Stara nudna lewica i na nowo przemyślane ciekawe bezpieczeństwo
W Berlinie, w przepięknym gmachu Przedstawicielstwa Badenii-Wirtembergii, którym to landem rządzą Zieloni, odbył się szczyt Progressive Governance Summit 2024. Jak z angielska przedstawiona nazwa wskazuje, zdarzenie dotyczyło postępowego rządzenia i zarządzania. Tego dnia padało, ale dotarłem na miejsce kierując się imiennym przewodnikiem kongresowym. Na czas.
Było warto. W tymże, organizowanym przez szereg centrolewicowych think-tanków, (Das Progessive Zentrum i in.) szczycie czy kongresie brało udział sporo znanych postaci europejskiego świata polityki, by podać przykład Olafa Scholza (Kanclerz Niemiec), szefostwa głównych partii lewicowych i zielonych w Europie (słowo końcowe miała Benedetta de Marte, Sekretarz Generalna Europejskiej Partii Zielonych), a także i rozpoznawalne (przynajmniej przez wtajemniczonych) sławy akademii, jak prof. Lea Ypi ze znanej ze swych postępowych tradycji London School of Economics. Skądinąd Ypi stwierdziła dobitnie w debacie z Kanclerzem Scholzem, że „neoliberalizm jest rzeczywiście najgorszym złem”, z czym ten drugi zgodzić się nie mógł, mając się za technokratę i menadżera współgrającego z liberalnym rynkiem (a przecież: SPD!).
Zatem wydarzenie warte odnotowania, równie zielone, jak czerwone, jeśli chodzi o profil polityczny i ideologiczny. Nie będę przytaczał tutaj głosów i idei, które padły na kongresie, może przyjdzie jeszcze na to pora. Chciałbym jednak podzielić się obserwacjami i kilkoma dla mnie kluczowymi założeniami, które przyświecały organizatorom i które pomyślane są jako sposób na wyborczą wygraną sił (centro)lewicowych w przyszłości. Musi być to sposób figlarnie wystrzałowy, bo - jak zauważył moderujący finalną dyskusją Michael Miebach z Das Progressive Zentrum (był to przytyk do laburzystów) - tradycyjna lewica ze swym programem brzmi zwyczajnie nudno. Co zatem zamiast nudy?
Po pierwsze: bezpieczeństwo (nie gospodarka czy zdrowie, choć to też wybrzmiewa w planie dalszym). Jeśli bezpieczeństwo, to znaczy, że pozostajemy w intelektualnej przestrzeni czerpania z lęków, niepokojów i strachu. Wprost potwierdza się tym sposobem, że żyjemy w czasach oblężenia i zagrożenia (jak już pisał kiedyś Bauman, więc nie jest to hasło nowe, ale na pewno aktualniejsze niźli kiedyś). Być może tak jest, tkwi w tym niewątpliwie kapitał polityczny i samo hasło przykuwa uwagę, zwraca się ku uważności i potrzebom podstawowym wyborców. Lecz temat nie jest nowy, do tego jest mocno (choć nie wyłącznie) prawicowy i jako taki dominuje w dyskursie publicznym. W tym punkcie lewica ma czynić zwrot. Oto bowiem są dwa rodzaje myślenia o bezpieczeństwie: konserwatywne (symbolem jest mur) i progresywne/postępowe (nie ma jeszcze symbolu).
Trafna jest myśl, że niepewność i zagrożenie jako stan permanentnie obecny w mediach sprzyja prawicy. Reprezentuje ona ten właśnie rodzaj bezpieczeństwa konserwatywnego. Czym ono jest? Jest bezpieczeństwem opartym na tradycji, hierarchii, utrzymaniu status quo (najlepiej sprzed 100 lat). Jego symbolem jest mur - słynne wezwanie Mr Trumpa do budowy murów. Skutkami są mury innego rodzaju: izolacja, rozwarstwienie czy polaryzacja oraz, nierzadko, przymus. Jakże dobrze trzyma się ta konserwatywna narracja w Polsce. A lewica? Cóż, ta ustąpiła w dużej części i na tym polu wprost nie proponuje nic własnego. Nie powinna ustępować, bo ma wiele do powiedzenia. To „wiele” zamyka się postępowej odpowiedzi na zagrożenia i niepokoje - w haśle progresywnej polityki bezpieczeństwa. Ten głos czytelnie został wyartykułowany w czasie PGS24.
Elementy progresywnego czy postępowego bezpieczeństwa, jako odpowiedzi na krytykowane „konserwatywne bezpieczeństwo” są de facto trzy.
Pierwszym jest bezpieczeństwo jako współpraca. Brak bezpieczeństwa jest wypadkową nie nadmiernej otwartości naszych społeczeństw, ale braku koordynacji w społeczeństwach i pomiędzy społeczeństwami. Destabilizacja przepływów finansowych, brudne pieniądze finansujące handel narkotykami i bronią, terroryzm czy pandemia, wojny - to nie jest efekt otwartości, ale braku rzetelnej współpracy. Współpracy globalnej, ale nie w ramach globalizacji, która staje się coraz bardziej fragmentaryczna i egoistycznie polityczna. Musimy więc otworzyć się na budowanie silnych, koordynujących i ponadnarodowych instytucji, aby realnie współpracować w kluczowych dla bezpieczeństwa kwestiach.
Drugi element to bezpieczeństwo jako spójność. W tym obszarze chodzi o to, aby niwelować podział (widzialny i niewidzialny) na „my” i „oni”. Spójność oznacza zwalczanie nierówności społecznych i odebranie choć części władzy tym najbogatszym i najpotężniejszym. Polaryzacja społeczna jest źródłem stanu niepewności, zatem wszelkie i zasadne metody zapewniające spójność uznać należy za sposób na bezpieczeństwo (tak można, przy pewnej dozie wyobraźni, uzasadnić walkę z fliperami).
Wreszcie, last but not least, bezpieczeństwo jako zdolność do działania i budowa potencjału -jak stwierdzono na PGS 24 - musimy wyjść poza imaginacje kapitalistyczną i logikę rynkową: czas powrócić do zasadniczej roli państw w trosce o główne obszary życia społecznego. Nierzadko należy dokonać odbudowy potencjału tam, gdzie zapadł się w sferę prywatną (moim konikiem są budki telefoniczne - konia z rzędem temu, kto wskaże choć jedną w Polsce). Pilnie potrzebne są więc inwestycje w infrastrukturę reagowania kryzysowego, siły zbrojne i policyjne, szpitale i edukację. Oczywiście musi odbywać się to w sposób sprawiedliwy społecznie.
Są to filary czy główne punkty określające postępowe bezpieczeństwo jako plan dla lewicy europejskiej. Punkty te można rozwijać i rozbudowywać w duchu lewicowych wartości i wrażliwości. Padł postulat, by uczynić z nich ciekawą alternatywę dla prawicy i prawicowego populizmu, by zagospodarować nośny temat bezpieczeństwa i jego wielu aspektów czy twarzy. Czy alternatywę rzeczywistą i nową, ciekawszą lub dalece inną od programu lewicy, który można nazwać tradycyjnym? Albo programów innych ugrupowań? To rzecz do oceny Czytelników.
Na tym tle, nieco abstrahując, zwraca uwagę, że kwestie obyczajowe już zostały społecznie i medialnie przerobione, stają się standardem (postępem w przeszłości) i trzeba szukać, w Polsce leżącej wciąż na peryferiach wielkiego świata pewnie nie ekspresowo, oryginalnej lewicowej narracji. Faktem jest, że lewica w Polsce odpowiedzi na kwestie bezpieczeństwa nie wypracowała, oddając pole narracjom często odległym od tego, co pasuje do idei ściśle lub nawet ogólnie lewicowych. Przynajmniej w odniesieniu do bezpieczeństwa państwa. Ale nawet w kwestii nomen omen bezpieczeństwa socjalnego czy mieszkaniowego zdaje się nie eksploatować zagadnienia na swój własny sposób, jako tematu właśnie bezpieczeństwa bynajmniej nie ważniejszego, niż bezpieczeństwo od „mitycznych obcych”, uchodźców, migrantów itd. Temat bezpieczeństwa, jak pouczają debaty PGS24 ma, jak to zawsze w historii, bywało, spory kapitał polityczny. Może warto z niego czerpać?
fot. Michał Peno