Referendum nie jest prawnie wiążące, bo frekwencja nie przekroczyła 50 proc. Parlament portugalski jednak niezależnie od tego najprawdopodobniej przyjmie ustawę o depenalizacji przerywania ciąży.
Mimo zwycięstwa zwolenników depenalizacji, chadecja, popierana przez hierarchię Kościoła katolickiego, zapowiedziała, że będzie głosowała przeciwko ustawie, ale jest to partia mniejszościowa w parlamencie.
Największa partia prawicowa – Partia Socjaldemokratyczna (Partido Social Democrata, faktycznie liberalna) – formalnie zajęła wobec referendum neutralną postawę, ale nawet niektórzy działacze tej partii oskarżają kierownictwo, że po cichu prowadziło czynną kampanię przeciwko depenalizacji – w przeciwieństwie do organizacji młodzieżowej.
Jednak teraz przewodniczący partii, Luís Marques Mendes, zapewnił, że choć wynik referendum nie jest wiążący, partia go uszanuje jako wyraz woli większości obywateli i zagłosuje za ustawą. Tak czy inaczej, los ustawy nie zależy od liberałów.
Rządząca Partia Socjalistyczna (Partido Socialista), która jest za depenalizacją i brała aktywny udział w kampanii na rzecz "tak", w 226-osobowym parlamencie ma 120 posłów, do czego dochodzą głosy 12 posłów Portugalskiej Partii Komunistycznej (Partido Comunista Português) i 8 głosów posłów Bloku Lewicy (Bloco de Esquerda). Nawet niezależnie od tego, jak naprawdę zagłosują liberałowie, ustawa powinna zatem przejść dużą większością głosów.
W najbliższych dniach nareszcie będziemy mogli wejść w XXI wiek i do takiej Europy, w której chcemy być - oświadczył Francisco Louçã, poseł do parlamentu portugalskiego z ramienia Bloku Lewicy i były kandydat tego ugrupowania na prezydenta Portugalii.
Zbigniew Marcin Kowalewski