Kowalik: Chiny – wielki sukces i nie mniejsze problemy

[2007-07-07 14:26:21]

1. Paradoksy

Chiny znów powróciły na światową scenę polityczną. Tym razem już nie jako skandalista – jak w przypadku "Wielkiego Skoku" z końca lat 50., którego skutkiem była śmierć głodowa wielu milionów ludzi, czy "Kulturalnej Rewolucji', którą ze względu na dokonania należałoby raczej nazwać "antykulturalną kontrrewolucją" – lecz jako światowe mocarstwo, szybko rosnący w siłę olbrzym. Jeszcze ćwierć wieku temu publikowano książki z ekonomii porównawczej, w których o Chinach ledwie wspominano, dziś pisze się o nich z trwogą przemieszaną z podziwem.

Ostatnio przerażenie staje się coraz większe, olbrzym bowiem coraz śmielej wkracza na terytorium mocarstw zachodnich – już nie tylko w charakterze taniego sprzedawcy, lecz także inwestora. Coraz większe też zdradza apetyty czysto polityczne. Oto Wall Street Journal pisze z trwogą, że "Chiny mogą posłużyć się ich inwestycyjną potęgą dla celów politycznych, tworząc na przykład trudności w Południowej Ameryce (...) Obserwując ich ambicje, by stać się globalną potęgą, nie można tego lekceważyć" (14.12.05). Ostatnio nie tylko bezpośrednich sąsiadów zaczęła niepokoić szybko rosnąca krzywa obrazująca wzrost wydatków na zbrojenia.

Chińska Republika Ludowa to państwo szokujących paradoksów. Nie ma na świecie kraju, który by łączył w sobie aż tak konfliktowe elementy różnych systemów ekonomicznych: gospodarki biurokratycznego planowania, wyspowego kapitalizmu, prostej produkcji towarowej, gospodarki naturalnej. Kraju, którego władze deklarują budowę rynkowego socjalizmu, chociaż rozpiętości dochodowe pną się tam do góry i już teraz należą do najwyższych na świecie. Wciąż zwiększają się nierówności między regionami rozwijającymi się a pozostającymi w stagnacji. Jednocześnie od ponad ćwierćwiecza gospodarka rośnie w tempie co najmniej dwukrotnie szybszym niż w innych krajach na całym świecie. Nawet Japonia, drugi fenomen szybkiego wzrostu gospodarczego, wykazywała podobną stopę wzrostu tylko w ciągu jednej dekady.

A przecież Chiny dopiero tworzą kładą podwaliny pod elementarne struktury państwa prawa – pierwszy kodeks cywilny wszedł w życie dopiero w 1986 r. Stosunki własnościowe pozostają wyjątkowo zagmatwane. Partia komunistyczna niepodzielnie sprawuje władzę, a każda inicjatywa stworzenia partii demokratycznej jest duszona w zarodku. Jednak do niedawna pozbawieni samodzielności obywatele cieszą się dziś licznymi swobodami osobistymi. Rozkwita ponownie literatura, sztuka, film, a w księgarniach są w sprzedaży tłumaczenia klasyków zachodnich. Powraca religia i ujawnia się różnorodność opinii. Już ponad milion studentów studiuje Zachodzie. Największe zmiany dokonały się wskutek liberalizacji sfery gospodarczej.

Jakie są więc źródła chińskiego sukcesu gospodarczego? Czy gospodarka chińska wzrasta tak szybko dzięki hybrydycznemu ustrojowi, czy też pomimo niego? Dzięki autorytarnej władzy, czy niejako przeciwko niej? Teoretyk ekonomii, analityk różnych systemów gospodarczych staje wobec tego fenomenu bezradny. Chyba żaden system gospodarczy nie demonstruje z taką mocą znikomej użyteczności współczesnej ekonomii dla jego zrozumienia. Najjaskrawszym wyrazem interpretacyjnej niemocy nauki jest zmiana oceny roli konfucjanizmu jako czynnika rozwoju, z czym zetknięto się już przy omawianiu Japonii. Aż do lat 70. XX w. Konfucjanizm uważany był za hamulec rozwoju, a w każdym razie – hamulec rozwoju gospodarki kapitalistycznej. Obecnie natomiast uznaje się go za czynnik sprzyjający wzrostowi gospodarczemu całego regionu wschodniej Azji.

Przez wiele stuleci Chiny były krajem zamkniętym, izolowanym od świata i pozostającym w ekonomicznej stagnacji. W gospodarce dominowało rolnictwo. W 1978 r. w miastach pracowało ok. 24% ludności, pozostała część zatrudniona była na wsi, głównie w rolnictwie, wytwarzając zaledwie 28% PKB. Właśnie wtedy Chiny weszły na drogę szybkiego wzrostu gospodarczego o stopie wzrostu PKB zbliżonej do 10%, choć w obawie przegrzania gospodarki władze chińskie parokrotnie starały się przyhamować wzrost. Radykalnie zmieniła się gałęziowa struktura gospodarki, chociaż i tutaj wystąpiły swoistości odbiegające od typowych cech procesu industrializacji znanych z innych krajów. Kurczeniu się rolnictwa towarzyszył ogromny wzrost produkcji przemysłowej, choć jednocześnie rozwój usług był słabszy. Jeszcze w końcu ubiegłego stulecia Chiny zarówno wytwarzały, jak i "pożerały" więcej takich surowców, jak stal, węgiel, cement niż jakikolwiek inny kraj. Produkowały też najwięcej ubrań, telewizorów, motocykli, magnetowidów, pralek, zbóż, bawełny, mięsa, jaj i owoców morskich. W Chinach powstawała jedna trzecia telewizorów, lodówek i pralek (Weiping, 2002:98). Nasycenie rynku w prowincjach południowo-wschodnich (w Guangxi, Guangdong i Fujian) idzie w parze z brakiem nabywców w biednych prowincjach północnych i zachodnich.

Charakterystyczna cechą chińskiej koncepcji modernizacji jest połączenie tradycyjnej modernizacji maszynowej z najnowszą techniką i nauką. Chiny lubią szokować świat w nowoczesnych dziedzinach, jak podbój kosmosu czy najnowocześniejsze formy transportu. W styczniu 2004 r. uruchomiły pierwszy pociąg poduszkowy o prędkości przekraczającej 400 km/h. Prowadzą zaawansowane badania z dziedziny biologii dotyczące m.in. genomu ludzkiego, genomu ryżu, syntezy nukleidów. Równocześnie jednak powstaje wielki problem nienadążania edukacji za potrzebami nowoczesnej techniki. Jeden z amerykańskich noblistów, James Heckman, twierdzi, że Chińczycy "kupują najnowocześniejsze maszyny, ale nie potrafią ich obsługiwać. Wykształconych Chińczyków jest wielu, ale jeszcze więcej jest maszyn, które wymagają wykształconego personelu" (Wessel, 2003). Zarzuca władzom, że prowadzą krótkowzroczną politykę, przeznaczając na edukację zbyt skromne środki (w latach 1998-1999 tylko 2,2% PKB, czyli znacznie mniej niż w Indiach, czy Rosji).

Reforma w rolnictwie i na wsi

Uważa się, że dla zwrotu Chin w kierunku obecnych reform decydujące były uchwały III plenum partii komunistycznej z grudnia 1978 r. oraz IV Plenum z września 1979 r. Zapowiadając natychmiastowe przystąpienie do "czterech modernizacji" – rolnictwa, przemysłu, przemysłu obronnego oraz nauki i techniki, za zadanie priorytetowe uznano w pierwszym okresie reformę i rozwój rolnictwa. Chodziło przede wszystkim o osiągnięcie samowystarczalności w wyżywieniu narodu, co stanowiło wówczas piętę achillesową chińskiej gospodarki: chociaż import obciążał budżet, przeciętne spożycie zbóż i tłuszczów roślinnych było niższe niż w latach 50.

Dla ożywienia tego sektora urealniono ceny i zredukowano dostawy obowiązkowe. Wprowadzono potępiane wcześniej działki przyzagrodowe i zezwolono na wolny handel ich produktami, szybko rezygnując z zakazu pośrednictwa (Jingxin, 1999). W miejsce dawnego systemu dniówek obrachunkowych w komunach wprowadzono system kontraktów dla brygad produkcyjnych, wiążąc wynagrodzenia z rezultatami produkcyjnymi. Zezwolono rodzinom występować w charakterze dzierżawców. Umożliwiono nawet podnajmowanie ziemi między brygadami i grupami oraz gospodarstwami rodzinnymi. Rozpoczęło to proces powstawania rodzinnych gospodarstw rolnych. Wydłużano okres dzierżawy kontraktowej aż do 30 lat, a w przypadku sadownictwa nawet dłużej. Dzięki temu państwowa własność ziemi stała się bardziej nominalna niż rzeczywista. Grupy produkcyjne stopniowo nabierały charakteru organów zarządzających wsią. Nieco później zarządy komun ludowych przekształcono w zarządy gmin o uprawnieniach administracyjnych.

Wszystkie te zmiany doprowadziły do zwielokrotnienia wymiany rynkowej. Produkcja zbóż wzrosła w ciągu dwóch dziesięcioleci o połowę, a wartość produkcji całego sektora rolnego wzrastała o 6,7% rocznie. Wzrost dobrobytu rolników i pracowników rolnych spowodował wzrost zapotrzebowania na artykuły przemysłowe i usługi oraz przetwory nierolnicze.

W wyniku przekształceń na wsi ukształtowały się złożone stosunki własnościowe. Organy gminne powstałe z przekształcenia dawnych komun zawierały kontrakty dzierżawne i stały się egzekutorem praw właścicielskich państwa. Powstałą na tej drodze hybrydę nazwano przedsiębiorstwami miejsko-wiejskimi (ang. Town-Village Enterprises, TVE)1. Wpisane w nie elementy samorządności oraz współwłasności grupowej (grupowych praw własności) bliskie konstrukcji spółdzielni dawały niekiedy asumpt do spekulacji na temat chińskiej odmiany rynkowego socjalizmu.

Dalsze procesy prywatyzacji formalnej i nieformalnej podważyły te nadzieje. Znawca problematyki chińskiej, Krzysztof Gawlikowski (2000:379-80) pisze, iż stały się one terenem eksplozji prywatnych inicjatyw i przedsiębiorczości, co odegrało kluczową rolę w przechodzeniu do gospodarki rynkowej. W latach 80. był to sektor dający niemal jedną czwartą wartości eksportu Chin. Jeśli zaś chodzi o formy własności, to "ze względu na ich często celowo zawikłany status własnościowy trudno je zakwalifikować do prywatnych, spółdzielczych lub publicznych (...) De facto, a niekiedy i de iure duża ich część jest już wszakże prywatna". Autor zwraca też uwagę na nomenklaturowy charakter przekształceń własnościowych w TVE. "Aktywność władz lokalnych w tworzeniu takich przedsiębiorstw uzasadniano niemal zawsze potrzebami walki z wiejskim bezrobociem i awansu gospodarczego terenów wiejskich. W praktyce bywały one także formą bogacenia się lokalnej partyjno-rodowej nomenklatury, która w ten sposób zdobywała – nieraz znaczne – dochody i, tracąc władzę ‘polityczną’ wraz z demontażem systemu komunistycznego, zyskiwała władzę gospodarczą". Możemy dodać, że ostatnio coraz częstszym zjawiskiem jest rugowanie dotychczasowych dzierżawców z ziemi, co tworzy liczne zastępy włóczęgów, lub biedoty miejskiej.

Ogólnie jednak reformy w rolnictwie stały się skuteczną drogą do uprzemysłowienia mniejszych miast i wsi. Wielu autorów podkreślało trafność decyzji o rozpoczęciu reform od tej gałęzi produkcji.

W przemyśle trudniej

Znacznie trudniejsze okazało się zadanie reformy przedsiębiorstw państwowych, których początkowo nie chciano destabilizować. Podkreślana mądrość koncepcji chińskiej polegać miała na odłożeniu prywatyzacji firm państwowych na okres po stworzeniu pewnej rynkowej infrastruktury. Przynosiły one jednak rosnące straty, co zmusiło władze do działań reformatorskich. Wprawdzie już w 1988 r. wprowadzono do konstytucji chińskiej zapis o ochronie własności prywatnej oraz uchwalono ustawy gwarantujące prawo do własności prywatnej i swobodę obrotu nią, nie oznaczało to jednak prywatyzacyjnej ofensywy. Jeszcze w połowie lat 90. Chiny posiadały około 300 tysięcy przedsiębiorstw państwowych. Dopiero pod koniec dekady władze przyzwoliły na szybką prywatyzację, z wyjątkiem wielkich (kluczowych) firm, których liczbę oceniano na 5 tysięcy.

Omawiając tę zmianę stanowiska władz autorka Biuletynu Banku Światowego pisała: "Można to nazwać Big Bang w chińskim stylu. Nikt nie wie, ile dokładnie przedsiębiorstw dotychczas sprzedano. Jest to jednak największy transfer własności od czasów dokonanej przez Mao Tse Tunga nacjonalizacji przemysłu w latach 50". (Willchelm 1999). Tylko w jednej prowincji północno-zachodniej (Liaoning, prowincja północna, granicząca z Koreą Płn.), sprzedano 60% małych i średnich przedsiębiorstw, a w południowych prowincjach prawie wszystkie.

Nagła masowość prywatyzacji wynikła prawdopodobnie z utraty kontroli państwa nad tym procesem. Choćby ze względu na wielkość kraju Chiny są państwem mocno zdecentralizowanym. Nawet jeśli uznać za przesadne twierdzenie Gawlikowskiego, że Chiny są "zespołem różnych gospodarek koegzystujących w ramach tego mega-państwa", rola procesów żywiołowych, poza kontrolą centrum, musiała tam być ogromna. Gdy władze dały publiczną zgodę na prywatyzację, przestały nad nią panować.

Inna sprawa, że poza opóźnieniem procesu prywatyzacji "miejskich" firm państwowych, władze chińskie nie zdobyły się w odniesieniu do nich na podobną do TVE nowatorską koncepcję. Korzystano w tym zakresie raczej z neoliberalnej koncepcji prywatyzacji, aniżeli z doświadczenia Tajwanu, gdzie sektor państwowy przez długi czas odgrywał pozytywną rolę w procesie przemysłowej modernizacji. Zwyciężyła wiara w strukturalnie uwarunkowaną nieefektywność firm państwowych.

Porażki dotychczasowych prób restrukturyzacji i depolityzacji firm państwowych polegały nie tylko na tym, iż ogromna ich większość przynosiła straty, lecz także na marnotrawieniu kredytów udzielanych przez banki państwowe. Nie zdołano ograniczyć powodzi złych kredytów. W 1998 r. aż 86% kredytów udzielonych przez banki państwowe przypadło na państwowe firmy. Większość tych firm nie zdołała dostosować się do otwartej na świat konkurencji, a banki państwowe dopiero ostatnio pozbyły się większości złych kredytów.

Palącym problem pozostał los większych i bardzo dużych firm państwowych. Część z nich (około 6 tysięcy) przekształcono w jednoosobowe spółki skarbu państwa, a następnie poddano częściowej prywatyzacji. Niektóre wprowadzono na giełdę. Władze chińskie stoją jednak przed dobrze nam znanym problemem. Firmy państwowe stają się coraz mniej efektywne, gdyż są obciążone przez "niechciany" stary aparat produkcyjny. Najlepsze z nich prywatyzuje się, a z pozostałych uciekają najbardziej rzutkie jednostki, szukając wyższych zarobków w sektorze prywatnym. W ciągu dwudziestu lat udział firm państwowych w produkcji spadł z ponad ¾ do mniej niż ¼, przy znacznie słabszym spadku liczby zatrudnionych. Nadal jednak przynoszą one główną część państwowych dochodów. W tej sytuacji dalsza ich prywatyzacja oznaczać musi spadek dochodów państwa.

Pozwolenie na bankructwo wielkiej korporacji Guandong International Trust & Investment Corporation dało sygnał, iż władze nie będą dłużej tolerować rażącej niegospodarności. Dokonano też pewnych istotnych zmian w państwowym nadzorze właścicielskim. Zlikwidowano te ministerstwa, które zajmowały się szczegółowym planowaniem i nakazywaniem firmom, co mają produkować. Zakazano prowadzenia biznesu wojsku, policji oraz urzędom państwowym i komitetom partyjnym. Rząd wysłał w teren wielu specjalistów z zadaniem kontroli wielkich korporacji. Jednakże nominacje menedżerów wielkich firm nadal pozostają w ręku centralnego aparatu partii komunistycznej i władz prowincji.

Również korporatyzacja (tworzenie jednoosobowych spółek skarbu państwa) bywa często zabiegiem formalnym, gdyż rządowe agendy po dawnemu nominują prezesów i dyrektorów generalnych. Nadal lokalni bossowie partyjni ingerują w sprawy formalnie samodzielnych przedsiębiorstw.

Wyrywkowe informacje dowodzą, że proces prywatyzacji sektora państwowego odbywa się również w formach nielegalnych lub półlegalnych. Dokonuje się, tak dobrze znany we wszystkich krajach pokomunistycznych, proces uwłaszczania nomenklatury. Zdaniem niektórych obserwatorów, proces bogacenia się jest w ogromnej mierze oparty na korupcji. Sukces w biznesie zależy od «parasola» jakiegoś funkcjonariusza władzy, u którego kupuje się protekcję. Fortuna wzrasta lub upada nie tyle w zależności od powodzenia na rynku, co w zależności od losów protektora, co bogaci konkretne osoby, ale przynosi stratę krajowi.

Otwarcie na świat

W pierwszej fazie reform skoncentrowano się na ożywieniu gospodarczym w dwóch nadbrzeżnych prowincjach Guandong i Fujian. Władzom tych prowincji przekazano zarządzanie wielkimi przedsiębiorstwami państwowymi. Dostały również dużą swobodę w zawieraniu z obcymi inwestorami kontraktów o coraz większej wartości oraz w dysponowaniu częścią dewiz z eksportu. Wprowadzono dużą elastyczność cenową i płacową, ograniczono uprawnienia pracownicze. Już na początku reform stworzono w tych prowincjach specjalne strefy ekonomiczne. Wzrost gospodarczy oraz eksport opierają się w ogromnej mierze na inwestycjach zagranicznych. Aż 90% inwestycji zagranicznych lokuje się w prowincjach nadmorskich, a w południowej ich części ponad połowę i jedną czwartą w samym Guangdongu.

Władze podejmują szczególne starania, by przyciągnąć kapitał i zagranicznych biznesmenów pochodzenia chińskiego - około 4/5 inwestycji bezpośrednich pochodzi z Tajwanu oraz (tak było przed zjednoczeniem) z Hongkongu i Macao. Kapitał tajwański traktowany jest jako "szczególny kapitał krajowy". Polityczne napięcia między Chinami i Tajwanem, traktowanym (zgodnie z chińską konstytucją) jako część wielkich Chin, nie przeszkadzają bardzo szybkiej ekspansji biznesu tajwańskiego.

W 1989 r. po brutalnym stłumieniu demonstracji młodzieży na placu Tienanmen nastąpiło znaczące usztywnienie polityki władz, zwiększyły się represje nawet wobec łagodnych form opozycji. Zbiegło się to z dwoma kolejnymi latami najniższej w dwudziestoleciu stopy wzrostu gospodarczego. Miało to jednak niewielki wpływ na strumień kapitału zagranicznego, chwilowo tylko osłabiając tempo wzrostu.

Dzięki umiarkowanej polityce fiskalnej, unikaniu dewaluacji swej waluty, utrudnianiu dostępu do inwestycji portfelowych, a przede wszystkim selektywnej polityce wobec kapitału zagranicznego Chiny w małym stopniu ucierpiały z powodu ostatniego kryzysu azjatyckiego (lata 1997-1998). Niewielkie perturbacje, takie jak zmniejszenie możliwości zbytu na rynkach dotkniętych kryzysem nie przeszkadzały Chinom w wykorzystaniu kryzysu dla wzmocnienia swojej roli w regionie, czemu sprzyjało osłabienie Japonii przez gospodarczą stagnację. Udzielono pożyczek Tajlandii i Indonezji, a firmy chińskie wykupiły w krajach przeżywających recesję szereg przedsiębiorstw.

Kapitalizm à la Chinoise

Z doświadczeń realnego socjalizmu wiemy, iż pozbawiona opozycji politycznej władza jednej partii sprawia, że przepływ informacji podlega "naturalnemu" procesowi zubożenia oraz manipulacjom, a często także - fałszowaniu. Na ogół prowadzi to do upiększania osiągnięć. Chiny dostarczają wiele takich przykładów. Jednym z nich jest problem wykształcenia. Oficjalne statystyki podają, iż analfabetyzm wynosił w połowie lat 90. tylko trochę ponad 5%. Niezależni analitycy twierdzą tymczasem (Haq 1995:210, Pawlik 1999:54), że rzeczywista stopa analfabetyzmu była kilkakrotnie większa, ponadto dwa i pół raza wyższa wśród kobiet niż mężczyzn. Polityka "jednego dziecka w małżeństwie" sprawia, iż trudno mieć zaufanie do oficjalnych danych dotyczących śmiertelności niemowląt, a zwłaszcza do liczby ludności, która może być znacznie większa niż dane oficjalne. Dotyczy to zwłaszcza regionów zacofanych. Tak więc specyficznym kosztem społecznym autorytarnego modelu transformacji jest zubożenie informacji, co musi z kolei osłabiać skuteczność działania władz.

Najłatwiej jest wskazać na materialne korzyści wysokiej stopy wzrostu, a więc tworzenia podstaw wzrastającego dobrobytu społecznego. Chiny inwestują wyjątkowo dużą część dochodu narodowego (dochodzącą do 40%). Towarzyszą temu takie elementy polityki gospodarczej państwa, jak promocja, ale i selekcja bezpośrednich inwestycji zagranicznych, wspieranie eksportu oraz polityka dająca priorytet wzrostowi, a nie walce z inflacją, a zwłaszcza niedopuszczanie do recesji w imię stabilizacji cen.

Władza monopartii z całą pewnością ułatwiała utrzymywanie wysokiej stopy akumulacji i inwestycji. Również kapitał zagraniczny traktuje silną władzę jako czynnik zwiększający przewidywalność. Woli silną władzę, choćby autorytarną, niż "demokratyczny" chaos i brak kompetentnego, zdolnego do realizacji zawartych kontraktów partnera. Okazało się, że władza autorytarna w kraju, gdzie dopiero ustanowiono kodeks cywilny i coś w rodzaju kodeksu handlowego, potrafiła stworzyć dostateczne gwarancje dla dużego strumienia firm i kapitału zagranicznego.

W krajach słabo rozwiniętych zdarza się rzadko, że władza jest silna oparciem w demokratycznych instytucjach i pluralistycznym elektoracie. Wyjątkiem jest największy ludnościowo kraj świata. Sąsiednie Indie od dawna są krajem demokratycznym i potencjalnie, pod względem wielkości rynku i taniej siły roboczej, równie atrakcyjnym jak Chiny. Co więcej, długotrwała okupacja Indii przez Wielką Brytanię sprawiła, że cywilizacja zachodnia odcisnęła tam silne piętno. Często spotykana znajomość angielskiego, światowego języka biznesu powinna być znacznym ułatwieniem dla obcego kapitału. Indie jednak długo pozostawały mało atrakcyjne dla kapitału z zagranicy. Główną przeszkodą było słabe państwo, brak stabilności politycznej. Dopiero ostatnio sytuacja się zmieniła.

Wszelako istnieje druga strona medalu, na którą wskazywaliśmy powyżej. Za brak wolności prasy i opozycji politycznej Chiny płacą wysoką cenę w postaci formalnego i nieformalnego uwłaszczania się aparatu partyjnego i państwowego (nomenklatury). Postawiono, co wydawało się słusznie, na decentralizację, usamodzielnianie i komercjalizację podmiotów gospodarczych. Rezultatem było jednak zacieranie się różnic pomiędzy sferą publiczną i prywatną, a zwłaszcza "niewyobrażalna", czy "niebotyczna", jak piszą dwaj polscy autorzy (Dziak, Burdelski 1997), korupcja, klientelizm i nepotyzm – zjawiska opisywane w niezliczonych publikacjach. Zamysł Deng Xiaopinga (zmarłego w marcu 1997 r.), by partię rewolucyjną przekształcić w partię posiadaczy, materializuje się na naszych oczach. Zdaniem autorów, powstała sytuacja, gdy rodzice sprawują władzę, a ich dzieci robią interesy2. Wprawdzie władze walczą z tymi patologiami za pomocą drakońskich metod, ale rezultaty okazują się nikłe, m. in. dlatego, że same są często uwikłane w korupcję i klientelizm.

Źródła tego zjawiska nie sprowadzają się tylko do skutków władzy monopartyjnej oraz braku tradycji prawnej. Istnieje jeszcze trzeci, z reguły lekceważony, a jednak istotny czynnik. Podkreśla się często stopniowość systemowych przemian w Chinach jako szczególną cechę chińskiej transformacji. Wszelako przypadek ten jest jeszcze jednym dowodem, że nagłość i stopniowość to pojęcia względne. Określenie chińskich przemian systemowych jako gradualistycznych ma sens w porównaniu z doświadczeniem państw Europy środkowej i wschodniej, gdzie przejście do gospodarki rynkowej dokonywano metodą "szokowej terapii", czy też Big Bangu. W innym natomiast świetle jawi się chińska transformacja, gdy porównujemy ją z procesem powstawania kapitalizmu w krajach Zachodu. Karl Polanyi (1942) pokazał, że przejście od gospodarki naturalnej do towarowej, a następnie przeobrażenie się jej w kapitalistyczno-przemysłową trwało parę stuleci. Toynbee samą angielską rewolucję przemysłową pomieścił w latach 1760-1830. Tymczasem chiński kapitalizm powstał, przynajmniej w prowincjach nadmorskich, w przeciągu jednej generacji, czyli niezwykle szybko. W dodatku uprzemysłowienie czyli kapitalistyczna modernizacja, otwarcie na świat i na kapitał obcy, połączone było z tworzeniem organizacyjnych i instytucjonalnych podstaw kapitalizmu. Wszystko to miało charakter wielkich i szybkich, prawdziwie rewolucyjnych zmian, a ich tempo było połączone ze zmianami własności w warunkach społecznie niekontrolowanej władzy, co stworzyło korzystne podłoże dla korupcji, nepotyzmu, klientelizmu.

Czy były inne opcje?

Oceniając zmiany samych stosunków własności, można się zastanawiać, czy akcjonariat pracowniczy lub menedżersko-pracowniczy nie byłby lepszym rozwiązaniem niż szybka prywatyzacja firm państwowych w oparciu o wzory konwencjonalne. Formy tego typu stwarzają mimo wszystko większą szansę na przejrzystość procedur i możliwość wzajemnej kontroli. Powoływanie się od początku na konfucjańską tradycję wspólnotowości mogło sprzyjać zarówno większej efektywności, jak i sprawiedliwości społecznej. Dałoby podstawę dla stworzenia lepszych kanałów kontroli społecznej, co zapobiegłoby masowej korupcji. Na przeszkodzie stanęły tu zapewne dwa czynniki: odstraszający przykład gangsterskiej prywatyzacji w Rosji, gdzie pod hasłami akcjonariatu pracowniczego dokonało się praktyczne uwłaszczenie partyjnej nomenklatury, oraz fakt, że rozwiązanie takie byłoby sprzeczne z priorytetem otwarcia gospodarki chińskiej na świat, na inwestycje zagraniczne, zwłaszcza amerykańskie.

Prowadzi nas to do żywo dyskutowanej kwestii charakteru istniejącego obecnie w Chinach systemu społeczno-ekonomicznego oraz systemu docelowego. Władze uporczywie trzymają się retoryki socjalistycznej. Główny teoretyk reform, Deng Xiaoping aż do początku lat 90. utrzymywał, iż reformy nie oznaczają odchodzenia od socjalizmu, a nawet służą temu, co określał jako socjalizm o chińskich osobliwościach. Równocześnie za pomocą metafor przyzwyczajał Chińczyków do zatarcia różnic pomiędzy własnością publiczną i prywatną ("nieważne jakiego koloru jest kot, biały czy czarny, byleby łapał myszy", "ideologią nie można się najeść"). Deng położył nacisk na wyzwolenie sił wytwórczych, czemu miało służyć także hasło "bogaćcie się".

Nie tylko liberalizacja, stawianie na coraz bardziej wolny rynek, nie tylko strategia wzrostu gospodarczego, ale i specyficzna polityka społeczno-gospodarcza władz znajdują swe odbicie we wzrastających nierównościach dochodowych, majątkowych i nierównych szansach awansu społecznego. Za przykład może służyć polityka edukacyjna. Władze wprowadziły najpierw odpłatność za studia wyższe, a następnie także za naukę w szkołach średnich. Są one zróżnicowane. Ta pierwsza może sięgać do 590 USD za semestr, a druga 190 do 350 USD rocznie w miastach i od 37 do 225 USD na terenach wiejskich3. Biorąc pod uwagę niskie płace, a zwłaszcza dochody rolników, opłaty te stanowią potężną barierę edukacyjną. Do tego należałoby dodać ogromne międzyregionalne zróżnicowanie poziomu wyposażenia szkół, obok szkół, które korzystają już z komputera i Internetu, nadal wiele jest takich, które są pozbawione elementarnego zaopatrzenia.

Strategia uprzemysławiania przygranicznych regionów wschodnich i wschodnio-południowych i pozostawiania rozwoju regionów północnych i zachodnich "na później", stworzyła typowy "kapitalizm wyspowy". Już dziś istnieją Chiny A (bogate) i Chiny B (biedne) i ten stan rzeczy może się utrwalić na wiele dziesięcioleci. Różnice dochodowe pomiędzy prowincjami nadmorskimi i zachodnimi są parokrotnie większe niż między województwami Polski A i Polski B. Dla przykładu: w 1992 r. rozpiętość w dochodzie per capita pomiędzy Guandongiem i prowincją najuboższą (Guizhou) była czterokrotna, a między tą prowincją i Szanghajem lub Pekinem – prawie sześcio- i ośmiokrotna. Dopiero ostatnio podjęto pewne skromne kroki zmierzające do zainteresowania inwestorów zagranicznych prowincjami zacofanymi.

Doniosłym i społecznie nabrzmiewającym problemem są rażące nierówności w dostępie do usług zdrowotnych oraz zróżnicowane regionalnie oddziaływanie skutków gwałtownie pogarszających się warunków ekologicznych o daleko idących konsekwencjach zdrowotnych. Indyjsko-brytyjski ekonomista Amartya K. Sen od lat sprzeciwiał się traktowaniu wysokiej stopy wzrostu gospodarczego (wzrostu PKB) jako głównego, czy nawet jedynego remedium na ubóstwo. Wraz z Jeanem Dreze (1989) dowodził, że wysokiej stopie wzrostu może nawet towarzyszyć wzrost ubóstwa, a przynajmniej jego niektórych wskaźników. Zilustrował swój pogląd właśnie doświadczeniem Chin i Indii, których gospodarki do 1979 r. wzrastały prawdopodobnie w przybliżonym tempie (statystyka komunistycznych Chin była w fatalnym stanie, trudno więc o wiarygodne liczby). Oba kraje miały też w punkcie startu, czyli około 1950 r., podobny wskaźnik oczekiwanej długości życia (poniżej 40 lat). W ciągu ponad ćwierćwiecza przeciętna długość życia Chińczyka przewyższyła długość życia przeciętnego Hindusa o ponad dziesięć lat – mam wrażenie, że odwrotnie - AC. Podobnie jest z innymi wskaźnikami jakości życia.

Sen zwraca także uwagę na nowsze doświadczenie chińskie. Okazuje się, że chociaż po 1978 r. gospodarka chińska stała się najszybciej rozwijającą się gospodarką świata, temu przyspieszeniu nie towarzyszył wzrost długości życia. Jego wskaźnik uległ stagnacji, a w pewnych latach nawet spadkowi, co mogłoby wskazywać na procesy znane z czasów pierwotnej akumulacji kapitału. Dopiero lata 90. XX w. przyniosły pozytywne zmiany.

W 1992 r. przyjęto oficjalny pogląd, że Chiny przechodzą do socjalistycznej gospodarki rynkowej. Dla sympatyków socjalizmu oraz socjaldemokratów takie stanowisko byłoby trudne do przyjęcia z dwóch powodów. Po pierwsze, chiński system polityczny kłóci się z demokratyczną i pluralistyczną tradycją socjalizmu. Po drugie, już obecnie gospodarkę i społeczeństwo chińskie cechują jaskrawe, należące do najwyższych w świecie, nierówności dochodowe, które nadal szybko wzrastają. Poza retoryką niewiele świadczy o próbach władz zmierzających do odwrócenia lub nawet poważniejszego zabezpieczenia się przed pierwotną akumulacją kapitału. Paradoksalnie więc Chiny, które określają się jako socjalistyczne i deklarują budowę rynkowego socjalizmu, już obecnie cechują większe rozpiętości dochodowe niż... kapitalistyczną Japonię, Tajwan, Singapur czy Koreę. Rozpiętości te w szybkim tempie prowadzą do powstawania jeszcze większych różnic majątkowych. Wiele wskazuje na to, że Chiny ewoluują raczej w kierunku dzikiego kapitalizmu z silnym dodatkiem skorumpowanej biurokracji. Coraz słabsze są nadzieje niektórych chińskich ekonomistów, że w przyszłości gospodarka i system społeczno-ekonomiczny Chin będą zmierzały w kierunku zbliżonym do systemu japońskiego, tajwańskiego lub Korei Południowej, nie mówiąc już o socjalizmie.

Budując kapitalizm okresu pierwotnej akumulacji kapitału Chińczycy działają tak, jak gdyby nie byli świadomi zalet ładu społecznego paru "azjatyckich tygrysów", zwłaszcza Japonii, Korei Płd i Tajwanu, Singapuru – krajów, z którymi Chiny przecież współpracują. Najnowsze doświadczenia historyczne tych państw obaliły dawny przesąd, że początkowe fazy uprzemysłowienia muszą się wyrażać we wzroście nierówności. Droga azjatyckich "tygrysów" zakłada jednak nie "wolny rynek", o czym Chińczycy coraz częściej lubią mówić, lecz rynek regulowany.

W najlepszym przypadku można przypisać koncepcji transformacji głoszonej przez władze chińskie naiwną wiarę (złudzenie), że szybki wzrost niesie ze sobą ogólny wzrost dobrobytu (zgodnie z teorią trickle down).

W artykule wykorzystano obszerne fragmenty książki autora "Systemy gospodarcze, Efekty i defekty zmian ustrojowych", Fundacja Innowacja, Warszawa 2005. Tam też znajdują się odesłania do dalszej bibliografii.

Literatura:
Chiny (brak daty i miejsca wydania);
Dreze J., Sen A.K., Hunger and public action, Oksford 1989;
Dziak W., Burdelski M., Chiny, Toruń 1997;
Gawlikowski K., Rozwój gospodarczy Chin: uwagi do próby analizy (rec. książki T. Kowalika, Współczesne systemy ekonomiczne, I wydanie), w: "Azja-Pacyfik", rocznik, t. III, Korea, Toruń 2000;
Haq ul M., Reflections on human development, Oksford 1995
Jingxin W., "China’s rural reform – the "rights" direction", Transition, kwiecień 1999;
Pawlik R., Kapitał zagraniczny w rozwoju gospodarczym ChRL, Warszawa 1999;
Polanyi K., The Great Transformation, Boston 1942;
Weiping H., Zewnętrzne uwarunkowania rozwoju gospodarczego Chin w latach dziewięćdziesiątych, w: K. Tomala i K. Gawlikowski (red.), Chiny, op. cit.
Wessel D., "Czy Chiny zapłacą za zaniedbywanie edukacji", "Gazeta Wyborcza" z dn. 3 listopada 2003 (przekład z "Wall Street Journal Europe");
Willhelm K., "Trimming the state sector: Big Bang Chinese style?", Transition, February 1999.

Tadeusz Kowalik


Artykuł pochodzi z polskiej edycji miesięcznika "Le Monde Diplomatique".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


22 listopada:

1819 - W Nuneaton urodziła się George Eliot, właśc. Mary Ann Evans, angielska pisarka należąca do czołowych twórczyń epoki wiktoriańskiej.

1869 - W Paryżu urodził się André Gide, pisarz francuski. Autor m.in. "Lochów Watykanu". Laureat Nagrody Nobla w 1947 r.

1908 - W Łodzi urodził się Szymon Charnam pseud. Szajek, czołowy działacz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Zastrzelony podczas przemówienia do robotników fabryki Bidermana.

1942 - W Radomiu grupa wypadowa GL dokonała akcji odwetowej na niemieckie kino Apollo.

1944 - Grupa bojowa Armii Ludowej okręgu Bielsko wykoleiła pociąg towarowy na stacji w Gliwicach.

1967 - Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję wzywającą Izrael do wycofania się z okupowanych ziem palestyńskich.

2006 - W Warszawie zmarł Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.


?
Lewica.pl na Facebooku