pobytu, więc Urek poprosił, żebym zrobił mu pamiątkowe "zdjęcie z Paryża" i ustawił się na tle odrapanych bloków. Żartobliwie nucił sobie: "Paris, Paris...".

To nie jest Francja jaką znają turyści odwiedzający Alpy czy Lazurowe Wybrzeże. Ale może to jest właśnie ta prawdziwa Francja? Przez kolejną godzinę mieliśmy szczęście jechać obwodnicą, która cały czas wiodła przez podmiejskie dzielnice. Wszystkie wyglądają podobnie. Miałem po tej krótkiej i nietypowej wizycie w Paryżu wrażenie, że wiem o mieście więcej niż turyści, którzy odwiedzają jedynie eleganckie dzielnice w centrum.

Nocleg w deszczu

Późnym wieczorem dotarliśmy w okolice Bordeaux i kontynuowaliśmy jazdę w kierunku Kraju Basków, chcąc tej nocy zajechać jak najdalej. Droga stała się coraz bardziej męcząca, padał deszcz. Około północy zatrzymaliśmy się na przydrożnej stacji benzynowej pełnej tirów i autokarów z marokańską młodzieżą, chyba jakąś reprezentacją sportową. W czasie tej podróży nie przewidywaliśmy korzystania z hoteli – z chęci ograniczenia kosztów, ale też dlatego, że spanie w namiotach wydaje nam się bardziej ekologiczne. Tu jednak nie było mowy o rozbiciu namiotów na dziko, bo stację otaczały błotniste wertepy. Jedynym miejscem gdzie można było usiąść lub się położyć, były ławki pod budynkiem stacji. Nie były zadaszone, więc trzeba się było pogodzić z padającym deszczem. Tak spędziliśmy jedną z najmniej przyjemnych nocy tej podróży. Spaliśmy na ławkach, w ubraniach motocyklowych i kaskach, by nie przemoknąć. Moje ubranie motocyklowe, choć budżetowe, kolejny raz zdało egzamin i pozwoliło mi pozostać suchym. O spokojnym śnie nie było oczywiście mowy, bo cały czas kręcili się koło nas ludzie i przejeżdżały lub parkowały samochody. Po kilku godzinach nerwowej drzemki ruszyliśmy dalej.

Na zdjęciu postój we francuskiej części Kraju Basków. Fot. Bartłomiej Zindulski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
DEMONSTRACJA: ZATRZYMAĆ IZRAELSKĄ MACHINĘ ŚMIERCI
Warszawa, Plac Zamkowy
5 października (sobota), godz.13.00
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek

Więcej ogłoszeń...


1 listopada:

1928 - Początek XXI Kongresu PPS w Dąbrowie Górniczej i Sosnowcu; większość delegatów przeciwko współpracy z PPS dawną Frakcją Rewolucyjną i resztą lewego skrzydła obozu władzy.

1935 - W Jerozolimie urodził się Edward Said, amerykański krytyk i teoretyk literatury. Autor m.in. "Orientalizmu".

1942 - Powstał Patriotyczny Front Lewicy Polskiej.

1945 - Ukazał się pierwszy numer miesięcznika ideologiczno-teoretycznego "Przegląd Socjalistyczny".

1961 - Początek wojny między siłami rządowymi Wietnamu Płd. a Viet Congiem.

1998 - Utworzono Europejski Trybunał Praw Człowieka.

2006 - W Wiedniu założono Międzynarodową Konfederację Związków Zawodowych (ITUC).


?
Lewica.pl na Facebooku