Podłość władz Rosji jest tym większa, że przecież muszą one wiedzieć, jak bardzo boleśnie odczuli nasi ojcowie i dziady „sowiecką okupację” w latach 1945–1989. Zaczęło się, o czym zapewne uczy się już polskie dzieci na lekcjach historii, a jeśli się nie uczy, to z pewnością wkrótce się zacznie, od podboju dzisiejszego terytorium Polski w latach 1944–45. To wtedy na ziemie, gdzie polskie dzieci spokojnie uczyły się niemieckiego i liczyć do 500, a ludzie pracowali w obozach, brutalnie wtargnęła okupacyjna Armia Czerwona. Żołdacy gwałcili kobiety, nie potrafili prawidłowo korzystać z toalet i kradli zegarki. A potem jeszcze zostali na kilkadziesiąt lat, głównie w Legnicy. Pobudowali sobie też w Polsce cmentarze z gwiazdami zamiast krzyży, aby wszystkim nam, Polakom, dokuczyć.
A teraz Sowieci, choć pamiętają tamte krzywdy, które nam poczynili wysyłają Wilki, aby przypomniały o niegodziwościach sprzed 70 lat. Gdyby nie umiar i wspaniałomyślność naszych wojsk i służb, a także deklaracja organizatorów Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, że będą eskortować kolegów z Rosji, aby mogli oddać hołd swoim zmarłym, nienękani po drodze przez skrzywdzony naród o sarnich oczach, to złe wilki pewnie zostałyby odesłane ssać łapę do jakiej kniei.
A tak – wciąż nie wiadomo, jak zareagują Niemcy, gdy Wilki dotrą do Berlina. Bo chyba w tamtym mieście też mogą mieć żal do ZSRR, prawda? O NRD, chociażby. Zaraz, zaraz, a to nie były rezydent KGB w tym kraju wysyła teraz swoją przyboczną gwardię na motorach? Może chce odzyskać Brandenburgię i włączyć ją do Imperium? A jeśli ją odzyska, to chyba zażąda co najmniej eksterytorialnego korytarza przez Polskę…
Na tym właściwie mógłbym zakończyć, bo inteligentny Czytelnik lub Czytelniczka sobie poradzi, a Ten lub Ta zacietrzewiona i tak skomentuje dobrym słowem, zarzucając „polskojęzyczność”. Ta sprawa ma jednak co najmniej pięć psychologicznych aspektów wartych wspomnienia.
Po pierwsze, zarzucanie rosyjskim władzom lub Putinowi osobiście złej woli („prowokuje” nasyłając na nas Wilki) można uznać za przykład podstawowego błędu atrybucji, czyli wyjaśniania czyichś działań jego dyspozycjami – cechami i motywami, bez uwzględnienia czynników sytuacyjnych. Tak więc jeśli ktoś jest zły, podły i wszawy, to i uczynki jego będą takież. Bieżące względy polityczne czy rocznicowe nie mają tu – zgodnie z popełnianym błędem poznawczym – nic do rzeczy. Czarny charakter (państwowy?) okazuje swoje mroczne oblicze.
Po drugie, polscy politycy zapewne przeceniają własny wpływ na zdarzenia, a co za tym idzie – własne znaczenie. Oskarżanie rosyjskiego rządu o to, że głównym celem wyprawy Nocnych Wilków do Berlina jest okazanie wrogości i lekceważenia polskim władzom (a w domyśle – także wszystkim Polkom i Polakom) wydaje się być konsekwencją – bezzasadnego według mnie – przekonania o własnej ważności. Oto nie nacjonalistyczna rosyjska ideologia, nie osobista sympatia Putina dla zwolenników na motocyklach, lecz chęć sprowokowania polskich władz jest głównym powodem poparcia wyprawy Wilków do Berlina. Nawiasem mówiąc za wiarą w „spisek smoleński” stoi podobny sposób myślenia. Byliśmy na tyle ważni, a Lech Kaczyński był na tyle potężnym przywódcą, że jedynym sposobem, by przestał stanowić zagrożenie dla Kremla, było zgładzenie go i jego towarzyszy. To nie naciski w kokpicie ani błąd pilota, lecz starannie uknuta zbrodnia. Nie uderzenie o ziemię, lecz wybuch w powietrzu. Jakież trzeba mieć wygórowane przekonanie na własny temat, aby tak deformować fakty!
Po trzecie, uleganie rzeczywistej lub urojonej prowokacji, obrażanie się, odgrażanie, powoływanie na honor i związane z nim atrybuty to przejaw tak zwanej kultury honoru, która zdaniem części psychologów panuje w Polsce. Jednak o tym, a także o alternatywnych wzorcach kulturowych zamierzam napisać osobno, więc ten temat na razie zostawię.
Po czwarte, kontrowersje wokół przejazdu Nocnych Wilków mogą być analizowane z odwołaniem się do teorii autokategoryzacji Johna Turnera. Zgodnie z nią określamy się za pomocą różnych kategorii społecznych, jako należący do różnych grup. Konsekwencją tych samookreśleń jest myślenie, odczuwanie i reagowanie zgodnie z uruchomioną właśnie tożsamością. Możemy więc, w zależności od sytuacji i stanu ducha, myśleć o sobie jako o naukowcu, mężczyźnie, mężu, wrocławianinie czy automobiliście. Uczestnicy Rajdu Katyńskiego zapewne często myślą o sobie jako o Polakach, motocyklistach czy patriotach (to szersza kategoria, obejmująca patriotów w ogóle, także na przykład rosyjskich). Ponieważ mamy skłonność do faworyzowania członków grupy własnej (to Turner wraz Andre Tajfelem, Żydem z Polski, zweryfikowali w ramach wcześniejszej teorii tożsamości społecznej) i dyskryminowania członków grup obcych, gdy zaczynamy o sobie myśleć jako o Polaku, bardziej lubimy rodaków, a mniej np. Niemców, gdy postrzegamy siebie jako rowerzystę gotowiśmy lepiej traktować rowerzystę niż np. kierowcę samochodu itd. Im ważniejsza dla nas dana kategoria, tym silniej ten mechanizm działa.
Wróćmy do polskich motocyklistów, którzy ogłosili intencję pomagania rosyjskim motocyklistom. Jak widać wspólna tożsamość związana jest tu ze stylem życia i zamiłowaniem do określonego rodzaju pojazdów. Zapewne jedni i drudzy, czyli choćby Wiktor Węgrzyn i Aleksandr Załdostanow, mogliby też uznać się za członków tej samej grupy „patriotów” lub „patriotów czczących pamięć tragicznie zmarłych rodaków” i wciąż wzajemnie wspierać, zwłaszcza wobec ataków z zewnątrz.
Oczywiście kategorie narodowe: Polak i Rosjanin wyzwalają myślenie o sobie jako o członkach grup obcych. Jednak w takim przypadku możemy mieć do czynienia z kategoryzacją krzyżową. Oznacza to, że w przypadku jednoczesnej podwójnej kategoryzacji pod jakimś względem możemy zaliczyć kogoś do „naszych”, pod innym zaś - do „obcych”. Na przykład – jeśli zachowamy polską perspektywę – Załdostanow dla Węgrzyna będzie: „motocyklistą, choć nie Polakiem”, „patriotą czczącym…, choć nie Polakiem”, ewentualnie „motocyklistą, choć zwolennikiem Putina”. Tego rodzaju kategoryzacje potrafią ułatwić traktowanie kogoś jak swojego. Nie możemy też wykluczyć, że jedna z nich jest po prostu na tyle bardziej poznawczo dostępna i na tyle ważniejsza, że druga nie odgrywa znaczenia. W tym przypadku stawiam na „motocyklistów” jako kategorię opisującą pewien styl życia i związane z nim wartości. Świadczą o tym choćby słowa z rezolucji jasnogórskiej: „My, polscy motocykliści (..) potwierdzamy naszą solidarność ze wszystkimi motocyklistami świata…”
Po piąte wreszcie – i to również przewinęło się w rezolucji odczytanej przez Węgrzyna na 12. Zlocie Motocyklowym Jasna Góra 2015 im. ks. Ułana Zdzisława Jastrzębiec Peszkowskiego – działa zasada wzajemności. Oni nam okazali gościnność, życzliwość i serdeczność ponad narodowościowymi czy politycznymi podziałami, to i my im ich ugościmy, a w razie potrzeby ochronimy*. Tak to właśnie działa. Przecież Nocne Wilki mogły równie dobrze zakłócić Rajd Katyński, gdyż jednym z aspektów celebrowania ofiar stalinowskich zbrodni jest krytykowanie obecnych władz Rosji jako rzekomo podobnie zbrodniczych. Liderzy partii, która w Polsce już rządziła, a może jeszcze wrócić do władzy, wprost zarzucają Putinowi, temu następcy Stalina w prostej politycznej linii, zbrodnię porównywalną z katyńską. Zdaniem przywódców jednej z dwóch największych sił politycznych III RP wysadził on bowiem TU-154 podczas lotu, we mgle, aby pozbyć się zagrażającego mu prezydenta i innych dostojników.
Tak, polscy motocykliści mają za co odwzajemnić się Nocnym Wilkom. Aleksandr Załdostanow w spawie Katynia okazał się bardziej wspaniałomyślny, niż Antoni Macierewicz rozsądny w sprawie Smoleńska.
Przyznam, że klimaty patriotyczno-martyrologiczne i maczystowska kultura głośnych motocykli są mi obce. W tym przypadku jednak w pełni popieram spokojny przejazd Nocnych Wilków przez Polskę, także przez moje miasto. Oby tylko nie pobudziły nikogo w nocy zbyt głośnym wyciem (motorów, oczywiście). Może niech od czasu do czasu porzucą podstawową autokategoryzację i pomyślą o sobie: „My, którzy lubimy się dobrze wyspać”.
Przypis:
* Nie dopuścimy do żadnych awantur, zapewniamy im bezpieczny przejazd i gościnność, taką jak oni nam od 14 lat zapewniają, [podkr. - J.K.] motocyklistom Rajdu Katyńskiego i wszystkim naszym wyprawom na Wschód. Rajd rosyjskich motocyklistów z Moskwy do Berlina w 70. rocznicę ich zwycięstwa nad Niemcami, odwiedzający pola bitewne i cmentarze dziadów, ma takie samo znaczenie dla Rosjan, jak Motocyklowy Rajd Katyński dla Polaków.
Jarosław Klebaniuk